Bez kategorii
Like

Choroba

14/10/2012
383 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Dokończenie wcześniejszego tematu rehabilitacji.

0


 Dokończenie posta "Wiek". 

 Może ktoś podobnie chory jak ja kiedyś trafi w te rejony internetu. To co zamierzam napisać raczej będzie dla ludzi zdrowych nudne i  mało ciekawe.
   Szukałem informacji na temat swojej choroby, zespołu móżdżkowego. Właściwie, nic nie znalazłem co bym już nie wiedział. Dlatego w tej notce zamierzam podzielić się swoimi własnymi doświadczeniami. O niektórych przemyśleniach pisałem już wcześniej.
   Nie jestem lekarzem, nie mam żadnego wykształcenia w tym kierunku. Jestem tylko chorym, rozpaczliwie szukającym jakiegoś rozwiązania w sytuacji gdy współczesna medycyna nie daje żadnych nadziei. Informacje są więc na podstawie tego co zaobserwowałem osobiście. Subiektywne.
   Celem wprowadzenia: móżdżek to taki jakby procesor człowieka. Odpowiada między innymi za naszą koordynację. Bez niego nawet byśmy nie wiedzieli gdzie jest góra, a gdzie dół. Dla człowieka zdrowego będzie dobry przykład z alkoholem. Ciągłe upojenie. Bez kaca i jakiejkolwiek możliwości wytrzeźwienia. Wbrew pozorom uczucie niezbyt przyjemne.
   W ciągu sekundy móżdżek wykonuje masę operacji. Bez naszej wiedzy. Gdy jest chory, o każdej wykonywanej czynności trzeba myśleć. Ale ile jesteśmy w stanie kontrolować czynności świadomie, na raz?
   Rozwój choroby. Uważam, że łatwo temu zaradzić w sposób opisany przeze mnie w notce „Święte ziele”.Ale dopóki to politycy, a nie lekarze decydują co jest dla nas dobre, to nie widzę żadnego wyjścia z sytuacji. Środek uważany poza granicami naszego państwa za lek, po przekroczeniu naszej granicy staje się nagle narkotykiem. Coś na wzór tego co robił Chrystus z wodą. Tylko bez logiki.
   Lekarze. Osobiście uważam, że przynoszą więcej szkody niż pożytku. Mówię to przez pryzmat swoich własnych doświadczeń.
   Starałem się o dofinansowany wyjazd rehabilitacyjny. Pół roku. Pod koniec gdy  wydawało mi się, że wszystko już udało mi się załatwić, pojawił się niespodziewany problem. I to ze strony, z  której bym się najmniej spodziewał. Lekarza rodzinnego, u którego się leczyłem już od wielu lat.
   Stwierdziła, że mi nie podpisze potrzebnych dokumentów. Nie będzie kłamała. Tak jakbym ja kłamał. Bo mózg według Pani doktor należy do narządów ruchu. I już. Żadne argumenty nie miały znaczenia. A wyjazd oddalał się bezpowrotnie.
   Pozostał jeden dzień na załatwienie ostatecznie sprawy wyjazdu. Zadzwoniłem do tego lekarza.  Dowiedziałem się od niej, że nie ma dla mnie czasu, bo przyjmuje pacjentów. 
   Doprowadzony do ostateczności powiedziałem:
 – Niech mi więc Pani powie u jakiego specjalisty od narządów ruchu się leczę i jakie na te narządy ruchu biorę leki?
 – Ale przecież na pierwszy rzut oka widać, że ma Pan trudności z chodzeniem.
 – Mam, ale z innego powodu. Przez chorobę neurologiczną. Mózg!
 – Wie Pan, teraz nie mam czasu. Pogadamy kiedy indziej.
 – O, nie! Pogadamy teraz! Jak mi Pani nie napisze w dokumentach natychmiast tego co jest dla mnie oczywiste, to spotkamy się w sądzie. Wiem, że lekarze trzymają się razem, ale nawet sąd nie uwierzy, że lekarzem od chorób mózgu jest ortopeda. Bo to właśnie on zajmuje się narządami ruchu. Tak dla Pani informacji.
   Dokumenty mi podpisała. Na rehabilitację pojechałem. Ale śmiertelnie się na mnie obraziła. Bo kto to słyszał wytykać komuś jego niekompetencję! Teraz muszę zmienić lekarza rodzinnego.
   Jeszcze podam taką ciekawostkę. W pewnym bardziej rozwiniętym od Polski kraju, lekarze strajkowali. Śmiertelność w tym czasie spadła o 30%.
   Wracając do meritum. 
   W mojej chorobie jest tak: źle, gorzej, wózek. Dalej nie będę sięgał. 
   Najgorszy jest brak ruchu. Ale jak chodzić gdy każdy krok grozi upadkiem? Więc chodzenie ogranicza się do niezbędnego minimum. Na skutki nie trzeba czekać długo. Coraz gorzej. Efekt domina. Akcja – reakcja.
   Narzekać każdy potrafi, ale czy jest na to jakaś rada? Uważam, że tak. 
   Ludzie odkrywają nowe planety nie widząc ich nawet. Po zachowaniu innych ciał niebieskich. Tak samo ja wyciągam wnioski, po zachowaniu swoim i innych.
   Darek, syn dziewczyny, praktycznie nie ma móżdżka. Jego niektórzy koledzy ze szkoły są w jeszcze gorszym stanie. Jak to więc możliwe, że chodzą, a nawet biegają? Według medycyny – niemożliwe.  Tym bardziej, że nie można tego logicznie wytłumaczyć. Czy aby na pewno?
   Ja tłumaczę to tak. Mamy w mózgu komórki macierzyste. Które przejmują rolę tych specjalistycznych. Jak więc wytłumaczyć, że mój stan jest o wiele gorszy niż tych młodych ludzi? Przypominam, mam 50 lat. Czy to tylko sprawa wieku? 
   Darek i jego koledzy są młodzi. Jeszcze chodzą do szkoły. Dużo się ruszają. Ja od kilku miesięcy nawet nie wychodzę z domu. Nie, żebym miał aż takie problemy z chodzeniem. Po prostu boję się , że upadnę i zrobię sobie krzywdę. Bo jak już lecę to jak worek kamieni. Bez żadnej kontroli. W domu też jest coraz gorzej. Chodzę tylko podpierając się ścian. Czy widzę więc jakieś wyjście z tej sytuacji? Owszem. I to bardzo proste.
   Wystarczy wokół sali rehabilitacyjnej, na suficie, zamontować wystarczająco mocne szyny. Coś takiego jak do firanek tylko mocniejsze. Do tego są zamocowane linki. Człowiek ubrany jest w uprząż. I przypięty do tych linek. Nie musi się bać, że upadnie. Co najwyżej, gdy straci równowagę, zawiśnie na linkach. Myślę, że pół godziny takiego chodzenia by wystarczyło. A do tego na pewno by było skuteczniejsze od tej całej wszechobecnej na salach rehabilitacyjnych elektroniki. Dla zwiększenia efektu moglibyśmy  mieć przypięte jeszcze lejce. Osoba chodząca za nami wyprowadzała by nas z równowagi pociągając tymi lejcami.
   Do tego rezonans stochastyczny. Dla zwiększenia efektu. O urządzeniu już pisałem.
   Substytutem tego rezonansu mogą być środki komunikacyjne. Ja jeździłem autobusami MZK. Po 1 – 3h dziennie. Oczywiście stałem, tylko się czegoś trzymając by nie upaść. Autobus hamował, przyspieszał, skręcał. Automatycznie starałem się utrzymać równowagę.
   Efekt był dopiero po paru tygodniach. Ale jaki! Wcześniej trzeba było przejść przez efekt osłabienia.
   Byłem naprawdę silny. Ale przypałętała się jakaś grypa. Choroba trwała kilka tygodni. Bardzo mnie osłabiła. Myślałem, że jak wypocznę to wrócę do formy. Jak do tej pory bez skutku. Z dnia na dzień jestem coraz słabszy. Ćwiczę codziennie. Bez efektu. 
   Ale gdybym nie ćwiczył byłoby jeszcze gorzej.
………………………………………………………………………………………………………………………………………
   Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
   
   
0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758