Bez kategorii
Like

JESTEŚMY U SIEBIE W WILNIE

09/08/2012
418 Wyświetlenia
0 Komentarze
25 minut czytania
no-cover

http://polskamlodziezwilna.blogspot.com/

0


http://polskamlodziezwilna.blogspot.com/ . Fot. Memoriae Fidelis. My sami możemy zwyciężyć

W czasach komunistycznych słowo попутчик chętnie używano na określenie ludzi, którzy choć sami nie uważali się za komunistów i nie wstępowali do partii bolszewickiej, w praktyce jednak poprzez to co mówili, pisali, bądź robili wspierali komunizm. Niestety попутчик jest jak Lenin – wiecznie żywy. Na Wileńszczyźnie komunizm dawno upadł ale i nowy reżim może liczyć na swoich попутчикow. Ostatnio jako największy z nich objawił się polskojęzyczny publicysta, wysoki urzędnik i działacz litewskiego Ruchu Liberalnego Aleksander Radczenko.

  Aleksander Radczenko kilka dni temu zaatakował w swoim blogu „radykalizm”, „nacjonalizm” i „irracjonalność”. Wylał w swoim artykule niemało frustracji związanych z pojawieniem się w przestrzeni publicznej asertywnego, odważnego i donośnego głosu polskiej młodzieży Wileńszczyzny, który, jak mamy nadzieję, w jakiejś części inspiruje pewne inicjatywy społeczne dostrzegalne już w naszym mieście. Nerwowy tekst litewskiego urzędnika odczytuję jako sukces naszej inicjatywy, oznacza on że poglądy jakie tu prezentujemy i postawy jakie promujemy stają się coraz powszechniejsze, na tyle częste, by wzbudzać niepokój elit reżimu, których częścią jest Radczenko.  

Fundamentem tekstu Radczenki jest, mimo jego pretendowania do racjonalności, bezrozumne a także niemoralne zrównanie dyskryminujących Litwinów z dyskryminowanymi Polakami, zrównanie niesprawiedliwie atakujących z broniącymi się.

Ostatecznie więc, wbrew temu co twierdzi, rdzeniem jego artykułu jest niechęć do racjonalnego namysłu i udzielenia racjonalnej odpowiedzi na stawiane przez życie pytania: po czyjej stronie w tym sporze leży racja, kto jakie ma interesy i jakie na ich podstawie formułuje postulaty oraz jakie w tej sytuacji postawy i działania może przyjmować strona dyskryminowana i uciskana aby bronić swoich przyrodzonych wartości i praw. Jednak to nie interesuje Radczenki – jego nie interesuje odpowiedź na pytania: „jak było i jakie są tego skutki?”, „jak jest i co z tego wyniknie?. Radczenko odpisuje sam sobie, dyskutuje sam ze sobą: „co by było gdyby Litwini chcieli zrobić to o czym piszę”. Tylko co tego rodzaju marzycielstwo ma wspólnego z racjonalizmem i realizmem? W sumie jego artykuł okazuje się dobrą okazją do rozprawy z ugodowością i bojaźliwością które wżarły się w umysły tak wielu Polaków Kraju Wileńskiego.  

Jak jest?   A jakie są realia? Setki razy pisano już, także my tutaj, w tym blogu, o urzędowej dyskryminacji jakiej poddawani są w Republice Litewskiej Polacy i to od samych narodzin tego państwa w 1990 roku.

Napisano grube teksty o dokonywanej przez urzędników i zwykłych Litwinów masowej kradzieży zieminależącej do polskich rodzin, wcześniej przejętej przez komunistyczne państwo. Dla tysięcy zwykłych Litwinów – imigrantów ze Żmudzi czy Auksztoty, był to po prostu haniebny sposób na wzbogacenie się. Dla nowopowstałego państwa litewskiego był to sposób na prowadzenie kolonizacji wewnętrznej bo tak w myśl znanej teorii opisuje nasze realia utytułowany polski socjolog Zbigniew Kurcz. Wie pan, panie Radczenko , ile to tysięcy hektarów i ile to tysięcy Polaków zepchniętych w ten sposób w biedę? No ale przecież pana racjonalizm na tym polega, żeby się tymi faktami w ogóle nie przejmować, woli pan przytaczać utrzymane na najwyższym poziomie ogólności cytaty z socjologów amerykanskich.

Okrada się nas nie tylko z ziemi ale i z tak osobistej i oczywistej własności jaką jest własne nazwisko. Dyskryminuje się i ogranicza używanie języka polskiego

– języka narodowego autochtonicznej ludności Kraju Wileńskiego. Następną zaś metodą na realizację owej kolonizacji wewnętrznej są kolejne instytucjonalne kroki w celu likwidacji polskiego szkolnictwa, istniejącego tu przecież nawet w czasach sowieckiego totalitaryzmu. Radczenko niby o tym wszystkim wie, niby to potępia… ale jakie są jego wnioski? – nie buntujcie się i wierzcie w dobrych Litwinów, którzy kiedyś sami z siebie zmienią się i przestaną was dyskryminować – tak podpowiada Radczenko. Taka mniej więcej rada kryje się za potępieniem przez Radczenkę asertywnego i odważnego stanowiska polskiej młodzieży Wileńszczyzny i naszym nawoływaniem do społecznego oporu. Co prawda ci dobrzy Litwini są jak Yeti – nieliczni wierzą w jego istnienie ale nikt nigdy go nie widział, mimo to pan Radczenko dalej każe nam spokojnie czekać na owych propolskich litewskich polityków i jeszcze nazywa to racjonalizmem.

  Od kiedy tak jest?  

Zawsze rozumiałem analizę realiów wielopoziomowo i długofalowo. Zaczynając od tego co najbliższe i najbardziej oczywiste trzeba odkrywać coraz to głębsze i czasowo odleglejsze korzenie zjawisk dzisiejszych aby je zrozumieć. Po dokonaniu takiej analizy (z pomocą opracowań naukowych) twierdzenia czy wręcz cała ideologia Radczenki wydają się jeszcze bardziej absurdalne. Bowiem postawa litewskich elit politycznych w sumie wydaje się logiczna wobec tego jak rozumiały one swój naród i jak budowały one swoje państwo – to państwo od początku było pomyślane jako państwo jednego narodu, a działania na rzecz realizacji kolonizacji wewnętrznej Wileńszczyzny rozpoczęły się już 4 września 1991 roku, gdy zawieszono samorząd w dwóch rejonach Wileńszczyzny i gdy rozpoczęły się złodziejskie, barbarzyńskie rządy litewskich komisarzy Merkysa i Eigirdasa. To nie były tylko działania papierowo-urzędnicze. My pamiętamy napad na dyskotekę w Solecznikach i strzelaninę w Gudelach w kwietniu 1993 r., gdzie litewscy osadnicy usiłowali zastraszyć polskich sielan, za pomocą litewskich policjantów i żołnierzy. Za ewidentne ówczesne działania przestępcze urzędników, mierniczych ziemi i jej nabywców do tej pory nikt nie poniósł żadnych konsekwencji. Nie hamowano się natomiast przed sądzeniem ludzi, którzy próbowali zapewnić polskiej ludność realny wpływ na swoje życie. Pamiętamy tak zwany „proces autonomistów” ciągnący się latami na postrach Polakom.   By sięgnąć jeszcze dalej pamiętamy działania litewskich elit w czasach komunizmu, które zawsze za wroga gorszego od sowieckiej władzy, uważały trwającą na Wileńszczyźnie autochtoniczną mniejszość polską. Pamiętamy list litewskiej inteligencji do Chruszczowa nawołujący do likwidacji polskich instytucji oświatowych. Pamiętamy o litewskich postawach w czasie II Wojny Światowej, jak ochoczo wielu Litwinów kolaborowało z III Rzeszą w jej najbardziej ludobójczych działaniach. Pamiętamy Ponary.

I nie obciążalibyśmy tym historycznym brzemieniem współczesnych Litwinów gdyby nie to, iż do tej pory nie potrafią wyznać prawdy o tych czasach, czy wręcz czczą czarne charaktery tamtego czasu (niedawne uczczenie Ambrazevičiusa).   Pamiętamy najważniejszą lekcję historyczną – czasy I Republiki konsekwentnie realizującej antypolską politykę. Znamy jej skutki – wiemy ilu Polaków mieszkało w Laudzie na początku XX wieku a jakie resztki przetrwały do dziś.

Pamiętamy przestrogi wielkiej tutejszej Polki, Świętej Pamięci Stefanii Romer, łączącej przez swoje doświadczenie życiowe czasy I Republiki ze współczesnością. Jeszcze krótko przed śmiercią ostrzegała nas, że Litwini chcą obecnie dokonać na Wileńszczyźnie tego samego co udało się im osiągnąć na Kowieńszczyźnie. Wierzymy Jej znacznie bardziej niż litewskiemu urzędnikowi Radczence i dobrze rozumiemy, że jeśli dziś władze litewskie nie sięgają po takie metody jak ich poprzednicy, to nie dlatego że nie chcą tego robić, ale dlatego że nie mogą, bo inne są dziś uwarunkowania międzynarodowe.   Choć jesteśmy młodzi, stać nas na to by dotrzeć ze swoją refleksją do samego początku. Do narodzin tego społecznego projektu jakim był nowożytny naród litewski, niemający wiele wspólnego z dawnym wieloetnicznym narodem szlacheckim Wielkiego Księstwa Litewskiego. Czytaliśmy publicystykę Jonasa Basanavičiusa, który rozgraniczał Litwinów od Polaków według kształtu czaszki. Czytaliśmy artykuł z „Aušry” w którym wyliczano proporcje czystości litewskiej krwi. Pamiętamy odezwęJonasa Šliūpasa wzywającego na łamach tego pisma do lojalności wobec rosyjskiego cara przeciw Polakom i Augustinasa Voldemarasa wolącego nawet Sowietów od Polaków.

  Dlaczego tak jest?

  Publicyści z pruskiej Tylży, litewscy pionierzy, unaradawiający pod koniec XIX wieku suwalskie i żmudzkie chłopstwo, obwieścili nowy naród zgodnie z tezą niemieckiego filozofa polityki Carla Schmitta: poprzez odcięcie i przeciwstawienie go innemu narodowi. Określili litewskich >>swoich<< przede wszystkim jako tych, którzy nie są polskimi >>obcymi<<. Tożsamość (nowo)litewska została od zarania zdefiniowana jako tożsamość >>nie-polska<< czy >>antypolska<<. Mało tego – nie wystarczyły im deklaracje tych, w ich pojęciu zbyt nielicznych, którzy dobrowolnie przyjęli tę nową litewską tożsamość. Oni, jak ideologowie najgorszego rodzaju, sami chcieli decydować kto do jakiego narodu należy.

To od tamtego czasu ciągnie się owa nieszczęsna teoria „spolonizowanych Litwinów” na Wileńszczyźnie,

będąca nadal faktyczną podstawą polityki władz, bo czymże innym spowodowana jest budowa specjalnych-ministerialnych, litewskojęzycznych szkół na obszarach zamieszkiwanych w ogromnej większości przez Polaków. Niestety teoria ta jest powszechna i w całym społeczeństwie litewskim, większość naszych litewskich rówieśników nie potrafi wprost pojąć, że na Wileńszczyźnie istnieją Polacy i to w dodatku autochtoniczni.   Wbrew temu co pisze Radczenko nie są to fakty do zamknięcia w szufladzie z napisem historia. Tak jak zauważyłem ta sama koncepcja litewskości, ta sama definicja narodu Litwy jest ciągle obecna: w I Republice Litewskiej, w czasach wojennej kolaboracji z hitlerowcami, w czasach komunizmu i w czasach nowopowstałej II Republiki, która od pierwszego dnia do dnia dzisiejszego działa na bazie tej właśnie definicji. Dzisiaj reprezentuje ją cała litewska klasa polityczna (nawet poseł lewicy potrafił powiedzieć że „jak są Polakami to niech wyjeżdżają do Polski”) i ogromna większość litewskiej grupy etnicznej, która jako większościowa taką właśnie klasę polityczną wybiera.

Litwini nie wykonali żadnej intelektualnej, duchowej pracy by dokonać przedefiniowania tego jak rozumieją litewskość i litewskie państwo.

Dlaczego tak się stało – to temat dla naukowców – socjologów, antropologów kulturowych. Nam wystarcza stwierdzenie że takie właśnie są realia a piśmiennictwo Radczenki okazuje się w tym kontekście, ze swoimi „dobrymi radami”, całkowicie fałszywe.   Poza samą tożsamością litewską tak jak postrzegają ją sami Litwini dochodzi tu jeszcze jeden element, który utrwala wrogość litewskiej klasy politycznej wobec Polaków. Nie wierzę w absolutność tezy Marksa o „bycie kształtującym świadomość”. Oczywiście na ludzkie zachowania społeczne wpływają nie tylko sprawy materialne ale też inne czynniki, wśród nich czynniki kulturowe, o których napisałem powyżej. Jednak i czynniki materialne mają swoją wagę. Skoro, jak zauważyłem, na Wileńszczyźnie dokonano przez ostatnie 21 lat prawdziwej wewnętrznej kolonizacji, to istnieje cała grupa społeczna imigrantów-kolonialistów, którzy całe bogactwo materialne swoje i swoich rodzin zbudowali na krzywdzie rodzin polskich, których ziemię z pomocą litewskiego państwa, ukradli. To cała rzesza podwileńskiej i miejskiej ludności imigranckiej, często zamożnej i zajmującej wysokie miejsca w hierarchii społecznej, która ze względów osobistych odnosi się nieprzyjaźnie do Polaków i z pewnością jest tym elementem społecznym, który szczególnie wpływa na elity polityczne aby podtrzymywały swoją antypolską politykę. Cóż, trudno przyznać się przed sobą i innymi, że jest się złodziejem.

  Jak może być?  

Wszystko to o czym piszę, nie jest „nacjonalistycznymi urojeniami” lecz faktami mającymi swoje konsekwencje społeczne i polityczne. Znamy społeczne realia, nie tylko jako czytelnicy naukowych książek, odbiorcy telewizji czy czytelnicy sajtów internetowych ale także po prostu jako młodzi ludzie żyjący w litewskim otoczeniu. My nie żyjemy w gąszczu urzędowych papierów, ale na tych ulicach, między tymi ludźmi. Wiemy jak przeciętni Litwini reagując na polski język i asertywne wyrażanie polskiej tożsamości. Biorąc to wszystko pod uwagę, piśmiennictwo Radczenki mogę określić jedynie starym polskim przysłowiem: „marzenia ściętej głowy”. On sam zresztą przyznaje, że cała jego argumentacja opiera się na takim fundamencie, że to litewska  większość narodowa i państwo litewskie muszą wykonać pierwszy krok w kierunku zgody z Polakami i uwzględnienia ich praw.

Na jakich podstawach wierzy on, że ktokolwiek po stronie litewskiej chce taki krok dobrowolnie wykonać – tego nie wytłumaczył i nie uargumentował. I nic dziwnego, brak racjonalnej argumentacji uzasadniającej takie przekonanie.

Nie wierzymy w dobrą wolę litewskich partii i litewską „demokrację”, bo tę „demokrację” przykraja się tak aby w niej nie było miejsca dla Polaków – poprzez odpowiedni podział okręgów wyborczych, byle tylko w każdym z nich było jak najmniej głosujących Polaków – co tak niedawno wykonano po raz kolejny. Trzeba głosować na AWPL ale to nie wystarczy.   Czy Radczenko faktycznie wierzy w to co pisze czy tylko udaje i dorabia cynicznie ideologię do swojej osobistej kariery? Nie wiem czy faktycznie nie rozumie tego co widzi czy po prostu pisze tak w celach politycznych. Jakkolwiek jest, to mogę tylko współczuć wodzom Ruchu Liberalnego bo zwycięstw politycznych dzięki Radczence raczej nie odniosą. To co radzi polskiej mniejszości jest nie tylko nieracjonalne ale i szkodliwe politycznie.

Podstawową zasadą nie tylko polityki, ale i na przykład stosunków handlowych jest raczej licytowanie wzwyż przed osiągnięciem kompromisu w postaci transakcji. W polityce najlepsze kompromisy osiągają ci, którzy prezentują niezbyt kompromisową postawę.

Ta prawda zdaje się być niezrozumiałą dla litewskiego urzędnika i innych podobnych mu ugodowców.   Zasada ta szczególnie sprawdza się jeśli chodzi o walkę uciskanych mniejszości narodowych z uciskającą większością. Gwarancja praw Katalończyków i Basków w Hiszpanii, Tyrolczyków we Włoszech, Gagauzów w Mołdawii, Węgrów w Rumunii została osiągnięta po ostrej walce politycznej i społecznej. Większości narodowe tych krajów nie dały niczego mniejszościom same z siebie, lecz zostały do tego zmuszone konsekwentną, twardą postawą ruchów politycznych i społecznych reprezentujących te mniejszości, a czasem także (jak w przypadku Gagauzów i Węgrów) przez czynniki zewnętrzne. Dziś i my głosimy konieczność asertywnej i twardej postawy Polaków na Wileńszczyźnie wobec opresyjnego reżimu. Dziś my apelujemy do naszej narodowej Macierzy o pomoc. Nie wystarczy prawidłowo zakreślić kartkę wyborczą – choć i to ma swoje znaczenie – potrzebna jest masowa mobilizacja i masowy ruch społeczny każdego dnia, na każdym kroku i na każdej płaszczyźnie życia zbiorowego. Ruch prezentujący nasze postulaty czy po prostu prezentujący naszą tożsamość wszelkimi skutecznymi metodami. Nie przeciwko komuś ale ZA NAS. Jako część takiego spontanicznego ruchu jest pomyślany nasz blog, jak środek jego komunikacji. Już widzimy i radujemy się na kolejne społeczne inicjatywy podzielające nasze idee. Będzie ich coraz więcej. Rozumiemy, że jedynie skuteczną jest działalność w myśl hasła stworzonego ponad sto lat temu przez walczących o swoją narodową godność i wolność Irlandczyków –

MY SAMI… tylko my sami możemy sobie pomóc.

Jest nas kilkaset tysięcy a za nami, potencjalnie, miliony rodaków w Rzeczpospolitej. Przez pokorę niczego tutaj nie osiągniemy.

Przykład nauczycieli w polskich szkołach, którzy od roku bojkotują zapisy nowej ustawy oświatowej, udowadnia że solidarna kampania obywatelskiego nieposłuszeństwa może być skuteczna!  

Tymczasem to co wypisuje Radczenko i jemu podobni jedynie osłabia motywację wielu rodaków. Każe nam wierzyć w litewskie elity polityczne i przyjmować miękką postawę wobec tych, którzy zawsze mieli wobec nas twardą rękę. Ja nie widzę żadnych realnych, życiowych podstaw aby wierzyć w myślenie życzeniowe litewskiego urzędnika, które nie prowadzi do niczego innego tylko do przegranej …i to bez walki.                                                                                                                                                                     Swój
Zespól Ochrony Praw Człowieka

0

Jacek

Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.

1481 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758