WIEDZA
Like

Oktiabr

07/11/2013
1268 Wyświetlenia
15 Komentarze
138 minut czytania
Oktiabr

Kolejne rocznice wybuchu rewolucji październikowej uznawane były w Związku Radzieckim za jedno z najważniejszych świąt państwowych. Tradycja ta przetrwała do początku XXI wieku. Dopiero w 2004 r. prezydent Władimir Putin wprowadził alternatywne święto Dzień Jedności Narodowej, obchodzony 4 listopada. Jednak z badań opinii publicznej wynika, że do tej pory ponad połowa Rosjan nie ma nic przeciwko obchodom kolejnych rocznic wybuchu rewolucji. Natomiast znaczna część obywateli Federacji nie wie, co to jest Dzień Jedności i nie widzi sensu obchodzenia takiego święta.

Głównym organizatorem obchodów 96 rocznicy wybuchu rewolucji październikowej jest Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej. Jej działacze wyjdą na ulice pod hasłami: Rząd do dymisji i Nadchodzi nowy październik.

Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Maciej Jastrzębski/Moskwa/ab

0


Przypomnijcie sobie, bracia Słowianie…

ALEKSANDER ISAJEWICZ SOŁŻENICYN

DWIEŚCIE LAT RAZEM

CZEŚĆ DRUGA,

ROZDZIAŁ 15

WŚRÓD BOLSZEWIKÓW

Temat to zupełnie nienowy: Żydzi wśród bolszewików. Tyle już o nim napisano. Kto musi dowieść, że rewolucja była nierosyjska albo „obca” – wskazuje na żydowskie nazwiska i pseudonimy, usiłując zdjąć z Rosjan winę za rewolucję 1917 roku. A z autorów żydowskich – i ci, co wcześniej negowali liczny udział Żydów we władzy bolszewików, i ci, co nigdy tego nie negowali – wszyscy się całkowicie zgadzali, że z ducha nie byli to Żydzi. To byli odszczepieńcy.

Zgodzimy się z tym. Ludzi trzeba sądzić na podstawie ich ducha. Tak, to byli odszczepieńcy.

Wszakże i rosyjscy czołowi bolszewicy z ducha nie byli Rosjanami, a często właściwie byli anty-Rosjanami, a już na pewno – antyprawosławnymi; wielka rosyjska kultura wypaczyła się w nich przepuszczona przez soczewki doktryny politycznej i politycznych rachub.

A może by postawić pytanie inaczej: ilu trzeba zgromadzić zwykłych odszczepieńców, aby stworzyć nader niezwykły ruch? Jaki był udział każdej nacji? Wiemy, że rosyjskich odszczepieńców wśród bolszewików było przygnębiająco, niewybaczalnie wielu. A jak szeroko i aktywnie w umocnieniu władzy bolszewików uczestniczyli odszczepieńcy Żydzi?

I jeszcze jedna kwestia, to stosunek narodu do swoich odszczepieńców. Reakcja narodu na odszczepieńców może być różna – od przeklinania aż do wychwalania, od odsuwania się od nich  do współuczestniczenia z nimi. A ten osąd, ten stosunek przejawia się w działaniach mas narodu – czy to rosyjskiego, czy żydowskiego, czy łotewskiego –  w samym ich życiu, a w małym tylko, będącym ich odbiciem, stopniu – w wykładach historyków.

I cóż – czy mogą narody wyrzec się swoich odszczepieńców? Czy jest jakiś sens w takim wypieraniu się? Czy naród ma pamiętać swych odszczepieńców, czy nie pamiętać? Czy wspominać ten wydany z siebie pomiot? W tej kwestii nie powinno być wątpliwości – pamiętać. I to każdy naród ma ich pamiętać jako swoich, uciec pod nich nie ma dokąd.

Nie ma niestety jaskrawszego przykładu odszczepieńca niż Lenin. Niemniej, nie można Lenina nie uznać za Rosjanina. Oczywiście, za obrzydliwą i wstrętną miał on rosyjską przeszłość, całą rosyjską historię, a tym bardziej prawosławie. Z rosyjskiej literatury przyswoił sobie, zdaje się, tylko Czernyszewskiego, Sałtykowa-Szczedrina, owszem swawolił sobie z liberalizmem Turgieniewa i demaskatorstwem Tołstoja. Nie przejawiał żadnego przywiązania nawet do Wołgi, nad którą spędził całą młodość (a z chłopami ze swego majątku sądził się za stratowanie przez bydło zasiewów), przeciwnie – bezlitośnie oddał całą tę ziemię na pastwę straszliwego głodu 1921 roku. Wszystko to prawda. Ale to my, Rosjanie, stworzyliśmy środowisko, w którym dorastał Lenin i z którego wyrósł przepełniony nienawiścią. To w nas osłabła wiara prawosławna, w której on mógłby dojrzewać i nie niszczyć jej potem. Czyż więc nie jest odszczepieńcem? Niemniej jest Rosjaninem, a my, Rosjanie, jesteśmy za niego odpowiedzialni.

Jeśli już mamy mówić o pochodzeniu etnicznym Lenina, to niczego nie zmienia to, że był on mieszańcem najróżniejszych krwi: jego dziadek ze strony ojca, Nikołaj Wasiljewicz był krwi kałmuckiej i czuwaskiej, babka – Anna Aleksiejewna Smirnowa – była Kałmuczką; drugi dziadek – Izrael (po ochrzczeniu – Aleksander) Dawidowicz Blank – Żydem, druga babka – Anna Johannowna (Iwanowna) Grosschopf – córką Niemca i Szwedki Anny Beaty Estedt. Ale wszystko to nie daje prawa do odmawiania mu rosyjskości. Powinniśmy przyjąć go jako twór nie tylko całkowicie rosyjski – gdyż wszystkie narodowości, które dały mu życie, wplotły się w dzieje cesarstwa rosyjskiego – ale jako twór ruski, tego kraju, który my, Rosjanie, zbudowaliśmy, i jego społecznej atmosfery, chociaż z ducha swego nie tylko wyobcowany z Rosji, ale czasem także ostro antyrosyjski, jest on dla nas tworem obcym. Mimo to wyrzec się go w żaden sposób nie możemy.

A Żydzi odszczepieńcy? Jak widzieliśmy, w całym roku 1917 roku nie było przeważającego pędu Żydów właśnie do bolszewików. Ale aktywność żydowska w działaniach rewolucyjnych dała już o sobie znać. Na ostatnim przed rokiem 1917 zjeździe Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (Londyn, 1907), co prawda wspólnym z mieńszewikami, wśród 302-305 delegatów było już, obiecująco dużo, bo ponad 160 Żydów, czyli stanowili przeszło połowę składu uczestników zjazdu.

W rezultacie konferencji kwietniowej (w roku 1917, tuż po ogłoszeniu wybuchowych „tez kwietniowych” Lenina) wśród 9 członków nowego Komitetu Centralnego bolszewików widzimy G. Zinowjewa, L. Kamieniewa, J. Swierdłowa. Na letnim VI Zjeździe Rosyjskiej Komunistycznej Partii bolszewików (przemianowanej z SDPRR) do KC wybrano 11 członków, a wśród nich Zinowjewa, Swierdłowa, Sokolnikowa, Trockiego i Urickiego. Potem było „historyczne posiedzenie” na ulicy Karpowka (w mieszkaniu Himmera i Flakserman) 10 października 1917 r., posiedzenie, na którym podjęto decyzję o przewrocie bolszewickim; wśród jego 12 uczestników byli Trocki, Zinowjew, Kamieniew, Swierdłow, Uricki, Sokolnikow. Tam też wybrano pierwsze „Biuro Polityczne”, które miało mieć tak obiecującą przyszłość, składające się z 7 członków, a w nim znowu ci sami: Trocki, Zinowjew, Kamieniew, Sokolnikow. Wcale nie mało. D. S. Pasmanik pisze dobitnie: „Nie ulega wątpliwości, odszczepieńcy żydowscy daleko wyszli poza procentową normę … i zajęli zbyt wiele miejsca wśród komisarzy bolszewickich”.

Tak to, oczywiście, wyglądało na szczytach bolszewizmu i bynajmniej nie świadczy o jakimś masowym ruchu żydowskim. Nawet Żydzi w politbiurze nie działali jako jeden blok. Na przykład Kamieniew i Zinowjew byli akurat przeciwni przewrotowi w najbliższym czasie. Natomiast Trocki okazał się samowładnym przywódczym geniuszem przewrotu październikowego – w swych „Lekcjach października” wcale swej roli nie przesadził. Tchórzliwie ukrywający się Lenin niczym istotnym do przewrotu się nie przyczynił.

W ogóle Lenin w duchu swego internacjonalizmu, jeszcze od sporu z Bundem w 1903 r., trzymał się poglądu, że „narodowości żydowskiej” nie ma i być nie powinno, że jest to reakcyjny wymysł rozbijający siły rewolucyjne. (Zgodnie z nim Stalin uważał Żydów za „nację papierową” i prorokował nieuchronną ich asymilację). Odpowiednio też i antysemityzm Lenin uważał za manewr kapitalizmu, za wygodny chwyt kontrrewolucji i nie dostrzegał w nim niczego organicznego. Ale Lenin doskonale wiedział, jaką siłę mobilizującą ma kwestia żydowska w każdej walce ideologicznej. I naturalnie zawsze był gotów wykorzystywać dla rewolucji dodatkową i szczególną gorycz odczuwaną przez Żydów.

Toteż od pierwszych dni rewolucji Lenin wykorzystał tę możliwości i to jeszcze jak! Tak jak nie przewidział wielu spraw państwowych, tak i nie przewidział tego, w jak wielkim stopniu wykształcona, a jeszcze bardziej – na wpół wykształcona warstwa Żydów, rozsiana w wyniku wojny po całej Rosji, uratuje mu państwowość w decydujących miesiącach i latach, poczynając od zastąpienia nią masowo strajkujących przeciw bolszewizmowi rosyjskich urzędników. Była to ta warstwa żydowskich wysiedleńców z obszarów przygranicznych, która nie powróciła do stron rodzinnych po wojnie. (Na przykład, spośród Żydów wypędzonych z Litwy w czasie wojny, po rewolucji powróciły na Litwę w większej części „elementy małomiasteczkowe”, zaś „część urbanistyczna” litewskich Żydów” i młodzież pozostała w wielkich miastach Rosji”.

A zaraz „po likwidacji linii osiedlenia w 1917 roku nastąpiło wielkie przemieszczenie się Żydów z krańców Rosji do jej tzw guberni wewnętrznych”. Ten exodus to był ruch nie uciekinierów i wysiedleńców, lecz przesiedleńców. Oto sowieckie dokumenty z roku 1920 mówią, że „w samej tylko Samarze w ostatnich latach osiedliło się kilkadziesiąt tysięcy Żydów – uciekinierów i wysiedleńców”, „w Irkucku ludność żydowska wzrosła do 15 tysięcy …, duże żydowskie skupiska powstały i w Środkowej Rosji, i na Powołżu, i na Uralu”. Jednakże „większa część ich nadal utrzymuje się z zasiłków społecznych i pomocy różnych organizacji filantropijnych”. Dlatego „Izwiestija” wzywają żeby „organizacje partyjne, żydowskie sekcje i wydziały partii oraz Ludowego Komisariatu Narodowości rozwinęły jak najszerszą lokalną agitację w sprawie niepowracania na groby przodków i podjęcia pracy produkcyjnej w Rosji Sowieckiej”.

A postawcie się, proszę, w sytuacji małej grupki bolszewików, którzy przejęli władzę – jeszcze wszystko takie kruche, komu tu zaufać? Kogo wezwać na pomoc? Siemion (Szymon) Dimansztejn, bolszewik od dzieciństwa, a od stycznia 1918 r. szef specjalnie utworzonego Komisariatu Żydowskiego przy Ludowym Komisariacie Narodowości tak oddaje wypowiedziane do niego myśli Lenina: „Wielką rolę w rewolucji odegrał także i ten fakt, że z powodu wojny znaczna liczba średniej inteligencji żydowskiej znalazła się w miastach rosyjskich. Oni złamali ten generalny sabotaż, z którym spotkaliśmy się zaraz po rewolucji październikowej i który był dla nas skrajnie niebezpieczny. Elementy żydowskie, chociaż nie w swej całości, zniwelowały ten sabotaż i tym uratowały rewolucję w trudnym momencie”. Lenin uważał „za niecelowe specjalne wyróżnianie w prasie tego zjawiska … ale podkreślił, że udało nam się opanować aparat państwowy i znacznie go zmodyfikować tylko dzięki tej rezerwie piśmiennych i mniej lub bardziej rozgarniętych, trzeźwych nowych urzędników”.

Tak więc, od pierwszych dni swojej władzy bolszewicy wezwali Żydów do pracy w sowieckim aparacie – tego na funkcję kierowniczą, tamtego na wykonawczą. I co? – I wielu, bardzo wielu poszło – i to od razu. Władza bolszewicka pilnie potrzebowała bezgranicznie oddanych, wiernych wykonawców. Znalazła takich wielu wśród młodych zeświecczonych Żydów, przemieszanych z ich słowiańskimi i internacjonalnymi pobratymcami w komunizmie. I to całkiem niekoniecznie „odszczepieńców” – byli śród nich i bezpartyjni, zupełnie nierewolucyjni, dotąd jakby apolityczni Żydzi. U wielu mogło to być po prostu wyrachowanie życiowe, a nie jakiś cel ideowy – ale było to zjawisko masowe. I nie pospieszyli teraz Żydzi do tych zakazanych przedtem, a upragnionych przez nich, miejscowości wiejskich lecz do stolic. „Tysiące Żydów rzuciło się do bolszewików, widząc w nich najbardziej zdecydowanych obrońców rewolucji, niezawodnych internacjonalistów”, i „w niższych warstwach partyjnej struktury Żydzi pojawili się obficie”.

„Żyd, człowiek – wiadomo – nie ze szlachty, nie z popów, nie z urzędników, od razu trafiał do warstwy nowego klanu mającego przed sobą wielkie perspektywy”. I oto, dla zachęcenia Żydów do udziału w bolszewizmie „pod koniec 1917 roku, kiedy bolszewicy dopiero organizowali swoje instytucje w Petersburgu, funkcjonował już wydział Żydowski Komisariat Narodowości”. Wkrótce, w roku 1918, został on przekształcony w odrębny „Komisariat Żydowski”. A w marcu 1919 r. na VIII Zjeździe RKP(b) przygotowywano ogłoszenie „Żydowskiego Komunistycznego Związku Rosji Sowieckiej” jako organicznej, ale odrębnej części RKP(b). (Po to, aby ją włączyć również do Kominternu i ostatecznie skończyć z Bundem). Utworzono także specjalny wydział żydowski w Rosyjskiej Agencji Telegraficznej (ROSTA).

Usprawiedliwiająca uwaga D. Szuba, że „znaczne zastępy młodzieży żydowskiej pociągnęły do partii komunistycznej” w następstwie pogromów, dokonywanych na terytorium białych (to znaczy w roku 1919) jest całkowicie bezzasadna. Masowy napływ Żydów do aparatu sowieckiego nastąpił pod koniec 1917 i w 1918 roku. Nie ulega wątpliwości, że wydarzenia roku 1919 umocniły tylko więź kadr żydowskich z bolszewikami, ale w żaden sposób jej nie stworzyły.

Inny autor, komunistyczny, wyjaśnia „szczególnie wybitną rolę rewolucjonisty żydowskiego w naszym ruchu robotniczym” tym, że u żydowskich robotników obserwuje się „szczególny rozwój pewnych cech struktury psychologicznej, niezbędnych dla roli przywódcy”, które dopiero co rozwijają się u rosyjskich robotników, takich jak: wyjątkowa energia, kulturalność, solidarność i systematyczność.

Jedynie nieliczni autorzy negują organizacyjną rolę Żydów w bolszewizmie. D. S. Pasmanik rozróżniał: „samo pojawienie się bolszewizmu było wynikiem osobliwości historii rosyjskiej … ale zorganizowanie bolszewizmu było częściowo wynikiem działalności żydowskich komisarzy”. Dynamizującą rolę Żydów w bolszewizmie docenili także obserwatorzy z Ameryki: „Szybkie wyjście rewolucji rosyjskiej z fazy niszczycielskiej i przejście do fazy konstruktywnej jest godnym uwagi wyrazem konstruktywnego geniuszu żydowskiego niezadowolenia”. Na starcie Października liczni Żydzi sami mówili z wielką dumą o swojej aktywności w bolszewizmie .

Zauważmy, że – tak jak przed rewolucją rewolucjoniści i radykalni liberałowie chętnie i aktywnie wykorzystywali ucisk Żydów bynajmniej nie z miłości do nich, lecz dla swoich celów politycznych – tak i w pierwszych miesiącach, a następnie latach po Październiku, bolszewicy z największą ochotą wykorzystywali Żydów w swym aparacie partyjnym i państwowym, także nie z poczucia powinowactwa z nimi, lecz dla lepszego spożytkowania ich zdolności, obrotności i wyobcowania wśród ludności rosyjskiej. Lokalnie do interesu przystępowali i Łotysze, i Węgrzy, i Chińczycy – i oni wcale się z tego powodu nie roztkliwiają.

W masie swojej ludność żydowska odnosiła się do bolszewików z zaniepokojeniem, jeśli nie nawet wrogo. Jednakże uzyskawszy dzięki rewolucji w końcu pełną wolność, a jednocześnie, jak widzieliśmy, prawdziwy rozkwit żydowskiej aktywności – społecznej, politycznej, kulturalnej – i to dobrze zorganizowanej, Żydzi nie zaniedbali by wysunąć się na czoło i to w ciągu kilku miesięcy Żydzi-bolszewicy, w okropnym nadmiarze, wykorzystali uzyskaną nieograniczoną niczym władzę, która im wpadła w ręce.

Od końca lat 40-tych XX wieku, kiedy władza komunistyczna pokłóciła się ze światowym żydostwem, ten burzliwy udział Żydów w rewolucji komunistycznej zaczęli, z niezadowolenia lub ostrożności, przemilczać lub nawet ukrywać zarówno komuniści, jak i Żydzi, a próby przypominania go i opisywania strona żydowska zaczęła zaliczać do skrajnego antysemityzmu.

W latach 70-tych i 80-tych, pod wpływem licznych faktów, które wyszły na jaw, poglądy na okres rewolucyjny zaczęły być wyrażane bardziej otwarcie. I już wcale liczni Żydzi zaczęli o tym mówić publicznie. Na przykład poeta Naum Korżawin pisał: „Jeżeli uzna się udział Żydów w rewolucji za `tabu`,, to o rewolucji w ogóle nie będzie można mówić. Były nawet czasy, kiedy tym udziałem się szczycono… Żydzi brali udział w rewolucji i to w nieproporcjonalnie dużej liczbie”. Albo M. Agurski: „Udział Żydów w rewolucji i wojnie domowej nie ograniczał się do wysoce nawet przekraczającego przeciętną, udziału w kierownictwie państwowym. Był znacznie szerszy”. Albo izraelski socjalista S. Cyriulnikow: „Na początku rewolucji Żydzi … stanowili podstawę nowego reżimu”.

Niemało jest też jednak i takich autorów żydowskich, którzy jeszcze dziś albo negują wkład Żydów do bolszewizmu, a nawet go z gniewem odrzucają, albo, częściej, wszelką o tym uwagę odbierają boleśnie.

Tymczasem nie ulega wątpliwości, że ci żydowscy odszczepieńcy przez parę lat bezpośrednio przewodzili bolszewizmowi, stali na czele walczącej Armii Czerwonej (Trocki), WCIK-u, czyli Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego (Swierdłow), obu stolic (Zinowjew i Kamieniew), Kominternu (Zinowjew), Profinternu (Dridzo-Łozowski) i Komsomołu (Oskar Rywkin, a po nim Łazar Szackin, on też był szefem Komunistycznej Międzynarodówki Młodzieży).

„W pierwszym Sownarkomie był co prawda tylko jeden Żyd, ale tym jednym był Trocki, drugi człowiek po Leninie, który po względem wpływu przewyższał wszystkich pozostałych”. A od listopada 1917 roku do lata 1918 roku realnym rządem był nawet nie Sownarkom (Rada Komisarzy Ludowych), lecz tzw. mały Sownarkom: Lenin, Trocki, Stalin, Karielin, Proszjan. Po Październiku nie mniej ważne niż Sownarkom było Prezydium WCIK, a wśród 6 jego członków: przewodniczący Swierdłow i Kamieniew, Wołodarski, Stiekłow-Nachamkis.

M. Agurski słusznie zauważa: „cóż za niezwykły widok dla kraju, w którym nie przyzwyczajono się w ogóle oglądać Żydów u władzy”… ”Żyd prezydentem kraju… Żyd ministrem wojny… to było coś takiego, do czego rdzenna ludność Rosji przywyknąć chyba nie mogła”. Widok niezwykły także dlatego, że jakiż to prezydent i jakiż to minister wojny.

Pierwszym z najważniejszych działań bolszewików było oddanie Niemcom – na mocy separatystycznego pokoju brzeskiego – ogromnej części Rosji tylko po to, aby na pozostałej części utrwalić bolszewizm. Szefem owej brzeskiej delegacji był Ioffe. A na czele tej polityki zagranicznej stał Trocki. Jego zaufany sekretarz I. Załkind zajął gabinet towarzysza ministra spraw zagranicznych Nieratowa, dokonał czystki w starym aparacie ministerstwa i zbudował nowy Ludowy Komisariat Spraw Zagranicznych (NKID – Narkomat Inostrannych Dieł).

Na przesłuchaniach w amerykańskim Senacie na początku 1919 roku dr A. Simons, pastor metodystycznego Kościoła episkopalnego w Piotrogrodzie od 1907 do 1918 roku, przedstawił ważną obserwację: „W czasie, gdy Lenin i Trocki, wraz z ich pomagierami, nie skąpili ostrych określeń pod adresem sojuszników, nie udało mi się ani razu usłyszeć od nich jakichkolwiek impertynencji wymierzonych w Niemcy”. Przy tym jednak w rozmowach „z oficjalnymi osobistościami rządu sowieckiego odkryłem, że istniała u nich dążność do zachowania, w miarę możności, przyjacielskich stosunków z Ameryką. Osoby z korpusu dyplomatycznego państw sojuszniczych dążenie to komentowały jako próbę oddzielenia Ameryki od jej sojuszników. Poza tym, liczyli oni na to, że jeżeli ustrój bolszewicki upadnie, to nasz kraj [Stany Zjednoczone] stanie się schronieniem, gdzie bolszewickie demony mogłyby znaleźć ratunek”.

Rachuby logiczne, a może nawet pewne. Prawdopodobnie właśnie Trocki, mając świeże doświadczenia z Ameryki, podtrzymywał swych kompanów taką nadzieję.

A rachuby bolszewickiej „wierchuszki” na wspomożenie przez finansowych potentatów w Stanach były o wiele szersze i całkiem niebezpodstawne.

Sam Trocki był niewątpliwym internacjonalistą i można ufać jego demonstracyjnym deklaracjom, w których odrzucał od siebie wszystko, co żydowskie, ale, sądząc po nominacjach, Żydzi odszczepieńcy byli mu bliżsi niż Rosjanie odszczepieńcy. Najbliższymi pomocnikami Trockiego byli prawie zawsze Żydzi (wśród trzech starszych sekretarzy – Glazman, Sermkus i naczelnik ochrony osobistej Dreizer). Oto spodobał się despotyczny i bezlitosny zastępca narkomwojna [ludowego komisarza wojny – bardzo wysokie stanowisko!] – i Trocki nie wahając się mianował na tę funkcję lekarza Efraima Sklianskiego, który nie był ani frontowym, ani sztabowym dowódcą, zastępcą przewodniczącego Rewolucyjnej Rady Wojennej [Riewwojensowieta] republiki i już Sklianski więcej znaczył niż głównodowodzący generał S. S. Kamieniew.

Trocki wcale nie pomyślał o tym, jak ta niewłaściwa nominacja lekarza będzie odbierana przez liniowych wojskowych, a samo wyniesienie Sklianskiego przez całą Rosję – o to zupełnie się nie troszczył. Wszakże słynne zdanie Trockiego, że „Rosja nie dojrzała jeszcze do tego, aby na jej czele stał Żyd”, pokazuje, że dla niego, a myślał o sobie, kwestia ta nie była obojętna.

Albo ta słynna scena: Zgromadzenie Konstytucyjne 5 stycznia 1918 roku otwiera poseł senior, przedstawiciel ziemstw S. P. Szewcow, a Swierdłow nachalnie wyrywa mu dzwonek, spycha z trybuny i ponownie otwiera Zgromadzenie. Trzeba się wczuć w te gorące, wieloletnie nadzieje, z jakimi pożądliwie oczekiwała cała rosyjska społeczność na od dawna zamierzone, upragnione Zgromadzenie Konstytucyjne – jak na święte słońce, które wyleje szczęście na Rosję. A zdławili je w ciągu kilku godzin – Swierdłow do spółki z marynarzem Żelezniakowem.

Przedtem rozpędzono Ogólnorosyjską Komisję Wyborczą do Zgromadzenia Konstytucyjnego i jej sprawy przekazano prymitywnemu, młodemu człowiekowi – Brodskiemu. Sprawami samego oczekiwanego Zgromadzenia kierował Uricki, a nową kancelarię dla niego urządził Driabkin – tak, te działania składały się na obraz przyszłego żydowskiego rządu. A przedtem jeszcze: znanych w całej Rosji, szanowanych posłów do Zgromadzenia Konstytucyjnego, a wśród nich hrabinę Paninę, wielką filantropkę, aresztował nic nie znaczący Gordon. (Według „Dnia”, pisał on niezdarne patriotyczne artykuliki w „Pietrogradskom Kurierie”, następnie handlował kapustą i artykułami chemicznymi, wreszcie został bolszewikiem).

Jeszcze i tego zapominać nie można, że nowi władcy nie omieszkali natychmiast napełnić swych mieszków, a mówiąc po prostu – ograbiać bezbronnych. „Zdobyte pieniądze zamieniają z reguły na drogocenne kamienie… Sklianski cieszy się w Moskwie reputacją `pierwszego kupca brylantów`; na Litwie trafił do kontroli wywozowej bagaż żony Zinowjewa, Złaty Bernsztejn-Liliny, w którym „wykryto klejnoty warte parę dziesiątków milionów rubli”. (A u nas obowiązuje nadal legenda, że pierwsi rewolucyjni wodzowie byli bezinteresownymi idealistami.) Zaś w WCzKa [Ogólnorosyjska Nadzwyczajna Komisja do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem], jak pokazuje dostojny świadek, który przeszedł przez jej wyżymaczkę w 1920 roku, naczelnikami więzień zwykle byli Polacy i Łotysze, „ale wydział WCzKa do walki ze spekulacją, mniej niebezpieczny i najbardziej dochodowy, był w rękach Żydów”.

Oprócz widocznych oficjalnych stanowisk struktura leninowska, od początku budowana konspiracyjnie, była silna także dzięki figurom niewidocznym i niemym, nie przeznaczonym do jakiegoś tam zapisywania ich w jakichś kronikach: poczynając od samego ulubieńca Lenina – aferzysty Haneckiego oraz wszystkich tych mętnych figur z kręgu Parwusa. (Jak np. ta Jewgienija Sumienson – która na krótko tylko wypłynęła na powierzchnię latem 1917 roku, została nawet aresztowana za podejrzane machlojki finansowe z Niemcami i pozostawała nadal w związkach z bolszewicką górą – nie figuruje na listach aparatu partyjnego). Po „dniach lipcowych” „Russkaja Wola” opublikowała poważne materiały o ukrytej działalności Parwusa i jego bliskiego współpracownika Zurabowa, zajmującego „obecnie wybitną pozycję w kręgach socjaldemokratycznych”. „Energicznymi współpracownikami” Parwusa byli „znajdujący się też w Piotrogrodzie panowie Winsztok, Lewin, Pierazicz i inni”. Albo taki Samuił Zaks, mąż siostrzenicy Zinowjewa, szef piotrogrodzkiej filii Parwsowego kantoru, syn bogatego fabrykanta piotrogrodzkiego, który podarował bolszewikom w 1917 roku całą drukarnię. Albo, z samej Parvusowej drużyny, Saul Pikker (znany jako Aleksander Martynow, z którym publicznie dyskutował Lenin – a gdy nadszedł odpowiedni dla partii moment, Martynow zszedł w niepamięć).

Jeszcze parę wyrazistych figur. Znana wszystkim (z masowych zabójstw na Krymie) Rozalia Załkind-Ziemlaczka – furia terroru – była wraz z W. Zagorskim, I. Zielenskim, I. Piatnickim w gronie sekretarzy moskiewskiego komitetu bolszewików w latach 1917-1920, na długo przed Kaganowiczem. Najmniej zadziwiającym faktem jest to, że „w rewolucyjnych instytucjach Odessy było sporo Żydów”, jako że w Odessie […] Żydzi stanowili ponad jedną trzecią ludności. Tu było naturalne, że przewodniczącym WRK [Komitetu Wojskowo-Rewolucyjnego], potem „odeskiej Rady Komisarzy Ludowych” był W. Judowski, przewodniczącym gubkomu [komitetu gubernialnego] partii – J. Gamarnik. Owszem, Gamarnikowi potem jeszcze przypadnie Kijów: będzie tam przewodniczącym gubkomu, i gubriewkomu [gubernialnego komitetu rewolucyjnego], i gubispołkomu [gubernialnego komitetu wykonawczego]; a jeszcze potem – przewodniczącym Dalriewkomu i krajispołkomu, sekretarzem Dalkrajkomu partii i sekretarzem KC Białorusi i członkiem rady wojenno-rewolucyjnej białoruskiego okręgu wojskowego.

А wschodząca gwiazda Łazar Kaganowicz — przewodniczący niżnonowogrodzkiego gubkomu [komitetu gubernalnego] partii komunistycznej w 1918 roku? W protokołach z sierpnia i września niżnonowogrodzkiego ВРК, o prowadzeniu najokrutniejszego terroru w guberni, zapisywania zaczynają się od: „Kaganowicz jest obecny”, „Kaganowicz jest obecny” I nagle niespodzianka  — Niepostrzeżenia wypada z tych protokołów odbitka fotograficzna, z objaśniającym napisem J.Łarina, że to jest „fotografia prezydium posiedzenia jednego z zebrań Rady Leningradzkiej w sprawie Rewolucji Październikowej [skrót rosyjski „Pietrosowiet”] i tu – jak na dłoni – absolutna większość za stołem prezydialnym, — to Żydzi”.

Nigdy i nikomu nie udało się wyliczyć wszystkich nazwisk, na wszystkich ważnych, często najważniejszych, stanowiskach. Tu tylko dla ilustracji opowiemy o niektórych z nich nieco szczegółowiej.  Oto Arkadij Rosengold: w kierownictwie Przewrotu Październikowego w Moskwie; później  członek Wojennej Rady Rewolucyjnej (rewwojensowiet) wielu kolejnych armii i rewwojensowietu  całej Republiki, „najbliższy pomocnik” Trockiego. Dalej pełni długi szereg stanowisk: w Narkomfinie, w RCI (Robotniczo-Chłopskiej Inspekcji – organ kontrolno-śledczy), wreszcie  komisarz ludowy handlu zagranicznego przez siedem lat. Następny – Siemion Nachmson, do Października komisarz nieśmiertelnych łotewskich strzelców, okrutny komendant wojskowej komendy uzupełnień w Jarosławiu (zabity w czasie powstawania w Jarosławiu). Samuel Cwilling po zwycięstwie nad orenburskim atamanem Dutowem stanął na czele Gubernialnego Komitetu Wykonawczego w Orienburgu (wkrótce został zabity). Zorach Grinberg, komisarz oświaty i sztuki w Komitecie Wykonawczym na północy ZSSR, występował przeciwko używaniu języka jidisz, „prawa ręka” Łunaczarskiego. Oto Jewgienija Kogan (żona Kujbyszewa) – już w 1917 roku sekretarz samarskiego gubernialnego komitetu partii, w latach 1918 – 1919 — członek wojskowego rewolucyjnego komitetu na Powołżu, z 1920 roku przeniesiona do komitetu miejskiego w Taszkiencie, od 1921 roku — w Moskwie, awansowała na sekretarza Moskiewskiego Komitetu Miejskiego w latach 30-tych.  А oto sekretarz w Kujbyszewie Siemion Żukowski – wyliczane są przy nim liczne wydziały polityczne różnych wojsk, którymi kierował, rzucają go — to do oddziału propagandy Komitetu Centralnego Turkiestanu, to na kierownika politycznego Floty Batyckiej (dla bolszewików — wszędzie może być), to już do Komitetu Centralnego. Albo bracia Bielenek: Abram – to  kierownik osobistej ochrony Lenina w czasie jego ostatnich pięciu lat życia, Grigorij – od komisarza   rejonowego w Krasnopiersniewsku do kierownika propagandy i agitacji w Kominternie (Międzynarodówka Komunistyczna). Jefim — w Radzie Najwyższej Gospodarki Narodowej (Wyższyj Sowiet Narodnowo Hazjastwa), w Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej (Raboczo-Krestjanska Inspiekcja), komisarz ludowy w Finlandii. Dimanstein po odbytym działaniu w Komisariacie Żydowskim i Sekcji Żydowskiej jest później w Komitecie Centralnym Litwy-Białorusi, jest też i komisarzem ludowym oświaty Turkiestanu i kierownikiem Głównej Rady Politycznej Ukrainy. Samual Filler, uczeń aptekarski z guberni chersońskiej, wzniesiony aż do prezydium Międzynarodowj CzeKa, a potem w Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej. Anatolij (Isaak) Kołtun („dezerterował z wojska i wyemigrował”, wrócił w roku 1917) – kierował pracami w CKK (Centralna Komisja Kontrolna) WKP(b), i robotą partyjną w Kazachstanie, jak też w Jarosławiu i w Iwanowie, i znowu w CKK, i potem w sądzie moskiewskim — i nagle zostaje dyrektorem instytutu naukowo-badawczego.

   Szczególnie widoczna jest rola Żydów w zaopatrzeniowych organach Rosyjskiej FSRR (Narkomprod), życiowym nerwie tych lat, lat Wojennego Komunizmu. Przepatrzmy tylko kluczowe stanowiska. I kto tam jest?. Moisiej Frumkin w 1918 – 1922 — członek kolegium Narkomprodu  Rosyjskiej FSRR, od 1921 roku, w czasie największego głodu, jest zastępcą komisarza ludowego zaopatrzenie żywnościowego, on też jest i przewodniczącym zarządu Gławproduktu, gdzie jego kierownikiem administracyjnym jest — I. Rafałajłow.  Idziemy dalej Jakow Brandenburski-Goldzinski (wrócił z Paryża w 1917 roku) – od razu jest w piotrogrodzkim Komitecie Zaopatrzeniowym (Prodkomitet), od 1918 roku — w Narkomprodie; w latach Wojny Domowej jest nadzwyczajnym pełnomocnikiem Wszechrosyjskiego Wykonawczego Komitetu Centralnego dla przeprowadzania rekwizycji żywności w szeregu guberni. Isaak Zielenskij – w latach 1918 – 1920 w Wydziale Żywnościowym Rady Moskiewskiej, później jest członkiem kolegium narkomprodu Rosyjskiej FSRR. (Jeszcze później jest w sekretariacie Komitetu Centralnego i sekretarzem Komitetu Centralnego Azji  Środkowej). Siemion Woskow –  (w 1917 roku przyjechał z USA, uczestnik Przewrotu Październikowego w Piotrogrodzie), od 1918 roku jest komisarzem żywnościowym rozległego Rejonu Północnego. Miron Władymirow-Scheinfinkel – od października 1917 stanął na czele Piotrogrodzkiej Rady Spożywczej, później jest członkiem kolegium komisariatu ludowego żywności Rosyjskiej FSRR, od 1921 roku komisarzem ludowym żywności Ukrainy, i zaraz potem jej Komisarzem Ludowym. Grigorij Zusmanowicz w 1918 roku jest komisarzem zaopatrzeniowym armii na Ukrainie. Moisiej Kalmanowicz — od końca roku 1917-go jest komisarzem żywnościowym Frontu Zachodniego, w latach 1919 – 1920 komisarzem ludowym żywnościowym Białoruskiej SRR, potem — Litewsko-Białoruskiej SRR i przewodniczącym specjalnej komisji żywnościowej Frontu Zachodniego. (A na szczycie kariery zostaje dyrektorem Banku Państwowego ZSRR).

      Całkiem niedawno opublikowano szczegóły dotyczące przyczyn zachodnio-syberyjskiego powstanie chłopskiego z roku 1921 (tzw. „iszymski bunt”). Tiumeński komisarz gubernialny żywnościowy Indenbaum, po okrutnych rekwizycjach zboża w 1920 roku, kiedy to gubernia do 1 stycznia 1921 roku wykonała 102 % nakreślonego planu „dostarczenia zboża”, ogłosił jeszcze dodatkowy tydzień do „zakończenia planu” od 1 po 7 stycznia, to jest akurat przed świętem Bożego Narodzenia.  Spośród innych rejonowych komisarzy i iszymski komisarz żywnościowy otrzymał dyrektywę: „Rekwizycje powinne zostać wykonane bez liczenia się z następstwami, aż do konfiskaty całego zboża ze wsi (kursywa moja. — А. Sołż.), pozostawiając producenta żywności  na głodowej racji”. W telegramie skierowanym bezpośrednio do Indenbauma żądano „najbardziej bezlitosnej rozprawy aż do pełnego pozbawienia ziarna we wsiach podlegających konfiskacie”. Przy doborze ludzi do oddziałów konfiskujących żywność, a będących pod komendą Indenbauma, przyjmowani byli kryminaliści uprzednio skazani na śmierć, lumpy, z ochotą idący na akcję bicia chłopów. Członek  gubernialnego komitetu żywnościowego, Łotysz Matwiej Lauris, wykorzystał swoją władzę do osobistego wzbogacenie i zaspokojenia swego pożądania; rozmieściwszy się z oddziałem w wsi wymagał od ludności trzydziestu trzech kobiet na noc – dla siebie i dla swojego oddziału. Na X zjeździe Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików) tiumeńska delegacja meldowała, że „tych chłopów, którzy nie chcieli dawać wymaganego przydziału wrzucali do głębokich rowów, zalewali wodą i zamrażali”. O innych bolszewikach, długo będących w ukryciu, dowiadywano się tylko po wielu latach i już tylko z nekrologów w „Izwjestjach”: „Umarł na gruźlicę towarzysz Isaak Samojłowicz Kiselstein”, delegat VI zjazdu partii, uczestnik działań „piątki” w Moskwie przygotowującą Powstanie Październikowe i przejazd rządu do Moskwy, „przeprowadził ogromną pracę na stanowisku pełnomocnika kolegium WuCzeKa”, potem członek Rewolucyjnej Rady Wojennej w V i XIV armii, „zawsze wierny partii i klasie robotniczej”. Ileż to takich „nieznanych pracowników” z różnych narodowości, składało się na armię dusicieli Rosji?

    Oprócz obowiązkowych rewolucyjnych ksywek, bolszewicy-Żydzi wyróżniali się jeszcze spiętrzeniem pseudonimów albo zmienianych na różne sposoby nazwisk. (Oto nekrolog z 1928 roku: „Umarł dawny bolszewik Lew Michajłowicz Michajła”, a w nawiasach: „Od 1906 roku znany w partii jak Politykus”. Politykus? To też jego ksywka, a nazwisko swoje, Elinson, zabrał do grobu). Co skłoniło takiego Arona Ryfelebitza do przyjęcia ukraińskiego nazwiska Taratuta? Czyżby wstydził się swojego nazwiska niejaki Iosif Aronowicz Tarschis? Może chciał przydać sobie ważności przyjmując nazwisko Piatnicki? Те same pobudki skłaniały Żydów Gonczarowa? Wasilenko? I czy byli uważani w swoich rodzinach za zdrajców? Albo może byli oni po prostu tchórzami?

      Pozostał jeszcze żywe obserwacje. I. F. Nażywin pisze o swoich wczesno-sowieckich wrażeniach: Na Kremlu, w kierowaniu sprawami w Radzie Komisarzy Ludowych, „wszędzie nieprawdopodobne niechlujstwo i zamęt. Wszędzie Łotysze, Łotysze, i Żydzi, Żydzi, Żydzi. Nigdy nie czułem w sobie antysemityzmu, ale tu ilość Żydów dosłownie biła w oczy i wszyscy oni byli w wieku młodzieńczym”.

      Takie same wrażenia opisuje, miłujący wolność i wielce cierpliwy, Korolenko, który  obok  wyraźnego współczucia do Żydów, cierpiącym z powodu pogromów, zapisuje w swoim dzienniku wiosną 1919 roku tak: „Pośród bolszewików jest wiele Żydów i Żydówek. Cechą ich jest skrajny nietakt i niebywała pewność siebie, która rzuca się w oczy i drażni”; Bolszewizm na Ukrainie już pociął sobie korzenie. „Komuna” spotyka wszędzie nienawiść. Nagromadzenie żydowskich fizjonomii wśród bolszewickich działaczy (szczególnie w CzeKa) rozpala tradycyjne i bardzo żywotne antyżydowskie instynkty”.

      W pierwszych latach władzy bolszewickiej cała przewaga liczebna Żydów uwidaczniała się  nie tylko w najwyższych szczytach partii i władzy. Ta przewaga liczebna żydostwa była jeszcze bardziej rzucająca się w oczy i bardziej odczuwalna przez ludność, na rozległych przestrzeniach Rosji, w guberniach i powiatach, w warstwach średnich i niższych od średniej. Tam właśnie  usadowiła się bezimienna masa „łamistrajków”, która „pospieszyła na pomoc” jeszcze kruchej władzy bolszewickiej i wzmocniła ją, i uratowała. W „Księdze rosyjskiego żydostwa” czytamy: „Nie można nie wspomnieć o działaniu licznych żydowskich bolszewików, działających na rozlicznych miejscach w charakterze drugorzędnych agentów dyktatury i sprawiających  niezliczone nieszczęścia dla ludności kraju”  i tu dodatkowe zdanie: „w tej liczbie i ludności żydowskiej”.

Z takiej powszechnej obecności Żydów wśród bolszewików w te straszne dni i miesiące — nie mogły nie wyniknąć i najokrutniejsze następstwa. Takim następstwem było zabójstwo rodziny carskiej, które teraz wszyscy mają na języku i gdzie udział Żydów jest przesadzany przez Rosjan  z męczącą, złośliwą satysfakcją. А to nie jest dokładnie tak. Najbardziej dynamiczni z Żydów (a takich wiele) nie mogli nie znajdować się na głównych kierunkach działania i nierzadko na wiodących stanowiskach. I tak w zabójstwie carskiej rodziny — przy składzie ochrony (i zabójców) z Łotyszów, Rosjan i Węgra – dwie najważniejsze z fatalnych ról w przeprowadzeniu zabójstwa  odegrali Szaja-Filipp Gołoszcziokin i Jakow Jurowski (ochrzczony).

Klucz decyzyjny był w rękach Lenina. Ośmielił się on zadecydować to zabójstwo (przy tak wielkiej jeszcze kruchości swojej władzy) — dokładnie przewidując i pełna obojętność związanych przymierzem z Rosją mocarstw (krewny dla rodziny carskiej, król angielski, jeszcze wiosną 1917 odmówił Nikołajowi schronienia w Anglii) i obciążonych słabością konserwatywnych warstw narodu rosyjskiego.

Gołoszcziokin, zesłany do guberni tambowskiej w roku 1912 na cztery lata, dalej do 1917 roku katorżnik na Uralu — dobry znajomy Swierdłowa (à propos, od 1918 roku byli na „ty”, jak to utrwalone zostało na telegraficznych ich rozmowach między Jekaterynburgiem a Moskwą). Od roku 1912 Gołoszcziekin (razem ze Swierdłowem) został członkiem Komitetu Centralnego partii bolszewików, po Przewrocie Październikowym był kolejno sekretarzem Permskiego i Jatierynoburskiego gubkomów (komitetów gubernialnych partii), później sekretarzem uralskiego komitetu obwodowego partii, to jest naczelnym gospodarzem olbrzymiego terenu całej guberni uralskiej.

Zamysł zabójstwa rodziny carskiej i wybór planu tego zabójstwa dojrzewały w głowie Lenina i wśród jego towarzyszy z najbliższego otoczenia, a oddzielnie przygotowywali się do tej akcji uralscy władcy Gołoszcziokina i Biełoborodow (ten ostatni był przewodniczącym Rady Uralu) i jak wyjaśniło się później, to w początku lipca 1918 roku Gołoszcziokin jeździł z tym do Moskwy na Kreml, i przekonywał o niewygodzie zastosowania wariantu „ucieczki” carskiej rodziny, a szczerze i otwarcie zalecał ich rozstrzelanie i publicznie ogłoszenie tego faktu. Przekonywać do tego Lenina nie trzeba było, „zniszczyć” — tu nie miał on wątpliwości, tylko obawiał się reakcji ludności Rosji i reakcji Zachodu. Ale już były znaki, że wszystko przejdzie spokojnie. (Jeszcze decyzja zależałaby, oczywiście, od Trockiego, Kamieniewa, Zinowjewa, Bucharina — ale ich nie było wtedy w Moskwie, ale tak, sądząc ich z charakterów, oprócz Kamieniewa, nie było podstawy przewidzieć, że ktoś z nich oponowałby. О Trockim wiadomo, że odniósł się do zabójstwa rodziny carskiej obojętnie i aprobująco. W dzienniku na 1935 rok sam pisze o tym tak: „Przyjechałem do Moskwy, w rozmowie ze Swierdłowem spytałem go po drodze: – „No, dobrze, a gdzie car?”. „Oczywiście — odpowiedział — rozstrzelany”. — „А rodzina gdzie?” — „I rodzina z nim razem”. — „Wszyscy? — spytałem, prawdopodobnie z odcieniem zdziwienia”. „Tak, wszyscy”! — odpowiedział Swierdłow, — a co?” On czekał na moją reakcję. Ja nic nie odpowiedziałem. – „А kto sprawę postanowił?” — spytałem. „Myśmy to postanowili …. Więcej pytań już nie zadawałem kładąc na całej sprawi krzyż”. W istocie, decyzja była nie tylko racjonalna, ale i niezbędne… Zabicie carskiej rodziny potrzebne było nie tak po prostu dla tego, żeby poplątać, przerazić, pozbawić nadziei wroga, ale i dla tego, żeby wstrząsnąć własnymi szeregami, pokazać, że odwrotu nie ma, że trzeba sprawę doprowadzić do pełnego zwycięstwa, bo w przeciwnym wypadku czeka pełna zagłada”).

       М. Heifetz analizuje kto mógł być na tej ostatniej leninowskiej naradzie i dochodzi do wniosku, że musieli być Swierdłow i Dzierżyński, nie wykluczone, że byli – Pietrowski i Władymirski  (NKWD), Stuczka (Ludowy Komisariat Sprawiedliwości), a może też — В. Szmidt. Oto jaki był Trybunał nad carem. Gołoszcziokin zaś – 12 lipca wrócił do Jekaterynburgu czekając na ostatni sygnał z Moskwy. Później Swierdłow przekazał do Jekaterynburgu ostateczne polecenie Lenina. A  Jakow Jurowski, zegarmistrz, syn kryminalisty i katorżnika, w swoim czasie zesłanego na Syberię, tam, na Syberii, na nieszczęście urodził się. W lipcu 1918 roku Jurowski zostaje wyznaczony na komendanta Domu Ipatiewa, przygotował całą operację i zorganizował oprawę techniczną zabójstwa (razem Węgrem i Rosjaninem, dołączając do wykonawców Pawła Miedwiediewa i Piotra Jermakowa) oraz ustalił sposób ukrycia trupów. (W tej ostatnie sprawie pomógł P. Ł. Wojkow (komisarz rejonowy zaopatrzenia) dostarczając kilka beczek benzyny i kwasu solonego).

W jakiej kolejności i przez kogo były oddane dobijające strzały w piwnicznej mordowni domu Ipatiewa i czyje kule okazały się decydujące, to w tym oczywiście potem nie mogli zorientować się i sami kaci. W późniejszym czasie „Jurowski z oczywistą dumą umacniał swój priorytet: „Z mojego kolta został zabity Mikołaj”. Ale zaszczyt przypadł w udziale i Jermakowowi – strzelał też „Towarzysz Mauzer”.

Gołoszcziokin sławy nie szukał, całą ją przechwycił głuptak Biełoborodow. W latach  20-tych wszyscy wiedzieli, że właśnie on jest głównym zabójcą cara; nawet w 1936 roku, występując gościnnie w Rostowie nad Donem na jakiejś konferencji partyjnej, on jeszcze tym chwalił się głośno z trybuny. (Na rok przed czasem, gdy jego samego rozstrzelano). W roku 1941 rozstrzelali i Gołoszcziokina. А Jurowski (wyjechał po zabójstwie do Moskwy i znalazł się we najbliższym otoczeniu Dzierżyńskiego, gdzie „zatrudniony” był przy mokrej robocie) umarł swoją naturalną śmiercią.

A tak w ogóle, to na całą rewolucję, na wszystkie wydarzenia, stale rzutowały się narodowe odczucia. Tak i wszystkie wypadki, od zabójstwa Stołypina, rozumie się, poruszały uczucia Rosjan. Ale oto i zabójstwo carskiego brata, wielkie księcia Michaiła Aleksandrowicza. Kim byli  zabójcy?  Byli to: Andriej Mark, Gawriił Miasnikow, Nikołaj Żyżgow, Iwan Kołpaszczikow – oni wszyscy, prawdopodobnie, byli Rosjanami.

Powinien zastanawiać się każdy człowiek, czy oświetla on swój naród promykiem dobra czy też zaślepia czernią zła.

To o katach Rewolucji. А co z ofiarami? W większości rozstrzeliwani, i topieni na brakach w morzu, zakładnicy i jeńcy, to: oficerowie — byli Rosjanami, szlachta — w większej części Rosjanie, duchowni — Rosjanie, ziemianie — rosyjscy i połapani w lasach chłopi, unikający wcielenia do Armii Czerwonej — Rosjanie. I ta o wielkim duchu, anty antyżydowska rosyjska inteligencja — teraz i znalazła swój piwniczny i śmiertelny los. I jeżeli by można było teraz ustalić, zaczynając od września 1918, imienne listy rozstrzelanych i utopionych w pierwszych latach radzieckiej władzy i ułożyć o tym statystyczne tabele — ogarnęłoby nas przerażenie, bo z tych tabeli rewolucja nie okazałaby swojego internacjonalistycznego charakteru — ale wyraźnie antysłowiański. (O skierowaniu na takie tory rewolucji, snuli zresztą marzenia Marks z Engelsem.)

A oto właśnie to wycisnęło okrutną pieczęć na obliczu rewolucji. To, co w największy sposób określiło rewolucję, to kogo i co ona niszczyła bezpowrotnie. Kogo nieprzerwanie doprowadzała do milionowych śmierci ta brudna rewolucja w tym przeznaczonym na skazanie kraju, spośród mieszkańców tego błądzącego narodu.

Lenin zaś w tych miesiącach w żadnym razie nie spuszczał z oka napięcia powstałego wokół problemu żydowskiego. Już w kwietniu 1918 roku „Rada Komisarzy Ludowych miasta Moskwy i obwodu moskiewskiego” opublikowała, rzekomo dotyczący tylko swego obwodu, wszakże opublikowano to w ogólnokrajowych „Izwiestiach” – okólnik dla rad „w sprawie antysemickiej agitacji za pogromami” o „zaistniałych faktach pogromu żydowskiego w pewnych miastach obwodu moskiewskiego” (nie wymieniono ani jednego miasta). Potrzebne są „specjalne posiedzenia rad poświęcone kwestii żydowskiej i walce z antysemityzmem” oraz „wiece i wykłady” z kampanią agitacyjną. Kto jest jednak głównym winowajcą, kogo trzeba rozbić? Ależ oczywiście – prawosławnych duchownych.

Oto punkt 1 instrukcji wskazywał: „Zwrócić jak najpilniejszą uwagę na czarnosecinną antysemicką agitację duchowieństwa, podejmując jak najbardziej zdecydowane środki walki z kontrrewolucyjną działalnością i agitacją duchowieństwa” (na razie nie rozszyfrowano, jakie środki, ale co to, czy my ich nie znamy?). Obok tego – punkt 2: „Uznać za konieczne niestwarzanie odrębnej bojowej organizacji żydowskiej”. (tu rozważano problem powstanie gwardii żydowskiej.)

A w punkcie 4 polecano Komisariatowi do Spraw Żydowskich wraz z Komisariatem Wojskowym przedsięwziąć „środki zapobiegawcze w walce z pogromami żydowskimi”.

W wirze tego samego 1918 roku Lenin nagrał na płytę gramofonową „specjalną mowę o antysemityzmie i Żydach”, a w niej  było: To „przeklęta carska monarchia” poszczuła „ciemnych robotników i chłopów na Żydów. Carska policja wespół z obszarnikami i kapitalistami organizowała pogromy żydowskie. Wrogość do Żydów utrzymuje się bardzo tylko tam, gdzie niewola obszarników i kapitalistów stworzyła beznadziejną ciemnotę robotników i chłopów… Wśród Żydów są robotnicy, ludzie pracy – jest ich większość. Są oni naszymi braćmi w jarzmie kapitału, towarzyszami w walce o socjalizm… Hańba przeklętemu caratowi… Hańba tym, co sieją wrogość do Żydów…”. Patefony z płytami tej mowy pojazdy agitacyjne rozwoziły wówczas po froncie, po miastach i wioskach. Tam odtwarzano to przemówienie w klubach, na wiecach i zebraniach. Czerwonoarmiści, robotnicy i chłopi słuchali słów swego wodza i zaczynali rozumieć, o co chodzi”. Jednakże mowa ta nie została wówczas wówczas wydrukowana (chyba celowo?), lecz dopiero w 1926 roku (w książce Agurskiego ojca).

A 27 lipca 1918 roku (zaraz po rozstrzelaniu rodziny carskiej) RKL wydała specjalną ustawę o antysemityzmie: „Rada Komisarzy Ludowych ogłasza, że ruch antysemicki jest niebezpieczeństwem dla sprawy rewolucji robotniczej i chłopskiej”. I w zakończeniu (co, według Łunaczarskiego, Lenin dopisał własnoręcznie): „Sownarkom poleca wszystkim radom podjęcie zdecydowanych środków w celu wykorzenienia ruchu antysemickiego. Uczestników pogromów i prowadzących agitację pogromową zarządza się postawić poza prawem”. Podpisano: W. Uljanow (Lenin).

Te dwa słowa: „poza prawem” – jeżeli dla kogoś pozostały niezrozumiałe po miesiącach czerwonego terroru, to po dziesięciu latach komunistyczny aktywista, i sam swego czasu komisarz ludowy, a nawet twórca „komunizmu wojennego”, tenże sam Łarin wyjaśnia: „stawiać aktywnych antysemitów `poza prawem`, to znaczy rozstrzeliwać”.

A słynną odpowiedź dał Lenin Dimansztejnowi w 1919 roku z takiego oto powodu: Dimansztejn „chciał uzyskać od Lenina zakaz rozpowszechniania” broszury Gorkiego zawierającej takie pochwały Żydów, że mogły stworzyć „wrażenie, jakoby rewolucja opierała się na Żydach, a w szczególności na ich klasie średniej”. Lenin odparł, że – jak już widzieliśmy – zaraz po Październiku właśnie Żydzi złamali sabotaż urzędników państwowych i przez to pomogli rewolucji, a zatem „opinia Gorkiego o dużym znaczeniu elementu żydowskiego… jest zupełnie słuszna”. Nie ma też wątpliwości Encyklopedia Żydowska: „Lenin odmówił skonfiskowania wydanej w masowym nakładzie w czasie wojny domowej przesadnie filosemickiej proklamacji M.Gorkiego <O Żydach>, nie zważając na to, że może się ona stać antysemickim atutem w rękach wrogów rewolucji”.

I dla strony białej ta broszura Gorkiego stała się wiarygodna do połączenie żydostwa z bolszewizmem.

Jest to zadziwiające, świadczące o braku dalekowzroczności, lekceważenie przez wodzów rewolucji rosnącego w narodzie wrażenia i uczucia, że to Żydzi uczestniczą w pogromie prawosławnego duchowieństwa, bo oto akurat latem 1918 roku rozpoczął się bolszewicki szturm na prawosławne cerkwie w Rosji Środkowej, a zwłaszcza w obwodzie moskiewskim (wówczas obwód ten obejmował kilka guberni), zatrzymany dopiero przez falę buntów parafialnych.

Już w grudniu 1917 roku robotnicy na budowie twierdzy kronsztadzkiej nie wytrzymali i zaprotestowali; ich rezolucję zamieściły „Kronsztadskije Izwiestija”: „My, czeladnicy i robotnicy, na wspólnym naszym zebraniu w dniu dzisiejszym [28 grudnia], po omówieniu sprawy wyznaczania prawosławnych duchownych do pełnienia kolejnych dyżurów milicyjnych, zauważamy, że ani jeden żydowski rabin, mahometański mułła, rzymskokatolicki ksiądz i niemiecki pastor, oprócz prawosławnych duchownych, nie był, nie wiadomo dlaczego, wyznaczony przez Komitet Wykonawczy Rady Deputowanych Robotniczych i Żołnierskich do pełnienia obowiązków milicyjnych. Jest oczywiste, że cały Komitet Wykonawczy składa się wyłącznie z innowierców..”. (Zauważmy, że nawet na tej fortecznej wyspie „więzienia narodów” działały świątynie wszystkich wyznań).

Owszem, nawet do samej „Prawdy” przedostał się (wydrukowany pod szyderczym tytułem „Bij Żydów!”) apel robotników Archangielska „do świadomych rosyjskich robotników i chłopów”: wszędzie „zhańbione, splugawione, rozgrabione” są „tylko rosyjskie cerkwie prawosławne, a nie żydowskie synagogi… Śmierć z głodu i chorób zabiera setki tysięcy niczemu niewinnych rosyjskich istnień”, a „Żydzi nie umierają od głodu i chorób”. (Latem 1918 roku sąd rozpatrywał nawet „sprawę antysemityzmu ze Świątyni Błogosławionego Wasyla”…)

W sposób jak najbardziej nierozumny żydowscy aktywiści przyłączali się do ogólno-bolszewickiej upartej zawziętości w nagonce na prawosławie (w porównaniu z innymi religiami), w prześladowaniu duchownych, w natrząsaniu się w prasie nad Chrystusem. Rosjanie też dołożyli tu wszelkich starań: Demian Biednyj (Efim Pridworow) i nie tylko on jeden. Ale Żydom wypadałoby trzymać się z boku.

            Oto 9 sierpnia 1920 roku patriarcha Tichon pisze do przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych Uljanowa-Lenina (kopia do przewodniczącego Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego tj. do Kalinina), żądając odwołania sędziego śledczego Narkomjusta [Ludowego Komisariatu Sprawiedliwości] Szpicberga, „dawnego adwokata w sprawach rozwodowych”, a obecnie w imieniu Narkomjusta rewidującego „relikwie Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, który otwiera grobowce i sarkofagi ze szczątkami uznanych przez Cerkiew świętych”. Powołując się na Konstytucję RFSSR, patriarcha domaga się „odwołania w zbliżającym się śledztwie dotyczącym `działalności` … Szpicberga z funkcji sędziego śledczego, jako osoby prowadzącej śledztwo i przesłuchania `stronniczo`, co było widoczne w poprzednich procesach kościelnych … i wreszcie jako człowieka publicznie obrażającego wierzenia religijne, otwarcie natrząsającego się z czynności obrzędowo-religijnych w przedmowie do książki „Wrzód religijny” [„Rieligioznaja jazwa”, 1919] wyzywającego Jezusa Chrystusa okropnymi słowami”.

Pismo zostało przesłane do „małej” Rady Komisarzy Ludowych i rozpatrzone na posiedzeniu 2 września 1920 roku; sprawę referował ten sam Szpicberg. Postanowiono: „Oddalić skargę ob. Bieławina [patriarchy Tichona] bez konsekwencji (przyjęto jednogłośnie)”. Ale Kalinin się spostrzegł i w tajemnicy przymilnie pisze do Krasikowa z Ludowego Komisariatu Sprawiedliwości, iż on myśli, że „tow. Szpicberga rzeczywiście trzeba ze względów praktyczno-politycznych … zastąpić kimś innym”, bowiem „audytorium w sądzie będzie, najprawdopodobniej, w większości prawosławne” i w ten sposób pozbawi się „kręgi duchowne … możliwości głównego argumentu o narodowościowym odwecie itd”.

A odsłanianie relikwii? Jak mogły masy sobie wyjaśnić taką zniewagę, zupełnie jawną, wyzywającą? „Czyżby Rosjanie, prawosławni, odważyli się na coś takiego?” – pyta cała Rosja. „Wszystko to Żydy zrobiły. Cóż to Żydom – oni samego Chrystusa ukrzyżowali”. I czyż za to nastawienie prawosławnego narodu nie jest odpowiedzialna władza, dająca ludowi takie przedstawienia krańcowego prostactwa?

S. Bułhakow, który szczególnie bacznie obserwował losy prawosławia za bolszewików, pisał w 1941 roku, że  w ZSRS prześladowanie chrześcijaństwa „pod względem okrucieństwa i rozmiarów przewyższyło wszystkie poprzednie, jakie zna historia. Nie można go, oczywiście, w całości przypisywać żydostwu, ale i nie można tu wpływu Żydów także umniejszać” „W bolszewizmie nade wszystko przejawiła się siła woli i energia żydostwa”. „Żydowskie uczestnictwo w rosyjskim bolszewizmie jest – niestety – niezmiernie i niewspółmiernie wielkie. I jest ono przede wszystkim grzechem żydostwa przeciwko samemu Izraelowi … I nie „święty Izrael”, ale energiczne żydostwo, jako władza, w bolszewizmie, dławiło lud rosyjski”. „Prześladowanie tu chrześcijaństwa, chociaż wypływało z programu ideologicznego i praktycznego bolszewizmu w ogóle, niezależnie od narodowości, jednak w sposób naturalny znajdowało najlepszą realizację ze strony żydowskich „komisarzy bezbożnictwa” – tak jak postawienie na czele Związku Wojujących Bezbożników Gubelmana-Jarosławskiego „jest wobec całego prawosławnego ludu rosyjskiego aktem … religijnej bezczelności”.

Jawną bezczelnością było także przemianowywanie miast i miejsc. Obyczaj to w istocie nieżydowski, obyczaj ogólnosowiecki. Ale czy można twierdzić, że dla mieszkańców Gatczyny przemianowanie jej na Trock nie miało żadnego posmaku narodowościowego? A Pawłowska – na Słuck, placu Dworcowego – na plac Urickiego, placu Isaakijewskiego – na plac Worowskiego, alei Litiejnej – na Wołodarskiego, alei Włodzimierskiej – na Nachimsona, nabrzeża Admiralicji – na Roszala, ulicy Taurydzkiej – znowu na Słuckiego, a nazwanie jednej z najpiękniejszych ulic, Michajłowskiej, na cześć tuzinkowego artysty ulicą Izaaka Brodskiego?

   Zapomnieliście. W głowie się kołuje. A w Rosji, jak długa i szeroka – policzyć nie sposób. Zmienili Jelizawietgrad – na Zinowjewsk i potoczyło się po Rosji. A miasto, w którym zabili cara – na cześć zabójcy, Swierdłowa – Swierdłowsk.

Oczywiście, że wyobrażenie o narodowościowym odwecie ze strony Żydów bolszewików rozwinęło się w świadomości rosyjskiej jeszcze przed rokiem 1920, skoro trafiło ono kuriozalnie (wyprzedzający argument Kalinina) nawet do dokumentów sowieckiego rządu.

Rzecz jasna, słuszna była uwaga Pasmanika: „Ludzie źli lub tępi tłumaczą sobie wszystko prosto: żydowski kahał postanowił zawładnąć Rosją albo mściwe żydostwo rozprawia się z Rosją za przeszłe prześladowania, jakich doznało w tym kraju”. Rzecz jasna, nie można tak wyjaśniać zwycięstwa i panowania bolszewików. Jednakże, jeżeli pogrom roku 1905 żyje w pamięci twojej rodziny i jeżeli w 1915 roku twoich współplemieńców wypędzali nahajkami z zachodnich guberni – to za jakieś 3-4 lata mogłeś odpłacić za tamto machnięcie nahajką nawet rewolwerem. Nie będziemy wróżyć, w jakim stopniu Żydzi komuniści mogli świadomie odgrywać się na Rosji, niszczyć, miażdżyć wszystko, co rosyjskie; ale negować całkowicie takie uczucia, to negować jakikolwiek związek żydowskiego braku równych praw za cara z udziałem Żydów w bolszewizmie, związek stale podnoszony.

Ale oto I. M. Bikerman, stojąc „przed faktem tak ogromnego udziału Żydów w barbarzyńskim niszczeniu” i, najwidoczniej, odpowiadając tym, którzy przyznają Żydom prawo do zemsty za minione prześladowania – takie prawo odrzuca. „Odpowiedzialność za niszczycielską gorliwość naszych współplemieńców przerzuca się na państwo, usprawiedliwia się prześladowaniami, nagonkami popychającymi Żydów na drogę rewolucji”. Nie, powiada on: „To właśnie tym, jak kto odpowiada na gnębiące go zło, różni się człowiek od człowieka i jeden kolektyw ludzki od drugiego”.

Ale też on, przyglądając się w roku 1939 historycznym losom żydostwa, pod nadciągającą chmurą nowej epoki, pisał: „Wydatne odróżnianie się Żydów od otaczającego świata sprowadzało się do tego, że Żydzi mogli być tylko kowadłem, nigdy młotem”.

Nie zamierzam zagłębiać się w historyczne losy świata, nie będę dyskutował w takim zakresie, wypowiem się z precyzyjnym zastrzeżeniem: niech tak będzie w całej historii świata, ale w Roku Osiemnastym w Rosji i potem jeszcze przez lat piętnaście, Żydzi, którzy się przyłączyli do rewolucji, byli także młotem – poważną częścią jego masy.

I tu w nasz dialog włącza się B. Pasternak. W „Doktorze Żywago”, prawda że już po II wojnie światowej i żydowskiej Katastrofie, z całymi jej jeszcze gorącymi zgliszczami, z całym zmienionym światopoglądem – ale przecież w powieści, mając na uwadze właśnie lata naszej rewolucji, pisze o „tym wstydliwym, przynoszącym same nieszczęścia, pełnym samozaparcia odosobnieniu”. A także o „ich [Żydów] słabości i niezdolności do odbijania ciosów”.

Wszelako mieliśmy przed oczyma ten sam kraj; różniąc się nieco wiekiem, żyliśmy przecież w nim w latach 20. i 30. Żyjący w tych latach powinien zesztywnieć z konsternacji: Pasternak nie zauważył (wierzę), co się działo? Jego rodzice, ojciec malarz, matka pianistka, należeli do kręgu Żydów o wysokiej kulturze, żyjących jednym życiem z rosyjską inteligencją; wyrósł w niemałej już tradycji. Rosji i kulturze rosyjskiej szczodrze oddali siebie bracia Rubinstein, przejmujący Lewitan, subtelny Hierschenson, filozofowie Frank, Szestow. Najpewniej ten określony wybór, ta wysoka nierozdzielność służby i życia wydawała się Pasternakowi normą, a wszystkie szkaradne i straszne od niej odstępstwa – były niewidoczne dla jego oczu.

Ale widziały to tysiące innych oczu. Oto świadek tych samych lat, znowu Bikerman: „Zanadto rzucające się w oczy uczestnictwo Żydów w bolszewickiej furii przykuwa do nas spojrzenie rosyjskiego człowieka i spojrzenia całego świata”.

Nie, nie Żydzi byli główną siłą motoryczną przewrotu październikowego. Co więcej, nie był on wcale potrzebny rosyjskiemu żydostwu, które otrzymało już wolność w pełni właśnie w okresie Lutego. Ale kiedy przewrót już się dokonał, aktywni młodzi i zeświecczeni Żydzi łatwo i szybko przeskoczyli z konia na konia – i z nie mniejszą pewnością pognali teraz w bolszewickim galopie.

Oczywiście nie mełamedzi doprowadzili do tego. Ale rozsądna część narodu żydowskiego nie upilnowała zbójców. W taki sposób odszczepiło się prawie całe pokolenie. I pognało naprzód.

Poszukując motywów tego dynamicznego przeskoku młodzieży żydowskiej do nowych zwycięzców, G. Landau wymienia: „Działała tu i złość do starego świata, i sztucznie podtrzymywane wyobcowanie z ogólnorosyjskiego życia politycznego i obyczajowego; działał też specyficzny racjonalizm, tak często właściwy dla Żydów” oraz „psychiczna presja, która w marnych duszach przekształcała się w przebiegłość i grubiaństwo”.

Są też wyjaśnienia usprawiedliwiające: „Warunki materialne po przewrocie bolszewickim stworzyły taką sytuację, która zmuszała Żydów do pójścia do bolszewików. Takie wyjaśnienie jest dość rozpowszechnione: mianowicie „42 % ludności żydowskiej w Rosji zajmowało się handlem”, teraz zostało tego pozbawionych – powstała sytuacja bez wyjścia, co z sobą zrobić? „Aby nie umrzeć z głodu, zmuszeni zostali do pójścia na służbę rządową, często nie gardząc żadną robotą”, nawet kierowniczo-administracyjną; przyszło im iść do aparatu sowieckiego, gdzie „liczba urzędników Żydów od samego początku rewolucji październikowej była wielka”.

Nie było wyjścia? A te dziesiątki tysięcy rosyjskich urzędników, którzy odmówili służby bolszewizmowi, to co miały z sobą zrobić? Umrzeć z głodu? A z czego żyli mieszkańcy miast nie-Żydzi? A przecież była jeszcze pomoc Jointa, ORT-a i podobne zaopatrzenie od szczodrych Żydów z Zachodu. Iść na służbę w CzeKa – to nigdy nie było jedyne wyjście. W ostateczności jest jeszcze jedno – nie iść, wytrwać.

I tak się złożyło, wywnioskował Pasmanik, że „bolszewizm stał się dla głodującego żydostwa miejskiego takim samym rzemiosłem, jak wcześniej krawiectwo, maklerstwo i aptekarstwo”.

A jeżeli tak, to czy można z czystym sumieniem mówić również po 70 latach, że dla tych, którzy „nie chcieli emigrować do Stanów Zjednoczonych, aby zostać Amerykanami, i nie chcieli emigrować do Palestyny, aby pozostać Żydami, jedynym wyjściem był komunizm”.

Znowu – jedynym wyjściem. Oto jest właśnie wypieranie się historycznej odpowiedzialności…

W sposób bardziej istotny, bardziej ważki brzmi argument: „Naród, który wycierpiał takie prześladowania” – i to w całej historycznej rozciągłości – „nie mógł nie zostać w znacznej swej części nosicielem rewolucyjnej internacjonalistycznej doktryny socjalizmu”, jako że „dawała ona swoim adeptom Żydom nadzieję na zaprzestanie bycia obcymi” na tym świecie, a nie w „ułudnej Palestynie praojców”. A dalej – „już w trakcie wojny domowej i zaraz po niej oni, nierzadko bardziej wytrzymali na konkurencję niż ci, którzy awansowali z rodzimych nizin, zapełnili wiele pustych miejsc w tkance społecznej, spowodowanych rewolucją… Przy tym … w przeważającej swej części zerwali ze swoją narodową i duchową tradycją”, po czym „wszelcy asymilianci, zwłaszcza w okresie, gdy pojawiają się masowo, tak, jeszcze w pierwszym pokoleniu, zakorzeniają się we relatywnie powierzchownych warstwach nowej dla nich kultury”.

Jednakże, padają pytania: dlaczego „wiekowe tradycje tej starożytnej kultury okazały się bezsilne wobec oczarowania barbarzyńskimi rewolucyjnymi hasłami bolszewizmu”?. Kiedy „na Rosję … spadł wraz z rewolucją socjalizm… – wówczas nie tylko ci aktywni Żydzi, z całą swą liczebnością i energią, znaleźli się na czele fali rozkładu. Wówczas pozostałe żydostwo pozostało bez sprzęgającej idei – z zakłopotanym współczuciem wobec tego, co się dzieje, i z zakłopotaną bezradnością wobec tego rezultatów”. Dlaczego „znaczne warstwy żydostwa z zachwytem, niewybaczalnym dla narodu o tysiącletniej historii rozczarowań, przyjęły rewolucję”? Dlaczego racjonalistyczny „trzeźwy naród żydowski upił się rewolucyjną frazeologią”?.

Pasmanik wymienia (w 1924 roku) także „tych Żydów, którzy szumnie głosili genetyczny związek między bolszewizmem i judaizmem, którzy głośno chełpili się ogromną sympatią mas żydowskich do komisarodzierżawia”. Co prawda, sam Pasmanik wyróżniał „te punkty, w których między judaizmem a bolszewizmem, na pierwszy rzut oka, można rzeczywiście zbudować pewne zbliżenie … ziemskie szczęście i sprawiedliwość społeczna … Judaizm jako pierwszy wysunął te dwie wielkie zasady”.

Treściwe rozważenie tego problemu znajdujemy w angielsko-żydowskiej gazecie „The Jewish Chronicle” w jeszcze nieostygłym roku 1919. Niejaki Mentor, stały komentator tej gazety, pisał, że nierozumne jest udawanie przez Żydów, że nie mają nic wspólnego z bolszewikami. Przecież w Ameryce rabin dr Juda Magnes poparł bolszewików, co oznacza, że nie uznał bolszewizmu za zjawisko nie do pogodzenia z judaizmem. Ale już po upływie tygodnia ten sam rabin stwierdził: tak w ogóle bolszewizm jest wielkim złem, ale – paradoksalnie – także nadzieją człowieczeństwa. Rewolucja francuska też była krwawa, ale historia ją usprawiedliwiła. Żyd ze swej natury jest idealistą, i nie tylko nic dziwnego w tym, ale, przeciwnie, jest całkiem logiczne, że poszedł za obietnicami bolszewików. „Wiele mówi sam fakt bolszewizmu, wiele mówi fakt, że tak wielu Żydów zostało bolszewikami; że ideały bolszewizmu w wielu punktach pokrywają się z najwyższymi ideałami judaizmu, częściowo kształtującymi bazę dla nauk twórcy chrześcijaństwa. To wszystko myślący Żyd powinien rozważyć dokładnie. Nierozważny jest ten, kto w bolszewizmie widzi tylko aspekty odpychające… „.

Wszelako postawmy pytanie: Czy judaizm nie jest przede wszystkim świadomością jedynego wielkiego Boga? I choćby dlatego jest nie do pogodzenia z bezbożnym bolszewizmem?

Mimo to, rozmyślając i poszukując motywów tak obfitego udziału Żydów w bolszewickim przedsięwzięciu, I. Bikerman pisze: „W obliczu takich faktów można byłoby zwątpić w przyszłość naszego narodu, gdybyśmy nie wiedzieli, że … najstraszniejsza z wszystkich epidemii jest zaraza słowna. Dlaczego żydowska świadomość okazała się tak bardzo podatna na tego rodzaju infekcję, można by bardzo długo mówić”. Przyczyna leży „nie tylko w okolicznościach dnia wczorajszego”, ale także „w odziedziczonych przez nas z zamierzchłych czasów wyobrażeniach czyniących Żyda podatnym na choroby niepoważnych i wywrotowych ideologii”.

Dołącza się do niego S. Bułhakow: „Duchowe oblicze żydostwa w rosyjskim bolszewizmie wcale nie przedstawia twarzy Izraela… Jest ono w samym Izraelu stanem przerażającego kryzysu duchowego, towarzyszącym temu zezwierzęceniu”.

Co się zaś tyczy argumentu o doświadczonym w przeszłości prześladowaniu jako praprzyczynie tego przeskoku polegającego na przyłączeniu się rosyjskich Żydów do bolszewików, to trzeba wspomnieć jeszcze o dwóch przewrotach komunistycznych, prawie synchronicznych z leninowskim – o bawarskim i węgierskim. Czytamy u I. Lewina: „Liczba Żydów uczestników reżimu bolszewickiego w obu tych krajach jest ogromna. W Bawarii … wśród komisarzy znajdujemy Żydów: Lewine, Lewin, Akselrod, ideolog-anarchista Landauer, Ernst Toller„. A „liczba Żydów przywódców ruchu bolszewickiego na Węgrzech dochodziła do 95 procent … Gdy tymczasem sytuacja prawna Żydów na Węgrzech była świetna, od dawna nie istniały tam żadne ograniczenia ich praw, przeciwnie, Żydzi na Węgrzech pod względem kulturalnym i ekonomicznym zajmowali takie miejsce, że antysemici mogli już mówić o żydowskim panoszeniu się”. Można tu dodać uwagę współczesnego wybitnego publicysty żydowskiego w Ameryce, że także niemieccy Żydzi „w Niemczech rozkwitali i osiągnęli wysoką pozycję”. A więc i tu nie prześladowania pchały do rewolucyjności. I nie pogromy. (Nie wolno tu przeoczyć tego, że pierwocinami przewrotu i na Węgrzech, i w Bawarii byli przecież bolszewicy w osobach rozagitowanych „powracających jeńców”.

O tych dwóch przewrotach jeszcze pomówimy w rozdziale 16.

Wszystkich tych powstańców – również dalej, za oceanem – zjednoczył wybuch nieokiełznanego internacjonalizmu, poryw rewolucji – światowej i „permanentnej”. A szybkie sukcesy Żydów w bolszewickiej administracji nie mogły nie być zauważone w Europie i w Stanach Zjednoczonych i co jest haniebnie – rozczulano się tam nad nimi. Społeczność żydowska w Ameryce w okresie od Lutego do Października nie zmniejszyła swoich sympatii do rosyjskiej rewolucji.

      Tymczasem bolszewicy nie ustawali w swoich zagranicznych finansowych operacjach, najważniejszym trybem przeprowadzając je przez Sztokholm. Jeszcze od kwietniowego powrotu Lenina do Rosji płynęła do nich skryta pomoc z niemieckich źródeł po drugiej przez szwedzki „Nia Baken” Olofa Aschberga. No i kilku rosyjskich bankierów, uciekłszy od rewolucji za granicę, stało się dobrowolnymi współpracownikami bolszewików. Amerykański badacz Anthony Satton, potrafiący, chociaż i ze spóźnieniem, w połowa wieku zdobyć ważne archiwalne dokumenty, uwiadamia nas, że, zgodnie ze sprawozdaniem z 1918 roku, przesłanego przez amerykańskiego ambasadora w Sztokholmie do departamentu rządowego USA , „jednym z takich `bolszewickich bankierów` został, znany ze swego skandalicznego zachowania, Dmitrij Rubinstein, uwolniony z więzienia przez Lutowa Rewolucję — on to „przedostał się do Sztokholmu i został finansowym agentem bolszewików”. — „Jeszcze jednym „bolszewickim bankierem” został Abram Żywotowski, krewny Trockiego i Lwa Kamieniewa”. Do syndykatu z Żywotowskim wchodzili: „Dienisow z byłego „Banku Syberyjskiego”, Kamienka z „Banku Azowsko-Dońskiego” i Dawidow z „Banku handlu Zagranicznego”. Inni „Bankierzy bolszewiccy” to: Grigorij Liessin, Schtifter, Jakow Berlin i agent ich Izydor Kon.

Oprócz tego na spotkanie z Rosją płynęli z Ameryki wszyscy ci „powracacze”, częściowo zawiedzeni Ameryką, częściowo nowo objawieni „rewolucjoniści”, marzący teraz o umacnianiu i budowaniu Nowego Szczęśliwego Świata. О niektórych z nich już była mowa w rozdziale 14. Oni wciąż płynęli i płynęli przez oceany, miesiąc za miesiącem, z nowojorskiego portu na wschód, z San Francisco na zachód, kto tylko z nich poprzednio był poddanym rosyjskim, ale byli i wśród nich i tacy z Ameryki entuzjaści, którzy nie znali języka rosyjskiego.

W roku 1919 А.В.Tyrkowa-Wiliams, w książce, wydanej wtedy w Anglii, pisała: „Pośród bolszewickich „naprawiaczy” było bardzo mało Rosjan, to znaczy było mało ludzi przepojonych przez ogólnorosyjską kulturę i ukierunkowanych na interesy narodu rosyjskiego… Łącznie z jawnymi cudzoziemcami bolszewizm przyciągnął wiele zwolenników z liczby emigrantów, którzy już przeżyli wiele lat za granicą. Niektórzy z nich  nigdy wcześniej nie przebywali w Rosji. Pośród nich było szczególnie wiele Żydów. Języka rosyjskiego prawie nie znali. Naród, nad którym zdobyli władzę, był im obcym, a oni czuli się jak zwycięzcy w podbitym kraju”. I jeżeli w carskiej Rosji „Żydów nie dopuszczali do żadnych stanowisk”; „szkoły i państwowa służba przez nimi zostały zamknięte”, to „w Sowieckiej Republice” wszystkie komitety i komendy zostały zapełnione Żydami. Często ci Żydzi zamieniali swoje żydowskie nazwiska i imiona na rosyjskie… Ale ta maskarada nikogo nie oszukiwała.

W tym samym roku 1919, na senackich przesłuchaniach w komisji Owermena, słyszymy od Р. B. Dennisa, wykładowcy uniwersytetu w Illinois, który przybył do Rosji w listopadzie 1917 roku, że, „według jego opinii, opinii, zgadzającej się z opinią innych Amerykanów, Anglików i Francuzów… ci ludzie wykazywali w Rosji największe okrucieństwo i bezwzględność w  rozprawie z burżuazją” — to słowo „burżuazja” tu użyte nie zawiera wyrzutów, lecz oznacza po prostu obywateli mieszkańców miast. Inne  świadectwa pochodzą od tych, którzy prowadzili „zabójczą propagandę”  i w okopach, i na tyłach — zapewne oni „mieszkali w New Yorku, rok albo dwa temu wstecz” (to jest w latach 1917 – 1918).

W lutym 1920 roku w londyńskiej „Sunday Herald” (w artykule „Syjonizm przeciwko bolszewizmowi: walka o dusze żydowskich ludzi”) Winston Churchill pisał: „Teraz ta banda zwracających uwagę osobowości z podziemia dużych miast Europy i Ameryki złapała za włosy i gardło Rosjan i zrobiła się niezaprzeczalnymi panami ogromnego Imperium Rosyjskiego”.

Spośród tych przyjeżdżających zza oceanu jest wielu o znanych nazwiskach, a jeszcze więcej tych nieznanych. Był tu  i М.М.Grusenberg. On odwiedził już Anglię (gdzie zapoznał się z Sun Jatsenem, przebywał długo w USA, „organizował w Chicago szkołę dla emigrantów”, a lipcu 1918 roku wrócił do Moskwy. W roku 1919 jest on już — generalnym konsulem Rosyjskiej FSRR w Meksyku (Meksyk, to była wielka nadzieja rewolucjonistów i niewątpliwie z tego powodu tam się przyczaił Trocki). W tym samym roku Grusenberg już jest w centralnych organach Międzynarodówki Komunistycznej. Popracował w Skandynawii, Szwajcarii, został aresztowany w Szkocji, a od roku 1923, z pomocniczym sztabem zwiadowców, działa pod imieniem „Borodin” — w Chinach, jest „głównym politycznym doradcą Centralnego Komitetu Wykonawczego Chomindana”, i między tym forsował na naczelne pozycje w chinach Mao Tsetunga i Czou En-leja. Jednakże Czan Kaj-szek rozgryzł wywrotową robotę Grusenberga-Bogorodina i w roku 1927 wydalił go z Chin. Jakoś Grusenberg przeżył w ZSRR wszystkie niebezpieczeństwa roku 1937, a w czasie sowiecko-niemieckiej  wojny był (przy Dridzo-Łozowskim) naczelnym redaktorem naszego ojczystego Biura Informacyjnego (Informbiuro). А w 1951 roku został rozstrzelany. (О rozstrzelanych w 30- tych latach żydowskich bolszewikach — w rozdziale 19).

Był tu i Samuel Agurski, który został jednym z wodzów Białorusi, później w roku 1938 aresztowany i zesłany na Sybir. Był on ojcem bardzo wcześnie zmarłego publicysty М. Agurskiego (ten daleko odszedł z drogi życia swego ojca). Był tu i Solomon Slepak, znany kominternowiec, który wrócił do Rosji  w roku 1919 przez Władywostok, współuczestniczył tam w krwawych zajściach, później, w roku 1021, pojechał do Chin wabić Sun Jatsena do związku z komunistami. Synowi jego, Władimirowi, wypadnie wyrwać się, ze światowym hukiem, z tego potrzasku, do którego wrzucił go jego ojciec, wraz ze szczęśliwym komunizmem. Takich to i jeszcze bardziej paradoksalnych historii są setki.

Z emigracji przyciągnęli do Rosji i burzyciele „burżuazyjnej” żydowskiej kultury. Tu szybko wyliczeni przez S. Dimansteina z Eserowskiego Komisariatu – Dobkowski eserowiec, ten sam  Agurski i jeszcze  Kantor i Szapiro, „byli anarchiści-emigranci, przybyli z Londynu i New Yorku, obcy dla  rosyjskiego żydostwa”. Zadaniem Komisariatu było stworzenie centrum żydowskiego ruchu komunistycznego. W sierpniu 1918 roku nowa komunistyczna gazeta wydawana w języku jidisz „Der Emes” („Prawda”) ogłosiła „początek proletariackiej dyktatury na żydowskiej ulicy”; tu też wystąpili przeciwko chederom, talmudowi i torze. W czerwcu 1919 roku, za podpisem S. Agurskiego i Stalina, rozpuszczono centralne biuro żydowskich wspólnot — tej konserwatywnej części żydostwa, która nie przeszła na stronę bolszewików.

Pozostaje tylko spostrzeżenie, że żydowscy socjaliści ciągnęli, w największej swej części, nie do bolszewików. No, ale jakie i gdzie były te inne partie? „Umocnieniu pozycji sekcji żydowskich … sprzyjał rozkład szeregu starych żydowskich partii politycznych… Bund, syjoniści-socjaliści i poalej-syjoniści uległy rozkładowi i znaczna część ich wodzów, „takich jak M.Rafes, M.Frumkina-Ester, A.Weinschtein, M.Litwakow przeniosła się do obozu zwycięzców i wyrzekła się idei demokratycznego socjalizmu”.

Jak to? I Bund? Ten wojowniczy w czasie rewolucji 1905 roku Bund, taki nieprzejednany w stosunku do leninowskiej linii, taki zasadniczy przedtem w temacie kulturalnej i narodowej autonomie Żydów? Tak! I on!… „Po ustaleniu się sowieckiej władzy kierownictwo Bundu w Rosji rozczłonkowało się na skrzydło prawicowe i lewicowe (w roku 1920). Znacząca większość skrzydła prawicowego wyemigrowała, a lewica likwidowała Bund (w roku 1921) i częściowo zostali przyjęci do partii komunistycznej — Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików)”.

Z byłych bundowców: niepohamowany Dawid Zasławski — na dziesięciolecia on zostanie zjadliwą gwiazdą stalinowskiej publicystyki (jemu polecą biczowanie Mandelsztama i Pasternaka). Jeszcze bracia LeplewscyIzrael i Grigorij. (Izrael od 1918 roku do reszty życia zanurzy się w bagno CzeKa, Grigorij od 1920 roku zajmie widoczne stanowisko w NKWD, nawet będzie pełniący obowiązki zastępcy komisarza ludowego, potem przewodniczy Małemu Komisariatowi Rady Komisarzy Ludowych Rosyjskiej FSRR, w latach 1934 – 1939 jest zastępcą Prokuratora Generalnego ZSRR, w 1939 roku był represjonowany). I Solomon Kotljar, z początku jest pierwszym sekretarzem komitetów gubernialnych orenburskiego, wołgorodzkiego, tierskiego i orłowskiego komitetu okręgowego partii komunistycznej. Albo bundowiec Abram Heifetz; ten  wrócił do Rosji po lutym 1917 roku, wszedł w skład prezydium głównego komitetu Bundu na Ukrainie, członek Centralnego Komitetu Bundu, ale w październiku 1917 roku już jest u bolszewików, a od  roku1919 — w naczelnych władzach Międzynarodówki Komunistycznej.

Do lewicy bundowców przyłączyła się, po roku 1917, część lewicowa syjonistów-socjalistów i   SERP-u, a w 1919 weszli oni wszyscy do Rosyjskiej Komunistycznej Partii. Lewe skrzydło Poalej-Syjonu przyłączyło się także do bolszewików w roku 1921. (Jeszcze w 1926 roku z partyjnego spisu wynika, że w Rosyjskiej Komunistycznej Partii było około dwóch i pół tysiąca byłych bundowców. Oczywiście inni z nich potem dostali się w tryby bolszewickiego młyna, to jest, że „za Stalina większość z nich została poddana okrutnym prześladowaniom”).

Bikerman woła: „Bund, odgrywający rolę przedstawiciela „żydowskich robotniczych mas”, przyłączył się większą i aktywniejszą swoją częścią do bolszewików”.

А Dawid Azbel w swoich pamiętnikach częściowo tłumaczy motywy takiego przejścia podając jako przykład losy swego wuja, Arona Isaakowicza Weinsteina, wybitnego bundowca, tylko co wspomnianemu wyżej: „On wcześniej od innych pojął, że jego partia, tak jak i inne socjalistyczne partie, skazana jest na zagładę… Pojął on też, że aby wyżywić i obronić interesy Żydów trzeba przyłączyć się do bolszewików”.

I dla ilu taki był motyw przejścia do komunistów: 1) wyżyć; 2) obronić interesy Żydów? Na tamten czas  — udawało się to osiągnąć i nie tylko to.

Nie mniej da się zauważyć, że po Październiku i inne socjalistyczne partie — eserzy i mieńszewicy, jak wiemy, mające licznych Żydów w swoim kierownictwie, nie stanęły kamienną ścianą przeciwko bolszewizmowi; zlekceważyli nawet to, że bolszewicy im rozpędzili Zebranie Założycielskie, wahali się, chwiali się, rozczłonkowywali się, ogłaszali to neutralność w Wojnie Domowej, to wyczekiwanie, a eserzy otworzyli przed bolszewikami odcinek Frontu Wschodniego i podjęli się roboty dywersyjnej na tyłach frontu Białych .

Ale i w liczbie liderów robotniczego oporu przeciw bolszewikom w 1918 spotykamy  żydowskie nazwiska; w liczbie 26, którzy podpisali w tagańskim więzieniu „List otwarty więźniów   w sprawie robotniczego zjazdu” — żydowskich nazwisk jest jedna czwarta. I dla tych mieńszewików bolszewicy byli bezlitośni. W lecie 1918 roku rozstrzelano Р. Abramowicza, wybitnego lidera mieńszewików, został zatrzymany na skutek listu do Lenina wysłanego z austriackiego więzienia przez Fridricha Adlera, zabójcy austriackiego premiera w 1916 roku (później ułaskawionego). Wytrwale trzymali się Grigorij Binstok, Siemion Weinstein – ale po wielu aresztowaniach  zostali wysłani zagranicę.

W lutym 1921 roku, w Piotrogrodzie, mieńszewicy chociaż i popierali niezadowolenie głodnych i oszukanych robotników, chociaż i popychali ich do protestów i strajków — ale czynili to niezdecydowanie. I nie starczyło im śmiałości aby stanąć na czele tego ruchu w chwili wybuchu powstania w Kronsztadzie. I bez różnic – wszyscy ucierpieli.

Znane są nazwiska wielu mieńszewików, którzy przyłączyli się do bolszewików; oni to niezwykle lekko zmieniali partyjne etykiety. „Przemknął do bolszewików” Boris Magidow (został kierownikiem oddziałów politycznych  10-tej armii, później komisarzem ludowym całego Donbasu, sekretarzem komitetów gubernialnych połtawskiego, samarskiego, instruktorem Komitetu Centralnego). Zbiegli od mienszewików: Abram Dieborin (wszedł na wierzchołki czerwonej profesury i wszystkim kołował głowy diamatem-istmatem, Aleksandr Heuchbarg (w Syberyjskim Komitecie Rewolucyjnym, oskarżyciel na procesie ministrów Kołczaka, w kolegium Ludowym Komisariacie Sprawiedliwości i ostatnio przewodniczącego Małej Rady Komisarzy Ludowych ).  Jedni z mieńszewików długo unikali aresztu, jak I. Liachowiecki-Majski, inni — w dużej liczbie zgnębieni, choćby w zafałszowanym procesie sądowym „Związkowego biura mienszewików” w roku 1931 (tam „sądzony” był Himmer-Suchanow, teoretyk taktyki Komitetu Wykonawczego z marca 1917 roku). Na nich była przeprowadzona wielka obława na terenie całego Związku Sowieckiego.

Wśród uciekinierów od eserów można wyróżnić Jakowa Liwszica (od 1919 roku jest zastępcą przewodniczącego CzeKa w Czernihowie, potem w Charkowie, potem przewodniczący gubernialnego CzeKa w Kijowie, szybko awansował, aż do zastępcy przewodniczącego GPU Ukrainy). Spośród zbiegów od anarcho-koministów wyróżnił się Łazar Kogan (w Wojskowym Wydziale Osobowym, później zastępca naczelnika wojsk wszechzwiązkowego CzeKa, od 1930 roku — kierownik GUŁagu, od 1931 roku stanął na czele białomorskiej NKWD). Można spotkać i bardzo kręte życiorysy: Ilja Kit-Wijtienko, lejtnant austriackiego wojska, dostał się do niewoli rosyjskiej, u bolszewików przeszedł kilka mniej ważnych stanowisk dowódczych w CzeKa-GPU, potem w wojsku i w 30-tе lata — jeden z reformatorów Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej. Siedział 20 lat.

А co u syjonistów? Pamiętamy, że w roku 1906 postanowili i ogłosili, że nie mogą pozostać na stronie od ogólnorosyjskiej walki przeciwko samowładnemu uciskowi i aktywnie włączają się w nią. Wbrew temu, w maju 1918, przy ogólnorosyjskim ucisku w żaden sposób już nie mniejszym,  ogłosili, że w sprawach wewnętrznej rosyjskiej polityki teraz będą neutralni, „Najwidoczniej  w nadziei uniknięcia” ze strony bolszewików „oskarżenie w kontr-rewolucyjność” . I na początku to zadziałało. Oto w roku 1918 i w połowie 1919 roku nie doznawali od bolszewików przykrości. Latem 1918 roku jeszcze przeprowadzili w Moskwie ogólnorosyjski zjazd żydowskich wspólnot i w setkach wspólnot „Palestyński tydzień”, bez przeszkód wychodziły ich gazety, stworzyli nawet młodzieżowe pismo „Gehałuc”.

Wiosną 1919 roku, to tam, to ówdzie, miejscowe władze zaczęły zamykać syjonistyczną prasę. А jesienią 1919 roku syjonistów brali do aresztu („za szpiegostwo w rzecz Anglii”). Na wiosnę 1920 roku syjoniści urządzili w Moskwie swoją ogólnorosyjską konferencję, i wszyscy uczestnicy tej konferencji (90 uczestników) zostali uwięzieni na  Butyrkach, niektórzy otrzymali nawet wyroki skazujące — ale wystarczyło, że przyjechała z Ameryki delegacja żydowskich związków zawodowych, by ich uwolniono. „Prezydium Wszechzwiązkowego CzeKa ogłosiło, że syjonistyczna organizacja jest organizacją kontrrewolucyjną i jej działanie jest zabronione w Sowieckiej Rosji… Od tego czasu syjoniści przeszli do podziemia” .

Wnikliwy М. Heifetz stosownie przypomina: Przecież w tym samym czasie co Przewrót Październikowy została ogłoszona deklaracja Balfoura — pierwszy rzeczywisty krok na drodze do stworzenia samodzielnej żydowskiej państwowości. I co się dzieje? — „Część żydowskiego pokolenia rusza na drogę Hertzla i Żabotinskiego. Druga część tego pokolenia (i uzupełnijmy, że była to część znacznie większa od pierwszej) nie poddała się kuszeniu Hertzla i Żabotyńskiego  i napełniła sobą bandę Lenina-Trockiego-Stalina”. (I stało się to, czego najbardziej bał się Churchill). „Droga Hertzla wydawała się wtedy daleka i prawie nierealna. Droga Trockiego i Bagrickiego pozwalała Żydom wyprostować się natychmiast i stać się nie tak po prostu równa innym narodom w Rosji — ale uzyskać status narodu uprzywilejowanego”.

I tu najbardziej widoczny uciekinier, oczywiście, Lew Miechlis (z „Poalej-Syjonu”). Kariera jego jest szeroko znana: jest w sekretariacie Stalina, jest w kolegium redakcyjnym Prawdy”, jest i kierownikiem Głównego Zarządu Politycznego Armii Czerwonej, jest pierwszym zastępcą Komisarza Ludowego Obrony, jest Komisarzem Ludowym Kontroli Państwowej sprawiającym  y klęskę  naszego krymskiego desantu w roku 1942. I na koniec jako członek Biura Organizacyjnego Komitetu Centralnego pochowany pod murem kremlowskim.

            Oczywiście, była znaczna grupa rosyjskiego żydostwa, która nie przyjęła bolszewizmu. Nie  rzucili się do bolszewizmu ani rabini, ani prywat-docenci (stanowisko w systemie wyższych uczelni  prowadzonych na wzór uczelni niemieckich -dodał tłumacz A.M.), ani znani lekarze, ani mnóstwo innych obywateli. Tyrkowa pisze w tym w swojej książce: „Ta żydowska przewaga liczebna w składzie osobowym władz sowieckich przyprowadzała do rozpaczy tych rosyjskich Żydów, którzy, wbrew okrutnej niesprawiedliwości carskiego reżimu, widzieli w Rosji swoją ojczyznę i żyli  życiem rosyjskiej inteligencji i razem z nią odmawiali nawiązywania współpracy z bolszewikami”. Ale im nie zostało dane zabieranie głosu w społecznych sprawach i strony historii nie są zajęte ich nazwiskami lecz wypełnione nazwiskami zwycięzców, którzy panowali nad wydarzeniami.

Oddzielnie rozsławione są dwa akty terrorystyczne, oba wykonane żydowskimi rękami i wymierzone przeciwko bolszewikom w roku 1918. Są to: zabójstwo Urickiego dokonane przez  Leonidem Kannegisera i zamach na Lenina w wykonaniu Fanni Kapłan. I od tej strony także widać żydowski los — okazał się fatalny dla pierwszych. W strzelaniu do Lenina szybsi byli eserzy z ich porachunkami z bolszewikami. Ale w stosunku Kannegisera, z dziada pradziada szlachcica (tytuł bojara dziedzicznego nadany  dziadkowi) i przyjętego w junkry w roku 1917 (à propos — kolega Siergieja Jesienina), to całkowicie przyjmuję wyjaśnianie Mark Ałdanowa: że powodowało nim uczucie Żyda, pragnącego i przed rosyjskim narodem i przed historią przeciwstawić nazwiskom Uricki i Zinowjew — żydowskie nazwisko. W takim duchu on, przed zamachem, podał kartkę siostrze, w której napisał, że mści się za Traktat Pokojowy Brzeski oraz, że czyni to i z uczucia poniżenia za udział Żydów w ustaleniu władzy bolszewików i za egzekucję w petersburskim CzeKa swojego kolegi szkolnego.

Trzeba powiedzieć, że w ostatnim czasie ukazały się artykuły podające w wątpliwość okoliczności obu zamachów. Istnieją przekonujące dowodzenia, że Fanni Kapłan nie strzelała do Lenina a została złapana przypadkiem dla „zamknięcia śledztwa”, ot, taka wygodna, przypadkowa ofiara. Są też wysuwane argumenty, że władze jakoby ułatwiły Kannegisserowi zamach i stworzyły warunki do takiego, a nie innego strzału. Pojawiają się jednak wątpliwości. W jakim celu miałyby władze bolszewickie podstawiać pod strzał swojego ukochanego przewodniczącego Komitetu Centralnego. Tu mocno zastanawiającą jest taka prawda, że w okresie kiedy nadchodził Czerwony Terror, kiedy rozstrzeliwano w kraju tysiące całkiem niewinnych ludzi i z pewnością nie zaangażowanych w te zamachy, to w tym wypadku cała rodzina Kannegisserów została wypuszczona z więzienia i wkrótce wyjechała za granicę — to w żaden sposób nie było po bolszewicku! A może tu było jakieś  najsilniejsze wstawiennictwo na najbardziej wysokich górach bolszewickiej władzy?

Z najnowszych publikacji poznajemy nawet i to,  że krewni i przyjaciele Leonida  Kannegissera opracowywali plan zbrojonego napadu na piotrogrodzkie CzaKa w celu uwolnienia Leonida. Wszyscy oni zostali aresztowani, a nieco później zwolnieni z aresztu i nadal mieszkali sobie swobodnie w Piotrogrodzie całkiem nieprześladowani. Wyjaśnienie takiej łaski ze strony władz bolszewickich upatruje się w tym, że nie chciały się one kłócić się z wpływowymi w Piotrogrodzie żydowskimi kołami. Rodzina Kannegisserów zachowała swe izraelickie wyznanie lecz matka Leonida Rozalia Edwardówna na jednym z przesłuchań oświadczyła, że Leonid zabił Urickiego za to, że ten „odszedł od żydostwa”.

A oto jeszcze żydowskie nazwisko, do tej pory niezasłużenie mało znane, nie rozsławione, choć jak najbardziej na to zasługiwało. Będzie to nazwisko bohatera antybolszewickiego podziemia –  Aleksander Abramowicz Wilenkin – w wieku 17 lat poszedł na wojnę 1914 roku jako ochotnik w oddziale huzarów, otrzymał 4 Krzyże Św. Jerzego, awansowany do stopnia oficerskiego, w czasie rewolucji  już  rotmistrz sztabowy, w roku 1918 jest w nielegalnym „Związku Obrony Ojczyzny i Wolności”, złapany przez czekistów tylko dlatego, że po wykryciu przez CzeKa organizacji zatrzymał się aby zniszczyć dokumenty. Zorganizowany wewnetrznie, mądry, energiczny, nieprzejednany w stosunku do bolszewików, on i w podziemiu i w więzieniach inspirował licznych innych do oporu — i, rozumie się, został rozstrzelany przez czekistów. (Dane o nim pochodzą od jego towarzysza z podziemia z roku 1918 i potem będącego współwięźniem w sowieckim więzieniu w roku 1919 – Wasilija Fiodorowicza Kliementiewa, kapitana armii rosyjskiej).

Takich bojowników przeciwko bolszewizmowi, z jakimi by to nie było pobudek oni występowali  — pamiętamy ich jako Żydów. Smutno tylko, że ich było tak mało. Tak mało jak i było mało całej połączonej siły Białych w czasie Wojny Domowej.

============================

Zwycięstwo bolszewików utrwalił i nasilający się specyficzny proces bytowy. Do zajmujących wysokie stanowiska bolszewików obdarzanych niezwykłymi przywilejami, a to między innymi w stolicach obdarowywanych mieszkaniami opuszczonymi przez ich byłych mieszkańców, którzy pouciekali  do Białych, nastąpił napływ wielkich mas ich krewniaków i pobratymców z całej linii osiedlenia żydowskiego, którym nadawano te mieszkaniowe pustostany. I to dało właśnie ten „wielki wynik”. G. A. Landau pisze: „Żydzi zdobywali władzę i zajmowali różne państwowe „wysokie stanowiska”… Zająwszy te stanowiska, stało się dla nich naturalnym, że oni, jak i każda inna społeczna warstwa w tych warunkach, czysto obyczajowym zwyczajem, przyciągnęli do siebie swoich krewnych, znajomych, przyjaciół dzieciństwa, przyjaciółek młodości… W rzeczy samej był to naturalny proces obsadzania stanowisk przez ludzi, którym wierzono, których darzono zaufaniem, którymi wypadało się opiekować, wreszcie którzy naprzykrzają się, którzy nachodzą, korzystając z znajomości, pokrewieństwa i innych związków zachodzących między ludźmi. I to właśnie niezwyczajnie powiększyło liczbę Żydów w radzieckim aparacie władzy” .

Już była mowa o tym jak wiele kuzynów nazjeżdżało się do Liliany, żony Zinowjewa, i o legendarnie szczodrym rozdawaniu stanowisk przez Zinowjewa „swojakom”. To tylko taki jaskrawy przykład, ale takie przemieszczania Żydów było dokonywane wówczas cicho i bez rozgłosu i dlatego nie były tak zauważalne, choć dotyczyło i dziesiątków tysięcy osobistości. Z Odessy masami przejeżdżali do Moskwy. (Przecież i Trocki zaopatrzył w podmoskiewski sowchoz swojego, nie za bardzo ukochanego, ojca). Przemieszczenia takie można też wyśledzić w życiorysach. Ot, choćby z życiorysu  Dawida (nie mieszać z Markiem) Azbelja – w 1919 roku, jeszcze będąc chłopczykiem, bez przeszkód przejechał z rodzinnego Czernihowa do Moskwy. W Moskwie już wtedy przebywały jego dwie ciocie, najpierw zamieszkał u jednej (w zaułku Gagarińskim u cioci Idy, „mającej się dobrze kupcowej pierwszej gildii”, której mąż wrócił z Ameryki), potem u drugiej cioci Leny, w domu tzw. „Pierwszy Dom Rad” (o nazwie „Nacjonal”), gdzie żyła najwyżej postawiona sowiecka arystokracja. Rozsławiony później Ulrich, ich sąsiad, zażartował: „Dziwne, dlaczego w „Nacjonale” nie otworzyć synagogi. Przecież tam mieszkają sami Żydzi”.

Przyjeżdżająca z Petersburga sowiecka elita rozmieściła się w Drugim Domu Rad (o nazwie „Metropol”), i w budynku seminarium w zaułku Bożedomskim, i w budynku przy ulicy Machowaja Wozdwiżenka, i w budynku w zaułku Szeremietjewskim). W tym ostatnim była restauracja dla mieszkańców domów, gdzie w „niedostępnych  dla nieupoważnionych pomieszczaniach otrzymywali obfite przydziały żywności. A w restauracji ikra, sery, masło, wędzone jesiotry nie schodziły od stołów” (a był to rok 1920). „Wszystko było specjalne, specjalnie dostępne tylko dla nowej elity: dziecięce ogrody, szkoły, kluby, biblioteki”. (I to działo się w latach  1921 / 22, tj w roku śmiertelnego głodu na Powołżu i pomocy АРА. W ich „doświadczalno-pokazowej szkole” jadalnia była prowadzona też z tego funduszu АРА i wydawano tam „amerykańskie śniadania  tj. z  słodką ryżową kaszą, kakao, białym chlebem i omletem”. I „nikt nie pamiętał o tym, jak tylko co gardłowali dzieciom na lekcjach o tym, że wszyscy burżuje muszą wisieć na latarniach”).  „Chłopcy  z sąsiednich domów nienawidzili „domo-sowieckich” i przy każdej nadarzającej się sposobności  bezlitośnie ich bili”.

Wreszcie przychodzi NEP (leninowska Nowaja Ekonomiczeskaja Palitika) i „mieszkańcy „Nacjonału” zaczęli … przenosić się do komfortowych mieszkań, do willii, należących wcześniej do arystokratów i burżuazji”. W 1921 roku „mieli czekać lata w dusznej Moskwie”? Więc zapraszali gości do dacz pod Moskwę, do skonfiskowanych posiadłości. А w tych daczach „wszystko tak zostało, jak było przy poprzednich ich właścicielach”. Tylko dodatkowo ogradzali ich wysokimi płotami i wystawiali ochronę przy bramie. Żony komisarzy ludowych, wraz ze swymi dziećmi, zaczęły jeździć do najlepszych zagranicznych uzdrowisk. Przy ówczesnym rozprzężeniu, braku i ukrywaniu towarów zajęły się korzystną odsprzedażą i spekulacją. „Kupując za bezcen ogromną ilość manufaktury od już przebywających za granicę handlowców, uciekinierów z Rosji”, ciocia Ida i wuj Misza potajemnie sprzedając te towary, stali się „prawdopodobnie, najbogatszymi ludźmi w Moskwie”. I stało się, że w 1926 roku skazali wuja Miszę i posadzili go na 5 lat w wiezieniu za „ekonomiczną kontrrewolucję”. A jak się NEP skończył dodali mu  jeszcze 10 lat obozów pracy

А jeszcze, „kiedy tylko bolszewicy stali się  `rządem`, wtedy do nich pociągnęli  i wszyscy inni przedstawiciele żydowskiego lumpenproletariatu, pragnący po raz pierwszy urządzić się przy państwowym stole”. А jak już oficjalnie został zabroniony otwarty handel i prywatna przedsiębiorczość, to w wielu żydowskich rodzinach odbył się przewrót w rodzinnym życiu. „Po większej części dojrzali ludzie zostawali zdegradowani, a chłopacy i dziewczęta, pozbawieni duchowego i społecznego „balastu” wychowawczego rodziców, robili kariery i stawali się żywicielami starszych w swych rodzinach … I z tego to powodu ta szczególna ilość Żydów w sowieckim aparacie władzy”. Zauważmy, że autor nie usprawiedliwia tego procesu jako wtedy „jedynego wyjścia”, a z goryczą widzi przede wszystkim, iż „ten destrukcyjny proces nie spotkał należytego odporu w żydowskim środowisku”, ale znalazł „ochoczych wykonawców i trafił na współczujący grunt”.

I tak mnóstwo Żydów wstępowało do radzieckiej klasy sprawującej rządy.

I czy mogło to, nawet najbardziej ukrywane, nie ukazać się jak najbardziej wyraźnie rosyjskim masom?

A jak na to odpowiadał zwykły obywatel? Ot, takimi facecjami: „Róża jak z kołchoza, mąż Chajki z Czerezwyczajki” („Roza iz sownarchoza, muż Chajki iz czerezwyczajki”). Albo dowcipami obiegającymi Moskwę już od 1918 roku jak ten: Herbata Wysockiego, cukier Brodskiego, Rosja Trockiego”. А z Ukrainy dobiegało: „Hop! Moi chreczkosieje  – kierownicy to Jewreje!” („ Hop, moi greczanniki! — usi żidy naczalniki”)

I tak zaczęło sunąć skrycie po Rosji, niezbyt głośno, hasło: „Rady bez Żydów!”

Z niepokojem pisali w 1924 roku współautorzy zbioru „Rosja i Żydzi” te słowa: „Jasnym jest,  że nie wszyscy Żydzi są bolszewikami i że nie wszyscy bolszewicy są Żydami, ale nie trzeba teraz za  długo dowodzić nadmiernego i niepomiernie gorliwego udziału Żydów w torturowaniu półżywej Rosji przez bolszewików. Koniecznością jest czynność odwrotna, trzeba wyjaśnić jak taki wielki udział Żydów w niszczycielskiej sprawie powinien odbić się w świadomości narodu rosyjskiego. Rosjanin nigdy przedtem nie widział Żyda u władzy w swym kraju” .

А teraz — zobaczył ich na każdym kroku. I to przy władzy — okrutnej i nieograniczonej.

„W odpowiedzi na pytanie o odpowiedzialności żydostwa za żydowskich bolszewików powinniśmy przed wszystkim brać pod uwagę nastawienie psychologiczne ludzi nie będących Żydami, wszystkich tych Rosjan, którzy bezpośrednio doznali cierpień ze strony bolszewickiej nikczemności… Ci z żydowskich społecznych działaczy, którzy chcą zapobiec krwawym tragediom w przyszłości i ocalić rosyjskie żydostwo przed pogromami, powinni liczyć się z tym faktem”. „Trzeba zrozumieć psychologię Rosjan, ludzi, którzy nagle poczuli nad sobą władzę tej całej pogańskiej hołoty, zarozumiałej i grubiańskiej, pewnej siebie i bezczelnej”.

Nie należy pamiętać o historii dla rachunków i nie dla wzajemnych oskarżeń ale żeby  wyjaśnić, jak to się stało, że był taki nadmierny udział Żydów w powstawaniu państwa (1918) sowieckiego,  nie tylko tak nieczułego dla rosyjskiego narodu, nie tylko będącego w niezgodzie z rosyjską historią, ale i niosącego wszystkie możliwe ostateczności terroru dla swoich mieszkańców.

W sprawa żydowskiego udziału we władzach bolszewickich nie należy stawiać pytania o „obce pochodzenie” albo „inne pochodzenie” tej władzy. Kiedy mówi się o obfitości żydowskich nazwisk w rządzeniu rewolucyjną Rosją, to przecież obraz nie jest nowy. A ile to niemieckich i kurlandzkich nazwisk przez dwa i pół wieku można znaleźć wśród ludzi rządzących Rosją carską? Pytanie tylko jakie skutki powodowała ta władza dla kraju i narodu?

Jednakże, zastanawia się D. Pasmanik: „Niech wszyscy wnikliwi rosyjscy ludzie odpowiedzą na jedno pytanie: Czy mógłby bolszewizm, nawet z Leninem na czele, zwyciężyć, jeżeli w Rosji byłoby chłopstwo syte, dobrze zaopatrzone w ziemię i kulturalne? Czy mogliby wtedy nawet wszyscy  „Mędrcy Syjonu”, razem wzięci i nawet z Trockim na czele, przeprowadzić tak wielkie niesnaski w Rosji?”. I tu on ma pełną rację — oczywiście, nie mogliby!.

Ale zastanawiać się o żydowskich bolszewikach pierwsi powinni sami Żydzi, Rosjanie po nich. Żydów ten odcinek historii powinien poruszać silniej i po dzisiejszy dzień. Szczególnie, w duchu trzeźwego historycznego spojrzenia, nie powinno się odpowiadać na pytanie o masowy udział Żydów w kierownictwie bolszewickim i w bolszewickich bestialstwach – machnięciem ręki i stwierdzeniem, że to były męty, oderwane od żydostwa i dlaczego powinniśmy za nich odpowiadać, jedni za drugich?

D. М. Szturman sprawiedliwie przypomina mi moje własne słowa o wszystkich komunistycznych przywódcach pochodzących z różnych narodów: „Wszyscy oni odeszli od swojej narodowości oddając się bezczłowiczeństwu”. Prawda! Ale prawdziwe są i słowa Pasmanika z roku 1920: „My nie możemy ograniczyć się do oświadczenia, że Żydzi nie odpowiadają za te albo inne działania oddzielnych członków swojego narodu. Odpowiadamy za Trockiego choćby z tego powodu, że nie odgrodziliśmy się stanowczo od niego” . А odgrodzić się, to nie znaczy opędzić się machnięciem ręki, tu należy stanowczo wyrzec się ich działań — i to do samego końca i jeszcze zapamiętać naukę wypływającą z tej lekcji.

Uważnie pracując nad życiorysem Trockiego, jestem zgodny z opinią, że u niego nie daje się  zauważyć jakichkolwiek specyficznych dla Żyda gorących przywiązań, a odwrotnie — opanowany on był wściekłym internacjonalizmem. Oczywiście, że na takiego współplemieńca łatwo wszystko zawalić? Ale cóż, już na początku rozbłysku gwiazdy Trockiego, na  jesieni 1917 roku, stał się on dla licznych przedmiotem dumy i prawie że bożyszczem radykalno-lewackich kół amerykańskiego żydostwa.

Ale co tam amerykańskiego! W latach 50-tych siedział ze mną w obozie, jeszcze wtedy młodzieniec, Władimir Herszuni, gorący socjalista, internacjonalista, nie było w  nim żadnego  odcienia nie tylko religijności, ale, wydaje się, nawet i świadomości żydowskiej. W latach 60- tych spotykaliśmy się już na wolnosci i po jakimś powodzie dał mi swoje notatki. I w nich znalazłem  notatki, że Trocki, to Prometeusz Października i nie z jakiegokolwiek innego powodu, ale tylko dlatego, że Trocki, to Żyd. Dosłownie to brzmiało:  On był Prometeuszem nie dlatego, że takim się urodził, ale dlatego, że on jest dziecięciem prometejskiego narodu, który nie będzie nigdy przykuty do skały tępą złością przez łańcuchy tajnej i jawnej wrogości i jeszcze wiele zrobi dla ludzkości”.

„Wszyscy badacze, nie aprobujący udziału Żydów w rewolucji, nie lubią uznawać w bolszewickich Żydach ich narodowości. Ci zaś, a wśród nich są liczni izraelscy historycy, ci interpretują żydowską hegemonię w sowieckiej Rosji jak zwycięstwo żydowskiego ducha i z zachwytem wywyższają ich przynależność do żydostwa”.

Już i w latach 20-tych, zaraz po Wojnie Domowej, zabrzmiały odrzekające się od winy dowodzenia. W zbiorze „Rosja i Żydzi” ujmował je I. О. Lewin Tak: „Żydów wśród bolszewików nie jest tak wiele i nie ma podstaw do obciążania całego narodu winami jego poszczególnych członków. Żydów prześladowano w carskiej Rosji i oto dlatego… a w czasie Wojny Domowej  u bolszewików szukali Żydzi ochrony przed pogromami” i oto dlatego…itd, itd. A nawet i  napisał, że  mowa przecież idzie „o odpowiedzialności nie kryminalnej”, nieuchronnie osobistej, a o odpowiedzialności moralnej.

Pasmanik nie uważał, że od takiej moralnej odpowiedzialności można będzie umyć ręce. Ale szukał on też pociechy pisząc, że „Dlaczego ogół żydostwa ma odpowiadać za świństwa oddzielnych Żydów-komisarzy? To jest, oczywiście, głęboko niesprawiedliwie. Ale… nałożenie na Żydów odpowiedzialności zbiorowej świadczy tylko o tym, że przyznaje się obecność specjalnego narodu żydowskiego. Z tą chwilą, kiedy Żydzi przestaną być narodem, kiedy oni przeobrażą się w Rosjan, Niemców, Anglików izraelickiego wyznania, to uwolnią się oni od ciężaru zbiorowego zaręczania za innych”.

Jednakże XX wiek pokazał nam właśnie uznanie żydowskiego narodu zakotwiczonego w Izraelu. А odpowiedzialność zbiorowa narodu, a przecież i Rosjanina także, jest  nieodłączna od  zdolności każdego narodu do zbudowania dla siebie godnego życie.

No tak, istnieje  wiele powodów dla których to Żydzi poszli w bolszewizm (a w czasie Wojny Domowej da się zaobserwować i jeszcze inne równie ważkie powody). Jednakże, jeżeli w pamięci  rosyjskich Żydów, o tym okresie, utrwalą się tylko motywy uniewinniające, to będzie ten okres w świadomości Żydów stracony, obniżony zostanie poziom narodowego żydowskiego samookreślenia.

W ten sposób przecież i Niemcy mogli wymawiać się za czas hitlerowskiego panowania: To  nie byli prawdziwi Niemcy, ale odszczepieńcy”, nas nie pytali. Jednakże wypada każdemu człowiekowi moralnie odpowiadać za cala swą przeszłość — i za to, co było haniebne. A jak ma odpowiadać?  Z doświadczenia wniknąć w sens zła. Dlaczego takie coś zostało dopuszczone? W czym jest nasz  błąd? I co zrobić by nie powtórzyło się to znowu?

W tym to duchu ludzie z żydowskiego narodu powinni odpowiadać i za swoich rewolucyjnych morderców i za te szeregi ich współbraci idących na służbę do bolszewików. Nie odpowiadać przed innymi narodami, a przed sobą i przed swoją świadomością, przed Bogiem. Tak i my Rosjanie powinniśmy odpowiadać i za pogromy, i za tych bezlitosnych chłopskich podpalaczy, i za tych bezrozumnych rewolucyjnych żołnierzy i za zezwierzęconych marynarzy. (О nich, myślę, powiedziałem wystarczająco wyraźnie w „Czerwonym kręgu”. Ale dodam tu jeszcze jeden epizod: oto ten czerwony gwardzista Basow, konwojent Szyngariowa, prawdomównego ludowego obrońcy, ten Basow najpierw pobrał od siostry aresztanta pieniądze na herbatę i jako opłatę za ulgi w czasie konwojowanie go z Piertopawłówki do Szpitala Maryńskiego, to nie tylko, że nie dał Szyngariowi ani minuty wolności, to po kilku godzinach, w tą sama noc, przyprowadził do szpitala marynarzy, którzy zastrzelili Szyngariowa i Kokoszkina . W tym ohydnym typie — ileż jest naszego!!!)

Odpowiadać tak, jak i my odpowiadamy za członków swej rodziny.

 

А jeżeli zdjąć odpowiedzialność za działania swoich współplemieńców, to i pojęcie narodu w ogóle traci wszelki żywotny sens.

7.11 2013

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758