Bez kategorii
Like

Idea JOW w wyborach do Sejmu

04/12/2012
459 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

1 grudnia 2012 r. odbył się w Poznaniu II ogólnopolski zjazd przedstawicieli akcji Zmieleni.pl, zainicjowanej przez Pawła Kukiza i Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.

0


Ucieszyła mnie informacja, że w ramach tej akcji – niezależnie od zbierania podpisów za referendum ws. JOW, które już ruszyło – rozważana jest obywatelska inicjatywa ustawodawcza w sprawie wprowadzenia JOW w wyborach do Sejmu. Takie podejście sugerowałem już w zeszłym roku na konferencji wieńczącej VI Marsz o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze w Warszawie.

Ruch Obywatelski na rzecz JOW działa nieprzerwanie od 1993 r. i wypracował już kiedyś projekt ustawy ws. jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu, której ostatnia wersja – jako poprawka do ordynacji wyborczej – pochodzi z 2005 roku. Teraz przygotowywany jest nowy projekt, który byłby pomyślany jako poprawka do kodeksu wyborczego wprowadzonego w 2011 r. i co do ogólnych zasad zbieżny z projektem z 2005 r.

Małe okręgi, prosta odwoływalność

Projekt z 2005 r., wypracowany w Ruchu na rzecz JOW, zakładał wybór posłów wyłącznie w jednomandatowych okręgach wyborczych.  Przy określonej w konstytucji liczbie 460 posłów zapewniłoby to normę przedstawicielską zbliżoną do brytyjskiej (ok. 67 tys. wyborców na okręg). Przy liczbie 379 powiatów okręgi wyborcze, zamiast liczyć ok. 800 tys. wyborców, jak dzisiaj, byłyby więc maksymalnie wielkości jednego powiatu, czyli kilkunastokrotnie mniejsze. Takie JOW-y byłyby również o połowę mniejsze niż w wariancie ordynacji mieszanej, co zwiększyłoby szanse mniej zamożnych kandydatów i zbliżyło kandydatów do wyborców. Małe jednomandatowe okręgi to nie tylko lepsza rozpoznawalność kandydatów przed wyborami, ale i lepszy kontakt wyborców z posłami i posłów z wyborcami po wyborach.

Wybór posłów w 100% w jednomandatowych okręgach wyborczych i w jednej turze na wzór brytyjski (żeby nie było targów partyjnych między dwiema turami) został we wspomnianym projekcie uzupełniony ciekawą propozycją prof. Andrzeja Czachora. Dotyczy ona zapewnienia wyborcom możliwości odwołania posła raz przed upływem danej kadencji Sejmu w przypadku zaistnienia okoliczności uzasadniających jego odwołanie i zebrania podpisów co najmniej 25% uprawnionych do głosowania w okręgu. Wszczęcie procedury odwołania posła wymagałoby w tym ujęciu złożenia w PKW merytorycznie uzasadnionego wniosku (pokazującego np. jawne okłamywanie wyborców czy inne poważne naruszenie etyki poselskiej) i uzyskania jego pozytywnego rozpatrzenia.

Taka procedura odwołania, połączona z powtórnym wyborem posła, byłaby prostsza do wcielenia w JOW-ach niż w obecnych dużych i wielomandatowych okręgach wyborczych. Nie tylko ze względu na ilość podpisów, jakie trzeba by zebrać do zainicjowania odwołania, ale i sposób liczenia głosów w powtórnych wyborach w okręgu. W JOW bowiem mandat posła zdobywa po prostu ten, kto uzyska najwięcej głosów w okręgu, bez żmudnych przeliczników głosów na mandaty i progów wyborczych w skali kraju, które byłyby istotną przeszkodą przy wprowadzeniu analogicznej procedury odwołania przy obecnym systemie wyborczym do Sejmu RP.  

Aby uszczelnić tę procedurę, przy JOW-ach brytyjskich warto wprowadzić dodatkowo obligatoryjność odwołania posła w dowolnym momencie kadencji, w przypadku gdy za jego odwołaniem podpisałoby się więcej wyborców okręgu niż go wybrało. Jakkolwiek takie rozwiązanie stosowano by niezmiernie rzadko, bo też rzadko zdarza się, żeby wybranego posła w JOW w jednej turze poparło wyraźnie mniej niż 50% głosujących w okręgu, to jednak taką zmianę bym wprowadził w stosunku do poprzedniego projektu, chociażby z uwagi na możliwość zbyt łagodnego traktowania posłów przez PKW. Już samo istnienie takiej procedury obligatoryjnego odwołania pozwoliłoby bardziej uzależnić posłów od obywateli. Jednak i bez takich procedur posłowie wybrani w JOW-ach, licząc na reelekcję, muszą dbać bardzo o to, by nie zrazić do siebie większości wyborców, inaczej niż przy obecnym systemie list partyjnych, gdzie w praktyce można wejść do Sejmu nawet przy ogromnym elektoracie negatywnym, przekraczającym 90%.  

Posłowie z 1%

 

Aby zrozumieć doniosłość postulatu JOW i proponowanej procedury obligatoryjnego odwołania, warto uświadomić sobie, żegdyby obecnie do odwołania posła wystarczyło zebranie w jego okręgu więcej podpisów niż uzyskał głosów, to ze składu Sejmu niewiele by zostało.Problemem obecnego systemu głosowania do Sejmu jest nie tylko to, że wchodzą kandydaci niepoważni czy pozbawieni kultury politycznej, ile po prostu słabi. Kandydaci posiadający znikome poparcie, np. paru tysięcy głosów, dostają się do parlamentu dzięki głosom oddanym na innych kandydatów posiadających większe poparcie, ale z tej samej listy wyborczej. Jak pokazała przed kilku laty analiza śp. prof. Jerzego Przystawy, 2/3 posłów na Sejm RP nie zdobyło nawet 1% poparcia uprawnionych do głosowania w swoich okręgach wyborczych!

 

Jeszcze większą fikcją mogą okazać się najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego, jeśli spełni się propozycja PO dotycząca utworzenia list krajowych. Na takich listach partie umieszczałyby wszystkich swoich kandydatów w skali całego kraju, który byłby jednym wielkim okręgiem wyborczym i tylko z takich list można by było kandydować. Problem w tym, że wyborca ma jeden głos i w tej sytuacji łatwo wyobrazić sobie, że zdecydowana większość głosów skupiłaby się na nielicznych politykach z pierwszych stron gazet, rozpoznawalnych w skali całego kraju. Reszta 51-osobowego składu do Parlamentu Europejskiego rekrutowałaby się wtedy spośród kandydatów, na których padł jeszcze mniejszy ułamek głosów niż przy dotychczasowym systemie list partyjnych z okręgami wielomandatowymi.  

 

Nie da się ukryć, że propozycja partii rządzącej do Parlamentu Europejskiego, która uprawdopodabnia taką możliwość, jest dokładnie przeciwna idei jednomandatowych okręgów wyborczych. Gdyby bowiem do Sejmu czy Parlamentu Europejskiego obowiązywały jednomandatowe okręgi wyborcze, głos oddany na jednego kandydata nie mógłby przyczynić się do wejścia drugiego z tej samej listy wyborczej (jak to się dzieje w przypadku list partyjnych, zwłaszcza krajowych). Wtedy każdy musiałby sam zapracować na swoje poparcie, a nie liczyć na lidera, który pociągnie listę.

 

Czas na zmianę

 

Wprowadzenie małych jednomandatowych okręgów w wyborach do Sejmu wymusiłoby na partiach politycznych i ich przywódcach większą dbałość o jakość wystawianych kandydatów w oparciu o oczekiwania wyborców. W końcu jakoś trzeba by ludzi przekonać, że to właśnie ten kandydat, a nie inny będzie najlepszy w okręgu, co wymaga szerszych konsultacji społecznych kto ma być tym kandydatem, a niekiedy nawet zorganizowania prawyborów. Przysyłanie kiepskich kandydatów „w teczce” i ignorowanie woli wyborców to w tym systemie za duże ryzyko.  

 

JOW-y dałyby z czasem większą niezależność od aparatów partyjnych kandydatom cieszącym się autentycznym społecznym poparciem. Nikt nie musiałby prosić o łaskawe wpisanie go na listę jakiejś partii, aby móc kandydować – to partie zabiegałyby o wartościowych kandydatów. Najważniejsze jednak, że zamiast zasady bierny, mierny, ale wierny zaczęłoby obowiązywać kryterium odpowiedzialności przed wyborcami, którego teraz tak brakuje. Dlatego warto nagłaśniać i wspierać takie inicjatywy, jak Zmieleni.pl, bo wprowadzenie JOW w wyborach do Sejmu przywróciłoby Polakom bierne prawo wyborcze i jest w naszym najlepszym interesie.

  Krzysztof Kowalczyk

0

Krzysztof Kowalczyk

Uczestnik Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW (www.jow.pl).

7 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758