Bez kategorii
Like

Prof. R. Szeremietiew o sytuacji politycznej w Polsce

27/01/2013
669 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
no-cover

Druga część wywiadu z prof. dr. hab. Romualdem Szeremietiewem, byłym ministrem i wiceministrem obrony narodowej

0


Zygmunt Białas:  W swych tekstach publikowanych na blogach  szeremietiew.blox.pl  oraz  szeremietiew.nowyekran.pl  pisał Pan obszernie o tragedii smoleńskiej. Dzisiaj po prawie trzech latach, które upłynęły od tamtego niebywałego wydarzenia, trzeba może jeszcze raz spróbować odpowiedzieć na zasadnicze pytania: Co się właściwie stało 10 kwietnia 2010 roku? Dlaczego doszło do tragedii?

Romuald Szeremietiew:  Mam szczególną trudność w odpowiadaniu na takie pytania z racji tego, że w przeszłości byłem ministrem obrony. Jeśli ktoś taki coś mówi, to mamy prawo przypuszczać, że wie co mówi. Nie może, tak jak Komorowski zapytany, czy na pewno Szeremietiew jest winny korupcji powiedzieć: "mam wiedzę, ale nie mam dowodów". Trzeba mieć dowody. Gdybym więc wskazał winnych, to prokurator miałby obowiązek mnie wezwać i zapytać, skąd to wiem. Co miałbym powiedzieć – że tak mi się wydaje? Dlatego jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie nie mogę udzielić i nie dlatego, że się wykręcam albo czegoś się boję.
Można oczywiście snuć różne przypuszczenia wnosząc, że opieszałość postępowania prokuratorskiego, wątpliwe ustalenia komisji badających katastrofę to efekt świadomych działań kogoś, kto chce ukryć prawdę będąc winnym. Tym „kimś” muszą być ośrodki, ludzie, dysponujący silnym wpływem na przebieg postępowania. Trudno ich jednak wskazać nie dysponując tzw. twardymi dowodami. To trochę tak jak z Katyniem. Władze RP podejrzewały, że Sowieci wymordowali polskich oficerów, ale dopiero odkrycie dołów z zamordowanymi przez Niemców i zwłaszcza praca komisji międzynarodowej dały nam twarde dowody. W sprawie smoleńskiej jak dotąd jesteśmy w fazie podejrzeń, a żadna międzynarodowa komisja nie bada sprawy.
.
ZB:  Po tragedii smoleńskiej domagał się gen. śp. Sławomir Petelicki dymisji rządu Donalda Tuska, a przede wszystkim odwołania ministrów odpowiedzialnych za przygotowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Przypominał nam: "Takiej katastrofy na świecie nie było". Pański sąd wydaje się być zbieżny w wielu punktach w sprawie winy i odpowiedzialności premiera i określonych ministrów za tę tragedię. Proszę wymienić te niedomogi i przewinienia, które uznaje Pan za najbardziej istotne.

RSz: Tak i tu można przy odrobinie starań wskazać winnych. Podnosiłem kilka razy, aby ukarać ludzi odpowiedzialnych za organizację i przelot delegacji polskiej do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Wystarczy przecież skonfrontować przepisy regulujące postępowanie w takich sytuacjach i sprawdzić, co i kto zaniedbał. Mamy w szczególności jako podejrzanych ministrów obrony i spraw wewnętrznych oraz szefów podległych im służb i jednostek. Aby to zbadać i ukarać winnych nie jest potrzebna wiedza o tym, jak spadł samolot Tu 154M i nie jest do tego potrzebny jego wrak. I kolejna bardzo gruba sprawa, to zgoda, zdaje się premiera – bo tego chyba nie ustalono, aby postępowanie powypadkowe biegło wg procedur przewidzianych dla lotnictwa cywilnego. To decyzja godząca w suwerenne prawa państwa polskiego, czyli czyn kwalifikujący się do Trybunału Stanu. I znowu pojawia się pytanie, dlaczego prokuratura i Sejm RP nic w tej mierze nie chcą robić?

ZB:  Była to dziwna i tajemnicza katastrofa. Jakiejkolwiek sprawy dotkniemy, to okazuje się, że albo informacje są fałszywe lub zmanipulowane, albo następują wydarzenia i decyzje, które niewiele mają wspólnego zarówno z logiką, jak i obroną polskiej racji stanu. Równocześnie milczą w USA i w NATO. Co się dzieje?

RSz: NATO jest sojuszem suwerennych państw. Inicjatywa w tym zakresie musi więc wyjść z Warszawy. Rząd polski nie przejawiał żadnej ochoty, aby domagać się pomocy ze strony NATO. To najbardziej zdenerwowało śp. gen. Petelickiego, który nie mógł sobie wyobrazić, że na terenie Rosji, która definiuje NATO jako wroga, rozbija się wojskowy samolot państwa natowskiego, ginie w katastrofie prezydent tego państwa i wszyscy najwyżsi dowódcy, a rząd nie podejmuje żadnych starań, aby NATO pomogło w ustaleniu przyczyn katastrofy. Zresztą jeśli jest tak jak podejrzewamy, to zważywszy na amerykańskie próby podtrzymywania dobrych stosunków z Rosją może także dlatego nie ma ochoty, by sprawą zajmować się. Po ujawnieniu przez Niemców zbrodni katyńskiej wojenna cenzura angielska i amerykańska nie pozwalały o tym pisać, a Kongres USA zajął się zbrodnią dopiero w latach „zimnej wojny”, gdy relacje z Sowietami uległy gwałtownemu pogorszeniu.

ZB:  Nie trzeba być specjalistą, wystarczy nie być lemingiem, by widzieć, jak szkodliwe, wręcz fatalne dla Polski są rządy Donalda Tuska. Pan nie ma żadnych złudzeń i mówi: "Naprawa Rzeczpospolitej jest niemożliwa bez odsunięcia od władzy Platformy Obywatelskiej. (…) Obecna koalicja rządząca ma na sumieniu nie tylko skandaliczną nieudolność, ale także czyny ocierające się o zdradę narodowych interesów".  A jednak społeczeństwo wybiera tych nieodpowiedzialnych szkodników. I co może zrobić opozycja?

RSz:  Społeczeństwo polskie kształtowało się w chorych czasach PRL i mimo upływu dwudziestu lat od likwidacji „Polski Ludowej” jeszcze z tej choroby nie wyszło. Głównie dlatego, że dawne obyczaje zainfekowano nam przy pomoc tzw. okrągłego stołu i skażono kolejne pokolenie Polaków. Na to wszystko nakłada się kryzys cywilizacyjny dotykający całą Europę, a środowiska uchodzące za elitę, często wywodzące się wprost z PRL, aplikują nam wynaturzenia twierdząc, że jest to objaw nowoczesności, postępu, chcąc z nas wykorzenić patriotyzm i tradycję, a nawet wiarę w Boga. Żyjemy w czasach wielkiego zamieszania zwłaszcza w sferze moralnej. To wszystko odbija się na poglądach i postawach obywateli kształtowanych przez wszechobecną obrazkową propagandę medialną. Nie jest popularne myślenie i pogłębiona refleksja w sprawach publicznych. Skutki tego mamy m.in. w czasie wyborów. Sytuacja obecna przypomina czasy saskie „jedz pij i popuszczaj pasa” z pocz. XVIII w. Wtedy patrioci podjęli próbę naprawy państwa, odbudowując elitę narodu, która dobro wspólne i obowiązki względem państwa stawiałaby na pierwszym miejscu. Jak wiadomo udało się uchwalić epokową Konstytucję 3 Maja, ale państwa nie udało się uratować. Teraz podobnie musimy odbudować elitę narodu, natomiast opozycja powinna ratować państwo, aby go naród nie utracił. Nie ma przecież gwarancji, że obecny ład międzynarodowy będzie trwał bez końca.

ZB:  Grasuje w POlsce 'seryjny samobójca’, z powodu którego zmarło w niejasnych okolicznościach kilkanaście osób będących w opozycji do obecnego rządu. Zginął w czerwcu br. gen. śp. Sławomir Petelicki. Także Pan poczuł się zagrożony. Jak to jest możliwe, że w kraju mającym się za demokratyczny, giną ludzie częściej niż w schyłkowej fazie komunizmu?

RSz: Jeden z szefów KGB powiedział, że nie jest sztuką kogoś zamordować, sztuką jest zrobić to w taki sposób, aby wyglądało na śmierć naturalną. Odnoszę wrażenie, że wiele odnotowanych w Polsce „samobójstw” to właśnie takie dzieła „sztuki”. Zabójstwa przeciwników politycznych lub osób jakoś niewygodnych dla dzierżycieli władzy to tradycja sowiecka. Sporo wskazuje, że jej spadkobiercy działają w naszym kraju. Zastanawia nieudolność lub może ślepota polskich tajnych służb w tej sprawie.

ZB:  Prawa strona sceny politycznej, w której pokładamy nadzieję na pozytywne zmiany w Polsce, składa się dzisiaj z silnej partii PiS oraz małych ugrupowań, które nie mają raczej szans, by wejść do parlamentu i odegrać istotną rolę w naszym kraju. Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie współpracują na ogół z innymi grupami, często zwalczają je. A to przecież "jedność i współpraca sprawiają, że poparcie rośnie" – to są Pańskie słowa. Czy nie ma dziś możliwości, by urzeczywistniły się te myśli?

RSz: Moje wypowiedziane kiedyś słowa "jedność i współpraca sprawiają, że poparcie rośnie"  teoretycznie słuszne, są dziś tylko pobożnym życzeniem. PiS nie ma zaufania do ugrupowań i osób, które nie wyrażają bezkrytycznej aprobaty dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Do tego sam Kaczyński mocno poparzył się na ludziach, którym zaufał. Moim zdaniem szans na jakąś szerszą współpracę PiS z innymi ośrodkami obecnie nie ma. A sam PiS nie wygra z PO, chyba że Platforma podzieli się – rywalizacja Tuska z Komorowskim może do tego doprowadzić. Być może powstanie jakaś frakcja Jarosława Gowina i spełni się dawny program sojuszu PO-PiS?

ZB:  Gdy zapytano, czy zamierza Pan wrócić do działalności politycznej, padła Pańska odpowiedź: "Dziś w polskiej polityce obronnej nie ma zapotrzebowania na kogoś takiego jak Romuald Szeremietiew. Więc nie ma o czym mówić". Równocześnie darzą Pana Ministra w pewnych środowiskach olbrzymim zaufaniem. "Nie może Pan stać z boku. Ojczyzna wzywa" – tak zapraszano Pana do włączenia się w działalność portalu Nowy Ekran. Czy można więc mówić jednoznacznie o zakończeniu przygody (fakt, że często nad wyraz przykrej) z polityką?

RSz: Politykę realizuje się dostępnymi narzędziami i to, co mogę robić, to wygłaszać własne poglądy i opinie. Snuję swoje rojenia wariata – jak powiedział o mnie pewien rosyjski ekspert od spraw wojskowych. Uzyskanie dostępu do innych narzędzi, np. przez działalność w ugrupowaniu, które może kształtować politykę państwa w dziedzinie obronności jest nierealne. Współpraca z ugrupowaniami rządowymi jest niemożliwa z oczywistych powodów, a z opozycją, zwłaszcza z PiS napotyka na coraz nowe bariery. Wspomniana przez Pana moja działalność na Nowym Ekranie zaowocowała oskarżaniem mnie przez osoby deklarujące poparcie dla PiS, że chodzę na pasku „trepów” z LWP, a może nawet jestem agentem WSI. Dostałem nawet informację, że są tacy, co śledzą moje wypowiedzi i analizują, czy się czymś nie zdemaskuję. Zakładam też, że negatywny wpływ może jeszcze mieć kampania propagandowa prezentująca mnie jako osobnika skorumpowanego. Ktoś niechętny może powiedzieć: i co z tego, że go uniewinniono, przecież wiadomo jakie mamy sądy, a ponadto – nie ma dymu bez ognia. Czyli szans nie mam i zapotrzebowania na mnie też nie ma.

ZB:  Dziękuję za udzielenie odpowiedzi. Życzę równocześnie, by spełniały się Panu plany i marzenia w życiu osobistym i zawodowym.

RSz:  W życiu osobistym wszystko układa się jak najlepiej. A w zawodowym… wszak słowo „zawód” w języku polskim oznacza nie tylko wykonywane zajęcie.

0

zygmuntbialas

NULL

260 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758