HYDE PARK
Like

Dysfunkcja państwa – zanik odpowiedzialności

02/02/2016
1689 Wyświetlenia
4 Komentarze
8 minut czytania
Dysfunkcja państwa – zanik odpowiedzialności

W jednej z najlepszych powieści, manifeście człowieczeństwa „Ziemia planeta ludzi” Antoine de Saint Exupery wykłada explicite, jaka cecha, czyni człowieka człowiekiem. I nie jest to prawość, uczciwość, moralność, które a jakże w tej jednej się zawierają. To… odpowiedzialność. Daje przykład tej odpowiedzialności wręcz tytanicznej na podstawie opisu losów swojego przyjaciela pilota, który po katastrofie w odległych górskich rejonach Andów przedziera się przez śniegi do sadyb ludzkich.

0


 

Obamy_naloty_1

 

Droga, jak golgota wymaga niespożytych sił fizycznych, ale przede wszystkim duchowych, bo przecież nie raz bohater opowieści upadał pod ciężarem katorżniczego zmęczenia i określając kolejny cel wędrówki, nieodległy głaz skalny, marząc by móc nareszcie zasnąć na wieki, mówił do siebie jednocześnie o przyjaciołach, żonie, którzy niechybnie czekają na niego i drżą z niepewności i obaw. Pokładają w nim nadzieję, a on odpowiada im odpowiedzialnością za los swój, ale i ich jednocześnie. Poddanie się słabości to coś więcej, niż rezygnacja z własnego życia, to przede wszystkim ten ogrom żalu, udręki, poczucia utraty (często reperkusji prawnych etc.), jaki wzbudzi u ludzi mu najbliższych, a nic nie buduje się dłużej i trudniej, niż przyjaźnie. To budowle powstające latami, bo nie ma szybkich przyjaźni, szybkich prawdziwych miłości. Te cementują się powoli i dojrzewając nadają trwałość związkom ludzi. I dlatego skarb przyjaźni ma moc większą, niż wszystkie skarby świata razem wzięte. Odpowiedzialność w tym manifeście humanitaryzmu staje się prymarną cechą konstytutywną człowieka.

 

Możemy nawet powiedzieć, że odpowiedzialność ma charakter współzależny, bo i my odpowiadamy za siebie i innych, ale też ci inni, również w rozumieniu instytucji, które powołaliśmy do życia odpowiadają za nas.

Piszemy o tym mając na myśli cały czas kwestie związane ze wzbierającą falą uchodźczą, która powoli wdziera się do Europy. Odpowiedzialne za los i przyszłość swoich obywateli europejskie państwa w osobach swoich zarządców dają pokaz słabości, a wręcz próby uwolnienia się od tej odpowiedzialności. W imię niezrozumiałych celów z fałszywie nadaną im etykietą humanitaryzmu rezygnują z opieki nas swoimi społeczeństwami, ciągle jednak domagając się daniny zaufania i finansowej.

 

Z drugiej strony państwa rodzime tej ogromnej imigranckiej rzeszy nie postępują lepiej. Zrezygnowały z odpowiedzialności za swoich obywateli, terytoria swoich krajów przeobraziły w klanowe dominia, żerowiska kast rządzących, ułomne gospodarczo i niewydolne społecznie areny konfliktów narodowościowych, religijnych a na koniec militarnych. Obywatele tych państw przez nas postrzegani jedynie w rolach imigrantów ekonomicznych bądź uchodźców nie są już zainteresowani budowaniem dobrostanu życia u siebie. Zrezygnowali pod ciężarem trosk, klęsk a również pod wpływem ogłupiającej propagandy, że tak łatwo można zacząć w innym miejscu. Wystarczy przebyć te kilka tysięcy kilometrów, by stanąć u bram raju na ziemi.

 

Płonne to są nadzieje, bo w kwestiach ekonomicznych rządzi nieubłagana zasada dostępności zasobów i pieniędzy i nawet kraje tak bogate, jak Niemcy nie mają ich w wystarczającej ilości do przeprowadzenia eksperymentu społecznego na taką skalę. W kwestiach społecznych z kolei rządzi proste prawo, że im większa populacja do zasymilowania tym jej sukces jest bardziej wątpliwy.

Schron_1

 

Wystarczy odwołać się do dwóch przykładów. Ten z historii obecnej to francuski. We Francji, chociaż populacja islamska ciągle jest mniej liczną, niż autochtońska, to przecież presja kultury islamu jest na tyle silna, że śmiało możemy powiedzieć, iż Francja to kraj już na wpół islamski. Kto był ten wie. Jeśli przyjrzeć się setkom modlących się muzułmanów na ulicach francuskich miast, uwzględnić fakt, że jest tam prawie 2,5tys. meczetów, dodać do tego, że większość osadzonych więzieniach to osoby o wiadomym pochodzeniu, to łatwo o potwierdzenie tej tezy a jednocześnie odczuwanie lęku przed tym, co przyniesie przyszłość. Przykład z historii nieco bardziej odległej, ale za to rodzimej to nasza przedwojenna trzymilionowa diaspora żydowska. Jaka część tej populacji była zasymilowana? Znikoma i dowodów na to pełno w całej historiografii obrazującej przedwojenną codzienność naszego społeczeństwa. Na szczęście judaizm nie jest religią misyjną. Jako dedykowany dla narodu wybranego nie prowadził „ewangelizacji”, nie propagował swoich dogmatów pośród gojów. W tym konkretnym przypadku o wszelkich możliwych konfliktach na lini goj-żyd decydowała więc rozległość tej diaspory, jej liczebność i… tradycyjnie pielęgnowana kulturowa odmienność.

 

W przypadku „mniejszości” islamskiej mamy dwa zapalne czynniki, misyjność, próba wręcz narzucania siłą własnego wyznania, obyczajów innym, podporządkowania systemu zastanego własnemu i liczebność tej części społeczeństw, które mają islamskie korzenie. Takie połączenie to jak dodanie zapalnika do materiału wybuchowego, które osobno mogą nie dawać eksplozywnego efektu.

 

I na koniec jest jeszcze odpowiedzialność tych tzw. strażników świata. Strażników nie w tym znanym nam pozytywnym sensie, których przyjęta rola obliguje do wzięcia na siebie odpowiedzialności. Taki jej rodzaj już dawno w skali globalnej zaniknął. Chyba nigdy się nie pojawił, bo nawet globalizacja, która ogranicza się prawie wyłącznie do aspektów ekonomicznych, to tylko gra o jak najlepszy finansowy wynik dla jej promotorów. Dzisiejsze strażnicze imperia stoją zaledwie na straży własnych interesów na świecie. A cechą immanentną imperium jest, że ma moc i ambicje ustalania reguł gry u siebie i też tam, gdzie uzna to za stosowne dla ochrony tychże interesów. Taki paradygmat dziejowy wyklucza wzięcie na siebie odpowiedzialności za globalną społeczność (postawa elit niemieckich jest pełna hipokryzji i fałszywej ideologii, choćby przez skupianie się na skutkach a nie przyczynach) i dlatego z taką swobodą Ameryka, (również Chiny, Rosja, pół Europy et consortes) mogą gmerać swoimi brudnymi paluchami w każdym zakątku świata destabilizując go, by potem w efekcie niekontrolowanej ekspansji konfliktu (blow backu) zdestabilizować pół kontynentu, a miliony ludzi skazać na poniewierkę, nędzę i brak przyszłości.

 

Człowiek stał się ledwie dostrzegalnym pionkiem na szachownicy wielkich zdarzeń i jest zmuszony czekać albo na szach mat królowi, albo na tę chwilę, kiedy ktoś zrzuci wszystkie figury, ale wtedy również i piony z tej szachownicy.

Żółw_uchodźca_1

Z pozdrowieniami red. nacz. Liber

0

Liber http://www.galerialiber.pl

rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję

422 publikacje
6 komentarze
 

4 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758