Kandydat na Prezydenta zapowiedział wdrożenie programu zatrudnienia 100 tys. młodych. Gwarancja zatrudnienia będzie obowiązywała dwa lata. Co dalej nie wiadomo, ale kandydat i wpierający go w tym pomyśle liczą na to, że po zdobyciu tzw. szlifów zawodowych młodzi wyrwą się z tego państwowego gniazda. Dysponując już znacznym, bo dwuletnim doświadczeniem będą atrakcyjnym towarem dla kolejnych pracodawców.
Nasze doświadczenie mówi nam, że państwowe pieniądze, z których ten program będzie finansowany to system naczyń połączonych, który zaowocuje niespodziewanymi konsekwencjami gdzie indziej. A tworzyć nowe miejsca pracy można na różne sposoby. Np. zamieniając stanowisko pracy, które pracodawca finansuje sam na dofinansowywane przez państwo. To się nazywa optymalizacja kosztów firmy. No chyba, że w ramach tzw. klauzuli unikania opodatkowania Fiskus uzna to za działanie niedopuszczalne, co jest bardzo prawdopodobne. W ten sposób zatoczylibyśmy systemowe koło i po ponad 25 latach znowu powrócili do modelu przymusowego zatrudnienia. Tym razem jednak przymusem byłby objęty zarówno pracodawca, jak i pracownik.
Pomysł powyższy podlega jednak prawom polityki. Oznacza to, że powstał z politycznej konieczności a umrze z konieczności… dziejowej. W krainie nieograniczonej wolności, jaką jesteśmy nie takie rzeczy widziano.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję