Powiedzmy otwarcie: polski pedagog, zatrudniony (tylko) na etacie, nie przemęczy się zanadto w swym życiu, ale też jego pensja, szczególnie w pierwszych latach kariery zawodowej, nie jest imponująca. Autor tej notki, nauczyciel z zawodu, byłby przekonany o konieczności podniesienia tygodniowego wymiaru z równoczesną podwyżką płac, gdyby inaczej przedstawiała się sytuacja na rynku pracy. Skoro jednak ilość osób bez zatrudnienia utrzymuje się na wysokim poziomie i przewiduje się dalszy wzrost bezrobocia, dyskusja o zmianie warunków pracy nauczyciela staje się bezprzedmiotowa.

Tymczasem znalazł się następny wójt, tym razem gminy Repki w woj. mazowieckim, który nakazał nauczycielom spędzać osiem godzin dziennie w szkole. Trudno zrozumieć motywy, jakimi kieruje się wójt. Przecież ci pedagodzy muszą mieć odpowiednie warunki do pracy własnej (pokój, dostęp do internetu, literatury fachowej itd.). ZNP apeluje do samorządów, by nie narzucały nauczycielom bezsensownych obowiązków – podaje Polska Agencja Prasowa.

Zmiany w polskiej oświacie są konieczne, ale muszą one być przemyślane i konsultowane ze społeczeństwem. Brak wizji, zastanowienia i często zwykłego rozsądku spowodowały m.in.:

— powstanie gimnazjów, które na wielu płaszczyznach organizacyjnych, dydaktycznych i wychowawczych nie sprawdziły się;

— 18-godzinny etat nauczyciela, gdy plan lekcyjny ucznia gimnazjum czy liceum przewiduje 32 do około 36 godzin w tygodniu;

— posyłanie sześcio- i siedmiolatków do pierwszej klasy. Zjawisko to trwa od trzech lat i zakończy się w 2014 roku. Praktycznie wygląda to tak, że w jednej klasie mogą uczyć się sześciolatkowie urodzeni w grudniu i siedmiolatkowie ze stycznia.

Szkoła polska znajduje się w głębokiej zapaści. Jest źle i wszystko wskazuje, że będzie gorzej. Ten kryzys obejmuje wszystkie płaszczyzny oświaty i jest porównywalny z kryzysem występującym w armii, policji, służbie zdrowia i w wielu innych dziedzinach gospodarki, infrastruktury i życia społecznego.

Dzieci nie poskarżą się jednak na złe funkcjonowanie szkoły, nauczyciele zabiorą (tym razem słusznie) głos, gdy ich interesy są zagrożone. Nam pozostaje tylko patrzeć na tę niewydolność systemu i wierzyć, że kiedyś musi nastąpić naprawa tego, co jest psute od wielu lat.