Bez kategorii
Like

Czy euro zbankrutuje?

05/01/2012
371 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Gdy inwestorzy z niepokojem czekali na wynik aukcji 8 mld francuskich obligacji, w art FT „The long game” Ryszard Petru zszokował świat finansów stwierdzeniami, że wprowadzenie euro w Polsce zwiększyłoby wzrost gospodarczy kraju o 0,2-0,5 pkt. proc!!

0


 

Podczas grudniowego spotkania Rady Programowej Gazety Bankowej wywiązała się dyskusja na temat przyszłości strefy euro w której oprócz autora bloga udział wzięli prof. Małgorzata Zalewska, prof. Andrzej Gosparowicz, prof. Alojzy Nowak i prof. Elżbieta Mączyńska. Poniżej prezentuję jej fragment z moimi wypowiedziami, a do lektury całości tak zachęca redaktor naczelny GB Maciej Goniszewski w felietonie „Szalejąca niepewność”: „Dr Cezary Mech podkreśla, że strefa euro nie jest optymalnym obszarem walutowym i jej upadek był pewny już w momencie powstania. Prof. Elżbieta Mączyńska, chociaż uważa, że euroland nie rozpadnie się, to jednak dopuszcza taką możliwość, ale podkreśla, że byłby to proces podobny do tego, w wyniku którego strefa powstała. Prof. Alojzy Nowak przekonuje natomiast, że nie mamy do czynienia z kryzysem walutowym a społecznym.” A oto fragment debaty:
 
„Maciej Goniszewki: Jak Państwo uważają, czy unia walutowa się rozpadnie? W tej chwili analizowane są różne scenariusze – od wariantu gdy nic się nie zmienia, przez opuszczenie strefy przez Grecję lub podział na euro południowe i północne do wreszcie całkowitej likwidacji euro i powrotu do walut narodowych. Który z tych wariantów najbardziej przybliża nas do końca kryzysu? […]
 
Dr Cezary Mech: Powiedzmy sobie szczerze: Ci, którzy byli przeciwko wejściu Polski do strefy euro, a ja byłem jednym z tych nielicznych wysuwali argumenty, które nie były tylko naiwnym stwierdzeniem, że ktoś lubi złotówkę. One opierały się na tym, że strefa euro nie jest optymalnym obszarem walutowym. Jesteśmy w narożniku. Nie umiem wyobrazić sobie, że staniemy się Stanami Zjednoczonymi Europy, ponieważ z fiskalnego punktu wiedzenia oznaczałoby to przeniesienie dużej kwoty redystrybucyjnej do centrali, a z drugiej strony na państwach pozostałby obowiązek spłacenia długu. To, co nam grozi składa się z dwóch elementów. Jeśli nastąpi proces delewarowania peryferyjnych gospodarek, to będzie proces bardzo bolesny. Widzim to już w Grecji. Niby uzyskała pomoc międzynarodową, a ma sześcioprocentowy spadek PKB i 10 proc. deficytu. Jeśli spojrzymy na to, co czeka w następnym roku Włochy to może się okazać, że proces związany ze zbyt dużym zadłużeniem nadal się będzie rozwijał, narastały będą też konflikty wewnętrzne. Niemcy stały się zakładnikami własnego sukcesu. Z jednej strony euro przyczyniło się do skokowego, bo na skalę 80 mld euro przyrostu nadwyżki handlowej i przyrostu ich pozycji majątkowej w wysokości 40% PKB. Obecnie tych środków nie chcą stracić, z drugiej strony są też paradoksalnie również beneficjentami zamieszania gdy chodzi o koszty obsługi długu. Jeśli ktoś chce inwestować w euro, to inwestuje w bundy, co powoduje, że mają rekordowo niskie rentowności, a więc ich koszt obsługi długu bardzo maleje. Dlatego to, co dominuje obecnie w polityce niemieckiej, to dążenie do tego, aby kraje dłużnicze spłaciły długi. Ale jeżeli one zaczną się delewerować, wystąpią problemy społeczne. Gdyż w sytuacji gdy Włochy tylko z powodu niestabilności na rynku kapitałowym, które uspokoić może tylko wprowadzenie euroobligacji i masowe interwencje ECB – na co nie chcą się zgodzić Niemcy, muszą z tego tytułu płacić o 6% PKB więcej od Niemiec i ponadto ich koszty kapitału dla przedsiębiorstw są o 3 pkt. procentowe wyższe, oznaczałaby dla nich dziesięciolecia stagnacji. Moim zdaniem bez powrotu do zdefiniowania tego, co jest optymalnym obszarem walutowym i zgody na powrót do walut narodowych przy zgodzie na spłatę zobowiązań w walucie lokalnej, nie ma możliwości wyjścia z kryzysu. […]
 
C.M.: One [banki] mówią inaczej- my będziemy mieli niższe stopy zwrotu, ale wy nie dostaniecie połowy finansowania. Sytuacja w której znikają aktywa bezpieczne, a niestabilne zadłużenie eurostrefy jest już na skalę 3,7 bln euro powoduje masową migrację kapitałów z tych zagrożonych do bezpiecznych. I jak w tych warunkach kraje peryferyjne mają w latach 2012-13 znaleźć inwestorów na 1225,3 mld euro w tym Włochy 591,9 mld euro, w sytuacji kiedy główni beneficjenci starają się od tej odpowiedzialności uniknąć? Włączanie do współuczestniczenia w pomocy biednych krajów takich jak Polska, która i tak pożycza dziesiątki miliardów rocznie za granicą na wysoki procent, zobowiązuje się sama do jeszcze wyższego zapożyczenia w celu pożyczenia bogatszym krajom aby ograniczyć ich koszty odsetkowe, a ich inwestorom straty jest nie tylko niemoralne, ale i nierozważne, gdyż za chwilę właśnie z tego powodu będziemy mieli poważne problemy. […]
 
Andrzej Gelberg: Unia jest swoistą hybrydą – nie jest to ani federacja, ani konfederacja. Rok temu pojawiła się informacja, że powstanie rząd gospodarczy. Po czym okazało się, że państwa mają przedstawiać swoje budżety zanim jeszcze ich własny parlament je rozpatrzy. Dochodziło do takich paradoksów, że budżet irlandzki nie trafił do Brukseli, tylko do Berlina. Czy w takim razie nie próbuje się jednak kuchennymi schodami wprowadzić zsynchronizowanego państwa, pod wodzą wiadomo już kogo, i że ta metoda sama w sobie może być zarzewiem konfliktu? […]
 
C.M: Procesy demokratyczne nie są respektowane i to jest groźne zarówno dla Europy i dla Polski. Pani Kanclerz mówi, że lepiej dla rynku kapitałowego i dla spójności Europy, żeby nie było referendum w Grecji. Rządy są zmieniane jeśli nie chcą głosować tak, jak im dyktują Niemcy i Francuzi, casus Słowacji, casus Berlusconiego i Grecji. Najpierw przychodzi informacja z debaty w Bundestagu co pani Kanclerz postanawia przedyskutować z prezydentem Francji, a później występuje duet i mówi o tym, jakie decyzje podjęły kraje strefy euro i stawiane jest ultimatum krajom spoza strefy. Zmuszanie Polski do uczestniczenia w rozwiązania szkodliwych dla nas jest szalenie demoralizujące. To tak jak gdyby latyfundysta miał problem z zapłaceniem przedsiębiorcy za dostarczony na kredyt towar luksusowy i później we dwóch by ustalili, że najlepszym rozwiązaniem jest aby chłopi podżyrowali panu, bo przecież oni mają zdolność kredytową i to będzie korzystne dla wszystkich.
 
Paweł Badzio: Czy powrót do systemu z Bretton Woods to byłoby jakieś rozwiązanie, żeby oddalić od siebie apokalipsę?
 
C.M.: Pamiętajmy, że jednym z głównych problemów bycia w strefie euro jest to, że nie ma powiązań walutowych, z których można zrezygnować. W efekcie mamy kryzys i to niezależnie, czy te kraje będą w strefie euro i będą przeżywały przez najbliższe dziesięciolecia dewaluację wewnętrzną, a przez to ich poziom zadłużenia relatywnie znacząco wzrośnie, czy też przejdą na waluty lokalne i z tego powodu nastąpi chaos na rynku kapitałowym, czy też ratując się nawzajem znacząco się zadłużą i będą posiadały na swoich barkach dodatkowe zobowiązania. Jednak gdyby można było odseparować euro od drahmy, to problemy które się teraz nasilają byłyby zdecydowanie mniejsze. Niestety jeśli chodzi o infrastrukturę rynku kapitałowego to ona się bardzo rozszerzyła i weszła we wszystkie sfery życia, tak że bez koordynacji nie można już wrócić do tego, co było poprzednio. Na czym to polega? Jest swoboda przepływu kapitałów, nie ma regulacji dotyczących tego przepływu i istnieje obawa, czy w efekcie nie nastąpiłaby sytuacja taka jak na Łotwie. We wszystkich kontraktach handlowych okazywało się, że ktoś, kto pożyczał pieniądze na Łotwie, miał zwracać w euro. O ile zobowiązania dłużne, związane z długiem krajowym są na prawie lokalnym, to zobowiązania instytucji są już na prawie londyńskim. Dlatego kluczem jest zgoda na straty tych inwestorów którzy błędnie ocenili ryzyko kredytowe i umożliwienie krajom peryferyjnym na zamianę ich zobowiązań na walutę lokalną.
Moim zdaniem ten kryzys, mimo że głębszy, jest bardzo podobny do Wielkiego Kryzysu podczas którego nastąpiła inflacja kapitałów. Niektóre wnioski już z niego wyciągnięto i nagle się okazało, że jednak brakuje czynnika etycznego w obecnych działaniach, a instytucje kapitałowe, które istnieją, są potwornie zlewarowane. Mają ułamkowe wielkości kapitału w porównaniu ze swoimi zobowiązaniami. Na dodatek te zobowiązana bardzo się zmieniają, w zależności od tego jak je zaksięgować. Teraz wszyscy prezesi krzyczą, że oni nie chcą zwiększać kapitałów, bo jeśli zostanie to na nich wymuszone, zmniejszą bilanse aktywów i nie będzie kredytowania dla gospodarki.
Sytuacja się bardzo zapętla i jeśli nie będzie altruistycznego i odpowiedzialnego podejścia ze strony głównych beneficjentów, zwłaszcza Niemiec, to sytuacja będzie się pogarszała.” […]
 
Na całym świecie inwestorzy z niepokojem wyczekiwali na wynik dzisiejszej aukcji 8 mld francuskich obligacji która wprawdzie podniosła rentowność francuskich dziesięciolatek o 11 pb w porównaniu z tą z 1 grudnia 2011 r. i niepokoili się 1,4 pkt. procentowego spreadem nad bundami niemniej z ulgą przyjęli jej wynik. Napięcie było widoczne na rynku ale i w publikacjach Wall Street Journal i Bloomberga, podczas gdy we wczorajszym artykule o Polsce „The long game” Ryszard Petru szokuje świat finansów stwierdzeniami, że wprowadzenie euro w Polsce zwiększyłoby wzrost gospodarczy kraju o 0,2-0,5 pkt. proc.!!! dzięki obniżeniu stóp procentowych i zwiększonemu napływowi inwestycji zagranicznych!!!: „Ryszard Petru, a partner at PwC, the consultancy, reckons that joining the euro could add 0.2-0.5 per cent to GDP, largely thanks to lower interest rates. By limiting currency risk it could also boost foreign investment.”
Tak więc debata debatą, a wnioski i tak „europejskie”.
0

Cezary Mech

http://www.stefczyk.info/blogi/przez-pryzmat-ekonomii

371 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758