Bez kategorii
Like

Grupa Wyszehradzka – mój ty śnie.

10/02/2012
540 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Na „zachodnich” salonach powitano nas tak jak się wita noworyszy. Zawsze można wypomnieć nie dość dobrze wyczyszczone buty i przypomnieć „przywilej milczenia”.

0


 

      Podkarpacie, a zwłaszcza jego południowa cześć łaskawym okiem spogląda w kierunku południowym. Ziemia ta wchodziła w skład państwa wielkomorawskiego, później były tu liczne epizody czeskie, węgierskie i austriackie. Tradycja piastowska jest dla nas jakaś obca, choć oficjalnie obowiązująca.

      Gdy w 1991 roku w węgierskim mieście Wyszehrad zawiązał się Trójkąt Wyszehradzki powróciły nadzieje, że idący przez moją wieś trakt węgierski, ożyje. No cóż, moje zapały skutecznie gasił Wacław Havel, który po traumie rozwodowej ze Słowacją jakoś nie mógł dojść do siebie. Z Warszawy leż jakoś bliżej było do Brukseli, a szkoda.

      Na „zachodnich” salonach powitano nas tak jak się wita noworyszy. Zawsze można wypomnieć nie dość dobrze wyczyszczone buty i przypomnieć „przywilej milczenia”. Zatem popuśćmy wodze fantazji. Przecież możemy:

  1. Możemy zbudować centrum administracyjne gdzieś między polskim Cieszynem, czeskim Welehradem (historyczną stolica państwa wielkomorawskiego) a węgierskim Wyszehradem. Miasto takie mogłoby mieć narodowe dzielnice uzyskane drogą kompensacji terytorialnych. Mieliśmy przecież polskie enklawy na Spiszu i to jakoś działało. W przypadku Polski Czech i Słowacji można by ja posadowić w pobliżu styku tych granic. Sposób na usatysfakcjonowanie Węgrów też by się znalazł. Stolica (w tym przypadku centrum administracyjno-konferencyjne) na własnym terytorium to podstawa nie tylko suwerenności ale i poczucia narodowej godności. Czy to może nam dać Unia? – nie!

  2. Możemy faktycznie „rozmyć” granice. Dobrze, granice administracyjne już nie istnieją. Jednak Mieszkańcy dwóch przygranicznych miejscowości mówią trochę innymi językami. Możemy, na zasadach wzajemności w pasach przygranicznych (i nie tylko) wprowadzać jako obowiązkowa naukę języka sąsiadów. Nie ma lepszego gestu przyjaźni sąsiedzkiej jak nauka jego języka u siebie. Tego nie robi okupant, a przyjaciel. Czy mamy to w Unii? – nie!. Tam obowiązuje: mordę w kubeł albo gadać po francusku lub niemiecku.

  3. Możemy wprowadzić identyczne zasady architektury finansowej podporządkowując banki interesom narodowym. Chodzi tu głównie o zasady emisji narodowego pieniądza w oparciu o parytety gospodarcze. Istnieje więc możliwość „wyzwolenia się z niewoli odsetkowej”. Czy da nam to Unia? – Nie!. My musimy karmić niemieckie i francuskie banki.

  4. Możemy utworzyć wspólną rezerwę walutową chroniąca nas przed atakami na nasze waluty akcjonariuszy Federal Reserve Board (banksterów). Są to nasi szczególni „przyjaciele” do miłości których nakłania nas Unia.

  5. Możemy budować wspólną politykę obronną i promować własny przemysł zbrojeniowy. Da to nam Unia? – nie!

  6. Możemy wprowadzić podobne zasady ustroju gospodarczego, w tym podobne rozwiązania w zakresie flagowych okrętów społecznej gospodarki rynkowej jak spółki właścicielsko-pracownicze oraz związki gospodarcze o integracji produktowej (ponadnarodowe klastry produktowe). Da to nam Unia? – nie!. Pozbawiliby się w ten sposób ściąganego z nas trybutu.

  7. Możemy poszerzyć i wyprostować kilka dróg idących w kierunku południowym, aby do autentycznych przyjaciół jechało nam się wygodniej. Zrobi nam to Unia – nie!

  8. Możemy powstrzymać na wodzy zbyt daleko idące pomysły integracyjne. Zdecydowanie bardziej komfortowo mieszka się w domku jednorodzinnym a i "czego za dużo to i psu zaszkodzi".Zapewni nam to Unia? – nie!.

 

Co uzyskalibyśmy?. Łącznie rynek wewnętrzny obejmujący ponad 60 mln konsumentów. Nie jest to może liczba przyprawiająca o zawrót głowy. Jednak przykład może być zaraźliwy, a wtedy kto wie…

0

nikander

Bardziej pragmatyczne niz rewolucyjne mysla wojowanie.

289 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758