Bez kategorii
Like

Nowy Polak nadchodzi

12/03/2012
424 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Nie ma takiej władzy politycznej, która by nie opierała się także na strachu. Władza, która strachu nie wzbudza, albo wzbudza taki, że nie daje alternatywy, upada szybko.

0


Kraj nad Wisłą nie jest wyjątkiem, przynajmniej od 5 lat. Donald Tusk rządzi tylko i wyłącznie  dlatego, gdyż w Polakach zapanował irracjonalny strach przed jego poprzednikiem i obecnym oponentem – Jarosławem Kaczyńskim. W Polsce władza też opiera się na strachu – na strachu Polaków przed kompleksami na swoim punkcie.

Wystawia to Polakom jak najgorsze świadectwo. Jako naród „obdarzony” demokracją, robią z niej arenę wyładowania swoich kompleksów. Kompleksów przed lepszym, bo bogatszym, lepszym, bo pełnym zasiłków, wolności obyczajowej i rozmaitych błyskotek światem.  Nie umieją docenić tego, co mają, ani nawet swoich przodków. Pamięć przez większość „nowych Polaków” (głównie Palikoty, młodzi z SLD oraz PO) jest balastem, którego ciężaru nie rozumieją i nie chcą rozumieć, o ile nie zredukować ich do roli zabytku, o którym co najwyżej wspomni kustosz z wielkiego miasta.

„Nowi Polacy” patrzą na Zachód z tęsknymi oczami – ten wykształcony, bogaty, bezpieczny świat, którego fragmenty pokazuje zwłaszcza TVN w serialach jak „Na Wspólnej”, czy „BrzydUla”, produkcjach, których fabuła i sceneria ma jak najmniej wspólnego z polską rzeczywistością, za to idealnie oddają obraz wyobrażany sobie w głowach młodych, wykształconych z wielkich miast. Do tego dochodzą romantyczne komedie, muzyka pop z obrazami roztańczonych dyskotek, roznegliżowanych panien i wymodelowanych pół-pedałów czy też „gangsterów” z idealnie wypiłowanymi paznokciami i t-shirtem za 300 dolarów. Karma dla ludzi, którzy wycinają swoje korzenie na swoje własne życzenie, którzy potrzebują emocjonalnego ersatzu.

W pogardzie pozostaje to, co wymaga wysiłku większej niż parkietowe wygibasy. Gdzieś zapomniane zostają groby, świątynie, miejsca walk i męczeństwa. To nie jest interesujące. Fakt, że szkoły trochę winy w tym mają, przymuszając uczniów do sztucznej celebracji rozmaitych świąt narodowych i nieatrakcyjnej narracji o ojczyźnie, ale nie ulega wątpliwości, że nasza kultura, tradycja i historia nie przedstawia dla młodzieży większej wartości niż hollywodzkie kino i dyskotekowy parkiet. A starsi bez najmniejszego pomyślunku chwalą zachodnie kraje.
Bo tam płacą godziwie człowiekowi, bo są duże zasiłki, bo służba zdrowia porządna, bo autostrady, metro i kolej się nie spóźnia, bo filmy lepsze i urzędnicy milsi. Ani trochę wiedzy ani refleksji nad przebytą przez Zachód drodze, historii oraz innych kontekstach. I to wnerwiające łączenie laickości z nowoczesnością. W okresach największego wzrostu zarówno USA (XIX wiek), Anglia (XIX wiek, epoka wiktoriańska) czy Niemcy (po II WŚ) były krajami ludzi mocno wierzących – i przynajmniej takich miała przy władzy. Do USA napływali głównie angielscy purytanie, niemieccy ewangelicy, katoliccy Irlandczycy i Polacy, ortodoksyjni Żydzi – wspólnym mianownikiem wszystkich tych nacji był rozumiany szeroko konserwatyzm. W Niemczech w latach 1949-65 kanclerz był katolikiem, a minister gospodarki protestantem. Nikt nie myślał o laicyzacji jako czemuś, co miało umożliwić modernizację – to absurd.

Ale nie, „nowy Polak” patrzy z utęsknieniem na Zachód i jego błyskotki. I myli skutek z przyczyną. Karmiony jego obrazem nabawia się kompleksów, kompleksów tak potężnych, że odbierają rozum i każą głosować przeciwko swoim urojeniom. Urojeniom, które wobec anarchii w sferze wartości, zastąpieniu ich plastykowymi romansami i płytkimi przyjaźniami, stają się powoli niemożliwe do wykorzenienia. Tylko całkowita tragedia i katastrofa Zachodu lub własna mogłaby tym nowym porządkiem wstrząsnąć.

Polityka w Polsce jest farsą. Ale farsą nie dlatego, ponieważ mamy takich, a nie innych polityków, a dlatego, że mamy taki naród – apatyczny, mający gdzieś, co się dzieje najbliżej niego, mający gdzieś pamięć o swoich korzeniach, niechętny do samoorganizacji, potrafiący ze szwagrem rozmawiać o podboju kosmosu, a nie interesujący się wyborami w swojej gminie, obowiązki charytatywne „odwalający” na czas WOŚP, dający sobie wcisnąć każdy kit, jaki przyjdzie z mediów.

Nowa era już się rozpoczęła. „Stary Polak” (mając na myśli także tych młodych, którym droga rówieśników jest obca) staje się w tym świecie pielgrzymem, misjonarzem wśród neopogan. Rozpada się do małych wspólnot. Tworzy alternatywną rzeczywistość, której areał będzie się sukcesywnie zmniejszał. On kompleksy musi przerobić na siłę, wyzwisko na komplement, zarzut na siłę, wstyd na dumę. Musi być dumnym z bycia moherem, oszołomem, zacofańcem, starszym i gorzej wykształconym.

Więc dzisiaj ostatni chwalmy dzień!

Karzeł Reakcji

0

Karzel Reakcji

Civitas humana - dopóki Bóg nie powita nas w niebie, trzeba zajac sie sprawami przyziemnymi. Madrze. I za najmadrzejsze polaczenie uznaje polaczenie wolnej gospodarki z gleboko moralnym spoleczenstwem.

39 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758