POLSKA
Like

Co stało się w 1992 roku i dlaczego nie mogło być inaczej?

25/11/2013
1516 Wyświetlenia
3 Komentarze
11 minut czytania
Co stało się w 1992 roku i dlaczego nie mogło być inaczej?

Tekst poniższy będzie opisem wydarzeń, które miały miejsce w okresie krystalizowania się nowego porządku ustrojowego naszego państwa. Jak się okaże, ciągłość państwa została zachowana także jeśli chodzi o personalia, czego wszakże z całą pewnością wszelkie prawdziwe siły opozycyjne wobec PRL-u starały się uniknąć.

0


 

Lustracja

1. tło wydarzeń

 

W roku 1991 minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski prowadził negocjacje z przedstawicielami RFN, które miały na celu zawarcie polsko-niemieckiego „traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy”. 17 czerwca 1991r doszło do jego zawarcia. Na wiosnę roku 1992, premier Jan Olszewski został poinformowany przez swego doradcę, Krzysztofa Wyszkowskiego, że podczas negocjowania traktatu szantażowano ministra Skubiszewskiego, iż jeśli ten nie zgodzi się na przyjęcie traktatu niekorzystnego dla strony polskiej, to strona niemiecka nie zawaha się ujawnić swojej wiedzy nt jego współpracy z tajnymi służbami bezpieczeństwa w okresie PRL. Minister uległ.

 

Na fali tego niewątpliwego skandalu, poseł UPR Janusz Korwin-Mikke złożył wniosek o podjęcie uchwały lustracyjnej, na mocy której minister spraw wewnętrznych (wtedy Antonii Macierewicz) został zobowiązany do „podania pełnej informacji do dnia 6 czerwca 1992 na temat urzędników państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także senatorów i posłów; do 2 miesięcy – sędziów, prokuratorów i adwokatów, oraz do 6 miesięcy – radnych gmin i członków zarządów gmin – będących współpracownikami UB i SB w latach 1945-1990.” Uchwała została podjęta 28 V 1992r. (186 głosów za, 15 przeciw, 32 wstrzymujących) Wiele było później głosów, że uchwała „godzi w podstawowe zasady państwa prawa” czy też „prawa człowieka” – byli współpracownicy wyraźnie kombinowali jak nie dopuścić do wykonania uchwały. Tak oto skierowano wniosek o zbadanie zgodności uchwały z konstytucją przez TK.

 

2. uchwała w trybunale, czyli bezprecedensowa pornografia prawna

 

Trybunał Konstytucyjny zbadał sprawę 19 VI 1992, uchwała została wówczas wykonana w bardzo niewielkim stopniu (pojawiła się słynna lista Macierewicza). Trybunał uznał się za właściwy dla zbadania zgodności uchwały z ustawą zasadniczą, podnosząc że została ona podjęta przez naczelny/centralny organ administracji państwowej, wobec tego stosując art. 2 ustawy z dnia 29 kwietnia 1985r o Trybunale Konstytucyjnym. Była to interpretacja w świetle obowiązującej konstytucji błędna, ponieważ Sejm stanowił zgodnie z jej art. 20. „najwyższy organ władzy państwowej”. Ówczesna konstytucja wymieniała natomiast inne organy, które określała mianem „naczelnych” i „centralnych”. Co więcej – uchwała nie miała normatywnego charakteru, co podniósł w swoim votum separatum sędzia Wojciech Łączkowski, a zatem nie mogła podlegać kognicji TK. Mimo wszystko TK uchwałą się zajął i już po ok. 2 godzinach od rozpoczęcia narady ukazał się wyrok wraz z 30-stronnym uzasadnieniem, które wyszło z maszynopisu! Dostrzegłszy to iście stachanowskie tempo, stający przed TK z ramienia Sejmu mecenas Maciej Bednarkiewicz raczył zauważyć, że gdyby TK odroczył ogłoszenie uzasadnienia wyroku o chociaż jeden dzień, to zachowano by przynajmniej pozory przyzwoitości.

 

Przejdźmy jednak do omówienia przyczyn, dla których TK wydał tak osobliwe orzeczenie. Na czele wysunięto naruszenie przez rzeczoną uchwałę „zasady demokratycznego państwa prawa”, precyzując zarazem, że chodziło o „niezapewnienie ochrony praw osoby ludzkiej i dopuszczenie do naruszenia jej godności, powodując tym samym niezgodność z art. 23 kodeksu cywilnego i art. 17 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich. (Dla niewtajemniczonych tłumaczę, że oba te przepisy gwarantują nienaruszalność dóbr osobistych, w tym zaś przypadku chodzi o jedno z nich – dobre imię.)

 

9/10 sędziów stwierdziło, że ujawnienie prawdziwych informacji dot. tego, kto był współpracownikiem UB i SB godzi w ich „dobre imię”. Nie chodziło przy tym o zastrzeżenie, że może dojść do pomyłek i z uwagi na mało precyzyjne zadanie zlecone w uchwale ministrowi spraw wewnętrznych ujawnione zostaną niewłaściwe nazwiska. Trybunał bowiem orzeka o zgodności aktu prawnego, a nie zgodności potencjalnego i przyszłego jego wykonania. Obraźliwe jest zatem złodzieja nazwać złodziejem, a agenta agentem.

 

Trybunał uznał także, że uchwała regulowała materię zastrzeżoną dla aktów prawnych wagi ustawowej (więc ustaw i umów międzynarodowych). Tymczasem jej uchwalenie było jedynie wykonywaniem nadanych uprzednio przez przepisy prawa prerogatyw Sejmu (tj. podejmowania uchwał), a ponadto w swej treści wymagała ona od ministra spraw wewnętrznych zachowania się zgodnie z dyspozycją art. 1 ustawy z dnia 6 kwietnia 1990r o ministrze spraw wewnętrznych („minister spraw wewnętrznych jest naczelnym organem administracji państwowej realizującym politykę państwa w dziedzinie ochrony jego bezpieczeństwa”). Trzeba przyznać, że nieujawnienie listy byłych współpracowników UB i SB istotnie zagrażało bezpieczeństwu państwa, stwarzając możliwość szantażu jego przedstawicieli oddelegowanych w celu prowadzenia negocjacji ws. zawieranie umów międzynarodowych (czego mieliśmy przykład), a także mogło dojść do szantażowania poszczególnych osób przez siły wewnętrzne (np. przez byłych bezpieczniaków, którzy informacje o współpracownikach UB i SB powzięli z innych źródeł).

 

Wedle orzeczenia Trybunału, naruszony został także przepis z art. 12 ustawy z dnia 6 kwietnia 1990r o Urzędzie Ochrony Państwa oraz art. 21 ustawy z dnia 6 kwietnia 1990r o Policji. Oba te przepisy brzmiały jednakowo, z ich treści wynikało, że „zabronione jest udzielania informacji o obywatelu, uzyskanych w czasie wykonywania czynności operacyjno-rozpoznawczych, do wiadomości instytucji innych niż sąd i prokurator, a także wykorzystywanie ich przeciw obywatelowi w celu innym niż ściganie karne”. Przepisy te wyraźnie zakazywały więc udzielania takiej informacji, ale nie o agentach/tajnych współpracownikach, a zgromadzonych przez agentów. Różnica jest kolosalna i z uprzejmości zakładam, że 9/10 składu sędziowskiego TK nie popełniło błędu w wykładni tego przepisu, a po prostu orzekło tak, jak im kazał ktoś ważniejszy.

 

Mieliśmy więc do czynienia z niewyobrażalną hucpą zorganizowaną przez odgrywający rolę niezawisłego organu Trybunał Konstytucyjny, który z jakiś nie do końca znanych przyczyn zdecydował się jawnie wbrew prawu chronić byłych współpracowników UB i SB. Być może w grę wchodziły względy osobiste i któryś z sędziów w drodze takiej „dzikiej lustracji” istotnie utraciłby pozory prawości. Tego nie wiemy i nie sądzę byśmy się kiedyś dowiedzieli, ponieważ od słynnej „nocnej zmiany” minęło już sporo czasu i przypuszczać można, że wiele obciążających „autorytety moralne” dokumentów zostało zniszczonych.

 

3. ustawa zamiast uchwały

 

Przypuśćmy, że bieg historii potoczyłby się nieco inaczej, i oto poseł Janusz Korwin-Mikke wniósłby pod głosowanie projekt ustawy zamiast uchwały lustracyjnej. Wraz z rzeczonym projektem przyjęto by nowelizacje do poszczególnych przepisów ustaw, z którymi niezgodność uchwały starał się w sposób sofistyczny dowieść Trybunał. Ustawa zostaje przez Sejm uchwalona, rozpoczyna się okres vacatio legis w którym rząd pracuje nad wydaniem odpowiednich rozporządzeń, celem jej realizacji po wejściu w życie. Czy takie rozegranie dałoby zwycięstwo obozowi przeciwników „koalicji grubej kreski”? Sądzę, że nie. W trakcie vacatio legis, posłowie-bezpieczniacy wnieśliby najpewniej o zbadanie przez TK zgodności ustawy lustracyjnej z konstytucją, zarzucając jej niezgodność ze słynnym przepisem znowelizowanej w 1989r konstytucji, głoszącym dumnie, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawa(…)”. Przepis ten bowiem oznacza nic i wszystko, daje wielkie pole do nadinterpretacji dokonywanych po dziś dzień przez sędziów każdego szczebla (ponieważ konstytucja z 1997r zawiera bliźniaczo podobny). Dopuszczam nawet skrajnie nieprzyzwoitą myśl, że właśnie po to został w 1989r stworzony – dla ochrony bezpieczniaków. W mętnej wodzie łatwiej jest łowić ryby, o czym już niegdyś pisałem w swoim tekście dot. idiotycznych przepisów jakie zawiera nasza konstytucja.

 

P.S. Autor poleca zapoznanie się z treścią książki „Protector Traditorum” Stanisława Michalkiewicza, która skłoniła go do bardziej wnikliwego zbadania sprawy lustracji w naszym „nieszczęśliwym kraju”.

 

Tekst pierwotnie ukazał się na stronie Junta.pl

0

ArekS http://junta.pl

Od urodzenia skazany na sukces, a jeśli teza o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępu socjalizmu jest prawdziwa, to w przyszłości także na więzienie. Trochę czytam i czasem coś napiszę. Poza tym studiuję prawo.

23 publikacje
28 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758