Bez kategorii
Like

Coryllus ma w dupie oskary

28/02/2011
324 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Zręczni felietoniści pragnący zaznaczyć swą intelektualną niezależność, podobnie jak czule pielęgnujący swe społeczne zdystansowanie ekscentrycy, a także niektórzy ludzie wyrobieni i uznający się za może nieco lepszych od reszty, lubią sugerować (albo walić wprost, zależnie od okazji, temperamentu i rozmówcy), że ten cały film to właściwie zjawisko o podejrzanym kulturowo pochodzeniu, dość niecnym w istocie przeznaczeniu, tworzone przez ludzi lubiących łatwe życie w niezasłużonym blasku sławy. Że prawdziwa sztuka słowa i gestu to teatr, a sztuka obrazu to malarstwo i rzeźba, no, co najwyżej fotografia. Tego rodzaju pogląd wygłaszany jest niejednokrotnie z niewinną intencją sprowokowania dyskusji, która ma prowadzić do konkluzji, że nawet jeśli nie jest to w 100% prawdą, to i tak nie ulega wątpliwości, że film stanowi rodzaj […]

0


Zręczni felietoniści pragnący zaznaczyć swą intelektualną niezależność, podobnie jak czule pielęgnujący swe społeczne zdystansowanie ekscentrycy, a także niektórzy ludzie wyrobieni i uznający się za może nieco lepszych od reszty, lubią sugerować (albo walić wprost, zależnie od okazji, temperamentu i rozmówcy), że ten cały film to właściwie zjawisko o podejrzanym kulturowo pochodzeniu, dość niecnym w istocie przeznaczeniu, tworzone przez ludzi lubiących łatwe życie w niezasłużonym blasku sławy. Że prawdziwa sztuka słowa i gestu to teatr, a sztuka obrazu to malarstwo i rzeźba, no, co najwyżej fotografia.
Tego rodzaju pogląd wygłaszany jest niejednokrotnie z niewinną intencją sprowokowania dyskusji, która ma prowadzić do konkluzji, że nawet jeśli nie jest to w 100% prawdą, to i tak nie ulega wątpliwości, że film stanowi rodzaj mentalnego kółka wpiętego w nos społeczeństwa, by powodujące nim elity mogły łatwo i w miarę bezboleśnie wodzić je na manowce – czy to w politycznych, czy komercyjnych intencjach.

Podobnie i coryllus celowo chyba nie wspomniał o filmach, które się po prostu artystycznie bronią, które są przede wszystkim sztuką. Ja wiem, że jest ich raczej niewiele (i trudno by było inaczej), że często nie zdobywają nagród (wszak nagrody pełnią funkcję reklamową) i że tzw. szeroka publiczność ziewa na nich i jęczy z nudów (mało mordobicia, mało facetów z gębami jak przecinaki, jeśli nawet jest coś o miłości to nie takiej, uch! jak z harlequina i niejednokrotnie bardzo źle i smutno się kończą). Ale przecież one są!

Zwróćmy uwagę, że w innych dziedzinach sztuki jest i było podobnie – najpierw ktoś tworzył sztukę użytkową, często nawet nie zauważając że to sztuka, potem pojawiał się geniusz, który tworzył coś, co było genialne i po dziś dzień wyciska łzy wzruszenia i westchnienia podziwu, nawet jeśli jest namalowane ochrą za pomocą patyka na ścianie jaskini, potem wszyscy to naśladowali i rozwijali, coraz mniej jednak rozumiejąc istotę sprawy i rozwadniając znaczenia, a potem pojawiał się jakiś wizjoner i przełamywał schematy, dowodząc, że geniusz jak kot – łazi własnymi ścieżkami. I tak w koło Macieju.

Film, podobnie jak teatr, ewoluuje od form niższych i czysto użytkowych, do form bardziej skomplikowanych, rozwiniętych i pretendujących do wysokich gustów, ale podobnie jak było to w przypadku wszystkich innych dziedzin ludzkiej twórczości, większość powstających dzieł nie jest godnych tego miana. Są to poręczne jednorazówki, błyskawicznie się zużywające i łatwo zapominane, co najwyżej od czasu do czasu wspominane z nostalgią przez staruszków u progu Alzheimera i podejrzanych dziwaków o długich, przetłuszczonych włosach i okularach jak denka od kufli. Jednak ze sztuką jest jak z węglem – pośród milionów ton nieczystego, nieciekawego, choć potrzebnego cywilizacji paliwa, trafiają się pojedyncze sztuki diamentów. Znaczą one swym blaskiem drogę rozwoju dziedziny i pojawiają się z zadziwiającą nieregularnością – nie sposób przewidzieć gdzie i kiedy.

Trudno się właściwie dziwić tym, którzy zniechęcają się do ich szukania pośród zwałów paskudztwa, tym bardziej, że cała aktywność tzw. krytyki i mediów nakierowana jest na ich zamaskowanie, na zmylenie odbiorcy i skierowanie jego uwagi na jakiś przygnębiająco przewidywalny w swej głupocie gniot, przed którym postawiono zadanie uwiedzenia tłumów i ich portfeli. Ale akurat ja jestem zdania, że warto szukać mimo zniechęcenia, które odczuwam podobnie jak coryllus, gdy jakaś głupiutka pańcia każe mi się zachwycać gwiazduchną o urodzie perszerona i podobnym talencie aktorskim, gwałcącą szlachetną sztukę Szekspira i Moliera pod dyktando jakiegoś spoconego siostrzeńca producenta o nazwisku kończącym się na -blum albo -stein, który był nie dość cwany, by zostać prawnikiem.

Warto również, skoro tak trudno o walory artystyczne, szukać filmów o charakterze rozrywkowym, ale których twórcy potrafili inteligentnie podsumować otaczającą ich rzeczywistość – nawet jeśli pokryli to mylącym standardowym sztafażem rozpoznawalnych gatunków. Filmy takie stanowią godną rozrywkę dla ludzi ceniących swą inteligencję, a to przez ich przyrodniczy albo antropologiczny w istocie charakter. Są czymś w rodzaju operetki – niby ubogiej krewniaczki dumnej opery, która wszakże czasami potrafi zastrzelić czymś równie skończenie doskonałym, jak aria Królowej Nocy.

Dlatego warto jednak szukać – nawet jeśli akurat ceremonię Oskarów ma się serdecznie w dupie, jak coryllus. I jak ja.

0

tipsi

milosnik buraczków zasmazanych

34 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758