W mediach znowu biadolenie, że jesteśmy cyfrowymi analfabetami, że Internet, komputer, konto w banku, karta debetowa, kredytowa to rzeczy dla nas nieznane, prawdziwa terra incognita, i że nie przystoi taka ignorancja obywatelom społeczeństwa nowoczesnego i zeuropeizowanego.
A nas to akurat nie martwi wcale. Konto w banku, karta debetowa to przymus, który przyczynia się do czynienia z nas ekonomicznych niewolników tyle, że własnie nowoczesnych i zeuropeizowanych. Niby czemu nasz pracodawca nie mógłby w ramach systemu zarządzania firmą założyć kont dla swoich pracowników? Nie jest mniej godnym zaufania, niż cały kalejdoskop banków czyhających na nasze potknięcie,niewiedzę, czy trudną sytuację finansową zmuszającą do szukania wsparcia. Na razie nie widzimy takiego odważnego, który stanąłby w opozycji do świata finansjery, u którego w kieszeni siedzą ci, na których za kilka dni ochoczo pobiegniemy oddać głos.
No właśnie, do tego zmierzamy, bo jeśli mowa o cyfrowym analfabetyzmie to tutaj, jak nigdzie indziej uwidacznia się on w całej pełni. Już wkrótce ogół cyfrowych analfabetów ruszy do urn. Dlaczego cyfrowych, dlaczego analfabetów? Bo wciąż liczą na to, że ktoś weźmie odpowiedzialność za ich życie i nim pokieruje, że jest ktoś poza nimi samymi, na kogo można liczyć. No niechby pokładali takie naiwne nadzieje dajmy na to we współmałżonku, rodzicach, dzieciach, ale w politykach? Ile razy trzeba wyliczać, że reguła rządząca zachowaniem społecznym jest jedna i nigdy się nie przedawniła: umiesz liczyć, licz na siebie. Nie do urn, więc analfabeci a do szkół!
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję
Jeden komentarz