Globalnie i Lokalnie
Like

Niedola córki „Sztyleta”

21/11/2015
1517 Wyświetlenia
1 Komentarze
20 minut czytania
Niedola córki „Sztyleta”

Przerażona, upłakana pani Maria Wiącek (po mężu Wielebnowska) to smutny obraz, jaki rzucił mi się w oczy i został pod powiekami, gdym odwiedził 2 listopada mieszkanie nr 1 na Krowoderskiej 56 w Krakowie. A potem doznałem wręcz skurczu serca, kiedy poprzez dławiący szloch młoda doktorantka slawistyki, Monika Bieniek, zduszonym głosem wyłkała: „Pani Maria nawet nie ma gdzie zapalić świeczki swemu tatusiowi…!?”. Maria Wiącek mieszka w Krakowie przy ul. Krowoderskiej 56/1 od dziecka, znalazła się tam jako pięciolatka. Od dłuższego czasu urzędnicy Gminy Kraków (kto za tym stoi?) straszą panią Marię eksmisją – szykany są niewyobrażalne: odcięto jej ogrzewanie i gaz, zamurowano otwory wentylacyjne.

0



Maria Wiącek-Wielebnowska pochodzi z Tarnobrzega, przyszła na świat podczas II Wojny Światowej w zamkowej dzielnicy tego miasta, Dzikowie,12.08.1941 roku. Jest córką Żołnierza Niezłomnego z Tarnobrzegu, Mieczysława Wiącka (pseudonim „Sztylet”) – oficera Legionów Piłsudskiego, potem Wojska Polskiego, za okupacji Armii Krajowej, a po wojnie zastępcy dowódcy okręgowego, podkarpackiego WiN-u. „Sztylet” brał udział w trzecim, udanym podejściu – brawurowej akcji AK (zgrupowanie „Jędrusie”) rozbicia niemieckiego, zarządzanego przez Ukraińców, więzienia w Mielcu w dn. 29 marca 1943 roku./1

Po wojnie Mieczysław Wiącek, nadal jako partyzant, stanął tym razem naprzeciw sowieckiemu „wyzwolicielowi” – nowemu okupantowi. Zginął 15 czerwca 1946 roku, osaczony w kryjówce WiN-u w Siedleszczanach (w obejściu rodziny Dziewitów)  koło Baranowa Sandomierskiego przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, milicji oraz NKWD-zistów. Poległ wraz z kolegą, Piotrem Dziewitem, walka była na śmierć i życie. Mieczysław najpierw został ranny w brzuch, a potem dobito go kolbami – miał pięć ogromnych zmiażdżeń i otworów w czaszce. Gdy brat Stanisław i siostra Józefa (wraz z sąsiadem, który dał podwód) przewozili ciało zamordowanego z Siedleszczan do Dzikowa na ulicę Kościelną, to całą drogę zaznaczyli strugą krwi. Pani Maria ma oświadczenie 17-letniej wówczas mieszkanki z sąsiedztwa, Zofii Babulowej, która to widziała. Znanym z okrucieństwa i mściwości oprawcą tarnobrzeskiego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego /2 był niejaki Michał Mazur, mający opinię groźnego bandziora i przestępcy na całe województwo rzeszowskie. Ten Żyd, przechowany przez okres wojny w rodzinie polskiej, po wejściu w sierpniu 1944 roku sowietów okazał się wyjątkowym szubrawcem i kanalią; ludzie przekazali Wiąckom, że paraduje z zegarkiem na ręku należącym do ich ojca; zerwano też z szyi trupa złoty łańcuszek i medalik.

UB natychmiast zaaresztowało Zofię Wiącek (z domu Ordyk), mamę 4-letniej wtedy pani Marii. Skutą, pod dużą eskortą, przewieziono najpierw do aresztu UB w Tarnobrzegu 3/, potem na posterunek komendy MO w Rzeszowie, a następnie do więzienia w Tarnowie, gdzie trzymano i straszliwie dręczono przez rok, a podczas ciężkich przesłuchań m.in. pozbawiano snu i deptano godność kobiety, żony, matki i Polki-patriotki.

Jak podają wspomniana dr Monika Bieniek oraz Lech Osikowicz: „Ubecy torturowali matkę pani Marii, bili, oblewali zimną wodą, świecili w oczy, trzymali w zimnie, głodzili, tak, że po wyjściu z więzienia była całkowitą kaleką. Miała chore serce, zniszczony układ trawienny i moczowy, po jakimś czasie została sparaliżowana.”

Zwłoki Mieczysława oddano matce Magdalenie Wiącek, spoczęły parę numerów dalej od obejścia, gdzie faktycznie mieszkał. Pochówkiem zajęła się babcia, wszystko poopłacała, mnóstwo ludzi przychodziło z okolic pomodlić się przy trumnie niezłomnego partyzanta; pogrzeb miał być na trzeci dzień, ale ostatniej nocy, o trzeciej, wpadli ubecy i wykradli ciało, a protestującą Magdalenę pobili. Była ich liczna ilość z komendantem UB, Raganem na czele, ciało „Sztyleta” zabrali na furmankę, a żonę Zofię i brata Stanisława w kajdankach wsadzono do bryczki. Widać obawiano się manifestacji w kościele i na cmentarzu. Dlatego Mieczysław Wiącek o pseudonimie „Sztylet” zniknąl bez śladu i do dziś nie wiadomo, gdzie jest pochowany (miał być „wyklęty”). 4/ (Podobnie postąpiono z jego Niezłomnym kolegą, 27-letnim Piotrem Dziwitem.)

Maria Wiącek przypuszcza, że tato leży na warszawskiej „Łączce”, gdzie potajemnie, „centralnie” grzebano zamordowanych przywódców antykomunistycznego podziemia. Skąd czerpie takie przekonanie? „Po śmierci stryjenki w Chicago (siostry babci Magdaleny) miałam prawo do spadku – opowiada – ale potrzebny był do jego podziału akt zgonu mojego ojca, a ja takiego nie posiadałam. Kuzyni naciskali, bo sprawa utknęła w amerykańskim sądzie, więc zwróciłam się do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, co mam robić? Odpowiedź: starać się akt zgonu zdobyć, bo w USA istnieje wymóg, że do realizacji spadku metryki są nieodzowne. Przez znajomego prezesa sądu w 1986 roku rozpoczęłam procedurę o wydanie aktu zgonu ojca w Urzędzie Stanu Cywilnego w Baranowie Sandomierskim, bo na tym terenie, jako jednostce administracyjnej, tatę zabito. Otrzymałam dokument bardzo dziwny, niejasny, enigmatyczny, wręcz kłamliwy, że ojciec jest rzekomo zaginiony; gdy go pokazałam w ambasadzie USA powiedziano, że to dla sądu w Chicago będzie niewystarczające. Napisałam odwołanie, kierownika USC w Baranowie Sandomierskim zwolniono, a po miesiącu przyszedł pocztą akt zgonu taty z Warszawy-Śródmieście, który był jak trzeba. Stąd przypuszczam, że skoro w stolicy mieli tak precyzyjne informacje, to być może mojego ojca pochowali na owej „Łączce”. Dwukrotnie, raz nawet przy pomocy pracowników krakowskiego IPN-u, szykowałam się do oficjalnego przekazania mojego materiału genetycznego profesorowi Krzysztofowi Szwagrzykowi, ale za każdym razem po włamaniach do tego mieszkania przygotowane próbki, fiolki ze śliną, znikały. Oczywiście wkrótce ten mój materiał genetyczny gdzie trzeba przekażę” – dodaje.

Przypisy:

1./ Zabezpieczał odwrót galarem Wisłoką. Patrz: http://zeszytykombatanckie.pl/dokumentalna-opowiesc-o-wyczynie-jedrusiow/

2/ Patrz strona internetowa Więzienie i katownia UB w Tarnobrzegu 1944-56: http://ub-tbg.blogspot.com/ [Magdalena Sykutowska, „70 lat temu”.]

3/ W budynku znajdowało się pięć cel, z tego jedna kobieca. Pomieszczenia były wilgotne, bez okien, pozbawione szelkich urządzeń sanitarnych. Więźniowie sypiali na betonowej podłodze. [za Mirosław Surdej, IPN O/Rzeszów, Rozbicie więzienia PUBP w Tarnobrzegu – 2 listopada 1944 r.; https://www.academia.edu/2515054/Rozbicie_aresztu_UB_w_Tarnobrzegu_2_listopada_1944_r ]

4/ Pani Maria pokazuje mi dokument z Rzeszowskiego IPN-u, gdzie na jej wniosek o popełnieniu nieprzedawniającego się przestępstwa, zostaje poinformowana przez prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni preciwko Narodowi Polskiemu, Mariana Papiernika, że w dniu 21.05.2012 roku wszczęto postępowanie w sprawie zabójstwa przez funkcjonariuszy tarnobrzeskiego UB jej ojca Mieczysława, bezprawnego uwięzienia matki Zofii oraz wuja Zbigniewa.


Mam przed sobą dokument:

29 sieprnia 1946 roku Sąd Powiatowy w Tarnobrzegu ustanawia opiekę prawną nad małoletnią Marią ciotce, siostrze mamy, Annie, po mężu Czuryło z Krakowa (zam. Krowoderska 56/1). Oglądam też wpisy lokatorskie z Archiwum Państwowego, gdzie widnieje, że Czuryłowie byli właścicielami tego mieszkania od 1892 roku. Rzecz jasna otrzymuję także kserokopię przydziału tego lokum na rzecz Marii Wiącek po śmierci wujostwa, a także promesę wykupu jego na własność. Wszystko to odbywa się kulturalnie, ale… jeszcze przed prezydenturą komucha Jacka Majchrowskiego. A potem…

Zobaczcie sami.

Od dłuższego czasu urzędnicy Gminy Kraków (kto za tym stoi?) straszą panią Marię eksmisją – szykany są niewyobrażalne: odcięto jej ogrzewanie i gaz, zamurowano otwory wentylacyjne. „Nie ma zmiłuj się! Nie będziemy wysłuchiwać żadnych wyjaśnień, nie chcemy przecież pani dobra, bo nam w gruncie rzeczy nie o to chodzi, żeby stanąć po stronie zwyczajnie ludzkiej, uznać humanitarne racje” – możemy domniemywać, że tym się kierują. A skoro tak, to wniosek jest tylko jeden: wam, bezduszne, skorumpowane urzędasy, idzie o pozbycie się lokatora, bo KTOŚ wpływowy ma wyraźne zakusy na jego intratne lokum.

Sprawie nadano bieg 19.09.2011. Pozwana nie otrzymywała powiadomień o toczącym się przygotowaniu do „przejęcia mieszkania”, wyrok zaoczny… I ten charakterystyczny, waniający przekrętem pośpiech: natychmiastowa wykonalność! Pod dokumentem podpisała się Sędzia Sądu Rejonowego Kraków- Śródmieście, Wydz. I Cywilny – Sabina Czech-Śmiałkowska.

I poszłooo! Osoba zasłużona, patriotka, schorowana staruszka ma iść na bruk bez prawa do lokalu socjalnego, w dodatku ponieść koszta postępowania sądowego na rzecz gminy pod Wawelem, powoda eksmisji. Rzekomo za naruszenie dyscypliny meldunkowej przez pozwaną (bo wielokrotnie nie zastawano pani Wiącek w mieszkaniu, gdy ona tymczasem pełniła całodobowe dyżury przy obłożnie chorym mężu w innej części Krakowa). Jak się coś takiego czyta i słyszy, to włosy dęba stają! Wyrzucać kogoś z mieszkania (przed zimą) za naruszenie dyscypliny meldunkowej, gdy się jest lokatorem zameldowanym ponad 70 lat! Płaci się regularnie czynsz itd, itp.

Ewidentnie chodzi KOMUŚ(-szkom?) o przejęcie atrakcyjnego lokalu (zapewne w celach biznesowych) na parterze w ścisłym centrum miasta. Jak zresztą w tysiącu takich przypadków w Polsce, gdzie na celownik cwaniacy biorą ludzi sędziwych, a mafijne piąchy wiadomej (czytaj: „służbowej”) proweniencji najczęściej atakują osoby mające pamięć faktograficzną o „zaprzańczych przodkach”: przejęcie lokalu i wyeliminowanie przy okazji świadka historii – to podwójny cel drani i korzyść z takich pseudoprawnych działań. Skorumpowani urzędnicy bezsprzecznie maczają w takim niecnym procederze palce.

Przyp.

1./ http://zeszytykombatanckie.pl/dokumentalna-opowiesc-o-wyczynie-jedrusiow/


 

Poniżej opis udaremnienia przez krakowskie środowisko patriotyczne eksmisji 26.10. b.r. córki oficera AK zatytułowany „Nie na naszej warcie!” pióra dziennikarza, Michała Prokopowicza.

Michał Prokopowicz, Nie na naszej warcie!

„O eksmisji zaplanowanej na 10:00 w poniedziałek [26.10] dowiaduję się przypadkiem w niedzielę po południu, za późno by organizować większą akcję sprzeciwu. Na miejscu stawiam się sam krótko po dziewiątej. Krowoderska 56 na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się spośród innych krakowskich kamienic. Uwagę przykuwa jeden detal: wszystkie okna i parapety na parterze i pierwszym piętrze wymieniono na nowe, pomijając tylko jedno okno na parterze po prawej stronie. To mieszkanie numer jeden, należące do pani Marii Wiącek, w którym za godzinę ma się zjawić komornik w asyście policjantów.

Akurat ktoś wchodzi do bramy, szybko podchodzę, przedstawiam się i wyjaśniam, że chcę pomóc w blokadzie eksmisji. Trafiam w dziesiątkę: to jeden ze znajomych pani Marii, których w mieszkaniu zjawiło się już kilku. Sąsiedzi, członkowie organizacji kombatanckich i niepodległościowych, jest nawet ktoś, kto – tak jak ja – dowiedział się o sprawie przypadkiem.

Mieszkanie jest bardzo skromne, ale nad wyraz schludne i czyste. Jego właścicielka schorowana, przykuta do łóżka. Gdy tylko zaczyna opowiadać o sprawie, płacze. Wspólnie ją uspokajamy: będzie dobrze. Szybko wyjaśniam zebranym, jak skutecznie nie dopuścić do eksmisji. […]

Punktualnie o 10:00 dzwonek do drzwi. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami ustawiamy się w korytarzu, szczelnie blokując przejście. Otwieram drzwi. Pani komornik w asyście patrolu Policji macha legitymacją i niebezpiecznie skraca dystans, ale w ostatniej chwili wyhamowuje. Spokojnie wyjaśniam sytuację: pani Maria jest chora i kategorycznie nie życzy sobie gości… Poza tymi już zaproszonymi.

Zostaję wylegitymowany; po zarzuceniu mi braku umocowania do „reprezentowania strony”, z głębi mieszkania szybko trafia w moje ręce pełnomocnictwo podpisane przez panią Marię. Na klatce schodowej zamieszanie, sąsiedzi włączają się w akcję sprzeciwu wobec eksmisji. Ktoś zaczyna tyradę na temat żydowskiego, antypolskiego rasizmu. Policjanci robią się coraz bardziej opryskliwi. Pytam panią komornik, jakie widzi wyjście z patowej sytuacji zanim nastąpi eskalacja. Tłumaczę, że stan zdrowia pani Marii zdecydowanie nie pozwala na takie działania wobec niej.

Po krótkiej naradzie z policjantami komornik decyduje się na wezwanie lekarza. Przed karetką pojawia się jednak jeszcze jeden patrol prewencji. Ze strony funkcjonariuszy padają kuriozalne stwierdzenia i pozaprawne groźby. W końcu podjeżdża karetka. Lekarka, ratownik medyczny i pielęgniarka zostają przepuszczone w głąb mieszkania. Od progu mówią, że nie mają uprawnień do podjęcia decyzji co do ewentualnego przymusowego transportu lokatorki. Jednak nawet pobieżne badanie pani Marii odsuwa wszelkie wątpliwości: ona naprawdę jest schorowana i przestraszona.

Przymusowe przewiezienie do szpitala nie wchodzi w grę. Komorniczej ekipie pozostaje ostatnia deska ratunku – namówienie „problematycznej” lokatorki do zgody na transport medyczny i wywiezienie w nieznane. Pani Maria oczywiście nie chce o tym słyszeć, umacniam ją w tej decyzji. Przez łzy krzyczy do komornik, że chce tylko spokoju.

Wreszcie odpuszczają. Pozostaje sporządzenie i podpisanie protokołów z niewykonanej eksmisji. Na końcu powiadomienie: na czynności komornicze przysługuje odwołanie do Sądu Rejonowego.

Przed bramą kamienicy niespodzianka – szefowa spółdzielni mieszkaniowej na wieść o niepowodzeniu eksmisji traci nerwy, protokoły każe podpisywać swojej młodszej koleżance bez zapoznania się z nimi.

Dziś się udało, ale tak łatwo nie odpuszczą. Trzeba się organizować i blokować dalej!

Michał Prokopowicz

Kraków, 26 październik 2015, godz. 20:50.”

https://www.facebook.com/Eksmisja-na-bruk-c%C3%B3rki-oficera-AK-Nie-na-naszej-warcie-1516043425373752/ ]

URL filmu:

https://

Patrz też: Kronika TVP Kraków: http://krakow.tvp.pl/22430224/uniemozliwili-eksmisje-starszej-kobiety


 

Komentarz z sieci:

Panią Marię znam osobiście od kilku lat z korytarzy sądowych, na miarę jej sił i możliwości z działalności wspierającej poszkodowanych przez tzw. wymiar sprawiedliwości post-PRL-u bis. Jest kobietą bardzo odważną, bystrą, ma ogromną wiedzę i spore archiwum o przekrętach III RP w Krakowie, o czym starała się od lat powiadamiać odpowiednie instytucje – śląc oficjalne pisma ukazujące skandaliczne malwersacje oraz nadużycia władzy i prawa. Określa administracyjne przekręty i wyłudzenia dobitnie, nazywa rzeczy po imieniu: pod Wawelem w białych kołnierzykach i rękawiczkach działa bezkarnie Zorganizowana Grupa Przestępcza, która nie boi się nikogo, ponieważ ma wsparcie w kręgach terenowego aparatu decyzyjnego szczebla. Parasol ochronny dla mafiozów jest tak mocny („nieprzemakalny”, by nie pozwolić swoich drani „umoczyć”), że w przypadku niepokornej staruszki pozwolono sobie nawet na próbę pozbycia się jej z tego świata – poprzez wpuszczenie do jej mieszkania trujących toksyn. Istny cud, że uszła z życiem.

Jeśli mówi się, że pookrągłostołowa Polska, jako państwo, nie istnieje (przypomnę tutaj znamienny, ale już bez wulgaryzmów, fragment cytatu dygnitarza PO: „… i kamieni kupa!”), to tylko część prawdy, wierzchnia strona medalu: ono, to pseudo-państwo, jest, i świetnie funkcjonuje, ale z silnym wektorem antypolskości, jako administracyjna opresja przeciwko patriotom, zwłaszcza osobom z pronarodowym rodowodem, czyli postaciom z antykomunistycznego gniazda. W okolicach Sandomierza, Tarnobrzegu czy Mielca do takiej symbolicznej familii należało nazwisko Wiącek, gdzie spowinowaceni bojownicy walczyli z Hitlerem, nacjonalizmem ukraińskim, a po wojnie z sowieciarzami jako tzw. Żołnierze Wyklęci, ginąc w walce z ustrojem przywleczonym do Polski na bagnetach wprost z Kremla.

Szykowana przez laty grabież na schorowanej lokatorce nabrała teraz gwałtownego przyśpieszenia, ponieważ wsparcie prezydenta Krakowa, jako członka SLD, stopniało w ławach sejmowych do zera. ZGP zatem musi szybko sfinalizować, przygotowany od dawna skok na położony w cetrum Krakowa cenny lokal, zanim wiatr odnowy nada odwrotnego biegu tej jednostkowej, ale jakże charakterystycznej dla III RP, dramatycznej historii.

http://niepoprawni.pl/blog/insurekcjapl/corka-sztyleta-v-zgp

0

Zygmunt Korus

Od 1982 r. były dziennikarz, w PRL opozycjonista od 1968 r. represjonowany, odznaczony w 2008 r. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski przez śp. PREZYDENTA L. Kaczyńskiego z rekomendacji śp. PREZESA IPN J. Kurtyki.

30 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758