Bez kategorii
Like

Polska potrzebuje prezydenta

21/01/2012
378 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
no-cover

Na wieży zamkowej proporzec
Mignie nam biało-czerwono,
A na nim będzie nasz orzeł,
To znaczy, że będzie z koroną.

0


 

Powiem ci wtedy krótko,
Streszczając słowa do zdania:
Tu mieszka Rzeczpospolita,
Którą przywiózł prezydent z wygnania…
(Ryszard Kiersnowski)
 
Dzień 3 maja jest datą polskiego święta narodowego. Szczycimy się, że w tym dniu, w 1791 roku, Sejm Rzeczypospolitej uchwalił konstytucję. Była to wówczas pierwsza pisana konstytucja w Europie i druga, po amerykańskiej, w świecie. Uchwalenie konstytucji uważa się za największe osiągnięcie Sejmu Czteroletniego nazywanego dlatego Sejmem Wielkim. Nie ulega też wątpliwości, że uchwalenie konstytucji było sprawą zasadniczą dla programu reform i naprawy państwa. A przeprowadzenie zmian nie było sprawą łatwą. W tamtych czasach wcale wielu nie rozumiało potrzeby naprawy Rzeczypospolitej, wzmocnienia władzy państwowej, odbudowy silnej armii. Dominowały własne interesy i powszechny brak troski o sprawy wspólne. Wpływowe kręgi polityczne w istocie rzeczy sabotowały program naprawy państwa. Obowiązywała zasada: "nierządem (brakiem rządu) Polska stoi". Zdaniem jej zwolenników brak sprawnego rządu i silnej armii miały gwarantować Rzeczypospolitej egzystencję; twierdzono – słabe państwo nie zagraża sąsiadom, a więc i oni pozostawią je w spokoju. Wielu polityków widziało też kwestię istnienia państwa polskiego jako elementu wewnętrznej polityki ośrodków zewnętrznych. Wpływy przedstawicieli Rosji i Prus, także innych państw wśród ludzi władzy Rzeczypospolitej były ogromne. Warto też pamiętać gorzką prawdę o okolicznościach uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Zostało to zrobione podstępem. Dziś by powiedziano: "na granicy prawa". Czy dobrze się stało, że parlamentarna mniejszość i król, głowa państwa, wyprowadzili w pole większość posłów, przeciwników reform? Warto by zapytać o to współczesnych zwolenników demokratycznej większości. Ludzi, którzy sami odwołują się do wielkiej tradycji Konstytucji 3 Maja. Warto też sobie uzmysłowić, że uznaliśmy rocznicę tych zdarzeń, daleko odbiegających od demokratycznego ideału, za dzień narodowego odrodzenia i dzień święta państwowego. A tym samym uznajemy, że wejście na drogę naprawy państwa nie koniecznie musi być zgodne z wolą większości!
 
W 1918 r. Polska odzyskała niepodległość. Po zakończeniu działań wojennych Polacy podjęli odbudowę państwa, a Sejm określił ramy ustrojowe Rzeczypospolitej w konstytucji marcowej 1921 roku. Po kilku latach okazało się, że trudno ustabilizować kraj pod rządami tej konstytucji w warunkach zaciekłych sporów partyjnych, zmieniających się koalicji w Sejmie oraz nieudolnych często poczynań kolejnych gabinetów rządowych. Pojawiły się też korupcja i przekupstwo wśród polityków i doszło do zamordowania prezydenta państwa. W maju 1926 roku Józef Piłsudski dokonał przewrotu zbrojnego i zapoczątkował zmiany ustrojowe, które umocniły pozycję prezydenta i władzy wykonawczej, a znacznie ograniczyły wpływy partii politycznych. Piłsudski pytany o powody podjęcia decyzji o przewrocie, odpowiadał, że nie może być w państwie zbyt wiele nieprawości. "Staję do walki z głównym złem Państwa – mówił Piłsudski – z panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści (. .. )".
 
Przewrót majowy 1926 r. był i jest do dziś krytykowany. To prawda, że Piłsudski obalił demokratyczny rząd, a w zamieszkach padli zabici i ranni. Prawdą jednak jest też, że Sejm, który powołał obalony rząd, zaakceptował następnie przewrót i wybrał na prezydenta państwa osobę wskazaną przez Piłsudskiego.
 
Sejm wybrał prof. Ignacego Mościckiego na prezydenta RP.
Warto też zastanowić się nad opinią wroga Polski, Iosifa Stalina, który zbeształ komunistów w Polsce za udzielenie poparcia przewrotowi. Stalin wskazał, że w rezultacie przewrotu Piłsudskiego państwo polskie uległo wzmocnieniu, a nie – jak sądziło kierownictwo Komunistycznej Partii Polski – osłabieniu. Zmiany ustrojowe zapoczątkowane w maju 1926 roku rządzący Polską podsumowali przyjmując nową ustawę zasadniczą konstytucje kwietniową 1935 roku. 
 
1935 rok. Prezydent Mościcki podpisuje konstytucję..
 http://pl.wikisource.org/wiki/Konstytucja_kwietniowa_(1935)
Od czerwca 1989 roku Polacy ponownie podjęli dzieło odbudowy państwa. Po upływie ponad dwudziestu lat w zachowaniach elit, także w mechanizmach funkcjonowania państwa, dostrzegamy wiele analogii do czasów saskich – „jedz pij i popuszczaj pasa” i okresu poprzedzającego rozbiory, rządów króla Stanisława Poniatowskiego. Nie ulega wątpliwości, że mamy w Polsce system, z którym Polak patriota czuje się coraz gorzej. Kształtuje się powszechnie opinia, że dla ludzi władzy najważniejszy jest ich interes osobisty i korzyść materialna. Przekonania tego nie może zmienić postawa tych funkcjonariuszy publicznych, którzy nie odwrócili się od ideałów służby państwu i rozumieją kategorię interesu narodowego. Obok tego ugrupowania patriotyczne, skłócone, kierowane przez ambitnych i zwalczających się przywódców są coraz mniej wiarygodnym narzędziem w naprawie państwa. Doświadczenia rządów obecnej Rzeczypospolitej rozczarowują. Sporo działaczy dawnej opozycji zapomniało o potrzebie ochrony interesów ludzi, dzięki którym zasiedli na stanowiskach państwowych. W Polsce słychać głosy domagające się dbałości o interes narodowy i sprawiedliwości. Przy czym: "Nazwa i forma rządu są bez znaczenia. Ważne jest, żeby obywatele byli równi wobec praw i żeby sprawiedliwość była egzekwowana uczciwie". Dziwnie aktualnie brzmią słowa wypowiedziane w XIX wieku przez Napoleona.
 
Jako naród jesteśmy w trakcie podejmowania decyzji, których skutki zaważą na przyszłości pokoleń Polaków. Od kształtu państwa, sprawności jego władz, jakości ludzi kierujących państwem, zależy, czy odzyskana niepodległość stanie się niepodważalnym faktem. Coraz częściej słyszymy głosy powątpiewające, czy Polska jest niepodległa. Przyjęto, że obecna Rzeczpospolita będzie demokratycznym "państwem prawnym". Powszechnie są wyrażane przekonania o konieczności zbudowania takiego państwa i umacniania demokracji. Pojawiają się obawy, czy jesteśmy wystarczająco demokratyczni; czy aby ktoś tej demokracji nie zagraża. Wydaje się, że sposób uchwalenia Konstytucji 3 Maja, nie wspominając już o przewrocie majowym 1926 r., nie poprawi samopoczucia wyznawców demokracji.
 
Mamy nasze polskie doświadczenia w rozwiązywaniu dylematu ustrojowego, który wyraża się w sprzeczności między wolnością jednostki a potrzebą silnej władzy państwowej. Powstaje wątpliwość, czy sens tej wolności tak samo pojmują zwykli ludzie i przywódcy partii politycznych? Czy aby na pewno każdy obywatel uważa, że tylko partie mogą chronić jego interesy? Interesujący się polityką, aspirujący do kierowania sprawami publicznymi, są w społeczeństwie w ogromnej mniejszości. To, co zajmuje większość nie dotyczy tzw. wielkiej polityki, ale ich rodzin, pracy, zarobków, wypoczynku. Oceniają oni państwo, działania rządu, prezydenta zależnie od poziomu realizacji potrzeb własnych i swoich bliskich. Wprawdzie co pewien czas występują wielkie poruszenia narodowe. Mamy też postawy patriotyczne i gotowość do poświęceń. Ale to wcale nie oznacza, że sprawą najważniejszą dla ludzi jest polityka. W tym kontekście także miejsce i rola partii politycznych nie wydają się szczególnie ważne. Tymczasem słuchając wypowiedzi polityków można sądzić, że istotą wolności obywateli jest pozycja danej partii w państwie (finansowanie z podatków) i rozwój życia partyjnego. Tymczasem interes grupowy – partia to część, a nie całość – kłóci się często z interesem ogólnym. Wydaje się, że dla elit partyjnych jedynym zrozumiałym interesem jest interes jej działaczy, którzy chcą zostać posłami czy urzędnikami państwowymi. To przekonanie odrzuca zwykłych ludzi od partii i zniechęca do działań w ich szeregach.
 
Zasadniczym problemem ustrojowym staje się więc odpowiedź na pytanie: w jaki sposób mamy naprawić państwo i zapewnić Polsce i Polakom bezpieczeństwo? Warto dlatego zastanowić się nad systemem ustrojowym zapisanym w konstytucji kwietniowej 1935 roku. Co zachowało z niej użyteczność?
W tej konstytucji rolę szczególną przyznano prezydentowi państwa. Była to rola arbitra w ewentualnych sporach między poszczególnymi organami władzy państwowej. Przy czym prezydent nie była dyktatorem. Wacław Szyszkowski trafnie zauważył, że władza prezydenta RP według konstytucji kwietniowej była mniejsza od władzy obecnego prezydenta w demokratycznych przecież Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej ("Konstytucja USA 1789 – 1987", Warszawa 1987 r.). Prezydent RP miał po prostu umocowania pozwalające mu rozstrzygać spory i likwidować stany kryzysowe w państwie. Nie był elementem władzy wykonawczej bez istotnego wpływu na państwo (dysponent żyrandola), jak to jest obecnie. W konstytucji z 1935 roku prezydent był zawsze ponad każdym sporem. Był arbitrem i jako arbiter mógł spory rozstrzygać. Bez wątpienia takiej roli nie może spełniać wielogłowy parlament. Nie tylko dlatego, że łatwiej jest wybrać prezydenta, niż 460 posłów reprezentujących różne siły polityczne. Także z tego powodu, że łatwiej skontrolować i ocenić poczynania jednostki niż ciała zbiorowego. Przyznanie prezydentowi uprawnień takich jak w konstytucji kwietniowej 1935 r. nie będą czyniły z niego uzależnionego od zewnętrznych ośrodków. Dlatego warto rozważyć konstrukcję prezydentury opartą na tych rozwiązaniach z niezbędną korektą uwzględniającą współczesne uwarunkowania. Wybitny prawnik Wacław Komarnicki w pracy o ustroju Polski, ogłoszonej w 1937 roku, zauważył, że konstytucja kwietniowa mogła stać się punktem wyjścia do przekształceń o charakterze totalitarnym, w razie ograniczania praw obywatelskich, lub ku demokracji, gdy sfera wolności obywatelskich będzie umacniana. Tę alternatywę zweryfikowała historia. Po wrześniu 1939 r. władzę przejęła opozycja zachowując konstytucję i system ustrojowy RP. Dzięki zapisom o uprawnieniach prezydenta władze RP mogły przetrwać na wygnaniu. Zachowano ciągłość instytucji państwa do momentu wyboru prezydenta Wałęsy, któremu ostatni prezydent na obczyźnie, Ryszard Kaczorowski, przekazał insygnia władzy państwowej.
 
1990. Prezydent RP Ryszard Kaczorowski przekazuje insygnia władzy prezydentowi Lechowi Wałęsie.
Niestety akt ten, poza pewnym walorem emocjonalnym, nie niósł żadnych następstw prawnych. Sam moment uległ zapomnieniu i nie ma go w rozważaniach o państwie.
 
Konstytucja RP.
 
Pieczęć RP
 
Proporzec Prezydenta RP
W Polsce mówi się o konieczności budowania "państwa prawnego" i zachowaniu prymatu prawa w konstruowaniu mechanizmów państwowych. Uwzględniając powyższe pamiętajmy, że stanowiąc prawo należy dochować wymogu jego spoistości w sferze wartości oraz zgodności z tradycją narodową. Czynnikiem głównym w procesie stanowienia prawa jest na pewno jego legalność, co zawiera się w legitymacji prawnej władzy stanowiącej przepisy prawa. A podstaw systemu prawnego państwa nie może stanowić uzurpacja. Tymczasem biorąc pod uwagę stan z 1989 r. mieliśmy do czynienia z PRL, państwem-uzurpatorem. Depozytariuszem państwa legalnego były natomiast władze RP na uchodźstwie. Wybory parlamentarne przeprowadzone po upadku komunizmu zamaskowały piętno uzurpacji na prawie przejętym po okresie PRL i nie usunęły podstawowej sprzeczności w kwestii legitymizmu władzy państwowej. Tym samym nie mogą stanowić podstaw ustrojowych państwa. Można by powiedzieć, że jedynie prezydent RP, przyjmując insygnia władzy Drugiej RP uzyskał walor legitymizmu dla sprawowanego przez siebie urzędu, ale zabrakło konsekwencji i wyobraźni co z tego wynika pod względem politycznym i formalno-prawnym. Wyciągając natomiast wnioski można dowodzić, że z racji przekazania insygniów władzy Drugiej RP urząd prezydenta powinien mieć silne umocowanie ustrojowe. Pozycja prezydenta musi wynikać z zachowanej ciągłości władzy państwowej jeśli uznamy, że to Druga RP jest poprzedniczką obecnej, a nie sowiecki satelita PRL Jak dotąd politycy polscy nie dostrzegli tej prawidłowości. Powstaje pytanie, czy obóz patriotyczny przygotowując się do kolejnych wyborów głowy państwa nie powinien uczynić głównym elementem swego programu postulatu umocnienia prezydentury, tak jak to opisuje konstytucja z 1935 roku. Byłoby błędem kierowanie się w tej kwestii względami na osobę obecnego prezydenta. Pamiętajmy, że ustawy uchwala się dla Polski, nie dla, lub przeciw osobom, które mogą sprawować urzędy w państwie. Kiedy gen. de Gaulle tworzył system ustrojowy V Republiki Francuskiej jego prawnicy jako wzór przyjęli polską konstytucję z 1935 roku. System V Republiki sprawdził się. Uważam, że naprawa państwa nie powiedzie się jeśli w Polsce nie ustanowimy systemu prezydenckiego na wzór tego, jaki zapisano w konstytucji kwietniowej 1935 roku.
 
0

Szeremietiew

Jaki jestem każdy widzi (każdy kto zechce).

200 publikacje
107 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758