HYDE PARK
Like

Jak jest, a jak nam się wydaje

13/10/2013
1011 Wyświetlenia
2 Komentarze
13 minut czytania
Jak jest, a jak nam się wydaje

Wpis Rebeliantki dotyczący skazania blogera w Opolu niewątpliwie jest oburzający, ale tylko w zakresie, w jakim Państwo karze człowieka za wypowiedziane słowo. Cała reszta to tylko obowiązująca procedura, niestety…

0


1.

 

Przypomnijmy. Bloger Kula Lis został skazany wyrokiem Sądu Rejonowego w Opolu za pomówienie (art. 212 kk, niestety Rebeliantka nie uznała za istotne podać, czy chodzi o postać zwykłą – § 1, czy kwalifikowaną – § 2), znieważenie funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem obowiązków służbowych (art. 226 kk), za propagowanie ustroju totalitarnego albo nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych itp. (art. 256 kk) i za publiczne znieważanie grupy ludności lub pojedynczej osoby z powodu jej przynależności rasowej, etnicznej, wyznaniowej itp. (art. 257 kk).

 

2.

 

Niestety, brak jest informacji, jaki stan faktyczny kryje się pod w/w zarzutami, albowiem Rebeliantka skupia się jedynie na istniejących jej zdaniem naruszeniach procedury karnej.

Pierwszy podnoszony przez nią poważny zarzut, to wydanie wyroku pomimo zwolnienia lekarskiego, jakie nadesłał oskarżony bloger.

Niestety, aby uznać za doniosłe prawnie takie zwolnienie, musi być ono wydane albo przez ordynatora oddziału szpitalnego, na którym to przebywa oskarżony, albo też potwierdzone (a najlepiej wydane) przez lekarza będącego biegłym sądowym.

Lista biegłych lekarzy jest wąska, dostępna w Internecie bądź w sekretariatach sądów powszechnych.

W przypadku województwa opolskiego znajdziecie ją tutaj:

http://www.opole.so.gov.pl/pliki/informacje/tabela-lekarze.pdf

Jak ktoś nie ma ochoty na czytanie powyższego podaję, że lista obejmuje aż… 25 osób, mniej więcej po jednym z każdej specjalności, rozsianych po całej Opolszczyźnie od Olesna po Baborów (niedaleko Raciborza, jak ktoś się uprze).

A więc chory, który wg lekarza rodzinnego, wystawiającego mu L-4, powinien leżeć, jeśli ma sprawę sądową, musi jechać do lekarza sądowego celem potwierdzenia zwolnienia, bo sąd L-4 nie honoruje.

A nie daj Boże, że po drodze do biegłego „złapie” go kontroler ZUS.

I po zasiłku, bo przecież pacjent chodzi.

Stawiam zatem dolary przeciw orzechom (laskowym), że w przypadku blogera Kuli Lisa sąd uznał, że oskarżony nie stawił się na termin rozprawy prawidłowo zawiadomiony.

 

2.

 

W powyższym mniemaniu utwierdza mnie dalsza część tekstu Rebeliantki.

Otóż pisze ona, że Kula Lis nie otrzymał odpisu wyroku.

Ano nie otrzymał, bo o niego nie wystąpił.

Nie wystąpił, bo nie wiedział, że był wydany, gdyż leżał chory.

Ale sąd uznał, że Kula Lis po prostu go zlekceważył, nie usprawiedliwił nieobecności, a więc jego obowiązkiem było zadzwonić i poinformować się, czy wyrok zapadł albo (ewentualnie) sprawa została odroczona.

Nie istnieje prawny obowiązek dostarczenia odpisu wyroku do domu blogera.

Tak postępują sądy w całej Polsce i Opole nie jest wyjątkiem, przynajmniej w tym zakresie.

3.

 

Pytanie, bardzo istotne, Rebeliantki:

Jakie czynności procesowe wykonano w niniejszej sprawie? Czy uwzględniono wnioski dowodowe oskarżonego?

Z doświadczenia kilkunastu co najmniej lat mogę wyobrazić sobie przebieg tej konkretnej rozprawy.

Po prostu wobec nieobecności oskarżonego prawidłowo zawiadomionego o terminie, który oświadczył, że nie weźmie udziału w rozprawie (tak zostało zinterpretowane nadesłane przez niego pismo), sąd prowadził postępowanie bez jego udziału (art. 377 § 3 kpk), a wydany w ten sposób wyrok nie był wyrokiem zaocznym na mocy § 6 tego samego artykułu. Nie musiał więc być doręczony stronie, a termin na wniesienie apelacji swój bieg rozpoczął w dniu ogłoszenia wyroku.

Co do czynności dowodowych, to one były przeprowadzone, pani Rebeliantko.

Otóż sąd „odczytał” akta, „odczytał” złożone w postępowaniu przygotowawczym wyjaśnienia oskarżonego. Z uwagi na to, że przestępstwa były dokonywane w Internecie, istnieją więc ich odpisy, nie było zapewne potrzeby wzywania świadków.

Też zostały „odczytane”.

Wnioski oskarżonego sąd mógł pominąć, bo jego zdaniem nie wnosiły nic istotnego do sprawy i miały na celu jedynie… przewlekanie procesu.

W ten sposób (w znanych mi sprawach) oddala się lwią część wniosków dowodowych zgłaszanych przez stronę w postępowaniach karnych, a zwłaszcza wtedy, gdy strona nie jest reprezentowana przez adwokata.

4.

 

Tu mała dygresja. Trzeba za każdym razem porównywać objętość „odczytywanego” na rozprawie materiału z faktycznym czasem, w którym to nastąpiło. Dużo w tym zakresie daje protokół.

Znam sprawę, w której ponad 100 stron akt zostało „odczytanych” w ciągu niespełna 3 minut.

Sąd bowiem „uznaje za odczytane”, jeśli strony się nie sprzeciwiają.

A wobec nieobecności Kuli Lisa kto miał się sprzeciwiać?

Prokurator? 🙂

5.

 

Pytanie, które, o ile jest zasadne, może doprowadzić do wznowienia i kontynuowania procesu.

Czy pan Wiesław Piłat miał adwokata?

Konieczność posiadania obrońcy wynika bezpośrednio z art. 79 kpk, jednak ograniczona jest do n/w przypadków, gdy oskarżony:

a)      jest nieletni;

b)      głuchy, niemy lub niewidomy;

c)      zachodzi uzasadniona wątpliwość co do jego poczytalności;

d)      nie włada językiem polskim.

Wtedy, faktycznie, można by doprowadzić do wznowienia postępowania przez sąd wyższego szczebla, albo też wystąpić o przywrócenie terminu do wniesienia apelacji itp.

W innych przypadkach nieobecność adwokata nie ma wpływu na ważność postępowania karnego.

6.

 

Niestety, częściowo podzielam stanowisko sędziego Huberta Frankowskiego, prezesa Sądu Rejonowego w Opolu.

Otóż rolą prasy, szczególnie dziennikarzy obywatelskich, jest wykazywanie nieprawidłowości i patrzenie władzy „na ręce”. Nie może być tak, aby władza kontrolowała samą siebie, co pośrednio wynika z tekstu Rebeliantki.

Natomiast chętnie zapoznałbym się z aktami sprawy Kuli Lisa w trybie art. 156 § 1 zdanie 2 kpk, jak poucza Rebeliantkę pan prezes.

Żeby zaoszczędzić szanownym czytelnikom czasu podaję jego brzmienie:

Stronom, podmiotowi określonemu w art. 416, obrońcom, pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta sprawy sądowej i daje możność sporządzenia z nich odpisów. Za zgodą prezesa sądu akta te mogą być udostępnione również innym osobom.

Za zgodą, a więc kolejny raz uznanie administracyjne?

7.

 

Trzeba jednak pamiętać o tym, że zgoda sądu na udostępnienie akt dziennikarzowi niekoniecznie zawsze oznacza zgodę na upublicznienie zawartych w niej treści, choćby nawet co innego wynikało z pisma sądu!

 

Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił 16 maja 2013 r. apelację dwóch dziennikarzy „Wiadomości Wrzesińskich” od wyroku Sądu Rejonowego – Poznań Stare Miasto (sygn. akt IV Ka 351/13). Tym samym został utrzymany w mocy wyrok sądu I instancji warunkowo umarzający postępowanie karne wobec oskarżonych na okres 1 roku. Dziennikarze zostali ponadto obciążeniu kosztami procesu. Wyrok jest prawomocny.

Sprawa dotyczy zarzutu ujawnienia informacji z akt postępowania niejawnego (czyli przestępstwa z art. 241 § 2 k.k.), do którego doszło poprzez opublikowanie artykułu zawierającego znajdujące się w nich informacje. Stało się tak, mimo iż dziennikarze mieli wymaganą zgodę sądu na dostęp do akt sprawy, w której nie poczyniono żadnych restrykcji co do zakresu wykorzystania udostępnionych dokumentów, choć w treści wniosku dziennikarze wyraźnie zaznaczyli, że ich celem było przygotowanie artykułu prasowego.

http://www.hfhrpol.waw.pl/obserwatorium/index.php?option=com_content&id=4454:sd-okrgowy-oddali-apelacj-dziennikarzy-wiadomoci-wrzesiskich&Itemid=34

Zdaniem Sądu Okręgowego przynajmniej w wyżej wymienionym zakresie dziennikarza musi cechować większa znajomość prawa, niż prezesa sądu? 

Niepojęte…

8.

Nie mogę natomiast pogodzić się ze stanowiskiem opłacanego (również) z moich podatków sędziego – urzędnika, który stwierdza, że nie odpowie na pytanie obywatela, bo… za dużo z tym jest roboty.

Konkretnie sędzia Hubert Frankowski pisze:

… nie jest możliwe udzielenie Pani odpowiedzi na szereg szczegółowych zadanych przez Panią pytań, albowiem wymagałoby to znacznego nakładu sił i środków  na przetworzenie posiadanych przez tut. jednostkę informacji i ich anonimizację, a nie są one tak doniosłe z punktu widzenia interesu publicznego, ażeby uzasadniałoby to nakłady na ich przetworzenie (…).

Nie może być tak, aby organ odmawiał odpowiedzi ze względu na przewidywany nakład pracy.

Oraz sam określał, w jakiej części jego działanie jest, lub nie jest, doniosłe z punktu widzenia interesu publicznego.

9.

 

Pan prezes, dla wzmocnienia wagi swoich słów, powołuje się na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie ( I OSK 1365/11 z dnia 9 listopada 2011 roku). Faktycznie, sąd administracyjny ostatecznie oddalił skargę strony na odmowę udzielenia informacji publicznej właśnie z uwagi na… niewykazanie interesu publicznego.

Z okoliczności sprawy wynika bezspornie, iż skarżący nie zamierzał wykorzystać przetworzonej informacji publicznej zgodnie z wymaganym dla jej udostępnienia interesem publicznym. Skarżący, działając jako pełnomocnik podmiotu gospodarczego, który wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego ze skargą konstytucyjną, nie realizuje interesu publicznego, lecz swój własny interes faktyczny, składając wniosek do Sądu Okręgowego o udzielenie informacji związanej ściśle z toczącym się przed Trybunałem postępowaniem.

(z uzasadnienia wyroku)

10.

 

Czy łamanie prawa przez organ nie jest doniosłe społecznie, Panie Prezesie?

Przecież zgodnie z linią orzeczniczą Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu właśnie przestrzeganie procedury gwarantować powinno przestrzeganie praw człowieka.

Uchylając się od odpowiedzi na pytania Rebeliantki zamiast rozwiać, powiększył Pan jedynie wątpliwości, co do działania opolskiego sądu.

13.10 2013

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758