WARTOŚCI
Like

Co łączy Poznański Czerwiec z Powstaniem Warszawskim ? I dlaczego to jest ważne

16/06/2013
1302 Wyświetlenia
9 Komentarze
9 minut czytania
Co łączy Poznański Czerwiec z Powstaniem Warszawskim ? I dlaczego to jest ważne

Kilka dni dzieli nas od 57 rocznicy Poznańskiego Czerwca. Już dzisiaj tłumaczę dlaczego to jest tak ważny dzień dla Poznaniaków. Właściwie dla nas wszystkich. Kilka dni temu natrafiłem na wypowiedź Bogusława Lindy dotyczącą Powstania Warszawskiego, motywów jakie kierowały powstańcami w chwili jego wybuchu. Mówi on, że było to dużo prostsze, aniżeli się to przedstawia dzisiaj. Teraz dorabia się ideologię, a wtedy liczyły się emocje. Ludzie, młodzi ludzie, byli po prostu, jak to mówi Linda, „wkurwieni”, chcieli się przez chwilę poczuć wolni i zabić wroga. I wtedy przypomniało mi się wspomnienie mojego ojca. Opowiadał mi, że jako siedemnastoletni chłopak, podczas okupacji został przymusowo skierowany do pracy w fabryce niemieckich myśliwców Focke Wulff pod Śmiglem. To jest miejscowość nieopodal Leszna. Pewnie była […]

0


Kilka dni dzieli nas od 57 rocznicy Poznańskiego Czerwca. Już dzisiaj tłumaczę dlaczego to jest tak ważny dzień dla Poznaniaków. Właściwie dla nas wszystkich.

Kilka dni temu natrafiłem na wypowiedź Bogusława Lindy dotyczącą Powstania Warszawskiego, motywów jakie kierowały powstańcami w chwili jego wybuchu. Mówi on, że było to dużo prostsze, aniżeli się to przedstawia dzisiaj. Teraz dorabia się ideologię, a wtedy liczyły się emocje. Ludzie, młodzi ludzie, byli po prostu, jak to mówi Linda, „wkurwieni”, chcieli się przez chwilę poczuć wolni i zabić wroga.

I wtedy przypomniało mi się wspomnienie mojego ojca. Opowiadał mi, że jako siedemnastoletni chłopak, podczas okupacji został przymusowo skierowany do pracy w fabryce niemieckich myśliwców Focke Wulff pod Śmiglem. To jest miejscowość nieopodal Leszna. Pewnie była tam jakaś fabryka części do tego samolotu. W każdym bądź razie wykonywał tam beznadziejną pracę dla okupanta. Któregoś dnia dowiedział się, że w Warszawie wybuchło powstanie. Wiecie co on wówczas zrobił ? Uciekł stamtąd z zamiarem przedostania się do Warszawy i wzięcia udziału w Powstaniu. Dotarł w okupacyjnych warunkach aż do Łodzi. Tam zastała go wiadomość o upadku Powstania.

Przywołuję to wspomnienie dlatego, że zastanawiałem się całkiem niedawno, jaka była jego motywacja, aby podjąć taką wędrówkę. Umiłowanie ojczyzny ? Patriotyzm ? Czy też był na tyle zdesperowany, że chciał się przebić do tych co walczą z wrogiem i go zabijają ! W otwartej walce. Na śmierć i życie. Czy to może być marzenie siedemnastolataka?

W lutym 1945 roku znajduje się już w Poznaniu. Ano właśnie, zapomniałem Wam powiedzieć, że Poznań był miastem rodzinnym mojego ojca. Jest teraz moim miastem rodzinnym. W lutym 1945 roku w Poznaniu toczyły się ciężkie walki o poznańską cytadelę. Oprócz wojsk sowieckich brały w nich udział polskie formacje ochotnicze, znane jako Poznańscy Cytadelowcy. 23 lutego cytadela padła. Podobno w ostatnich szturmach polscy ochotnicy walczyli z taką determinacją, że zasypywali nieprzyjacielskie fosy ciałami swoich poległych kolegów, by mógł po  nich przejśc kolejny atak na niemca. Następnego dnia rano kolejny szturm mieli przypuścić ochotnicy, wśród których miał być mój niespełna pełnoletni ojciec. Być może wcześniejsza o dzień kapitulacja niemieckiego garnizonu poznańskiej cytadeli uratowała mu życie.

A więc jakie były motywy tej walki ? Ojciec znał już wówczas charakter sowieckiego „wyzwolenia”. Widział ukrywające się tygodniami w piwnicach kamienic polskie kobiet . Ba, sam strzegł bramy kamienicy przy ulicy Strzeleckiej by nie mógł tam się dostać pijany sowiecki żołnierz. Taka obywatelska straż. Mimo to zgłosił się na ochotnika by walczyć u boku Sowietów z Niemcami. I tu przyznaję racją Lindzie. Musiał być na nich tj. Niemców (rzecz jasna nie faszystów, nazistów, albo innych bezimiennych oprawców} nieźle wkurwiony.  Inaczej nie mogę sobie tego wytłumaczyć.

Jednym słowem emocje mogą być potężnym motorem, a właściwie paliwem do działania. Co tu dużo mówić, albo pisać, nienawiść jest immanentną cechą wojny. Nienawidzimy wroga. Chcemy go zabić. Aby brzmiało to lepiej mówimy o jego neutralizacji.

To nie jest jednak koniec tej opowieści. Koniec byłby wtedy, gdyby wróg został zabity. Gdybyśmy wówczas mogli odtańczyć taniec zwycięstwa na grobach niemieckich sołdatów, a najlepiej na sowieckich również. Tak się nie stało. Jedni poprzestali na „walce z faszyzmem”, w tym i ci którzy wydawali się być patriotami. Inni w ogóle się przestraszyli i wycofali, albo oddali się na służbę nowemu okupantowi. Walka ich zmęczyła. „Wkurwienie” wygasło.

Przejdźmy więc do Poznańskiego Czerwca. Rok 1956. Pamięć o niemieckiej okupacji jeszcze zapewne nie wygasła. Nowa, sowiecka okupacja staje się już nie do zniesienia. Poznań, miasto które doznało oczyszczenia w roku 1918, w którym jego zryw i jego walka pomogła odzyskać niepodległość nie tylko zachodnim rubieżom Polski, ale właściwie całej Polsce, bo co to byłaby za Polska bez Poznania, bez Śląska, bez Bydgoszczy, a tam wszędzie poznański żołnierz walczył, nie mówiąc już o Lwowie, bo i tam „rogate diabły” walczyły i zwyciężały. Przejdźmy do Poznańskiego Czerwca 1956. Stawiam śmiałą tezę, chyba śmiałą, jeszcze nigdy się z taką tezą nie spotkałem. To jest takie Powstanie Warszawskie. To jest wkurwienie na wroga, które nie znalazło ujścia podczas niemieckiej okupacji, ale znalazło ujście podczas okupacji sowieckiej. Podczas rządów tych najrozmaitszych Julianów Wójcików. Kto ciekaw niech sobie wygugla.  Kto nie lubi wujka gugla niech przeczyta wspomnienia Leszka Proroka „Smutne pół rycerzy żywych”. Wentyl w Poznaniu ledwo trzymał w roku 1944, aż dziw bierze, że trzymał w latach kolejnych, ale to było efektem zmiany okupanta. Wentyl pierdyknął 28 czerwca 1956 roku.

I tu również muszę przywołać wspomnienia mojego ojca. Oczywiście chwycił za broń. Był na Placu Stalina, by temu Stalinowi, wtedy już martwemu, ale co z tego, plunąć w twarz, a potem z kilkoma kolegami ostrzeliwał się jeszcze następnego dnia z wieżyczki budynku dzisiejszego Collegium Minus UAM. Zaś potem kilka miesięcy ukrywał się na południu Polski z zamiarem przedostania się przez zieloną granicę na Zachód. Myślę, że wtedy właśnie, w Czerwcu 56 roku zabił wroga. Chciał go zabić przez całe życie, szedł z tą myślą do Powstania Warszawskiego, potem z tą myślą chiał być Poznańskim Cytadelowcem, potem jeszcze nabroił gdzie indziej, będzie okazja to napiszę, aż wreszcie zabił wroga tamtego czerwcowego dnia. Nie wiem czy dosłownie, ale zabił. I wiecie co ? Ja mu tego dnia zazdroszczę.

Dziadek mi później opowiadał, jak wyrzucał z Mostu Rocha do Warty broń. On, Powstaniec Wielkopolski, ją  chował przez niemiecką okupację w piwnicy. Wtedy się nie bał. W czerwcu 1956 roku chcąc chronić jedynego syna, mojego ojca, wykopał ją spod węgla, wyszedł nocą i wrzucił do rzeki. Pewnie leży tam na dnie do dzisiaj.

Ja należę do pokolenia, które zostało spacyfikowane. Bardzo tego żałuję. Żałuję, że pacyfikacja przebiegła tak sprawnie i bez ofiar. Porozumienie okrągłego stołu, porozumienie Kiszczaka z Mazowieckim, Urbana z Michnikiem, Millera z Rokitą, to nam wytrąciło broń z ręki. To jak zdrada „Radosława” Mazurkiewicza podniesiona do entej potęgi.

Wniosek może być tylko jeden. Pieprzyć elity, te będące nawet teraz w opozycji. Wroga mordować. Jeśli nie można tego zrobić w rzeczywistości, to mordować w świecie wirtualnym. „O bracia brońcie się, bo wszyscy wyginiecie.”

Ponieważ zbliża się kolejna 57 rocznica Poznańskiego Czerwca muszę zamieścić ten link:

Zrobili to wszystko poznańscy kibole. Był wśród nich mój syn. Taka sztafeta pokoleń. Oby Bóg oszczędził mu „wkurwienia”

 dla dociekliwych wypowiedź Bogusława Lindy: http://www.cda.pl/video/645313d/Boguslaw-Linda-o-powstaniu

0

Czarny Borys

Bóg jest ze mna, Orzel nade mna

92 publikacje
7 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758