POLSKA
Like

Miejsce w szeregu…

03/01/2015
2044 Wyświetlenia
2 Komentarze
12 minut czytania
Miejsce w szeregu…

Motto: „Staraj się zwracać uwagę na szczegóły, na pozornie nic nie znaczące drobiazgi. Tylko w ten sposób możesz sobie wyrobić pogląd na temat jakiegoś zjawiska.”

(W. Suworow)

Dwie informacje, jakie pojawiły się w zeszłym roku w mediach, tylko pozornie nie są ze sobą powiązane. Oto pierwsza z nich:

0


Jeśli chcemy zatrzymać nadchodzącą katastrofę demograficzną, potrzebujemy 140 tys. imigrantów. I to co roku! Nie jesteśmy na to przygotowani – pisze „Gazeta Wyborcza”.
Aby przyjmować imigrantów, musimy bowiem dostosować do tego wszystkie swoje instytucje; nie tylko urzędy, ale też szkoły, służbę zdrowia – wskazuje demograf z SGH prof. Irena E. Kotowska.
Kancelaria Prezydenta już pracuje nad nową polityką imigracyjną. Jednym z jej wyzwań będzie, jak przekonać Polaków do obcokrajowców.
http://praca.interia.pl/news-gazeta-wyborcza-polska-nie-tylko-dla-polakow,nId,1542755#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Powyższy news pojawił się we wtorek, 28 października.
Tego samego dnia informację powtórzył Newsweek.
Niespełna dwa miesiące później, 22 grudnia, na portalu forsal.pl pojawia się obszerny wywiad z dr hab. Jerzym Cieślikiem, ekonomistą, pod znamiennym tytułem:

Polska nie potrzebuje już przedsiębiorców? Jest ich zbyt wielu.

Najważniejsze tezy, zawarte w wywiadzie, zdaniem piszącego, to:
1. Polska osiągnęła poziom nasycenia przedsiębiorcami, który jest adekwatny do etapu rozwoju gospodarczego, na którym się znajduje. Problem w tym, że opinia publiczna za tym nie nadąża. Wciąż panuje przekonanie, że im więcej osób para się przedsiębiorczością, tym lepiej dla gospodarki;
2. dla każdego kraju istnieje pewne optimum nasycenia przedsiębiorczością. I jak jest poniżej, to źle. Ale i powyżej tego poziomu też niedobrze:
3. I mali, i duzi mają w gospodarce bardzo ważne role do odegrania. Na dodatek kluczowym kierunkiem rozwoju mniejszych firm jest też kooperacja z firmami dużymi;
4. mały biznes to nie tylko sympatyczne firmy rodzinne, kierujące się nadrzędnymi wartościami. To też ciemniejsza strona biznesu: szara strefa albo wręcz przedsiębiorczość kryminalna.

Cieślik

W miarę czytania wywiadu włos powoli zaczyna powstawać na głowie. Oto wg wychowanego częściowo jeszcze za Gomułki ekonomisty gospodarka zacofana, a za taką po 25 latach transformacji ciągle uważa naszą, jak kania dżdżu potrzebuje… wysokich podatków! Proszę:
Konfederacja Pracodawców Lewiatan przygotowuje cykliczny raport pt. „Czarna lista barier”. Na czołowym miejscu są zwykle obciążenia podatkowe i socjalne. Główny argument Lewiatana jest taki, że powinny być one niższe, bo Polska znajduje się na niskim etapie rozwoju. A ja nie znam żadnej teorii ekonomicznej, która mówi, że jak jest niski poziom rozwoju, to obciążenia podatkowe powinny być niskie. Znam za to odwrotne. Dowodzące, że gdy gospodarka jest zacofana i musi dokonać wielkiego wysiłku restrukturyzacji albo modernizacji, to potrzebuje środków. Więc i wyższych obciążeń.
W jaki sposób coraz wyższe podatki przyczyniają się do modernizacji kraju, skoro w ślad za nimi rośnie jedynie ilość urzędników, pan Cieślik nie wyjaśnia. Istniejące natomiast przykłady, choćby rosyjski, dowodzą, że obniżenie podatków powoduje zmniejszenie szarej strefy tak, że wpływy do budżetu znacząco wzrastają, zamiast maleć.
Pan doktor hab. ciągnie temat dalej:
Gdy te środowiska proponują wprowadzenie ułatwień i przywilejów, np. w rozliczaniu VAT, za uzasadnienie starczy im zazwyczaj, że takie rozwiązania poprawią płynność finansową przedsiębiorstw. Pracowałem w biznesie, więc proponuję spojrzeć na sprawę biznesowo. I co widzimy? Że jeśli zwiększymy płynność jednemu uczestnikowi ekonomicznej relacji, to drugiemu się ta płynność zmniejszy. A w tym akurat wypadku tą drugą stroną jest państwo. Tego lobby przedsiębiorców woli jednak nie dostrzegać. Jak więc nazwać to, co ono uprawia. Przecież to nic innego, jak skok na kasę państwa. Brutalne, ale prawdziwe.
Remedium na poprawę J. Cieślik widzi po pierwsze w zmianie mentalności przedsiębiorców, polegającej na innym stosunku do podatków.
Czas zdać sobie sprawę, że polska gospodarka doszła do etapu, w którym dogadanie się państwa i przedsiębiorców na nowych zasadach jest konieczne. Podkreślam, że na nowych zasadach. To znaczy nie na takich, że przedsiębiorca jest wiecznie niezadowolony i domaga się więcej. A państwo – choć już więcej nie może – to ma ciągle wyrzuty sumienia, że i tak zrobiło za mało. (…)
Moim zdaniem najważniejszą rzecz, którą władza ma do zaoferowania przedsiębiorcom, jest zrównoważone otoczenie gospodarcze. Chodzi o przewidywalność i stabilność. W momencie gdy obie strony zgodzą się, że taki układ leży w ich obopólnym interesie, można zacząć rozmawiać o konkretach. Proszę zwrócić uwagę, że takie postawienie sprawy natychmiast ustawia zwolenników krzykliwych rozwiązań w stylu „my chcemy niższych podatków i nowych ułatwień” tam, gdzie ich miejsce, czyli na obrzeżach debaty o polityce gospodarczej, a nie w jej centrum. (…)Na przykład rząd umawia się z pracodawcami, że obie strony promują kulturę płacenia podatków. I potępiają uciekanie do szarej strefy. Bo to przecież strata dla obu stron. Dla państwa zmniejszenie wpływów budżetowych, a z kolei dla biznesu budowanie nieuczciwej konkurencji.

2126877-pusta-hala-643-482

Zdaniem ekonomisty Cieślika przedsiębiorcy w Polsce już na starcie są demoralizowani.
Weźmy za przykład program wspierania początkujących przedsiębiorców przez obniżanie im składek ZUS. Idea szczytna. Niech żółtodziób płaci mniej, żeby mógł rozwinąć skrzydła, a potem – gdy stanie na nogi – wrócimy do zwykłego opodatkowania. Niewielu chce pamiętać o skutkach ubocznych takiego rozwiązania. Polegają na tym, że ZUS jest od początku traktowany przez tego przedsiębiorcę jako quasi-podatek. Od którego można się wywinąć. Czy to nie jest demoralizujące? Czy nie lepiej by było od początku budować u przedsiębiorcy przekonanie, że podatki należy płacić?
Podsumujmy. Zdaniem pana doktora przedsiębiorców w Polsce już wystarczy. Na dodatek ich zadaniem jest kooperowanie z wielkimi (99% z nich to ponadnarodowe korporacje). Mały biznes odpowiednie organa państwa muszą mocno przetrzepać, bo to siedlisko nie tylko szarej strefy, ale i czasami banditierka zwykła.
Podatki muszą być wysokie, bo państwo potrzebuje pieniędzy na ciągle rosnący aparat biurokratyczny. Należy również uchylić preferencyjny ZUS dla tych, którzy rozpoczynają działalność, bo to ich demoralizuje I ZNACZĄCO UMNIEJSZA HARACZ PŁACONY PAŃSTWU!
Mimochodem dodajmy, że zdaniem doktora firmy wcale nie muszą być innowacyjne. Mogą oferować ten sam asortyment towarów, jaki już istnieje na rynku, tylko skuteczniej od istniejących.

49b93794115c9f36eb2b2b9fdbfd4f7c

Tymczasem żyjemy w Unii, w której jedną z naczelnych zasad jest swoboda przepływu kapitału i wolny, nieskrępowany handel.
Oznacza to, że wyższe obciążenia fiskalne w Polsce powodują zanikanie rodzimej przedsiębiorczości bądź też jej coraz bardziej masowy odpływ do krajów ościennych (Słowacja, Czechy, Niemcy, Litwa). W miejsce polskich, zbyt drogich produktów, pojawią się więc obce. Proces ten zresztą jest coraz bardziej widoczny choćby na półkach hipermarketów.
Polskie firmy co najwyżej mogą więc zajmować się dystrybucją towarów wyprodukowanych poza naszymi granicami. I to tam, gdzie wybudowanie hipermarketu jest nieopłacalne – np. w postaci wiejskiego sklepiku.

suchy 065

Połączmy więc obie informacje – tak naprawdę człowiek powiązany z doradczą korporacją reprezentującą interesy wielkich proponuje… przykręcenie śruby polskim przedsiębiorcom. Z drugiej strony zapaść płacowa kraju jest powodem, dla którego coraz więcej osób wyjeżdża licząc na jakiekolwiek zatrudnienie, pozwalające jednak na w miarę godne życie, o czym pośrednio mówi informacja prasowa.
Natura jednak nie znosi pustki.
Ktoś przecież musi obsługiwać nowopowstałe montownie w RP. A więc trzeba dopuścić emigrantów, którzy nim zorientują się, że za Odrą mogą zarobić o wiele więcej, przez kilka lat będą poruszali ten ongiś tylko polski kierat.
Łącząc obie informacje w jedno dochodzimy do logicznego wniosku, że w ten oto sposób Polska stanie się już trwale Kitajem Europy.
Po jakimś czasie może nawet narodowościowo.
Tak więc ekonomista Cieślik w sposób nieco zakamuflowany informuje po prostu:
W światowym podziale pracy otrzymaliście rolę słaboopłacanych wykonawców prostych prac montażowych. Ewentualnie kooperantów wielkich korporacji, zbijających palety z resztek lasów lada moment sprywatyzowanych.
A jak się wam w waszych słowiańskich dupach będzie dalej przewracać, to wpuścimy wam na rynek Chińczyków, Laotańczyków czy choćby mieszkańców jakichś stanów – Uzbekistanu, Turkmenistanu itd. I płace nadal będą utrzymywane na najniższym w Europie poziomie.

3.01 2015

__________________________________________________
Kim jest Jerzy Cieślik?
Absolwent SGPiS (obecnie Szkoła Główna Handlowa) rocznik 1971. Zatem studia rozpoczął w epoce późnego Gomułki. Doktorat przypadł na czasy środkowego Gierka (1976), habilitację w ostatnim roku PRL-u – 1988.
Od początku lat 1990-tych związany z firmą doradczą Ernst & Young Polska, która brała aktywny udział w polskiej transformacji ustrojowej, zwanej przez niektórych wyprzedażą majątku narodowego. Obecnie, jak podaje wikipedia, profesor nadzwyczajny w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.

wywiad opublikowany tu:

http://forsal.pl/artykuly/843026,polska-nie-potrzebuje-juz-przedsiebiorcow-jest-ich-zbyt-wielu.html

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758