Bez kategorii
Like

Cynkownia.

26/11/2012
452 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Praca w cynkowni.

0


    Żeby mieć blisko do domu, zmieniłem pracę. Poszedłem pracować do zakładu w mojej miejscowości.

 

   Kiedyś ktoś opowiadał coś zabawnego. Nie chciałem być gorszy. Opowiedziałem coś swojego. Rozbawiło to tak wszystkich przebywających na naszym warsztacie, ze szef elektryków powiedział mi, że dopóki będę opowiadał takie historyjki to nie będę musiał pracować. Więc opowiadałem. Przez 8h dziennie. Przez pół roku. Dopóki nie poszedłem stamtąd do szkoły. Nasz szef dotrzymał słowa. Choć czasami miałem wrażenie, że tej decyzji żałuje.  W sumie w tym zakładzie przepracowałem jeden dzień.

   Kiedyś mnie wysłano, abym naprawił maszynę na cynkowni. Można by powiedzieć, że w samą paszczę lwa. Dlaczego? Były różne teorie. Ja miałem swoją. Uważałem, że nikt normalny nie może tam pracować.

   Cynkownia składała się z dwóch ogromnych zbiorników. W jednym był kwas solny, a w drugim roztopiony cynk. Elementy zanurzano w kwasie, a następnie w cynku. Wtedy ładnie wyglądały, były trwałe i odporne na korozję.

   Osoby tam pracujące prawie nie miały zębów. Od oparów tego kwasu. A te co miały były prawie czarne, więc uśmiechnięty i zadowolony pracownik wcale nie był przyjemnym widokiem. Poza tym ja uważałem, że kwas tam pracującym wypalił nie tylko zęby, ale i mózgi. Przynajmniej takie odnosiłem wrażenie.

   Jak już wspomniałem poszedłem naprawiać maszynę. Na tą cynkownię. Za grubą szybą z pleksiglasu stał pracownik i zanurzał bojlery. Najpierw w kwasie, a potem w cynku. Zbiornik zanurzony w cynku strzelał tym cynkiem w koło. Dlatego była potrzebna ochrona w postaci szyby.

   Pracownik skierował mnie do popsutej maszyny. Była ona na znacznej wysokości. Musiałem wchodzić do niej po drabinie. Jak już byłem na górze, pracownik zanurzył zbiornik w cynku. Zaczęło głośno strzelać i pryskać tym cynkiem. Padłem przerażony na deski podestu. Wokół mnie zaczęły padać placki płynnego cynku. Zwłaszcza bałem się tych upadających blisko mojej głowy. Całość trwała tylko kilkanaście sekund, lecz mi się zdawało, że znacznie dłużej. Do rzeczywistości przywrócił mnie śmiech. To był tylko taki żart pracowników. Ja jednak się na nim nie poznałem.

   Jakby tego było za mało to mieli dla mnie też i inne „atrakcje”. Jakie? Nie będę o nich pisał, by nikogo nie zbulwersować. Odradziła mi to dziewczyna. W każdym bądź razie był to dla mnie impuls do zmiany miejsca. Chociaż w tym zakładzie przepracowałem zaledwie jeden dzień w ciągu pół roku.

………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..

   Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5

…………………………………………………………………………………………………………………………………………………….

0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758