Bez kategorii
Like

GOEBBELSZCZYZNA, czyli kłamcie, kłamcie…

14/11/2012
442 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Marszu Polaków nic już nie zatrzyma, nawet oficjalna goebbelszczyzna. Będą coraz częstsze i pomaszerują nie tylko w Warszawie. Wszędzie jesteśmy tacy sami, tego samego chcemy, choć różne drogi prowadzą nas do celu. A ten jest jeden. To NIEPODLEGŁOŚĆ.

0


 

 

Telewizja publiczna (w tym przypadku nazwa jest całkiem dostosowana do reputacji), w jednym ze swych programów następnego dnia po Marszu Niepodległości podała niezwykle ważną i interesującą informację: „cztery wielkie marsze przeszły przez stolicę”. No cóż… Zaraz po tym zaczęły padać liczby: kilkadziesiąt osób w „marszu” PPS (to raczej skala małego zbiegowiska, albo kolejki w sklepie?), kilkaset osób gdzieś tam, jakichś kolorowo-tęczowych (zgejowisko?), kilka tysięcy w marszu prezydenta i kilkadziesiąt tysięcy w Marszu Niepodległości. Faktycznie, wszystko objęte jedną miarą.

Pierwszy, kilkudziesięcioosobowy zostawmy w spokoju. Nawet, gdybym tam był gdzieś blisko, z pewnością bym go nie zauważył, ale – to kwestia organizatorów i symboli, które przyciągają ludzi, bądź nie. Widocznie socjalizmu mamy dosyć, w każdej postaci i oby na zawsze.

Drugi – wyolbrzymiany w „pożytecznych merdiach” aż do tysiąca uczestników, choć rzetelność dziennikarska nakazywałaby odliczać siły policyjne, tajniaków i pospolitych gapiów, którzy stali z boku (z boku, proszę nie przeprawiać na: „zbokó…”, bo ci byli w paradzie). Nie pomogło poparcie cwelebrytów (to określenie „pożytecznych idiotów”, stosowane przez znakomitego Stanisława Michalkiewicza powinno wejść na stałe do języka polskiego). Nie wiem nawet, czy wystawienie na platformie roznegliżowanych posłów (np. pewnego mecenasa w krótkich, różowych majteczkach, lub innej osoby w kostiumie kąpielowym, np. w różowe świnki – dwuczęściowym!) mogłoby wpłynąć na większą frekwencję. Polacy mają dość dziwactw i osobliwości na co dzień (np. w TV), aby gdzieś specjalnie jeszcze chodzić i to oglądać.

Po ubiegłorocznych atakach na przypadkowych przechodniów dokonywanych przez importowane bojówki z zaprzyjaźnionego mocarstwa  (Abteilungen rodem z piekła rodem, czyli z tradycji III Rzeszy, których rozgrzewały „do walki” okrzyki: Auschwitz!), organizatorzy tejże „manify” nie odważyli się na powtórkę, słusznie obawiając się, ze co innego atakować bezbronnych i zaskoczonych, a czymś innym byłoby iść na otwartą konfrontację. Tym bardziej, że ubiegłoroczne zapasy oręża (pałek, kastetów, gazu) skonfiskowała policja w ówczesnej siedzibie „Krytyki Politycznej”. Niestety, nawet najbardziej zaawansowane techniki kryminalistyczne (polska policja dysponuje takimi) nie dały rezultatu i nie ustalono, czyje to było i w ogóle skąd się tam wzięło. Był wprawdzie jeszcze jeden sposób – zwrócenie się do licznych wróżek i wróżów z TVN (ci mają tam swoje programy), ale pewnie fundusze operacyjne są na to zbyt skromne, a wrodzone poczucie wstydu i skromności dysponentów służb nie pozwoliło im o zwrócenie się o pomoc darmową, czy choćby o skredytowaną. I dlatego nadal nie wiemy nic… 

Marsz trzeci, zorganizowany „przez prezydenta” (już to widzę, jak on coś organizuje, poza polowaniem tu i tam). Zapowiadano, że będzie co najmniej 10 tysięcy ludzi. Tomasz Nałęcz tłumaczył później, gdy skromny rozmiar tego prze-marszu okazał się fiaskiem, że „my nie zwoziliśmy ludzi autokarami z całego kraju” (!). Jaka władza, taka propaganda.

Prawdę mówiąc nie wiem, po co był im ten prze-marsz. Wiadomo było, że ludzi od Marszu Niepodległości to nie odciągnie, medialnie go nie przyćmi, a fałsz i obłuda i tak wyjdzie na jaw. Wszak mamy społeczeństwo informatyczne, obeznane z aparatami cyfrowymi i komórkami na tyle, że wszystko da się nakręcić i zaraz pokazać.

Ci przyszli bowiem manifestować patriotyzm zbierania psich kup, opłacania abonamentu TV i czytania jedynie słusznej „gazety”. Ozdobą tego prze-marszu miał być zdobyczny czołg, przywieziony aż z dalekiego Afganistanu (to będzie zapewne jedyny zysk z wyprawy wojennej, której końca nie widać). I owszem, był, wieziony na jakiejś platformie, choć niczym szczególnym zgromadzonej gawiedzi nie imponował. Niektórzy z obserwatorów zwrócili uwagę, że czołgi były jednak dwa, bowiem drugi, znacznie bardziej energiczny (bo szedł o własnych siłach!), został wysunięty „z ramienia na czoło”, jak to onegdaj na plenach partyjnych bywało. Oklaski dostawał jednak tylko jeden z nich, w dodatku ten pierwszy, na platformie.. Idący z Platformą, w pierwszym szeregu, w samym środku – już nie. Czyżby Polacy przestawali doceniać nasz ciężki sprzęt?

Nie pomogły też choinkowe ozdoby, czyli Roman Giertych, Michał Kamiński czy Joanna Kluzik-Rostkowska. Urzędnicy, wojsko, ochroniarze, nieco członków (hm…) to dało zaledwie kilkaset, no może tysiąc parę osób. Dopóki prze-marsz szedł Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem, wyglądało to nawet imponująco. Było ciasno, wszyscy, którzy chcieli przejść w jedną lub drugą stronę (lub na drugą stronę) optycznie powiększali zbiegowisko. Dramat zaczął się od ronda de Gaulle’a. Tak, dramat, bo prze-marsz poszedł dalej prosto, a rzesze ludzi… skręciły w Aleje Jerozolimskie, udając się na miejsce koncentracji Marszu Niepodległości. Parę minut i po prze-marszu zostało trochę śmieci. Za ich sprzątanie także trzeba płacić, ale tego akurat problemu usłużne merdia już nie podnosiły, bo śmiecą, wiadomo, wyłącznie uczestnicy Marszu Niepodległości.

Wyobraźmy sobie takie sceny: w prze-marsz na początku przenikają zamaskowani funkcjonariusze, inni z boku wrzucają petardy, jeszcze inni prowokują na inne sposoby. Nie, to niemożliwe. W przypadku Marszu Niepodległości – możliwe, wskazane i nakazane. Tak samo było w ubiegłym roku. Gdy Marsz mimo wszystko ruszył dalej, już bez ingerencji owych tajemnych sił, wszystko odbyło się w największym porządku i bez incydentów. Podobnie było w tym roku. Gdyby owe siły nie interweniowały na samym początku, tylko stały z boku i robiły to, co do nich należy, sto tysięcy ludzi, głównie młodych, liczni z rodzinami i małymi dziećmi, mogłoby cieszyć się spokojem i z radością manifestować pod polskimi flagami.

I tak będzie, już niedługo. Marszu Polaków w obronie swoich praw, godności i wolności nic już nie zatrzyma. Z pewnością nie zatrzyma go oficjalna goebbelszczyzna i utyskujący na naszą niepokorną postawę cwelebryci i aspirujący do tego miana „niezależni (hehe) eksperci (hehe)”.

Marsze będą coraz częstsze i pomaszerują nie tylko w Warszawie. Wszędzie jesteśmy tacy sami i tego samego chcemy, choć różne drogi prowadzą nas do celu. A ten jest jeden. To NIEPODLEGŁOŚĆ.

0

LESZEK

10 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758