Tym synem był wielki poeta Tadeusz Gajcy. Powstanie upadło, nadszedł czas komunizmu, ale życie biegło dalej. Dawni przyjaciele Tadeusza znaleźli swe narzeczone i żony. Oto idą weseli, roześmiani. O starej matce swego dawnego przyjaciela nikt już nie pamięta.

I kiedy dziś wieczorem przejrzałem kilka portali, byłem zdziwiony, iż tak mało tekstów było poświęconych ofiarom tragedii smoleńskiej, która wydarzyła się półtora roku temu. Minęło ledwie 480 dni i już trzeba przypominać: 10 kwietnia 2010r. zginął w Smoleńsku Prezydent RP Lech Kaczyński wraz z Małżonką i 94 towarzyszącymi im osobami w dziwnej i tajemniczej katastrofie samolotu Tu-154M. W jednej chwili stracili życie dowódcy Wojska Polskiego i politycy, którzy budzili w nas nadzieję, że potrafimy zbudować porządny kraj i uczciwe państwo.

To było wydarzenie, które trudno porównać do jakiegokolwiek innego. Było też początkiem niezrozumiałych, często – zdaje się – łajdackich kroków i zachowań. Zaoferowano nam nagle pojednanie polsko – rosyjskie oraz wiarę w porządek i uczciwość Rosjan. Dzisiaj widzimy tego konsekwencje. Oficjalne raporty MAK i komisji Millera próbują wmówić nam fakty (utrata skrzydła samolotu w wyniku kolizji z wątłym drzewem,…), których nie było. Wrak samolotu i czarne skrzynki znajdują się ciągle w Rosji.

Profesor Wiesław Binienda, specjalista mieszkający w USA, twierdzi: "Analizę katastrofy każdego statku powietrznego rozpoczyna się od tego, że odnajduje się szczątki, dokładnie oznaczając ich pozycję za pomocą GPS i fotografuje każdą, nawet najdrobniejszą, część tego samolotu. (…) Każda pęknięta powierzchnia mówi coś inżynierom i naukowcom. (…) itd.

Doceniając fachowość profesora w zakresie swej specjalności, powiedzmy jednak, że nie zna on realiów panujących w naszym kraju. W kraju, w którym dziadostwo i poddaństwo zyskują coraz wyższą rangę.

Pozostaje nam pamiętać o Naszym Prezydencie, Jego Małżonce i pozostałych, którzy zginęli na służbie. I jeszcze możemy pocieszyć rodziny poległych i powiedzieć:  PAMIĘTAMY.