Artykuły redakcyjne
Like

„Dobrodziejstwa” unijne

07/08/2016
765 Wyświetlenia
1 Komentarze
8 minut czytania
„Dobrodziejstwa” unijne

NIK postanowił nie być gorszy od GUS’u i ogłosił triumfalnie że z tytułu wpłat i wypłat unijnych zarobiliśmy w\ zeszłym roku okrągło 36 mld. zł. Ktoś słusznie zauważył że tę / a nie „tą”/ kwotę należy pomniejszyć o koszt biurokracji narzuconej systemem unijnym. My wprawdzie mamy własną biurokrację wcale nie gorszą od unijnej, ale formalnie liczba „zatrudnionych” przy bezpośrednich operacjach z UE jest znacznie większa aniżeli owe 12 tys. w agencji restrukturyzacji rolnictwa. Można bez większego ryzyka podać że jest to w sumie około 100 tys. ludzi, co najskromniej licząc daje przynajmniej 10 mld. zł rocznie kosztów utrzymania tej armii.

0


 

Chcąc dokonać pełnego bilansu zysków i strat z tytułu naszej podległości unijnej nie można ograniczać się wyłącznie do zobowiązań energetycznych.

Są one dla Polski zabójcze, niesprawiedliwe, czym zapewne nikt się nie przejmuje, ale też są błędnie wyliczone o czym nie dawno miałem możliwość pisania.

Ale przecież niezależnie od ich wymiaru stanowią one zaledwie fragment kosztów i strat poniesionych przez Polskę w wyniku  dyktatu brukselskiego.

 

Wydaje się że jednym z podstawowych obowiązków obecnego rządu głoszącego walkę o uzyskanie przez Polskę właściwego miejsca w UE, jest sporządzenie „białej księgi” obejmującej bilans jedenasto lub dwunastolecia naszej obecności w tym towarzystwie.

Należy też określić poziom realizacji obietnic związanych z prounijną agitacją.

 

Na pierwszy ogień powinno pójść rolnictwo uwzględniając nasze straty z tytułu limitów produkcyjnych, restrykcji i zwyczajnych szykan nie pomijając „historycznego” prawa, a raczej bezprawia różnicowania dotacji unijnych.

Nie rozporządzam odpowiednim aparatem informacyjnym żeby wyliczyć dokładnie straty jakie poniosło polskie rolnictwo i związany z nim przemysł rolno spożywczy, ale wystarczy  przytoczyć że w wyniku limitu produkcyjnego na mleko utraciliśmy w ciągu dziesięciolecia około 60 mld. litrów mleka wartości przynajmniej 60 mld. zł.

Do dnia dzisiejszego nikt nie zrekompensował strat rolników polskich z tytułu ograniczenia produkcji. Sam mogę wymienić wiele takich gospodarstw wyposażonych w odpowiednie obory, dojarki, chłodnie i możliwości produkcji pasz, które zmuszone były do likwidacji, lub drastycznego ograniczenia produkcji. W statystyce widać to zresztą po spadku pogłowia bydła.

Takich pozycji dyskryminacyjnych w stosunku do polskiego rolnictwa można wymienić więcej, jak choćby uprawa buraków cukrowych i produkcji cukru, spadek upraw ziemniaków w wyniku wyeliminowania dotacji itd.

Nikt z etatowych „obrońców” polskiego rolnictwa czerpiących z tej profesji niezłe zyski nie zdobył się na wystąpienie w tej sprawie do władz unijnych.

 

W sferze przemysłowej UE dokonała po prostu zamachu na polski przemysł;

Począwszy od przemysłu wydobywczego nie ma właściwie dziedziny która nie byłaby poddana redukcyjnym działaniom UE.

Koronnym przykładem może służyć przemysł okrętowy, który w rezultacie skoncentrowanych zabiegów został praktycznie zlikwidowany, a który jako jeden z nielicznych miał wszelkie szanse na konkurowanie w skali europejskiej i światowej.

Jak na ironię stało się to w okresie w którym upadające budownictwo okrętowe w Niemczech otrzymało dotacje państwowe, podczas gdy w Polsce ich zabroniono.

Redukcje objęły też polskie hutnictwo, a różnorodne akcje bezpośrednie i pośrednie – wiele innych dziedzin, wśród których należałoby wymienić tradycyjny polski przemysł tekstylny zniszczony nieograniczonym przez UE dumpingowym importem z Chin.

 

Podobne restrykcje dosięgły również polski transport z osławioną „bałtycką rurą” wybudowaną specjalnie żeby ominąć Polskę i dodatkowo chce się zbudować jeszcze drugą nie licząc że koszt poprowadzenia jej przez Bałtyk jest kilkakrotnie wyższy aniżeli powiększenie zdolności przesyłowej przez Polskę.

Usiłuje się też wyeliminować polski transport samochodowy wkraczając bezprawnie w polskie wewnętrzne sprawy.

 

W naszych stosunkach europejskich są dwie sprawy wymagające przedstawienia rachunku.

Pierwszą są to materialne straty wojenne za które nigdy nie otrzymaliśmy rekompensaty.

Adresatami tego rachunku są Niemcy jako prawny spadkobierca III Rzeszy i Rosja jako prawny spadkobierca Związku Sowieckiego.

Drugą jest rachunek ubytku potencjału wytwórczego Polski w rezultacie restrykcyjnych działań władz unijnych od chwili  naszego wejścia do UE.

 

Na tym tle sprawa emisji CO2 jakkolwiek istotna jest jedynie fragmentem całości krzywd poczynionych Polsce.

Nie tak dawno miałem możliwość pisania na ten temat wskazując na wyjątkową złośliwość programu o „ekologicznie czystą energię”.

Po pierwsze nie uwzględnia się wzorem innych programów „historycznych uprawnień”

Ciężar odpowiedzialności za  istniejące zanieczyszczenia atmosfery ponoszą głównie w UE Niemcy, kraje Beneluksu, Wk Brytania i Francja i to one powinny być obciążone kosztami „oczyszczania” atmosfery stosownie do swojego udziału w tym procesie na przestrzeni ostatnich dwóch wieków.

Pani Merkel chętnie posługuje się wskaźnikami udziału odnawialnej energii, pomija natomiast niewygodny dla Niemiec, ale najistotniejszy czynnik faktycznej wielkości spalania węgla. Ponadto posługuje się przy tym mylącym wskaźnikiem „ na jednego mieszkańca” zamiast na jednostkę powierzchni. Jak to pisałem  Niemcy samego tylko węgla brunatnego, najbardziej zanieczyszczającego, spalają 170 mln ton, a będą pewnie i więcej.

W przeliczeniu na jednostkę powierzchni daje to 472 t/km2, podczas gdy w Polsce 63 mln ton daje 202 t/km2.

Tylko że nikt z Polski nie zwrócił uwagi na te dysproporcje, a nawet specjaliści posługują się niemieckim wskaźnikiem „per capita” co oczywiście dla Niemców jest wygodniejsze przy większym zaludnieniu.

 

Wszystkie te sprawy wymagają zdecydowanego reprezentowania przez polskie władze zarówno na forum UE jak i w stosunkach bilateralnych z naszymi partnerami.

Kwota roszczeń z tytułu wyłącznie strat  materialnych w odniesieniu do Niemców została w swoim czasie obliczona na 40 mld. dolarów, czyli obecnie 400 mld.

W stosunku do Sowietów takiego obliczenia nie dokonano, a powinno ono objąć zarówno nigdy nie spłacone zobowiązania z 1920 roku, grabież i zniszczenia w latach 1939 – 41 oraz okres od 1944 roku po rok 1989 zarówno z tytułu grabieży jak i wyzysku ekonomicznego PRL.

Nikt nigdy ze strony przedstawicieli „III Rzeczpospolitej” nie upomniał się słowem o jakiekolwiek odszkodowania, a traktaty Skubiszewskiego zrównały status ofiary ze sprawcami zbrodni napaści, grabieży, mordu i zniszczenia.

 

Odrębnym problemem jest egzekucja słusznie należnych odszkodowań zarówno tych wojennych i okupacyjnych, jak i wynikłych z dyskryminacji unijnej, ważna jest jednak świadomość istniejącego stanu – kto komu i za co jest winien.

 

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758