Bez kategorii
Like

Niezbadane są zamiary Pana

31/01/2012
388 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Do napisania tego postu skłoniła mnie zaskakująca i budująca zarazem wieść, która dotarła do nas z Indii.

0


 Niezbadane są myśli i zamiary Pana. To co wydaje nam się niemożliwe, bez żadnych szans na powodzenie nagle staje się faktem. Pozornie tragiczne i druzgoczące nas zdarzenie okazuje się być początkiem czegoś nowego i zaskakującego. Doświadczyli tego nasi bracia w Indiach, którzy w przeciwieństwie do laicyzujących się Europejczyków i Amerykanów odznaczają się prawdziwą wiarą i niekiedy codziennie muszą jej bronić i pokazywać, że są godni miana uczniów Chrystusa. Często przypłacają to życiem. Teraz mogą jednak z dumą obwieścić światu,  że zaiste Ein feste Burg ist unser Gott (Jest to zawołanie szczególnie lubiane przez protestantów, nie widzę jednak w nim nic złego, wręcz przeciwnie. Pasuje do tej historii).

Cała historia zaczęła się w 2008 roku w Orissie. Doszło tam do masowych wystąpień przeciwko lokalnym wyznawcom Chrystusa. Zostali oni oskarżeni o zabójstwo znanego polityka. Nie zmienił nic fakt, przyznania się do tego czynu przez bojówki maoistyczne. Niepisany wyrok został wydany, a hindusi rozpoczęli prześladowania chrześcijan. W ich wyniku zginęło 100 osób, a kilkanaście tysięcy zostało pozbawionych dachu nad głową i znalazło się w obozach dla uchodźców. Lokalne władze jak zwykle w takich przypadkach nabrały wody w usta i wyjątkowo nieudolnie próbowały zachować pozory wymierzania sprawiedliwości sprawcom.

Pierwszy znak boskiej interwencji wydarzył się  dokładnie rok po tragicznych zajściach. Z oddalonego o 300 km rezerwatu uciekło stado słoni, pokonało dzielący je dystans do wiosek morderców i stratowało je doszczętnie. Następnie wróciły do swojego rezerwatu. Poszkodowani w wyniku działania słoni hindusi musieli szukać schronienia w tych samych obozach co chrześcijanie rok wcześniej. Żaden z pracowników rezerwatu nie potrafił wyjaśnić tego dziwnego zachowania słoniego stada.

Jak informuje portal National Catholic Register po tamtym wydarzeniu zaczęła następować stopniowa zmiana położenia chrześcijan. Liczba ataków spadła na tyle, że nie musieli już drżeć o własne życia. Jednak nie to jest najdziwniejsze. Jak się okazuje społeczność chrześcijańska ma jeszcze jeden powód do radości. Wielu z dotychczasowych oprawców i wrogów krzyża postanowiło się nawrócić i błagać o przebaczenie za swoje czyny. Pokajał się nawet jeden z hersztów hinduskich fundamentalistów. Lakhno Pradhan złożył uroczyście kwiaty pod jednym z odbudowanych chrześcijańskich domów. Bardzo budujące jest świadectwo Rabindry Pradhana, brata pierwszego męczennika., który został spalony żywcem w swoim domu. Rabindra z radością oznajmił, że po raz pierwszy ludzie już się nie boją. Są gotowi do jeszcze odważniejszego wyznawania wiary. Wypada tylko dodać Ad maiorem Dei gloraim!

Całe to zdarzenie przypomina mi historię Świętego Pawła z Tarsu. Był on gorliwym faryzeuszem i prześladowcą pierwszych chrześcijan. W czasie drogi do Damaszku, podjętej by gnębić miejscowe gminy chrześcijańskie, Paweł doznał objawienia.

To zmieniło całkowicie jego życie. Z prześladowcy stał się gorliwym wyznawcą i zasłużył sobie na miano apostoła narodów. Przykład ten pokazuje, że dla  Boga nie ma rzeczy niemożliwych i znajdzie on sposób na dotarcie do nawet najbardziej zatwardziałych serc. Bóg dopuszcza pewne zło, nawet dużą jego ilość. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że może to być początkiem jeszcze większego dobra. Tak jak to miało miejsce w Indiach właśnie. Nigdy nie wiemy co jest sądzone, dlatego nie można tracić nadziei. Ufajcie, a różańce niech rozgrzeją się do czerwoności!

0

Prawyprosty

35 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758