Bez kategorii
Like

Dolar a dolargan

04/02/2011
679 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Dolar, zielona waluta, dziś wg kursu warta 2,86990162 złotego polskiego. Dolargan jest morfinopodobnym lekiem uśmierzającym ból, o działaniu słabszym od morfiny. Po podaniu domięśniowym lek zaczyna działać szybciej niż morfina, a efekt uśmierzenia bólu trwa krócej. Lek wywołuje uzależnienie. – ja dostalam to paskudstwo i ani troche nie pomógł, czulam tylko jak sufit mi lata i jak bardzo spać się chce, beznadziejne – pytam bo dostałam i jestem za to wdzięczna mojemu doktorowi bo raz dwa po tym urodziła się moja skarbeńka. poza tym miałam tak szampański humor, że rozbawiłam cały personel. mi akurat pomogło Wiem już na co jest dolargan. Na pewno pomaga i humor przy tym jest. Zaczynam podejrzewać, że obecny rząd faszeruje się tym środkiem. Bo jak […]

0


Dolar, zielona waluta, dziś wg kursu warta 2,86990162 złotego polskiego.
Dolargan jest morfinopodobnym lekiem uśmierzającym ból, o działaniu słabszym od morfiny. Po podaniu domięśniowym lek zaczyna działać szybciej niż morfina, a efekt uśmierzenia bólu trwa krócej. Lek wywołuje uzależnienie.

– ja dostalam to paskudstwo i ani troche nie pomógł, czulam tylko jak sufit mi lata i jak bardzo spać się chce, beznadziejne

– pytam bo dostałam i jestem za to wdzięczna mojemu doktorowi bo raz dwa po tym urodziła się moja skarbeńka. poza tym miałam tak szampański humor, że rozbawiłam cały personel. mi akurat pomogło

Wiem już na co jest dolargan. Na pewno pomaga i humor przy tym jest. Zaczynam podejrzewać, że obecny rząd faszeruje się tym środkiem. Bo jak wytłumaczyć sobie dobre samopoczucie premiera, ministrów, rzeczników itp. Zapewne od dawkowania jest psychiatra minister. Włączam telewizorek i faktycznie. Strumień dobroci i optymizmu wylewa się z każdej wypowiedzi pana premiera, bądź pana Rostowskiego. A jakże.

http://finanse.wp.pl/kat,102634,title,Polska-bankrutem,wid,13079807,wiadomosc.html?ticaid=1bb07 http://www.bibula.com/?p=30099

Nam przecież nic nie grozi!!! Nasłuchali się i naczytali oszołomstwa i takie skutki. Poparcie nam spada. jasny gwint. Uwaga, kamera, uśmechamy się, uśmiechamy do kamerki, cały naród na nas patrzy. I zagranica. Ta z zachodniej i wschodniej strony. No daj buziaka, mordo ty moja. Wizytę zrobimy, przemówimy do człowieka. Uwaga, patrzymy w tę stronę. O tak, bardzo dobrze. Niech się skichają. Ale dowaliłem temu Macierewiczowi. Cała sala zanosiła się śmiechem.

W burzy medialnej po 12 stycznia br. uwadze większości Polaków umknęły trzy fakty: prezydent Dmitrij Miedwiediew po spotkaniu z ambasadorem Rosji przy NATO Dmitrijem Rogozinem zagroził Sojuszowi rozmieszczeniem uderzeniowej grupy nuklearnych wojsk rakietowych; prezydent Nicolas Sarkozy podpisał osobiście z Rosją (reprezentowaną tylko przez wicepremiera, choć "siłowika" – Igora Sieczina) układ o sprzedaży ofensywnych okrętów desantowych Mistral; Rosja ratyfikowała układ START II.

Wszystkie te trzy wydarzenia stanowią powód do natychmiastowego alertu dla Polski. Groźba prezydenta Miedwiediewa jest powtórzeniem medialnej operacji premiera Putina w talk-show Larry´ego Kinga w CNN. Groźbę zastosowano, żeby wymusić uzgodnienie promowanej przez Rosję nowej architektury bezpieczeństwa, w tym przypadku europejskiej tarczy antyrakietowej. Jedna z koncepcji, mająca zwolenników w NATO i Rosji, mówi o strefach odpowiedzialności za ochronę, z Rosją odpowiadającą za jedną ze stref, znacznie większą niż jej terytorium.

A co na to polskie władze? Premier, minister spraw zagranicznych, minister obrony – milczą. Podczas wspólnej z rosyjskim partnerem konferencji prasowej w grudniu, po rosyjskim postawieniu sprawy, prezydent również milczał. Czy znają Państwo pojęcie "milczącej akceptacji"?  (Anna Fotyga)

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110129&typ=po&id=po06.txt

Co ta baba wygaduje. Stary, zawsze mówiłem, że jest be. Nasza polityka zagraniczna to majstersztyk. Nic nie robimy, nie protestujemy a i tak klepią nas po plecach, czasem przytulają… Krzyknęliśmy, dorżnąć, wypatroszyć i proszę bardzo.

……………………

Paweł Pietkun: … Jakie są różnice między bankowością islamską, a tą rozumianą w sposób zachodni?

Brian Kettell: -… Najważniejsza różnica pomiędzy bankiem w klasycznym ujęciu, a bankiem islamskim jest taka, że banki islamskie nie mogą czerpać zysków z obrotu pieniędzmi, podczas kiedy zachodnie właśnie na tym pieniądze zarabiają. Odsetki i oprocentowanie są literalnie zabronione, więc kreacja długu kredytowego nie wchodzi w rachubę. Banki mogą jedynie zarabiać na produkcji dóbr i udziale w zyskach z ich sprzedaży – to w przypadku kredytowania działalności gospodarczej.

– Pieniądze są więc inwestowane wprost, z pominięciem działań spekulacyjnych. Arabowie mają swoje podstawowe produkty bankowe – mudaraba, musharaka, murabaha, idjara i kard hasan (mając styczność z bankowością islamską warto choćby tylko znać te terminy; dotyczą one sposobu finansowania inwestycji przez banki i ich udziału w tych inwestycjach) – według których umowy są sporządzane w taki sposób, żeby nie naruszyć zakazu uprawiania lichwy.

– Nie oznacza to wcale, że bank omija ten zakaz, choć mieszkaniec Zachodu może tak właśnie to sobie wyobrażać widząc karty kredytowe wystawiane przez banki arabskie, udzielane przez nie kredyty inwestycyjne, czy – dla klientów detalicznych – konsumpcyjne albo hipoteczne

Paweł Pietkun: No dobrze. Ale przecież ideą bankowości jest zarabianie pieniędzy, a precyzyjnie rzecz ujmując zarabianie pieniędzy na sprzedaży pieniądza. Zgodzi się pan ze mną?

Brian Kettell: – To jest konwencjonalna, zachodnia definicja bankowości. Tymczasem w islamie, według szariatu, bank jest taką organizacją, która ma odpowiadać za wspieranie rozwoju lokalnej społeczności i jej członków. W tym kontekście działalność bankowa jako taka jest dopóty uzasadniona i akceptowana, dopóki przyczynia się do wzrostu zasobności i rozwoju społeczności. Koraniczne zakazy nie akceptują banków, które funkcjonują wyłącznie po to, aby przynosić zyski właścicielom, czy też aby wspierać takie czy inne grupy interesów. Taka działalność jest wprost zakazana.

– I dlatego islamskie banki nie udzielają pożyczek partiom politycznym, ale również przemysłowcom zajmującym się handlem bronią, produkcją alkoholu czy nikotyny. Nie wspierają również żadnych działań, które w sposób bezpośredni zajmują się kontrolą urodzeń, czyli producentów środków antykoncepcyjnych czy kliniki zapłodnień in vitro. Proszę mi wierzyć, że bardzo starannie oceniają każdy wniosek o kredyt, pod względem nie tylko stopy zwrotu z inwestycji, ale również pod względem moralnym.
….

– Co się jednak dzieje, jeśli bank islamski kupi pakiet akcji – wszystko jedno czy to pakiet większościowy, czy mniejszościowy – banku zachodniego, który jest – pośrednio lub bezpośrednio – zaangażowany w handel bronią? Albo banku, który finansuje produkcję pornografii, czy kredytuje gorzelnię?

– To nie jest możliwe. W tym momencie musimy wspomnieć o kolejnym zakazie – banki nie mogą kupować udziałów w zachodnich instytucjach finansowych. Inwestor islamski nie może zaangażować się finansowo na przykład w Citibank. Właśnie dlatego, że zachodnie banki zajmują się zarabianiem pieniędzy poprzez udzielanie pożyczek i kredytów. To, czy te kredyty są wykorzystywane przeciwko ludzkości (mówimy o tej najbardziej elementarnej płaszczyźnie) czy nie – nie ma już aż takiego znaczenia.
Dwa plus dwa? To zależy czy sprzedaję, czy kupuję

– Takie działania – unikanie angażowania się w operacje finansowe, w których jest klient kupujący pieniądze, czy też obietnicę pieniędzy – wydają się chronić islamskie banki przed kryzysami.

– Dokładnie tak. Islamskie banki nie rezygnują oczywiście z podstawowych i popularnych produktów, które mogą się przyczynić do kłopotów każdej instytucji finansowej. Wystawiają i obsługują na przykład karty kredytowe. Ale z powodu ograniczenia wynikającego ze szczególnego prawa, któremu podlegają, nie mogą się angażować w produkty bankowe w taki sposób, w jaki robiły to na przykład Lehman Brothers, AIG, czy inne wielkie zachodnie banki. Banki arabskie mają zabronione inwestowanie w sposób, który może być uznany za spekulację oraz w produkty, które są oferowane przez nieislamskie instytucje finansowe.

– Teraz czas na kolejny zakaz szariatu – zabronione jest wprost obracanie niematerialnym towarem. Dzięki temu w warunkach arabskich niemożliwa byłaby afera związana z instrumentami pochodnymi, jak to miało niedawno miejsce w Polsce i świecie. Podobnie ma się sprawa z inwestowaniem w akcje – mogą je kupować, ale tylko pod warunkiem, że będą czerpać faktycznie zyski z działalności gospodarczej prowadzonej przez spółkę akcyjną.

– Jest sławny hadis, w którym prorok Mahomet mówi: "nie sprzedawaj tego, czego nie jesteś właścicielem", co w tamtejszej bankowości oznacza, że skoro przyszłość jest dla ludzi nieznana, nie można sprzedawać produktu inwestycyjnego z zyskiem, który będzie z góry określony. Prawo islamskie tak naprawdę chroni inwestorów przed niepewnymi, a nawet niebezpiecznymi inwestycjami.

Wywiad został przeprowadzony podczas tegorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy

więcej: http://biznes.interia.pl/wiadomosci/swiat/news/fenomen-arabskich-bankow,1557723,4201

 

0

Yurko

Cud wcielonego ducha, pierwsze slowa z wiersza Cypriana Norwida pt. PISMO, czyli nie szermowac, krzyczéc, Lecz cala sila dzialac

111 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758