Bez kategorii
Like

Doktryna Przebicia Ściany

21/09/2012
506 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Reakcja, konserwatyzm, prawica – trzy ideologie znajdujące się w odwrocie. Symptomy można przytaczać z każdego zakątka zachodniego świata.

0


Niegdyś dumny Okcydent biernie obserwuje swoje zejście. Kąkolu coraz więcej, wygląda, jakby to nim żywiły się obecne opiekuńcze demokracje.

 
We Francji niedługo zalegalizuje się „homo-małżeństwa”, przy czym zarówno tam, jak i w Niemczech, związki partnerskie zostały w prawach zrównane z tradycyjnie pojętym małżeństwem (np. w kwestiach podatkowych, spadkowych, społecznych, emerytalnych), toteż jest to już kwestia raczej formalna. Inny przykład: ciągle podnosi się dozwoloną granicę aborcji. Było parę dni, zrobiło się parę miesięcy, w niektórych stanach USA finalnie osiągnięto pełny okres trwania ciąży.
 
Co gorsze, odwróciły się też standardy wychowania dzieci. Zamiast władzy rodzicielskiej i związanego z nią wychowania w autorytecie, mamy dzisiaj do czynienia z czymś w rodzaju „zlecenia państwa co do opieki dziecka”, przy czym rodzicom pozostało tylko karmić dzieci i dawać im „lokal”, broń Boże karać, wychowywać, stresować. Kultura masowa gloryfikuje typy młodego buntownika i niegrzecznej dziewczynki, nierespektujących żadnego autorytetu – czy to rodziców, czy to nauczyciela, nie wspominając o reszcie.
 
Na niwie politycznej także nie wygląda to lepiej. Demokracja jako zasada funkcjonowania nie oszczędza nawet tych dziedzin, w których zdanie większości nie powinno mieć priorytetu przed prawdą. W nauce wygrywa ten, kto zbierze więcej empirycznych argumentów i najładniej językowo je „sklei” i zareklamuje.
 
Coraz to kolejne państwa wprowadzają parytety płci w biznesie i na listach wyborczych (ostatnio: Polska – 35% parytet na listach wyborczych, Niemcy – 40% parytet w zarządach spółek państwowych i akcyjnych).
 
Lewica święci także temporalny sukces na niwie ekonomicznej. Niemal wszystkie ekonomie dotknięte są heglowskim ukąszeniem. Tezą był kapitalizm, antytezą miał być socjalizm, syntezą stało się państwo opiekuńcze, chcące wycisnąć z gospodarek jak najwięcej jedynie po to, by jak najwięcej mogło zostać rozdane w postaci socjalnych prezentów i usług publicznych. Niestety, na tym się nie skończyło, ponieważ środek ciężkości ciągle jest przesuwany w kierunku podwyższania świadczeń i rozszerzania zakresu „public services”, ponadto „oni” zapomnieli, że to wszystko kosztuje i że państwo może przy okazji utonąć w długach. Taki drobiazg. Rządzi Keynes, paradygmat popytowo-konsumpcjonistyczny (forujący państwo opiekuńcze), totalnie antyreakcyjny, siejący pompowaniem pustego pieniądza niszczycielskie cykle koniunkturalne i demolujące wartość czego, co w gospodarce najważniejsze – pieniądza.
 
Jaką odpowiedź znajdują w tym uznawani dzisiaj za prawicowców politycy i działacze? Dopóki nie przychodzi rządzić, twardo stoją przy swoich pryncypiach, okopani niczym żołnierze wobec miażdżących sił wroga. Kiedy jednak mają szansę rządzić, zapominają o swoich imponderabiliach i zazwyczaj nie wycofują żadnej z lewicowych zmian, dodając od siebie udział w rozmaitych wojenkach, „misjach stabilizacyjnych”, czy zwykłych „bombardowaniach” (dodajmy, że zazwyczaj bombarduje się bardzo reakcyjne i konserwatywne kraje arabskie) i tym samym bonifikowaniu przemysłu zbrojeniowego.
 
Niektórzy ideolodzy „z prawej strony”, którzy nie skalali się jeszcze władzą i tą hipokryzją, wykluczają stąd rozmaitych chadeków, neokonserwatystów i inne „ludowe” wynalazki z listy „reakcjonistów”, tudzież „katechonów” (osób powstrzymujących świat przed upadkiem), jednocześnie samemu sprawiając, że okopy stają się bastionem bronionym przez garstkę zaledwie twardogłowych ciemnogrodzian.
 
Co zrobić w takiej sytuacji, kiedy prawica została dosłownie zdemolowana na każdym obszarze życia? Próbować zawracać rzekę? Szarżować przeciwko „nowoczesnemu” światu, wiedząc, że po swojej stronie siły są nieliczne, wątłe, a zwątpienie i konfuzja spora, z kolei przeciwnik jest doskonale okopany i uzbrojony (w uniwersytety, media, państwo i komercyjnych sponsorów)? Czy taka z góry nastawiona na „reakcję” walka zdaje się posiadać jeszcze sens?
 
To pytanie trzeba zostawić na razie bez odpowiedzi, chociażby po to, by nie siać nadmiernego defetyzmu. Powinniśmy jednakże rozważyć jedną, niesformułowaną w sposób lakoniczny i mocno karkołomną alternatywę. Jest ona zbiorem postaw i zasad działania, które paradoksalnie szybciej przybliżyłyby nas do odzyskania utraconego świata (czyt. reakcji), niż wiecznie przegrane bitwy w demokratycznych wyborach (z uwagi m.in. na przeważające siły wroga i moc populistycznych obietnic, których my złożyć nie możemy) i akademickich dyskursach, gdzie poprzez zalew tanich i niewiele znaczących publikacji udaje się zagłuszyć słuszną prawdę.
 
Tą alternatywę można skrócić pod nazwą „Przebicie Ściany”. Nie wciskajmy pedału hamulca, tylko depnijmy ciężkim butem w gaz.
 
Homoseksualiści wychodzą na ulicę? Dobrze, niech wychodzą, niech ich będzie jak najwięcej. Niech obrzydzą wszystkim normalnym ludziom homoseksualizm do reszty. Aborcja dozwolona do 3 miesiąca, albo tak jak w Polsce, w szczególnych wypadkach? I tak jest jesteśmy już hipokrytami, zalegalizujmy ją całkiem. Potem róbmy zdjęcia aportowanych dzieci, pokazujmy je na ulicach, rozwieszajmy je wszędzie. Niech to będzie obuch na otrzeźwienie tępej masy. Niech okrucieństwo otworzy śpiącą świadomość społeczeństwa.
 
Państwo socjalne rozdaje za dużo zasiłków, świadczeń, zapomóg, stypendiów? Bierzmy je wszystkie, bez wyjątku, wszystko co się nam „wg prawa należy”. Głosujmy za rozszerzeniem wachlarza tych świadczeń, za podwyższaniem wypłacanych przez to opiekuńcze państwo kwot, wymyślajmy i podkładajmy projekty nowych socjalnych prezentów. Nie bójmy się zaciągać na to gigantycznych kredytów, jakby co i tak ogłosimy repudiację – im szybciej zresztą to państwo zbankrutuje, tym lepiej. Popierajmy każdy kosztowny wynalazek lewicy, wpędźmy ich w socjalny zaułek, przyciśnijmy do ściany – a oni za nas ją przebiją. Powtarzam: bierzmy wszystko, co państwowe. Niech ironią losu będzie to, że modernistyczne państwo wręcza nam pieniądze na finansowanie reakcji.
 
W kraju jest za dużo urzędników, a przepisy są zbyt skomplikowane? Wymyślajmy nowe urzędy i nowe wymogi. W razie czego, jakby nie udało się nam załatwić np. założenia firmy lub załatwienia innej sprawy, nie przejmujmy się. Weźmiemy zasiłek (tutaj paradoksalnie należało głosować za uproszczeniem i obniżeniem wszelkich wymogów – lewica na pewno nas poprze, nie będzie miała wyjścia) i po kłopocie. Tyle rzeczy bez zgody urzędnika jest karalne? Nie ma sprawy, obniżajmy kary. Albo nie – podwyższajmy, niech lud poczuje na własnej skórze, co to znaczy, kiedy państwo bawi się w surowego tatusia. I w ogóle, zatrudniajmy się jako urzędnicy, doradcy w urzędach, funkcjonariusze publiczni, gdziekolwiek, gdzie państwowy garnuszek świeci takową możliwością.
 
Demokracja zaczyna rządzić w nauce? Nie ma problemu. Niech każdy spór naukowy będzie rozstrzygany głosowaniem. Nasza nauka jest już i tak ośmieszona i marna, nic już jej bardziej nie zaszkodzi. Wdepnijmy gaz, nie żałujmy piątego biegu. Twórzmy prace licencjackie, magisterskie, doktorskie opierające się na samych korelatach, nie ważne, jak absurdalne i jak głupie by swojej prostocie nie były. Mamy za dużo studentów? Nie szkodzi, wprowadźmy bezpłatne studia licencjackie i kredytowane magisterskie. Niech ten taśmowy system produkcji tytułów naukowych wreszcie ośmieszy się do końca. Niszczmy prywatne uniwersytety, sprzedające dyplomy za czesne (bo niestety tak to wygląda).
 
Parytety? Zawsze i wszędzie. W polityce i w biznesie. Niech każda firma posiada duet szefów – kobieta i mężczyzna. Można zrobić też trio i dorzucić jakiegoś pedała/lesbijkę/transwestytę. Brzmi śmiesznie, byłoby żałośnie? Przecież właśnie o to chodzi! Niech korporacje, popierające własną krwawicą ten system, odczują na własnej skórze skutki tego wynalazku, niech zbuntują się mali i średni przedsiębiorcy.
 
Co do keynesizmu, od dawna postulowałem: Więcej drukarek, więcej papierowych pieniędzy. Wprowadźmy „dochód gwarantowany” dla każdego, a co tam. Dominuje bezmyślna konsumpcja błyskotek? A co tam, urządźmy z tego prawdziwy kult i igrzyska. Gloryfikujmy cwaniaków, nowobogackich, fajne fury i tych, co mają „fajne laski”. Poniżajmy „biedaków-cebulaków”, niech wiedzą, gdzie ich miejsce. Niech ich gniew rośnie, niech ich zazdrość rozsadza ten chory organizm.
 
Ekolodzy za bardzo się panoszą? Nie ma sprawy, weźmy kredyty w zagranicznych bankach i budujmy wszędzie wiatraki, kolektory słoneczne, elektrownie wodne, szczytowo-pompowe, pływowe, ekologiczne spalarnie. Wygońmy bezrobotnych do zbierania śmieci w mieście i ich sortowania. Za coś te wysokie zasiłki dostają, prawda? Gaz do dechy. Zresztą… w tym przypadku Unia Europejska niedługo nas wyręczy, niech no tylko wprowadzi tą swoją energetyczno-ekologiczną Agendę.
 
Zauważmy, jaki będzie tymczasowy rezultat. W obliczu zadłużenia kraju i jego fatalnej kondycji ekonomicznej, do władzy dojdą ci, którzy obiecają silną ręką utrzymać zdobycze postępu, zasiłki, konsumpcję, publiczne usługi. Taka „silna ręka” będzie w oczywisty sposób antydemokratyczna, będzie ekspandować, będzie niszczyć siły opozycyjne. Za pomocą dzisiejszych środków propagandy zdobędzie bez problemu poparcie dla swoich działań, nie naruszając nawet formalnej demokratycznej legitymacji. A na końcu skompromituje się i dyktatura. Albo nie, dyktatura pokaże, że można rządzić krajem dobrze i humanitarnie tak samo jak twierdzą, że obecnie rządzą demokracje. Stojącego na czele dyktatora można ochrzcić i koronować. Nowe Średniowiecze wyłania się z chaosu.
 
Wyjaskrawiajmy. Przesadzajmy. Kontrastujmy. Im większa siła akcji, tym większa będzie siła reakcji (jak głosił Newton). Mamy problem? Niech rośnie. Niech zapadnie się pod swoim ciężarem. Jesteśmy pod ścianą i jedyne, co pozostało, to przebić ją głową? Jak wszystkie metody zawiodą, należy spróbować i tej. Ultima ratio – przyspieszyć procesy degradacji. Apropo: Legalizujmy twarde narkotyki, dajmy sobie spokój z terapią uzależnień alkoholowych, z poradniami psychologicznymi. Gdy z jednej strony lewacy trąbią o humanitaryzmie, tak z drugiej strony swoją polityką powodującą wzniesienie ogromnych barier wejścia na rynek pracy (zwłaszcza najbiedniejszych i najmniej wykwalifikowanych) wprowadza tym samym darwinizm społeczny. Należy jej w tym pomóc. Narkomania, alkoholizm, prostytucja – to przecież i tak już istnieje, tuż obok nas i nie odejdzie. Czemu więc znowu nie pomóc totalnego rozpadu tego i tak znienawidzonego przez prawicę świata…?
 
Oczywiście w przedstawionej doktrynie „Przebicia Ściany” tkwi pewien szkopuł, a właściwie nie szkopuł, a wielka „zagwozdka”. Takie podejście oznaczałoby ni więcej, ni mniej, jak dwój myślenie. Albo dwój działanie. Z jednej strony, popieramy to, czego z moralnego punktu widzenia absolutnie popierać nie powinniśmy, z drugiej strony, coś, co jest szkodliwe, nie może działać zbyt długo w dużej dawce.
 
Z jednej strony, wiemy jest jaki cel i jaka możliwa jest metoda dotarcia do niego – zadając samemu cios łaski sobie i choremu społeczeństwu. Z drugiej strony, stajemy się jakimś absurdem, diabłem na służbie Boga, wyzuwamy się czasowo z moralności, stajemy się integralną częścią złego w nadziei, że to zło przy okazji nas i całego społeczeństwa nie zestrzeli rykoszetem. A wtedy cała taktyka na nic, a my zostaliśmy diabłem na służbie diabła.
 
Czy warto podjąć to ryzyko?
 
Kamil Kisiel
 
PS Autor w żaden sposób nie popiera powyższej doktryny. Tekst jest ideologiczną prowokacją i ma zmuszać do myślenia, zwłaszcza tych, którzy wiecznie „czekają” na kryzys, załamanie, kolaps lub oczekują jakiegoś innego „ostatecznego rozwiązania”.

PS 2 Pisane pod mocnym wpływem tej piosenki:

0

Karzel Reakcji

Civitas humana - dopóki Bóg nie powita nas w niebie, trzeba zajac sie sprawami przyziemnymi. Madrze. I za najmadrzejsze polaczenie uznaje polaczenie wolnej gospodarki z gleboko moralnym spoleczenstwem.

39 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758