Komentarze dnia
Like

Co dalej z Ukrainą

01/09/2014
810 Wyświetlenia
4 Komentarze
15 minut czytania
Co dalej z Ukrainą

Rozmowy mińskie jak dotąd nie przyniosły rezultatu, ale nawet gdyby doprowadziły do zawieszenia broni to przecież nie oznaczałoby to końca konfliktu, a raczej faktycznej wojny między Ukrainą i Rosją, której otwarcie żadna ze stron nie chce ogłosić.

Niezależnie od rezultatów toczonych negocjacji faktu klęski państwa ukraińskiego nie da się odwrócić i niewiele może pomóc ewentualne osłabienie Rosji w wyniku nie tyle dość humorystycznych sankcji w zestawieniu z rozmiarami agresji, ile jako skutek wtórnych zmian w stosunkach gospodarczych.

0


 

Osłabione Rosja i Ukraina znajdą się pod jeszcze większym wpływem Niemiec, które ciągle posiadają klucz do wschodniej Europy w swoim ręku, jest to jednak i dla Niemiec gra ryzykowna ze względu na nieprzewidywalność rozwoju wypadków na tym obszarze Europy.

Każdy rozsądny człowiek po doświadczeniach ostatnich wypadków będzie się starał wycofać ze swoim biznesem takich państw, w których nie wiadomo, co może stać się jutro. Prowadzenie takich wojenek nie uchodzi bezkarnie w interesach. Oczywiście popyt na ropę naftową i gaz zawsze będzie dyktowany światowymi tendencjami, ale inwestowanie w wieloletnie przedsięwzięcia to już sprawa odmienna.

Na tle tych wydarzeń zachodzi pytanie – dlaczego tak łatwo państwo ukraińskie uległo daleko idącej destrukcji.

Ażeby udzielić właściwej odpowiedzi należy sięgnąć daleko w głąb historii tego kraju, ale w pierwszej kolejności należałoby odpowiedzieć na pytanie: – czy państwo ukraińskie jest spadkobiercą państwa Rusi Kijowskiej istniejącego na tym samym terenie do wieku XIII, czyli jego rozpadu i poddania się pod władanie litewskie.

Przecież do tego samego źródła państwowości sięgają i Rosjanie, o czym nie tak dawno przypomniał Putin. Odpowiedź na to pytanie byłaby ułatwiona gdybyśmy wiedzieli, jakim językiem posługiwała się Ruś Kijowska, a przynajmniej jej rządzące elity, źródła pisane posługują się językiem staroruskim, zwanym „starocerkiewnym”, jako że są to wyłącznie źródła cerkiewne. W tym języku odprawia się do dziś nabożeństwa prawosławne u Słowian wschodnich, ale czy był to język, którym posługiwano się potocznie, tego nie wiemy.

Na podstawie porównania podobieństw i różnic językowych u Słowian zachodnich możemy jedynie domniemywać, że ze względów historycznych zróżnicowanie językowe u Słowian wschodnich jest mniejsze i dlatego nie jest wykluczone, że w czasach Rusi Kijowskiej wszyscy Słowianie wschodni posługiwali się podobnym językiem.

W tym przypadku zróżnicowanie narodowe musiało nastąpić później i obejmowało ludy włączone do różnych organizmów państwowych.

Świadectwa różnic między poszczególnymi „Rusiami” dotyczą nie pojęć narodowych, ale wyłącznie organizacji państwowych i religijnych. Dowodem na to jest oświadczenie metropolii kijowskiej w związku z ogłoszeniem się metropolity moskiewskiego, jako patriarchy „wszej Rusi”, na co otrzymał z Kijowa odpowiedź, że może być patriarchą „swej”, a nie wszej Rusi.

Z próbą tworzenia odrębnego, narodowego państwa ukraińskiego mamy do czynienia dopiero w czasie powstań kozackich, a szczególnie powstania Chmielnickiego. Tę odrębność miała podkreślać przyjęta z polskiego nazewnictwa nazwa „Ukraina”, czyli kraj na uboczu „na okraju”. Stąd pojęcie „Ukrainiec” dotyczyło wszystkich mieszkańców tej krainy niezależnie od narodowości czy wyznania.

Jak dalece było to przyjęte mogę powołać się na zapamiętany zwrot księdza szambelana papieskiego Jerzego Zwolińskiego do mojej matki pochodzącej z humańszczyzny: – „przecież pani też jest Ukrainką”. Pojęciem tym objęta była tylko zazbruczańska część obecnego państwa ukraińskiego.

Rosjanie za czasów carskich nie uznawali ukraińskiej odrębności narodowej traktując Ukraińców, jako „Małorusów”, czyli część narodu ruskiego siebie nazywając „Wielkorusami”. Coś w rodzaju naszych Wielkopolan i Małopolan.

Umowa hadziacka stwarzała szanse dla Ukraińców rozwoju własnej kultury i państwowości, ale oddanie przez Chmielnickiego Ukrainy Moskwie pozbawiło jej tej możliwości na stulecia.

Kolejne próby podjęte przez Mazepę i Wyhowskiego nie powiodły się z powodu zbyt szczupłych sił, pod Połtawę miał Mazepa przyprowadzić 15 tys. ukraińskiego wojska, a przyprowadził tylko 1.500 ludzi. Nic, zatem dziwnego, że Moskale wygrali, pamiątką tego pozostała tylko ukraińska flaga, gdyż Szwedzi dla odróżnienia Ukraińców od Rosjan przyczepili im wstążeczki w szwedzkich barwach żółto niebieskich.

Podobnie zresztą Ukraińcy zawiedli Piłsudskiego, kiedy zamiast trzystutysięcznej armii wystawili przeciwko bolszewikom 30 tys. I znowu nic dziwnego, że nie udało się obronić Kijowa przeciwko bolszewikom.

Skoropadzki również uzyskał od Niemców szanse na stworzenie Ukrainy, ale też nie zdołał stworzyć odpowiedniej armii, na Ukrainie zazbruczańskiej nie było zbyt wielu chętnych.

Samoistnymi zdolnościami do tworzenia ukraińskiego państwa odznaczyli się wyłącznie byli obywatele austriaccy i polscy ze wschodniej Galicji, był to jednak drobny fragment całej wielkiej Ukrainy.

Bolszewicy stworzyli sowiecką republikę ukraińską, jako oczywisty fragment rosyjskiego Związku Sowieckiego. Miejscowi satrapi, czyli sekretarze partii w Kijowie z moskiewskiej nominacji, z reguły nie znali nawet języka ukraińskiego.

Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że tekst układu ryskiego z ukraińską republiką sowiecką musiał napisać po ukraińsku delegat Polski Leon Wasilewski /tatuś Wandy Wasilewskiej/, gdyż żaden z przedstawicieli „Ukrainy” nie znał języka ukraińskiego.

Bolszewicy wytępili wszelkie objawy ukraińskiego nacjonalizmu skazując Ukraińców na zsyłkę, rozstrzeliwania, a przede wszystkim na wygłodzenie, rezultatem tego był brak jakiegokolwiek przejawu ukraińskiej aktywności w stolicy Ukrainy – Kijowie w czasie niemieckiej okupacji. Ośrodkiem narodowego ruchu ukraińskiego stał się wówczas polski Lwów. Niestety pożytki z tego ruchu przejęli Niemcy w postaci milionowej formacji różnorakich policyjnych sił używanych do najohydniejszych akcji mordowania Żydów, Polaków, Rosjan, a także Ukraińców stawiających opór w stosunku do hańbienia narodu ukraińskiego.

Po wojnie bolszewicy stosunkowo łagodnie, jak na swoje obyczaje, obeszli się z narodem ukraińskim, ale w dalszym ciągu prowadzili akcję intensywnej rusyfikacji całej Ukrainy. W celu stworzenia korzystnej dla siebie proporcji zaludnienia obdarzyli Ukrainę zrusyfikowanymi całkowicie wschodnimi regionami – zagłębiem donieckim, Charkowem, a nawet Krymem. Równocześnie nie pytając o zdanie miejscowej ludności włączyli do Ukrainy Ruś Zakarpacką i Bukowinę, podobnie zresztą jak w 1939 roku Małopolskę wschodnią i pozostawioną na zasadzie traktatu ryskiego Polsce zachodnią część Wołynia / województwo wołyńskie/.

W ten sposób stworzona została „wielka” Ukraina, ale przecież tylko, jako podporządkowana prowincja rosyjskiego bolszewizmu.

Przez całe półwiecze powojennego panowania sowieckiego na Ukrainie w okresie powojennym nie objawiły się na niej żadne poważniejsze ruchy wolnościowe po zdławieniu zbrojnego oporu UPA występującego wyłącznie na terenie zachodniej Ukrainy. Wszystkie wielkie miasta ukraińskie posiadały charakter miast rosyjskich z wyjątkiem Lwowa, do którego zresztą też nasłano sporo ludności rosyjskiej lub zrusyfikowanej.

Stworzenie odrębnego państwa ukraińskiego po rozpadzie Związku Sowieckiego było w zamierzeniach zabiegiem formalnym, a związki z Moskwą miały zapewniać zarówno skład władz nowego państwa wywodzący się głównie z KGB i sowieckiej armii jak i przewaga społeczna elementu rosyjskiego, a także zależność gospodarcza od Rosji.

Problem wyłamania się z tego układu pojawił się nawet nie na gruncie narodowym, ale przede wszystkim ekonomicznym i kulturowym. Dla ludności Ukrainy żyjącej w wyjątkowym ubóstwie / najniższy dochód liczony w PKB w Europie/, świat Europy zachodniej stał się szczytem marzeń.

Dlatego też możliwość zbliżenia do tego świata stała się przyczyną spontanicznego wybuchu najpierw „pomarańczowej rewolucji”, a potem „Majdanu”.

Udział w tym inspiracji zachodnich ma znaczenie zupełnie drugorzędne, najważniejsze było powszechne uczucie dążenia do zmiany charakteru życia regulowanego ciągle na zasadzie postsowieckich pozostałości.

Może być to traktowane, jako efekt niedostatecznego dopilnowania biegu spraw przez Rosjan.

Czynnik nacjonalistyczny podnoszony niekiedy w skrajnej, szowinistycznej formie przez przynajmniej część ludności zachodniej Ukrainy, nie został akceptowany przez przeważające masy mieszkańców centralnej i wschodniej Ukrainy.

Odbiło się to wyraźnie na wynikach wyborów prezydenckich przegranych przez nacjonalistów.

Jeżeli wybory parlamentarne będące następstwem rozwiązanego przez prezydenta Poroszenkę parlamentu przyniosą podobny rezultat, to uzyskany kształt władzy na Ukrainie będzie miał charakter ugodowy, co wprawdzie może chwilowo przynajmniej usatysfakcjonować Putina, ale praktycznie będzie oznaczało też wzmocnienie wpływów niemieckich, „adwokatów ukraińskiej sprawy” wg słów samego Poroszenki

A może o to chodziło od samego początku?

Jak na razie nie widać objawów dostatecznej suwerenności państwa ukraińskiego, co nie wróży niczego dobrego ani dla samej Ukrainy, ani dla innych sąsiadów Rosji, a szczególnie dla krajów położonych między Rosją i Niemcami.

Być może, że toczona obecnie wojna, a szczególnie bohaterskie wyczyny jak na przykład na wzór „Hektora kamienieckiego” ukraińskich żołnierzy stworzą podstawy dla narodowej mobilizacji dla obrony granic swego państwa.

Sytuację utrudnia fakt, że obszary przygraniczne zaludnione są przez ludność rosyjską lub zrusyfikowaną.

Bodajże jeszcze większym utrudnieniem jest tragiczne położenie gospodarcze Ukrainy, wyłączenie z normalnego życia tych regionów Ukrainy, które decydują o jej dochodzie spowoduje skutki nieodwracalne. Ewentualna pomoc UE czy Stanów Zjednoczonych jest kroplą w morzu potrzeb, a nawet gdyby jej rozmiary były większe to i tak nie ma gwarancji na jej skuteczność z racji niewydolności i powszechnej korupcji aparatu zarządzania gospodarką ukraińską.

Realia przemawiają wyraźnie przeciwko ukraińskim możliwościom obrony przed rosyjską inwazją, ale jest jednak pewna nadzieja w fakcie osłabienia pozycji Rosji.

Ze strony UE nie można spodziewać się kroków na miarę potrzeb związanych z powstrzymaniem putinowskiej agresji, bowiem Niemcy zadbały o odpowiedni skład jej władz z ostatnimi „wyborami” przewodniczącego rady i szefa polityki zagranicznej. W ten sposób UE już ostatecznie stała się narzędziem polityki niemieckiej.

Oczywiście Niemcy nie dopuszczą do rozszerzenia wpływów rosyjskich poza ustaloną strefę, ale główne niebezpieczeństwo nie leży w groźbie bezpośredniej agresji w stosunku do krajów położonych podobnie jak Polska, ale w dalszym umocnieniu hegemonii niemieckiej ze wszystkimi skutkami gospodarczymi, społecznymi, demograficznymi i kulturalnymi.

Musimy pamiętać o tym, że Polska stanowi obszar szczególnego zainteresowania uwzględniając dwa elementy, a mianowicie: – historyczne pretensje terytorialne i ciągle aktualną rolę przeszkody na drodze porozumienia niemiecko rosyjskiego.

Polska nie może dopuścić do tego żeby beneficjentem kryzysu ukraińsko rosyjskiego stały się Niemcy.

Dlatego jedyną drogą uniknięcia takiego rozwiązania jest całkowita przebudowa stosunków wewnątrz europejskich.

Ale żeby na tą drogę wejść trzeba dokonać radykalnej zmiany w organizacji państwa polskiego, bo tylko z Polski może wyjść inicjatywa takich zmian w Europie, które otworzą przed nią drogę rozwoju dla wszystkich krajów europejskich a nie tylko dla Niemiec.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

4 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758