Bez kategorii
Like

Prawda o Greenpeace i wielorybnictwie

30/06/2012
1385 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Nie ważne, co jest prawdą, ważne tylko, co ludzie uważają za prawdę.

Dr Patric Moore, Prezydent Greenpeace, Kanada, 1981

0


Miarka się przebrała. Oszustwo Greenpeace, dotyczące ratowania wielorybów musi być ujawnione. Przez lata tolerowałem ich pozorowanie działań i patrzyłem jak zgarniają ogromne zyski, płynące z wielorybnictwa.

Greenpeace zarabia więcej na anty-wielorybnictwie, aniżeli Norwegia i Islandia na wielorybnictwie. W obu przypadkach wieloryby umierają a ktoś czerpie z tego zyski.

Właśnie dotarły do mnie dwa pilne i emocjonalne apele w sprawie ratowania wielorybów. Pierwszy był od Melanie Duchin, drugi od Nathana Santray’a.

Melanie, przedstawiająca się jako działaczka Greenpeace, prowadząca kampanię na oceanie, chce pieniędzy, aby mogła udać się na morza południowe i ratować wieloryby. Mówi, że będzie walczyć o to, aby wieloryby mogły uciec i oznajmia, iż każdy wpłacony dolar to kolejna godzina, dzień lub tydzień, pozwalający Greenpeace zostać na wodzie i „ratować” wieloryby.

Ich sukces, według Melanie, zależeć będzie od tego, czy TY wyślesz swój datek TERAZ. Ma ona, oczywiście, rację. W kampanii Greenpeace nie chodzi o szukanie statków wielorybniczych lecz o rekrutowanie członków.

Rzeczą, której Melanie ci nie powie jest to, że Greenpeace uzbierał już w tym roku dziesiątki milionów dolarów na „ratowanie” wielorybów oraz dziesiątki milionów w zeszłym i poprzednim roku.

Faktycznie Greenpeace uzbierał przyprawiające o zawrót głowy setki milionów dolarów, udając przez lata, że ratuje wieloryby, a mimo to nie udaremnił Japończykom zabicia ani jednego wieloryba.

Natan Santray przedstawia się jako Koordynator Działań Greenpeace. Relacjonuje, jak to był swego czasu zaangażowany w ratowanie wielorybów i teraz znów wybiera się na morza południowe, aby ich bronić. ALE nie może tego zrobić bez twojego wsparcia, więc bądź uprzejmy natychmiast dokonać wpłaty. Uzbieranie 50 000 dolarów przed końcem roku jest absolutnie niezbędne.

Rzeczą, której on ci nie powie jest to, że Greenpeace zbiera codziennie datki, przekraczające 50 000 dolarów. Jednakże Nathan zapewnia nas, że będzie tam „walczył o uratowanie każdego wieloryba i pomoc twoja pilnie jest potrzebna”.

Natan i członkowie jego załogi będą manewrować swoimi małymi gumowymi łódkami Greenpeace pod strumieniami sikawek przeciwpożarowych i będą filmowani jako „atakowani” armatkami wodnymi. Będą to robić godzinami a rzecz wygląda bardzo dramatycznie. Jest to jednak tylko oceaniczne pozerstwo. W zeszłym roku moja załoga z łatwością uniknęła sikawek przeciwpożarowych. Właściwie jedynym sposobem, aby zostać uderzonym przez strumień wody jest wpłynięcie w niego. Japończycy głupawo uczestniczyli w tej szaradzie, nie wiedząc, iż idą bardzo na rękę Greenpeace. Nie zdali sobie jeszcze z tego sprawy, że najlepsza taktyka wobec aktywistów Greenpeace, to ignorowanie ich jako nieszkodliwych.

Greenpeace uparcie twierdzi też, iż „Tylko Greenpeace staje pomiędzy harpunami a wielorybami”. I „Greenpeace to jedyna nadzieja dla wielorybów”. Jest to oczywisty policzek, wymierzony moim 70 międzynarodowym ochotnikom, którzy zamierzają fizycznie przeciwstawić się nielegalnemu japońskiemu wielorybnictwu. W przeciwieństwie do Greenpeace, nie wybierają się oni na morza południowe, aby robić zdjęcia umierającym wielorybom, udają się tam – aby powstrzymać nielegalne działania wielorybnicze.

Greenpeace zwyczajnie ignoruje wysiłki innych grup, sprzeciwiających się wielorybnictwu, włączając w to Sea Shepherd, jedyną organizację, której rzeczywiście udało się powstrzymać operacje wielorybnicze. Fakt, że Sea Shephard przeganiał japońskich wielorybników, podczas gdy Greenpeace filmował umierające wieloryby, wydaje się być zapomniany. Tego już Greenpeace nie sfilmował.

Obecny, doroczny apel Greenpeace w sprawie ratowania wielorybów, to po prostu strategia urabiania opinii publicznej, mająca na celu wyciągnięcie pieniędzy od ludzi dobrej woli. Fundacja Greenpeace, którą współtworzyłem w roku 1972, stała się dziś multimilionerską organizacją dobrego samopoczucia. Sprzedają oni łatwowiernej publiczności złudzenie przyczyniania się do pozytywnych zmian.

Greenpeace to jedna z głównych międzynarodowych korporacji. Na przestrzeni lat ci z nas, którzy niegdyś, kierowani idealistyczną wizją, powołali tę organizację do życia, przyglądali się, pełni frustracji i gniewu, jak pozbawieni twarzy biurokraci zamieniają ideały na zyski, bezpieczni w swym przekonaniu, że w kulturze mass-mediów mit Greenpeace jest nie do obalenia. Na każdą osobę, która ich przejrzy, przypada dwoje nowych członków. Greenpeace to ogromna machina pocztowego nagłaśniania, wykorzystująca media i psychologię do pozbawiania ludzi pieniędzy.

Wielu spośród nas, tych z dawnych czasów, czuje się jak jakiś współczesny Dr Frankenstein. Stworzyliśmy wielkiego korporacyjnego potwora, który zapomniał o swym pochodzeniu i teraz żeruje na publicznym poczuciu winy. Greenpeace stał się największą ponadnarodową korporacją dobrego samopoczucia. Ludzie przyłączają się doń, aby mieć poczucie, iż są częścią rozwiązania a nie częścią problemu. Greenpeace rozwiesza więc transparenty, wzywa do bojkotów, puka do drzwi, nagabuje korespondencyjnie. Dzięki temu wyciąga tony forsy na utrzymanie armii eko-biurokratów i napędzanie globalnej kampanii urabiania opinii publicznej „w temacie” jak to Greenpeace ratuje świat.

Greenpeace kreuje i sprzedaje złudzenie ratowania planety i posiada armię łatwowiernych woluntariuszy i opłacanych agitatorów, którym wmówiono, że Greenpeace najprawdziwiej w świecie ratuje środowisko, a wieloryby w szczególności. Kiedy opuściłem Greenpeace w roku 1977, mogłem założyć kolejną grupę, wyciągającą zielone dolary poprzez nagabywanie pocztowe, telefoniczne lub bezpośrednie. Rzecz w tym, iż opuściłem Greenpeace, aby rzeczywiście działać, a to oznaczało wyruszanie w wielkie morza, aby bezpośrednio przeciwstawić się rzezi wielorybów i niszczeniu oceanów.

Ostatni raz widziałem wieloryba, umierającego w mojej obecności, w czasie swojej ostatniej kampanii wielorybiej w szeregach Greenpeace w roku 1976. Gdy na horyzoncie pojawia się Sea Shepherd, zabijanie się kończy i wielorybnicy uciekają.

My nie szukamy okazji do robienia efektownych zdjęć; szukamy okazji do powstrzymania nielegalnych operacji wielorybniczych. Zamknęliśmy trwale statki wielorybnicze w Portugalii, Hiszpanii, Południowej Afryce, Islandii i Norwegii. Zatopiliśmy dziewięć spośród nich, nikogo nie raniąc i nie będąc oskarżonymi o ani jedno przestępstwo. Dlatego, że celem, w który uderzamy, są działania kryminalne.

Greenpeace nawet w sferze deklaracji nie sprzeciwia się wielorybnictwu.

Oto trochę cytatów z wypowiedzi rzeczników Greenpeace:

Greenpeace nie sprzeciwia się wielorybnictwu z zasady. – John Frizell, Dyrektor Greenpeace International. Greenpeace Policy Paper , 1994.

Jako przyrodnik nie mogę zgodzić się, aby Greenpeace sprzeciwiał się wielorybnictwu. Eksploatacja odnawialnych zasobów musi być dozwolona. To dla mnie ważna zasada – Leif Ryvarden, były przewodniczący Greenpeace Norway. Z wywiadu, przeprowadzonego przez Dagbladet, sierpień 1991.

Połów płetwali karłowatych w roku 1993 nie zagroził trwałości stada. – Ingrid Bertinussen, Dyrektor Greenpeace Norway. Z wywiadu w norweskim radiu (NRK), 22. października 1993.

Norweskie połowy nie stanowią zagrożenia dla pogłowia płetwali karłowatych. – Kalle Hesstvedt z Greenpeace Norway w ważnym wywiadzie dla norweskiej gazety Nordlys, 21. maja. Hesstvedt nie wyklucza zaakceptowania przez Greenpeace komercyjnego wielorybnictwa, o ile Międzynarodowa Komisja Wielorybnictwa ustanowi limity połowowe. Powtórzył to stwierdzenie tego samego dnia w norweskim radiu (NRK).

W roku 1997 doprowadziłem do śledztwa, prowadzonego przeciw Greenpeace przez National Marine Service and Fisheries of the United States, za udział w polowaniu na wieloryby. Załoga statku Greenpeace „Arktyczny Wschód Słońca” („The Arctic Sunrise”) holowała zabitego wieloryba do brzegu, wyświadczając tym przysługę wielorybnikom plemienia Inupiat z Cieśniny Beringa. Incydent ten był obszernie relacjonowany przez media na Alasce, zaś wielorybnicy wykorzystali go do ośmieszenia Greenpeace na spotkaniu Międzynarodowej Komisji Wielorybnictwa w roku 1997 w Monako.

Greenpeace zdradza nie tylko wieloryby.

Ta sama Melanie Duchin, potrzebująca pieniędzy na „ratowanie” wielorybów, powiedziała miesiąc temu, że Greenpeace nie sprzeciwia się polowaniu na niedźwiedzie polarne. Media na Alasce cytowały ją mówiącą: „Jeśli gatunek ten, pomimo globalnego ocieplenia, jest w stanie przetrwać komercyjne polowania, nie zamierzamy się temu przeciwstawiać”.

Greenpeace wyciąga miliony dolarów od ludzi, zatroskanych okrutnym mordowaniem kanadyjskich fok, a mimo to Greenpeace od ponad dwóch dekad nie sprzeciwia się polowaniom na kanadyjskie foki. Według oficjalnego stanowiska Greenpeace w sprawie rzezi foki grenlandzkiej, największej masakry morskich ssaków, polowanie to jest „zrównoważone”.

Wielu lamentuje nad smutnym faktem, że rozmaite grupy nie mogą działać razem. Jakkolwiek smutne by to nie było, taka jest rzeczywistość. Cele organizacji, posiadającej wysoko opłacanych szefów, różnią się znaczne od celów organizacji opartej na wolontariacie. Różne mamy cele. Gdy my szukamy statków wielorybniczych, Greenpeace szuka nowych członków.

Pomimo wszystko, przez lata proponowałem Greenpeace współpracę. Ich odpowiedzią były obelgi lub ignorowanie. Próbowali nawet zaprzeczać faktowi, że byłem współzałożycielem ich organizacji.

Organizacja oparta na wolontariacie, taka jak Sea Shepherd, zainteresowana jest doprowadzeniem do sytuacji, kiedy będzie już można spokojnie wycofać się z działań. Wielka eko-korporacja, taka jak Greenpeace, zainteresowana jest tym, aby miała czym się zajmować, a wielorybnictwo, polowania na foki, nadmierne rybołówstwo, globalne ocieplenie i inne podobne problemy, stanowią surowiec pozwalający Greenpeace czerpać zyski z trosk ludu.

Zdaję sobie sprawę, że podejmuję ryzyko, publicznie ukazując Greenpeace jako oszusta. Wiem, że rozbija to ludzkie złudzenia, ale niektóre złudzenia muszą zostać rozbite. Prawdziwa siła ruchu ekologicznego leży w różnorodności aktywistów i małych, oddolnych organizacji, które Greenpeace pasożytniczo okrada z energii i zaplecza społecznego.

I dla przyzwoitości dodam, że nie chodzi tu tylko o Greenpeace. Podczas gdy Francois Hugo samodzielnie walczy o uratowanie fok w Południowej Afryce, dysponując tylko mizernym budżetem, wydając własne pieniądze i poświęcając własny czas, Międzynarodowy Fundusz Na Rzecz Zwierząt (IFAW) zbiera miliony dolarów na apele w sprawie ich ratowania, a nie wydaje nic na ich ochronę. Faktycznie darowizna wysokości 10 milionów dolarów, jaką otrzymało IFAW, wydawana jest na budowę nowego biura IFAW w Cape Cod.

Moim zdaniem, wypłacanie przez organizacje sześciocyfrowych pensji pracownikom biurowym, usadowionym w multimilionerskich biurowcach, podczas gdy prawdziwi, oddani sprawie aktywiści walczą w terenie o życie poranionych fok lub są aresztowani za próbę powstrzymanie rzezi delfinów w Japonii, jest naprawdę niemoralne.

Cały ten ruch opiera się na krwi, pocie i łzach dziesiątków tysięcy jednostek walczących o ekologiczną sprawiedliwość, podczas gdy niewielka elitarna grupka zgarnia ogromne sumy pieniędzy z publicznej puli i wydaje je na wysokie pensje, budowanie publicznego wizerunku i zbieranie kolejnych funduszy.

Jest to obsceniczne i najwyższy czas, aby ludzie się przebudzili i ujrzeli te wielkie zielone organizacje takimi, jakimi są naprawdę – jako dysponujące potężną władzą machiny urabiania opinii publicznej, nastawione na oskubywanie społeczeństwa z pieniędzy.

Greenpeace w tym roku znów nie uratuje żadnych wielorybów. Oskarża nas o eko-terroryzm dlatego, że czynnie bronimy wielorybów. Wydawać będą mega-dolce na reklamy telewizyjne, apele rozsyłane pocztą i reklamę internetową. Wszystko to w czasie, gdy wieloryby dalej umierają w potwornej agonii, dławiąc się własną krwią na oczach kamerzystów Greenpeace, szukających przejmujących ujęć, które główne biuro wykorzysta do napędzania niekończącej się pogoni za forsą, forsą i jeszcze większą forsą.

Jest to teraz taka organizacja GreenPiece (Zielony Kawałek). Stali się niebywale efektywni i wydajni w korporacyjnej umiejętności przemieniania gorącej, czerwonej krwi w zimną, zieloną kasę.

Paul Watson,

założyciel i prezydent Sea Shepherd Conservation Society

Tłum.: Olgierd Dilis

 

Tekst ukazał się na stronie internetowej www.seashepherd.org

 

www.bezjarzmowie.info.ke

 

0

Beata Traciak

Mieszkam w Krakowie. Jestem redaktorem Interia 360 i staram się pomagać chorym. Piszę tu "gościnnie" ze względu na sentyment, ale też mam tu jednego z Przyjaciół, którym jest nikt inny, jak Tomek Parol. DO jest moją pasją, ale też motywacją, ktrej nie będę ujawniać. Należę do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z racji j/w. Pasję łączę z dziennikarstwem.

72 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758