„Jako producenci zarobiliśmy dziesiątki tysięcy zwolenników filmu i pewnie iluś przeciwników. A pieniądze? Dla nas nie jest to projekt, który da się przeliczyć na pieniądze, bo pracujemy nad nim od siedmiu lat i jeszcze go nie skończyliśmy. Marzymy, by w ogóle zakończyć produkcję.”
 
Winą za ten stan rzeczy obarcza pan Jabłoński dyrektor Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, panią Agnieszkę Odorowicz, która to okazała daleko idące niezrozumienie dla szczytnych idei producenta i artystycznego kunsztu reżysera:
 
„…na tym spotkaniu [Jabłoński i Pasikowski spotkali się z Odorowicz] też dowiedzieliśmy się, że chcemy zrobić film antypolski. Antypolski, bo nieprawdziwy i niekorzystny dla Polaków. Padały też zarzuty, że według scenariusza ci, którzy mordowali Żydów mieli takie proste motywacje, jak chęć rabunku, czy odrzucona miłość, że z filmu płynie pesymizm, wreszcie – że starszy ksiądz jest tolerancyjny, młodszy nie, a mogłoby być odwrotnie. Pasikowski odpowiedział, że niczego w scenariuszu nie zmieni. Ja powiedziałem, że antypolskie było mordowanie niewinnych Polaków pochodzenia żydowskiego, a nie robienie o tym filmu. W końcu usłyszeliśmy, że nigdy nie dostaniemy na nasz film pieniędzy”.
 
Okazuje się więc, że od zaściankowego niezrozumienia prawdziwej sztuki nie jest wolny nawet PISF! Skoro mamy już winę, trzeba poszukać i nazwać winnych – dziennikarz „finezyjnie” podsuwa więc rozmówcy nawet nie sugestię, ale gotowe rozwiązanie:
 
„Wtedy rządził PiS”.
 
Niestety, Jabłoński nie wykazał rewolucyjnej czujności i  zauważa, że:
 
„Instytut powstał i jego dyrektor został powołany za rządów SLD. Ale nawet wtedy, gdy PiS zastąpiła PO, nic się w PISF wobec nas nie zmieniło”.
 
Na całe szczęście więcej zrozumienia okazali Rosjanie, Słowacy i Holendrzy, którzy dofinansowali produkcję o „polskich zbrodniach”. Niestety, wciąż jeszcze nie nadeszły pieniądze z dotacji unijnej (sic!), więc płynność finansowa Apple Film Production jest zagrożona.
 
Jak widać kryzys nie omija nikogo, a bycie producentem to ciężki kawałek chleba. Widzowie w Polsce są tak krnąbrni, że cały zysk z przedsięwzięcia jest wynikiem dotacji od podatników! Po co zatem kręcić film, który nie zarabia tylko zmusza do chodzenia po prośbie?
 
Dobrym podsumowaniem będzie tu wypowiedź internauty o pseudonimie „Kinomaniak”, który pod wywiadem na stronie „Polityki” napisał:

"Jako że Pan Jabłoński tak bardzo lubi poruszać tematy ważne, choć niekoniecznie popularne, proponuję, by kolejny film nakręcił o kresach po zajęciu ich przez Sowietów. Piękna historia o ludności Żydowskiej masowo wstępującej do partii komunistycznej, by później w mundurach NKVD prześladować, torturować i zabijać w Bykowni ludność Polską i Ukraińską (między innymi moich dwóch pradziadków). Historia całkowicie oparta na faktach – taka, jakie pan Jabłoński lubi najbardziej!!!”