POLSKA
Like

Obrona Terytorialna – never ending story

30/01/2015
2338 Wyświetlenia
14 Komentarze
13 minut czytania
Obrona Terytorialna – never ending story

Udzieliłem wywiadu kwartalnikowi „Opinia” (nr 4/2014) wyd. przez Ośrodek Myśli Niepodległościowej w Warszawie. Rozmawiał ze mną redaktor naczelny kwartalnika dr Marek Albiniak. Poniżej fragment tej rozmowy dotyczący kwestii bezpieczeństwa narodowego Polski, sprawy która ciągle nie znajduje właściwego rozwiązania. Dlaczego trwa ta niekończąca się opowieść?

0


 

(…)

Marek Albiniak: Model obecnego polskiego systemu obronnego opiera się o wojska operacyjne, czy też jakąś ich protezę, jest to właściwie jedynie pewien element docelowego systemu. Te wojska operacyjne mają zastosowanie podwójne, po pierwsze mogą być użyte do realizacji celów polityki zagranicznej, do prowadzonych w jej ramach policyjno-pacyfikacyjnych misji i interwencji na odległych geograficznie obszarach, a po drugie mogą być użyte do jednej walnej bitwy obronnej, po czym wyczerpią swój potencjał i albo tę bitwę wygrają, co zresztą niekoniecznie musi oznaczać realizację zasadniczego celu obronnego, albo ich nie będzie. Model, który proponujesz już od ćwierćwiecza, jest oparty o obronę powszechną, obronę przestrzeni, całego terytorium kraju, opierający się na podstawach ochotniczych, obywatelskich, na strategicznej obronie całego państwa zamiast jednej wielkiej bitwy granicznej. W jaki sposób należałoby taką koncepcję dzisiaj w Polsce wdrożyć?

Romuald Szeremietiew: Główną przeszkodę stanowi schemat myślenia o obronie narodowej, który obowiązuje u nas od lat dwudziestych ubiegłego stulecia, a mianowicie, że do obrony służy tak zwane „prawdziwe wojsko”. Według tego schematu „prawdziwym wojskiem” są jedynie wojska operacyjne. Czynnik społeczny, obywatelski, w obronie kojarzy się z działalnością konspiracyjną, z powstaniami, z prowadzeniem wojny przez Polskę, która przegrała. Źle się kojarzy partyzantka, powstania bowiem ponosiliśmy straty, nie osiągaliśmy celów politycznych, z zasadniczym – niepodległością – na czele. Psychicznie istnieje w Polakach opór przed przyjmowaniem, że przygotowanie się do działań nieregularnych (partyzanckich) może być sposobem na obronę kraju.

Wydaje się wielu, że lepszym sposobem na obronę są czołgi, samoloty, działa, armaty, okręty kierowane przez zawodowych fachowców, a nie jakieś pospolite ruszenie obywateli. Tymczasem agresor będzie miał więcej czołgów, samolotów i tych zawodowców. Będziemy więc od niego dużo słabsi. Skoro tak, to uważa się: trzeba znaleźć sojusznika, który ma odpowiednią ilość czołgów i samolotów, żeby nas wsparł. Tak myślano przed 1939 rokiem I tak w Polsce myśli się dziś. Pocieszamy się, że NATO nie zawiedzie, jak zawiedli Polskę jej sojusznicy w 1939 roku. Opieranie bezpieczeństwa narodowego na wierze w sojuszniczą pomoc jest co najmniej błędem.

Twierdzę, że należy obok armii zawodowej przygotować obywatelską strukturę zbrojną zdolną do obrony całego terytorium państwowego. Wówczas nieprzyjaciel wiedziałby, że musi zgromadzić ogromne siły i zdobywać każdą piędź polskiej ziemi, a to będzie działanie ryzykowne i bardzo kosztowne. Po drugie, mając przygotowaną tego typu obronę moglibyśmy być pewni, że doczekamy się wsparcie NATO. Natomiast odwrotnie, jeżeli nasz opór będzie nieskuteczny, a tak można wnosić przy obecnym stanie obronności, to może się okazać, że natowska linia obrony powstanie dopiero na linii Odry-Nysy.

Polacy na ogół mają zrozumienie dla spraw obronnych i wojsko zawsze cieszyło się w społeczeństwie dużym autorytetem. Wielu obywateli chciałoby przygotować się do obrony Ojczyzny. Nie są jednak w stanie tego uzyskać przy obowiązującym dziś modelu armii zawodowej. Można to zrobić tworząc obronę terytorialną, strukturę obywatelską, nowocześnie uzbrojoną, przesiąknięta polskim patriotyzmem. Na to muszą się odważyć władze, zwłaszcza Ministerstwo Obrony Narodowej. Czy MON potrafi odrzucić obowiązujące schematy obronne i stworzyć nowoczesny silnie zakorzeniony w społeczeństwie system obrony narodowej?

MA: Dwukrotnie – jako Minister Obrony Narodowej i jako profesor Akademii Obrony Narodowej – przedstawiałeś taką koncepcję systemu obrony terytorialnej w szczegółach, rozpisaną na konkretne rozwiązania prawne, instytucjonalne, na pragmatykę, i dwukrotnie zostało to po części zignorowane na poziomie władz państwowych, a po części spotkałeś się z silnym atakiem, również środowiska wojskowego, które, wydawałoby się, powinno być żywo zainteresowane wzmocnieniem obronności państwa. Obecnie podejmujesz właściwie trzecią taką próbę i to zostało zaaprobowane przez obecnego ministra obrony narodowej i wicepremiera, który tutaj jest partnerem instytucjonalnym, państwowym. W jaki sposób widzisz tę współpracę i w jaki sposób ze strony ministra zostało to uzgodnione? Czy Biuro Inicjatyw Obronnych otrzymało określone kompetencje, czy ma jakieś konstytuujące prawne podstawy, jakieś formalne podstawy do działania i jak dalece zostało wyposażone w narzędzia, instrumenty, środki?

RSz: Biuro Inicjatyw Obronnych (BIO) jest w trakcie tworzenia i nie jestem pewien co to będzie. Natomiast co do instrumentów, którymi mam się posługiwać realizując ideę zbierania społecznych inicjatyw obronnych, to ich jeszcze nie mam. Zdaje się jakieś ważne osobistości zastanawiają się co z tą moją propozycją pro-obronną zrobić. Zresztą znając dobrze sytuacje w sektorze obronności spodziewałem się, że pojawią się przeszkody. Dzieje się tak dlatego, że budowanie proponowanego przeze mnie systemu obronnego z punktu widzenia niektórych decydentów może się wydać zbędne. Jeśli zaś chodzi o siły zbrojne, to może być odbierane jako dodatkowy i niepotrzebny kłopot.  Wiadomo, że dla zrealizowania mojej koncepcji potrzebne będą konkretne działania, uruchomienie rezerwistów, przeszkolenie wojskowe setek tysięcy ludzi, zwłaszcza młodzieży, potrzebne będą strzelnice, place ćwiczeń, mundury, broń. Pojawiają się więc za biurkami w MON obawy, że zakłócona zostanie biurokratyczna rutyna – jeszcze coś się stanie, ktoś się postrzeli, po co to komu. Dla biurokracji system obrony terytorialnej to ambaras, tymczasem w głowach mają sytuację jasną i prostą: Polskę będzie bronić „profesjonalna” armia zawodowa opłacana z budżetu, jesteśmy w NATO, są amerykańscy żołnierze na naszym terytorium, po co jeszcze dokładać jakąś Obronę Terytorialną. No i mogę różnym wpływowym osobom nie odpowiadać z racji tego kim jestem. Więc są powody, aby pojawił się opór.

Słuchałem wypowiedzi szefa Sztabu Generalnego WP, który niedawno pytany o propozycje wykorzystania inicjatyw obywatelskich na rzecz obronności, odpowiedział jakoś tak: są różne pomysły, ale my w wojsku stąpamy twardo po ziemi, nie bujamy w obłokach. To może i ciekawe, ale praktycznie nie ma większego znaczenia.

Tak oto wygląda rzeczywistość. Nie dziwię się, że po stronie MON jeszcze nie ma decyzji co do mojego Biura i w jaki sposób miałbym realizować swój zasadniczy cel. Na razie jesteśmy w fazie ogólnie zarysowanej koncepcji i w oczekiwaniu, że ktoś odpowiedzialny właściwe decyzje podejmie.

MA: Czy ze strony Sił Zbrojnych można się spodziewać obawy o utratę wyłączności na kontrolę nad strumieniem środków budżetowych?

RSz: Mam nadzieję, że nie. Po pierwsze dlatego, że system obrony terytorialnej wymaga stosunkowo niewielkich nakładów, a po drugie – Ministerstwo Obrony Narodowej od lat oddaje ministrowi finansów na koniec każdego roku budżetowego ogromne środki, których nie zdołano na czas wydać. Mówi się, że około 12 mld zł. Za taką kwotę można by zbudować bardzo nowoczesną i potężną obronę terytorialną. W moim przekonaniu w zrozumieniu roli OT przeszkadza skostniały pogląd, że będziemy się bronić przy pomocy czołgów, samolotów i… zwłaszcza z pomoczą sojuszników. To jest ten model.

MA: Ignorancja skostniałych czynników decyzyjnych niejednokrotnie w historii narzucała rozwiązania nieskuteczne, ale już jakoś znane, kosztem poszukiwania rozwiązań rzeczywiście efektywnych wobec pojawiających się zagrożeń.

RSz: T prawda, na przykład w okresie międzywojennym intensywnie pracowano nad bronią chemiczną, której w czasie II wojny światowej nie użyto ani razu.

MA: To wynika z pewnego rodzaju schematyzmu myślenia i ignorancji…

RSz: Istnieje powiedzenie, że armia zawsze przygotowuje się do wojny minionej, nowa jest zawsze zaskoczeniem. Dzieje się tak dlatego, że wojsko jest strukturą hierarchiczną osadzoną na tradycji, przemożny wpływ na sposób myślenia wojskowych ma doświadczenie, a przeszłość jest doświadczeniem. To kształtuje ich wyobraźnie. Dziś być może niektórym wojskowym nadal się wydaje, że będą toczyć jakieś bitwy pancerne i martwią się, że ich czołgi właśnie dostały pociski, które nie będą przebijały pancerza czołgów nieprzyjaciela.

MA: Czy tutaj nie mamy do czynienia z pewnym paradoksem w obszarze doktryny, polegającym na odrzuceniu systemu obrony powszechnej, często terytorialnej, wypracowanego w XIX, na rzecz systemu wojsk zawodowych święcącego swoje triumfy w wieku XVI?

RSz: To jest stała tendencja. Z jednej strony wojsko zawodowe, narzędzie w rękach ambitnego przywódcy, księcia króla, cesarza służące do podbojów, a z drugiej – ludzie broniący swego dobytku przed najeźdźcą, którzy chwytają za broń z konieczności, ale na co dzień nie są żołnierzami. Ci pierwsi to wojska operacyjne, ci drudzy – obrona terytorialna. Przyjmowano, że zawodowiec to żołnierz „prawdziwy”, a obywatel broniący swego domu takim żołnierzem nie jest.

MA: Tymczasem żołnierz Obrony Terytorialnej według przedstawionej przez Ciebie koncepcji to żołnierz wybitnie nowoczesny, doskonale wyszkolony, doskonale wyposażony, doskonale zmotywowany.

RSz: To jest przede wszystkim żołnierz – ochotnik gotowy bronić swoich bliskich, swego domu. Obywatel dla którego wojaczka nie jest zawodem. Mówimy komuś takiemu: masz rodzinę, dom, zastanów się jak tego bronić. Jeżeli więc wszystkie domy będą bronione, to w rezultacie powstanie potężna siła, która powinna odstraszyć nieprzyjaciela wykazując, że agresja będzie trudnym przedsięwzięciem wykazując, że nasze terytorium będzie nie do zdobycia. A więc trzeba w Polsce utworzyć obywatelską obronę terytorialną, to jest wymóg naszych czasów.

krzyz-walecznych_031

0

Szeremietiew

Jaki jestem każdy widzi (każdy kto zechce).

200 publikacje
107 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758