ONA I ON
Like

Małżeński węzeł gordyjski

29/10/2014
1659 Wyświetlenia
3 Komentarze
22 minut czytania
Małżeński węzeł gordyjski

Dobry diler zawsze daje kilka pierwszych działek za darmo; ma być Ci miło, masz się wkręcić w ćpanie, a później potrzeba haju staje się tak silna, tak potężna że zatłuczesz własną matkę, byle tylko minął ból domagającego się trucizny ciała.

0


 

 

Małżeński węzeł gordyjski

 

Czy nie jest to podobne do euforycznego zakochania, chemicznego stanu bardzo silnego naćpania opiewanego przez poetów i romantyczne Panie? Najpierw kilka miesięcy (może to wszystko trwać maksymalnie dwa lata) haju, by związać się prawno-kredytowym węzłem gordyjskim z kobietą, a później cierpieć męki. Są i zabójstwa z zazdrości, okaleczenia, więzienie i bolesny, długotrwały odwyk; od lat pracuję z mężczyznami, którzy nie umieją się pogodzić z utratą kobiety, a raczej hormonalnego haju który im dawała. Można z tego wyjść, jeśli się wie w jaki sposób – a jest tylko jeden.

 

Niemal każdy człowiek miał w swoim życiu chwile radości; choćby to była radość z nieszczęścia sąsiada. Pod wpływem radości otwierasz się, rozluźniasz. Nienawidziłeś? Jak te uczucie na Ciebie wpływa? Zamykasz się. Szczęście i radość otwiera, rozluźnia, strach i nienawiść zamyka, kurczy. Można jeszcze uściślić te dwa pojęcia, by było jasne czym są, ponieważ wielu ludzi nazywa radością uczucia, które nie mają z nią nic wspólnego. Wiele ofiar toksycznych rodziców czy partnerów, uważa za szczęście że są codziennie poniżani, jest im wmawiania ich rzekoma głupota (nazywana troską), słabość. Myślą że ktoś o nich dba, a są tylko workami treningowymi dla bestii w skórze żony, męża czy rodzica, który zadowolenie znajduje tylko w poniżeniu innych. Jeśli dostaną jeść (na co zarabiają), traktują to jak rodzinne szczęście. I gdy rozmawiać z takim człowiekiem, kompletnie się nie porozumiesz chociaż operujecie takimi samymi pojęciami – on Ci przysięgnie że jest szczęśliwy, chociaż cała jego mowa ciała krzyczy że jest ofiarą.

 

Diabelska grawitacja

 

Uściślijmy – radość to lekkość, chęć do życia ot tak, bez celu. Gdy tańczysz radośnie, czy myślisz o swoich celach, wspominasz dawne rzeczy, najczęściej negatywne? Jeśli byłeś prawdziwie radosny, na pewno nie; tańczysz i wirujesz, ciesząc się tu i teraz tym doświadczeniem, przyjemnością wibrującą w ciele. Nie interesują Cię przeszłe wspomnienia ani wizje przyszłości, ponieważ radość jest tak silna, że wyrywa Cię myśli do tu i teraz, gdzie liczy się tylko radość i odczucia ciała. Jeśli tego nie doświadczyłeś, nie znasz prawdziwej radości, tylko utożsamiasz to słowo z nerwowym podnieceniem (np. po kupnie smartfona, samochodu, mieszkania, poznaniu ładnej dziewczyny), po którym zawsze przychodzi dół. Jeśli radość to lekkość, ciągnięcie ku górze, niebu, to złość i nienawiść ciągnie Cię ku dołu. Dlatego też ludzie instynktownie umiejscawiają niebo w górze, a piekło na dole; funkcjonariusze nieba, anioły, mają skrzydła by wzlecieć ku górze, diabły ich nie mają, bo i po co skoro ich siedziba mieści się na dole?

 

Nienawiść, złość i lęk to zwiększona grawitacja, która ściąga Cię na dół, garbi Twoje plecy, odbiera chęć do życia, maluje przygnębienie na Twej twarzy, ciele, mowie i ruchu. Ostatecznie radość zwiększa poziom naszej energii, lęk i nienawiść nam ją zabierają, stąd uczucie ciążenia ku dołu. Gdy kochasz i się cieszysz, wypełnia Cię energia; dzielisz się nią. Niby dlaczego nie? Energia jest niewyczerpana, generuje ją radość, a im więcej jej dasz, tym więcej dostajesz. Jeśli kto się martwi, boi, przeżywa nieprzyjemne uczucia, nic Ci dać nie może; oprócz tego co go wypełnia, czyli narzekania, jęczenia, straszenia, denerwowania się. Ludzie żyjący w lęku cierpią, nic nie dają od siebie dobrego, zatruwają otoczenie. Można ich spotkać w sieci, gdzie próbują wyrzucić ten ból z siebie tak, jak umieją – tryskając jadem, obrażając. Na chwilę pomaga; ale tylko na chwilę. Dlatego zawsze wybaczam hejterom, bo po co ich karać? Za chwilę będą przeżywali wewnętrzny konflikt, ból – nie trzeba im dokładać. Im mocniej atakuje, tym więcej bólu ma potrzebę z siebie wyrzucić. Atak i agresja hejtera to prośba o ulgę; każdy prosi jak umie. Kochajmy hejterów, tak szybko się wykańczają.

 

Strategiczna odwaga

 

Kiedyś byłem z kolegą dilerem na spotkaniu z gościem, który zaopatrywał go w narkotyki. Okropna, zła twarz, napakowane cielsko wypełnione kebabami, pizzami, pychą i gównem. Och, gdybyżcie mnie Państwo wtedy widzieli! Bałem się okrutnie. Gdy coś mówiłem, pięć razy to analizowałem; wiedziałem że jeśli koleś by się wkurzył, mógłby mi dać w twarz, a znając siebie na pewno bym mu oddał – i musiał uciekać z kraju, by nie tańcować w rytm wiertarki będącej tlem dla bolesnych kwiknięć, wierzgnięć i wrzasków Państwa uniżonego sługi. Taka ewentualność (jak nietrudno się domyślić) niezbyt mnie satysfakcjonowała, więc jak już wspominałem, bardzo uważałem na słowa wydobywające się z moich ust. Podsumujmy – bałem się bólu, który ostatecznie by mnie spotkał, gdyby ten zatwardziały grzesznik zdenerwował się moim zachowaniem. Byłem spięty i przestraszony, a gdyby działo się to tu i teraz, także bym się bał. Logiczna, sensowna reakcja układu nerwowego umożliwiająca przetrwanie. Jest jednakże jedna różnica; wtedy byłem strachem, a teraz strach byłby we mnie. To w zasadzie delikatna, ale bardzo znacząca różnica. Nie ja jestem strachem, nie ja się boję, tylko strach się we mnie pojawił – i zniknie, ponieważ emocje jeśli ich nie trzymać, pojawiają się i odchodzą. No cóż, strach znika ale sztuczna szczęka zostaje, co tłumaczyłoby moją strategicznie odważną (wg. mnie), a tchórzliwą (wobec mych licznych krytyków) postawę.

 

A teraz zestawmy tego nędznika z ukochaną, delikatną dziewczyną. Wydaje się to być okrutne, nieludzkie, przecież Panie są takie niewinne, efemeryczne, kruche i bezbronne; niejeden gentleman się bił czy strzelał w walce o honor swej niewiasty, wielu się powiesiło gdy odrzucono ich oświadczyny, i podejrzewam że w myślach niejednego szachetnego czytelnika, jestem właśnie przebijany mieczem za te straszne słowa.

 

Ból ciała i ducha

 

Piękna, kochająca wnętrze Pani nie przewierci Ci kolan, nie połamie rąk kijem baseballowym, nie wybije zębów. Ale przecież cierpieć można cieleśnie, a także psychicznie (duchowo). Które cierpienie jest większe? To spytajmy rodzica który właśnie stracił ukochane dziecko, czy poszedłby na tortury w zamian za powrót dziecka do życia? Jasne że tak. A czy ktoś torturowany, oddał by swe ukochane dziecko by cierpiało zamiast niego? Wątpię. Pewnie ktoś by się znalazł, ale wyjątek potwierdza regułę. Jak więc sam widzisz mój drogi, ból psychiczny jest znacznie większy niż fizyczny, ponieważ ból ciała można ukoić (narkotykami, hipnozą, operacją, blokadą), a ból ducha niekoniecznie; chyba że odbierzesz tej osobie przytomność, no ale co to za ulga? Jak się obudzi, cierpienie zaatakuje natychmiast ze zdwojoną siłą.

 

Mężczyźni są prości – przeważnie w większości sytuacji zrobią Ci krzywdę cielesną, jeśli zdołają; dlatego wiedząc o tym, ćwiczę kilkanaście lat – ale nawet gdybym dostał, ból obitej twarzy szybko mija. Panie nie mając siły fizycznej, wyspecjalizowały się w wykorzystywaniu biednych, głupich samców; używają ich chuci i popędliwości, sterując nią tak, by osiągnąć swoje cele cudzymi dłońmi. Zachowują się jak pasożyt, który żeruje na swoim żywicielu, wysysa z niego krew i siły żywotne; silniejszy by zaatakował i zjadł, ale pasożyt jest mały, kruchy, bezbronny… musi postępować inaczej, sprytniej. Pasożyt w otwartej walce zostałby zmiażdżony, musi więc użyć podstępu. Ponieważ mężczyźni przez swe nieokiełznane żądze są zaślepieni, ogłupiali, uwierzyli w bajkę o słabości kobiety. Kobieta jest słabsza tylko i wyłącznie w starciu fizycznym – w każdym innym wygrywa, ponieważ umie kontrolować znacznie lepiej niż mężczyzna swój popęd seksualny. Tobie zależy, jej nie za bardzo – kto wygra? Na pewno nie Ty.

 

Damski bokser vs mobberka

 

Te oszustwo opanowało cały świat – gdy mężczyzna uderzy kobietę, skorzysta ze swej siły jest zły, podły; jest damskim bokserem którego wszyscy szlachetni gentlemani będą chcieli zatłuc w uczciwej furii, a Panie biją brawo głupkom, przepraszam – prawdziwym mężczyznom. Gdy kobieta latami prześladuje i niszczy mężczyznę gderaniem, wypominaniem małego członka, nieudaczności w zarabianiu pieniędzy, porównuje do innych, rzekomo lepszych mężczyzn, to oznacza że facet jest słaby i głupi, bo sobie z babą nie potrafi poradzić. Ale niby jakim cudem ma to zrobić? Kto wygra w krzyku i złośliwościach z kobietą, kto wytrzyma miesiącami ciche dni i szyderstwa? Jak uderzy, pójdzie do więzienia gdzie głupki, upss, prawdziwi mężczyźni będą go katować za „niehonorowe” zachowanie. Wywalić z domu nie może, bo po ślubie wszystko jest fifty fifty, a po rozwodzie idzie pod most. Czy teraz widzisz jak mężczyzn można łatwo wykorzystać, oszukać? A dlaczego tak się dzieje? Ponieważ dali sobie wmówić kompletne bajki na temat świata, otoczenia, kobiet. Jak mawiał Napoleon, historia to uzgodniony zestaw kłamstw; nie tylko historia przyjacielu, a niemal wszystko co nam się od dzieciństwa mówi i powtarza.

 

Ale wróćmy do tematu przewodniego. Gdy się zakochasz, czujesz euforię, jesteś szczęśliwy, ale to nie jest za darmo – chwilka przyjemności, a później musisz zasuwać na rodzinę. Nie potępiam rodziny, doceniam ją, jak się ma dzieci trzeba o nie zadbać by dobrze się rozwijały, ale fakty są jakie są; chwila przyjemności byś wszedł w układ, który wymaga od Ciebie niemal całego życia poświęceń i pracy. A jeśli nie wytrzymasz wyścigu szczurów? Pójdziesz w odstawkę, a Twoją ukochaną, wrażliwą wierszokletkę będzie dosiadał w Twoim mieszkaniu po rodzicach brutalny, nienawidzący czytać i opuszczać deski w toalecie biznesmen z bazarku – który zajmie się Twoim dzieckiem. Myślisz że Twoja wrażliwa myszka nie jest taka? Sale sądowe są pełne takich zrozpaczonych, płaczących gości, którzy nie zrozumieli zasad gry w związek. Rozumiesz je, zgadzasz się na nie? Brawo! Ale co z tymi którzy ich nie znają? Jak nie będą mieli szczęścia, zostaną zmieleni w maszynce do mięsa jeleniego.

 

Lekko jak po dobrym sraniu

 

Jest jedna rzecz za darmo, która da Ci stonowaną euforię; to trening podnoszenia samooceny, czyli pokochanie siebie, odnoszenie się do siebie z wyrozumiałością, życzliwością, akceptacja siebie. Jest zakochanie? Jest. Minie? Nie, bo oparte jest na życzliwości i zrozumieniu, a nie seksualności i gwałtownych przypływach emocji; nie minie także dlatego, że sam od siebie nie odejdziesz, nie zdradzisz – tak jak zrobić to może partnerka. Nawyk życzliwości do siebie trzeba wyćwiczyć, a z każdym dniem będzie stawał się coraz silniejszy. Nie ma nic za darmo – trzeba przyłożyć działanie i kroplę wiedzy, a będzie się żyć coraz przyjemniej. Mądry pracuje nad sobą, naiwny liczy że zabawki elektroniczne, pieniądze, pozycja i wykształcenie da mu szczęście; nie da, bo szczęście to nawyk i określona reakcja emocjonalna; trzeba się jej nauczyć i powtarzać, by stała się silnym nawykiem. Nie ma innej drogi do jej zdobycia. Tak więc dobra wiadomość jest taka że jest za darmo, a zła dla leni taka, że trzeba ją wypracować, a nie czekać na mannę z nieba.

 

Gdy masz wyćwiczoną życzliwość do siebie, jest Ci lekko, ciągnie Cię do góry. Wtedy możesz wejść w związek z kobietą bez lęku, strachu że wszystko nagle runie; jak wiele małżeństw które się dość szybko rozwodzą, gdy oczekiwane szczęście nie przychodzi. Gdy kobieta odejdzie, radość w Tobie zostanie, nie będziesz cierpiał, wariował, ciął się, skakał z wieżowca. Tylko na bazie miłości do siebie, możesz budować związek z drugim człowiekiem – tylko wtedy możesz być w pełni życzliwy dla swej kobiety, wspierać ją, budować jej silne, szczęśliwe Ja – większość nie chce, bo chcą tylko nieprzerwanego dopływu przyjemności, a nie konkretnej pracy nad sobą.

 

Zdesperowani „prawdziwi” mężczyźni

 

Praca nad sobą to obowiązek gentlemana, bo wtedy wchodzisz w związek jak bogacz, miliarder; nie przychodzisz jak żebrak i złodziej, by wziąć od kobiety przyjemność, bo ją masz. Możesz dawać, dzielić się. Gdy masz przyjemność, nie boisz się że kobieta odchodząc ją zabierze, możesz w pełni być sobą; bez lęku że zabawka Ci ucieknie, zazdrości, nienawiści i żalu całe życie że odeszła z kolegą. Masz przyjemność – masz wszystko. Jesteś najbogatszym człowiekiem świata. Kobieta chce odejść? Przygotuj ją tak, by była szczęśliwa z nowym mężczyzną. Brzmi jak szaleństwo? Gdy masz w sobie szczęście, nie musisz go zatrzymywać na zewnątrz. Kobietę zatrzymują tylko desperaci, którzy utożsamili z nią swoje szczęście. Jeśli masz je sam z siebie (wypływa z miłości do siebie), to nie zależysz od nikogo, jesteś absolutnie wolny. Pieniądze są wspaniałe, ale bez wolności od lęku, frustracji i depresji co to za życie? Będziesz cierpiał w mercedesie zamiast w kia, co za różnica dla Ciebie?

 

Mężczyźni to w większości żebracy. Nie chwalą kobiety, nie doceniają bo się wstydzą że to niemęskie. Są zazdrośni i porywczy, ulegli jak pieski bądź agresywni jak pszczoły w ulu, bo się boją że przyjemność odejdzie. Czy to nie jest szalone? Mieć piękną kobietę i się bezustannie bać? To ma być życie? To ja sram na takie życie – trwa zbyt krótko, by w ten sposób żyć. To życie niewolnika, a nie człowieka wolnego. Swoją kobietę trzeba chwalić, komplementować, dawać jej miłosne spełnienie – i zrobić to w pełni możesz tylko wtedy, gdy masz szczęście. Nie dasz czegoś, czego nie masz. Gdy nie masz szczęścia, wypełnia Cię frustracja i czekanie na szczęście, które ma dać przypakowane ciało, nowy samochód… im większa frustracja, tym większe pragnienie wytrysku w kobiecie. Szybciej, mocniej – traktujesz w ten sposób kobietę jak przedmiot, rzecz. Po wytrysku wraca lęk i poczucie beznadziei. Gdy masz szczęście, nie istnieje potrzeba gwałtownego wytrysku, brutalnego, szybkiego seksu – kochasz się czule, namiętnie, także brutalnie ale jest to przemoc miła dla ucha i oka, rozkoszna; czekasz aż kobieta raz czy dwa osiągnie orgazm, by wtedy pozwolić sobie na spełnienie. Związek to zabawa dla kumatych, którzy wiedzą w co grają i znają stawkę.

 

www.braciasamcy.pl  zapraszam na moje forum.

 

—————————–

 

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

0

samiec http://www.samczeruno.pl

Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.

126 publikacje
85 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758