Postawiono maszt wolności wysoki na kilkadziesiąt metrów. Skąd ten tryumfalizm? Zapewne stąd, żeby wolność tę dało się widzieć z daleka. Może nawet żeby sam Władimir Władimirowicz mógł zobaczyć naszą manifestację wolności i zaniechać planów, które być może skrycie rodzą się w jego głowie.
Dla nas, wyrobników systemu wolność ta jest niedościgła, niedosięgła, jak ta flaga powiewająca na maszcie. Dlatego stawiamy własny, drewniany stojący na głowie, jak wszystko tutaj. Głowie Pinokia, który znany jest z łgarstwa. To właściwy entourage dla obchodów narodowego święta.
Dla lepszego propagandowego efektu protagoniści wolności powinni postawić ten maszt obok… pręgierza. To przecież też swego rodzaju maszt tyle, że zniewolenia. Tak dla kontrastu i podkreślenia dorobku dwóch i pół dekady. Możemy jeszcze parę spektakularnych akcji podszepnąć partyjnym spin doktorom. Dalej przybywajcie do nas na lekcje! Nie weźmiemy od was dużo. Wystarczy to, co zostało po rozliczeniu tych wszystkich delegacji z ostatnich lat.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję