Bez kategorii
Like

Hans Kloss: Stawka większa niż śmierć

19/03/2012
390 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
no-cover

Nieudana p(od)róbka kina wojenno-przygodowego.

0


 

Po kilkudziesięciu latach znowu spotykamy się ze starymi bohaterami z serialu ‘Stawka większa niż życie’, tym razem w wersji kinowej, i niestety nie jest to spotkanie w najlepszym guście. Zaczyna się efektownie – są strzały, jest krew, realistycznie pokazana przemoc. To się chwali. Chwali się też tempo akcji, które nie zwalnia ani chwili. Z innymi rzeczami jest już gorzej.

           Pierwsze sceny spotkania uciekinierów z nazistowskich Niemiec w Hiszpanii. Jest rok 1975 i zjawia się kpt. Hans Kloss. Wkrótce pojawi się czarny charakter w tej historii, Hans Brunner, który oskarży Klossa o bycie agentem. Niestety wszelkie środki tortur fizycznych i chemicznych zawiodą. Hans Kloss nie pęknie, okaże się tym Hansem Klossem. W tym momencie jego niedawni oprawcy włączą go aktywnie w akcję. Celem jest ni mniej, ni więcej tylko słynna Bursztynowa Komnata, którą starała się wywieźć z Polski i ukryć gdzieś III Rzesza.

           Akcja filmu rozgrywa się w dwóch planach czasowych, w 1945 i w latach 70-tych. W obu Hans Kloss / J-23 / nasz Janek będzie się starał udaremnić Niemcom wywiezienie Bursztynowej Komnaty z Polski. Stanie w zasadzie sam przeciw całej tej machinie i będzie spuszczał łomot nazistom bardzo efektownie, na granicy przesady. Widać Vega i Pasikowski chcieli zrobić polską wersję Bękartów Wojny. Ze słabym skutkiem.

Najgorsze są tu gra aktorska i dialogi. O ile sprawdzają się starzy mistrzowie (Karewicz, Mikulski), o tyle młodzi w ogóle, grają na poziomie seriali TVN. Hans (Kot) w konfrontacji z kobietami powiela zaś zabiegi z brazylijskiej telenoweli. Jego spotkania z Astrid czy Else są niezamierzenie śmieszne. Nie lepiej wypada Adamczyk (jako młody Brunner, do starego Karewicza się nie przyczepię), brak mu czegoś złowrogiego i w ogóle jakiejkolwiek charyzmy.

           Trudno też o czytelną konwencję ‘Stawki większej niż śmierć’. Czy mamy do czynienia z poważną historią, z filmem akcji, czy z komedią. Nawet jeśli da się pożenić te rzeczy, nie udało się to w przypadku filmu Vegi. Do tego dochodzi melodramat – wszystko to nie przystaje do siebie i nie gra razem. Obejrzałem ten film, bo obejrzałem (na uroczystej premierze), wiele dobrego o nim powiedzieć nie mogę. Drinki smakowały mi najbardziej, przystawki były takie sobie, tsunami kinomanów zmiotło je w sekundę.

0

stefan sarmata 2

64 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758