ONA I ON
Like

Po prostu wyluzuj

23/01/2014
983 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
Po prostu wyluzuj

Gdy patrzę w lustro, wspinam się po serpentynach samotności, brnąc w gnojówce myślotoku na milczące wzgórza, z których podglądam pojawiające się emocje i myśli. Zamiast brać serio pojawiające się we mnie emocje, oddalam się by użyźnić swój ogląd nawozem obiektywności. Ludzie wierzą swym emocjom, i gdy ta mówi im że są brzydcy, źli bądź grzeszni, biorą to za prawdę i szukają ratunku od kłamstwa.

0


 

 

Emocja często jest kłamstwem

 

Nie przychodzi im do głowy że emocja może być uwarunkowana, zaprogramowana, wytresowana i łgać jak długonosy ryży premier. Czy anorektyczka na skraju śmierci głodowej, czująca że jest potwornie gruba – doświadcza prawdy czy fałszu? trzydzieści kilogramów żylastego nieszczęścia, i emocja daje zupełnie inny obraz swojego ciała, pełnego obrzydliwego tłuszczu – kłamstwo, ewidentnie. Dziewczyna patrzy w lustro, i co widzi? szkielet? nie, odczuwa bardzo silną emocję która totalnie zasłania rzeczywistość. Widzi szkielet ale czuje że to ciało grubasa.

 

Anoreksja, choroba emocji

 

Uwierz emocji a zginiesz w konwulsjach. Ciało chce jeść, umiera; ale fałszywa emocja opanowała umysł człowieka. Chory czowiek Ci powie „to moje emocje, tak czuję” – i owszem, tak czujesz ale ta emocja jest nieprawdziwa. Emocje potrafią uczynić nasze życie pięknym, ale i ściągnąć na trzęsawiska gdzie się utopimy. Jako samozwańczy kołcz i guru, ciągle mam do czynienia z klientami których emocje robią w konia. Oni chcą by zmienić emocje nieprzyjemne na przyjemne, a ja im uświadamiam że emocji nie warto zmieniać, natomiast warto wiedzieć że emocje nie są nasze, a są produktem końcowym oszustwa w jakim każdy z nas żyje. Jak nietrudno się domyślić, majątku na coachingach nie zrobiłem. Nie tego chcą ludzie, ale tego czego chcą nie mogę im dać. Po co zmieniać jedną z emocji, jak aparat je projektujący jest uszkodzony? zmienisz jedną, natychmiast dwie inne rzucą Ci się do gardła. Na tym bazuje cały przemysł coachingowy, podobnie jak farmaceutyczny. Wyleczenie pacjenta oznacza bankructwo i biedę. Każdy więc kto zabiera się za innych ludzi, musi utrzymywać ich w stanie cierpienia i choroby, bo w innym wypadku się nie utrzyma. Każda wielka konstrukcja, system i organizacja na tym powstała; na łzach stada baranów.

 

Duży nos, duży ku…?

 

Obserwuję przed lustrem te huncwoty (emocje), by zrozumieć czyjego są chowu. No cóż, na pewno nie mojego. Pojawiająca się myśl „jestem pasztetem” nie jest moja, to tylko efekt porównywania się do ideału, uwarunkowana i wytresowana reakcja automatyczna, którą można i wręcz trzeba zmienić. Zostanie przy starej nie jest oznaką wierności i lojalności, ponieważ nie jest ona prawdziwa. Zostając przy kłamstwie nie jesteśmy lojalni, tylko oszukani. Jednym z męskich ideałów jest fizjonomia Michała Żebrowskiego; owalna czaszka i duże oczy, męski głos, pełne, zmysłowe usta i mocno zarysowana szczęka (dwóch ostatnich nie posiada). Tak więc nie jestem pasztetem, co cieszy i koi skołatane nerwy. Nie jestem też przystojniaczkiem (bo i takie bluźnierstwa się pojawiają), ponieważ ta opinia także opiera się na jakimś ideale brzydoty. To znowu smuci. Mam okrągłą, słowiańską głowę, małe, chciwe oczka skryte za neandertalskimi wałami czołowymi, duży, zdradzający semickie korzenie nos – Panie „czują” że jak ktoś ma duży nos, musi mieć duże pole do popisu w ars amandi, czego z oczywistych względów nie prostuję. Kłamstwo ma też miłe odcienie; tak, kłamię, ale dla ogólnie pojętego dobra – głównie mojego.

 

Zdychaj, giń jeśli chcesz

 

Gdyby nie ideały wszelkiej maści, samoocena szybowała by z orłami, sokołami wśród sennych cumulusów. Ideał jest po to byś cierpiał i tracił życie na podążanie za nim, kiedy pod stosem starych szmat (osobowość) jesteś już ideałem; tylko tego nie dostrzegasz. Wszystkich nas nauczono że szczęście to coś na zewnątrz – samochód, rodzina, zdrowie, willa itd. Tymczasem szczęście to coś, co mamy w sobie. Nie we flakach a w nawyku. Szczęście to nawyk cieszenia się bez powodu. Wszystko w życiu co robisz, czytasz, piszesz, defekujesz, kopulujesz, to nawyk i nic więcej. Powtarzasz coś, mózg zapamiętuje i odtwarza. Tu nie ma żadnej magii, ani źdźbła filozofii – jeśli masz nawyk czekania na szczęście, które ma pojawić się wraz z awansem czy nowym autem, to się nie doczekasz. Bo Twoim nawykiem jest CZEKANIE na szczęście, a nie szczęście, i ten nawyk będzie coraz silniejszy, potężniejszy. Dlatego panicznie boję się Pań szukających szczęścia w związku z facetem, bo ich nawykiem jest SZUKANIE a nie doświadczanie szczęścia. Gdy go nie doznają, za jego brak obwinią mnie. To zawsze tak działa, ale nikt nas tego nie uczył. Ot i cała tajemnica szczęścia; to nawyk. Całe życie szukania, toksyczne związki, narkotyki, tragedie, bankructwa, a wszystkie te blizny powstają na ścieżce szukania szczęścia… każda droga zaczyna i kończy się w domu, swoim własnym. Nie szukaj i nie czekaj, nie oddawaj się marzeniom i nie miej nadziei, porzuć wiarę – po prostu weź to, co leży i całe życie czeka. Zacznij się cieszyć bez powodu, a mózg po jakimś czasie zareaguje tłocząc Ci w żyły hormony szczęścia. Dla niego to zwykła praca, albo hormony stresu albo szczęścia. Starczy do końca życia – bo przecież są ludzie którzy bezustannie są nieszczęśliwi. Jeśli można być całe życie, na jawie i śnie zmartwionym i przybitym, można być też radosnym i euforycznym. To naprawdę nic wielkiego, zwykła budowa układu hormonalnego, nasze możliwości zafałszowane przez interesy państwa, korporacji i religii. Bo to one chcą wydzielać nam ochłapy zadowolenia, za bardzo dużą opłatą. Zrezygnuj z tych pośredników, i sam weź wszystko. Zgarnij całą pulę albo zdychaj pod cudzym butem, prosząc się o swoją własność. Twój wybór.

 

Wyciśnij życie jak cytrynę

 

Ideał piękna sprawia że czujesz się jak pasztet (i kupujesz coś, co ma Cię upiększyć) ideał brzydoty że rośniesz, ale jest to nienaturalne, brzydkie wzrastanie; rośniesz jak na hormonie wzrostu, prosto od ruskich trupów. Wraz z tym wzrostem pojawia się strach i pragnienie. Strach by nie upaść niżej, a ponieważ nad Tobą jeszcze wiele poziomów, pragniesz się wspinać by to inni czuli się śmieciami w Twoim wielkim, potężnym cieniu. Tak właśnie spędza swe życie miliardy ludzi (między poczuciem bycia nikim a byciem kimś większym) i gdy to sobie uświadomisz, poczujesz pragnienie świeżości; przeżyć swe życie najpiękniej jak się da, wycisnąć z niego to co najwspanialsze a łupiny wyrzucić, by tłuszcza się o nie mordowała. Czy życie polega na tej prymitywnej grze? czy to wszystko co oferuje mi rzeczywistość i możliwości mojego mózgu? bardzo w to wątpię.

 

I gdy tak patrzę w lustro, czuję ten cały nonsens, szaleństwo tej gry w bycie ważnym i śmieciem. Kto powiedział że mam się opierać na ideałach, które podsuwają mi cwaniaki bym kupował ciuchy, ideologie i operacje penisa? a niby dlaczego to ja nie miałbym być ideałem? to dobra myśl, ale trudna do realizacji. Presja otoczenia jest silniejsza niż własne pragnienie. Ty powiesz „jestem piękny” a otoczenie zacznie rechotać, bo przecież Twoje otoczenie ma swój ideał piękna który mu wmówili, a inne otoczenie, grupa, ma inny ideał. Ideałów jak psów, tfu! Nie mów więc tego nigdy, a jedynie odczuwaj. Ludzie mogą tracić masę czasu na porównywaniu się, i wynikających z tego rozterkach i problemach, ale Ty wcale nie musisz. Możesz – ale nie musisz. Możesz tę całą masę energii i czasu poświęcić na coś naprawdę fajnego. Na co? ta pasja wypłynie z głębin wcześniej czy później, skrzętnie ukrywana i tłamszona, bo przeszkadzała w dążeniu do bycia ważnym.

 

Psycholog w mięsnym

 

Wielu wartościowych ludzi, stolarzy, mechaników, zrezygnowało ze swej pasji bo przecież trzeba mieć „magistra”. Zamiast kosić dobrą kasę i lubić swoją pracę, wykładają żele analne na półkę w tesco z innymi magistrami. Na alkoholowym socjolog, na sportowym europeista, na mięsnym psycholog, na serach specjalista od marketingu i zarządzania, a na szmacie politolog. Gdy zniknie ta śmieszna potrzeba brania udziału w Wielkiej Grze, prawdziwa potrzeba może się pojawić w Twojej głowie, tak nagle jak wirusowa biegunka. Prawdziwą pasję odczujesz nie w głowie, a brzuchu – to siedlisko emocji.

 

Dlaczego piszę? bo tylko to mi wychodzi. Skąd moja chorobliwa ambicja by mieć dużo kasy i być sławnym? jeśli napiszę że myślę tylko o dobru innych, wcisnę Państwu kit, właściwie to ćwerćkit, bo trochę prawdy w nim jednak jest; niewiele ale jednak, okruszki.

 

Zawsze czułem się niedoceniony, a później jeszcze biedny i głupi. I tak sobie wykombinowałem, że gdy zostanę sławnym pisarzem to te okropne poczucie zniknie, a ludzie których pogardę czułem, zaczną się podlizywać albo zacisną zęby w paroksyźmie złości. Pragnienie sukcesu w pisaniu, to pragnienie bym nie czuł się jak nic niewarty, niepotrzebny nieudacznik i życiowe zero. To panadol na ból zepsutego zęba, pomoże na chwilę, ale to wszystko półśrodki; ząb trzeba wyrwać, niech ropa tryśnie wśród jęków ulgi trzęsącego się ze strachu pacjenta.

 

Skupienie uwagi

 

Idźmy dalej, asystujcie przy torturach mego ciała emocjonalnego (sam to robię mym studentom). Skąd moje poczucie że jestem nic niewarty, gorszy? czy to obiektywna prawda? nie, oczywiście że nie. To efekt porównywania się do jakichś ideałów. Ktoś był super, więc ja nie osiągając promila jego osiągnięć czuję się zerem. I tyle. A jaka jest prawda? że mam w sobie coś pięknego, Boskiego. I gdy skupiam się na tej części mnie, otaczają mnie ludzie nie lepsi i nie gorsi, a części tej Boskiej materii, substancji. Wtedy nie cierpię a czuję się dobrze. Nie wyniesiony na falach, ani poniżony gdy opadną, a płynę po czystej, rozświetlonej słonecznymi refleksami błękitnej toni. To kwestia skupienia uwagi. Gdy spojrzę na umysł, będą gorsi i lepsi, z przewagą tych lepszych. Wiemy że ludzie mają różną inteligencję, intuicję, kreatywność i zdolności.

 

Gdy spoglądam ku tej potężnej, promieniującej harmonią i spokojem mocy w sobie, wszystko jest takie same, cudownie piękne w swej różnorodności. I gdy wreszcie nie czuję się jak śmieć ani wybitny, niedoceniony pisarz, gdy znikają frustracje i opary megalomanii, czuję że życie jest po prostu wspaniałą, magiczną przygodą. To rzadkie chwile, ale ta równowaga ducha jest nieopisywalna, tak piękna i kojąca. Nie szukaj jej ani na nią nie czekaj, po prostu ją weź. Nazwij to jak chcesz; Twoje możliwości, dar od Boga, zrzut anielski do piekielnego matriksa, jak zwał tak zwał. Gdy znikają emocje, pojawia się coś głębszego, piękniejszego, trwalszego; błogość i rozkosz w całym ciele, a umysł wyostrza się w niesamowity sposób. Znika potrzeba upijania się, ćpania, pakowania mięśni, chodzenia do kościołów, synagog i cerkwi, palenia, zażerania smutków. Nie potrzebujesz już nic tłumić, wypierać ani projektować. Po prostu żyjesz jak król, a nie sługa. Bez walki, napinania się. Na luzie – ale takim prawdziwym, a nie udawanym który dla szpanu udają Ci, którzy podnoszą sobie humor czyimś poczuciem przegranej. W markecie na luzie z kluczykami od BMW by inni widzieli, w domu stres który trzeba w różne, szkodliwe sposoby przegnać.Tak się składa, że przez te lata pracując z ludźmi, wielu takich poznałem. Pamiętaj więc że nie wszystkie złoto co się świeci. Po prostu wyluzuj.

 

————–

 

Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK.

0

samiec http://www.samczeruno.pl

Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.

126 publikacje
85 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758