POLSKA
Like

Chiny między Odrą i Bugiem?

19/10/2014
1663 Wyświetlenia
16 Komentarze
14 minut czytania
Chiny między Odrą i Bugiem?

Jeśli wymagasz od robotnika, by ci poświęcił czas i energię ustal jego płacę tak, by nie miał kłopotów finansowych. To się opłaca. *

0


1.

Zadłużenie Polski, bez względu na to, jaka opcja posiada przewagę w Sejmie, rośnie. Fakt ten trwa nieprzerwanie od 1989 roku. Po 25 latach można więc mówić o immanentnej niewydolności systemu, skazanego na zewnętrzne zasilanie.

2.

A przecież te ćwierć wieku to nie tylko pasmo większych i mniejszych klęsk, ale widoczny rozwój, pozwalający Polakowi, który jeszcze w latach 1980-tych zastanawiał się, czy może napić się coca-coli w paryskiej knajpce (bo koszt w przeliczeniu wynosił tyle, ile jego miesięczne wynagrodzenie w PRL), prowadzić w miarę normalne życie na wyjeździe. Niedaleko paryskiej Opery można zjeść w całkiem porządnej knajpce za cenę ledwie o 15% wyższą, niż w centrum Warszawy. Gdzie indziej ceny są podobne, a nawet nieco niższe. I to w obrębie tzw. wielkiego Paryża (cały zespół miejski).

SONY DSCSONY DSC
Gorzej, i to zdecydowanie, jest dopiero wtedy, gdy porównywać zaczynamy siłę nabywczą przeciętnego Francuza z naszą.
Bo problem już nie leży w cenach, które są podobne.
Problemem są…. zarobki.

3.

japanese_tank_force

Historycy zgodnie uważają, że militaryzacja Japonii, i stworzenie w ciągu zaledwie jednego pokolenia mocarstwa skutecznie aspirującego do opanowania południowo – wschodniej Azji było możliwe dzięki zdławieniu popytu wewnętrznego Cesarstwa tak, aby gros środków móc przeznaczyć na zbrojenia.

4ee4d62e9d514_p

Jak jednak wytłumaczyć dławienie popytu wewnętrznego w kraju, który nie tylko, że nie prowadzi polityki militarnej, to na dodatek ustawicznie zmniejsza armię?

4.

Powróćmy jednak do meritum.

 Henry Ford

Przywołany na wstępie Henry Ford zauważył podstawową zasadę kapitalizmu:

Robotnik po wyjściu z zakładu pracy staje się konsumentem.

Im więcej więc zarabia, tym więcej wydaje.
Im więcej wydaje, tym bardziej napędza gospodarkę.
Bo przecież dobrze zarabiający pracownik nie będzie godzinami leżał pod zdefektowanym samochodem chcąc go przysposobić do weekendowego wyjazdu na wieś.
Nie będzie również brał urlopu po to tylko, by samodzielnie wyremontować mieszkanie.
Częściej pójdzie do fryzjera, na basen, a wyjście z rodziną do kina nie będzie kosztować tyle, ile zarobi w ciągu dwóch dniówek (25 zł * 4=100 zł, do tego jakaś cola i popcorn, razem 140 zł. Czyli 16 godzin * 8,75 zł, co dla wielu zatrudnionych jest stawką ciągle jeszcze pozostającą w sferze marzeń).
Niska płaca zatem oznacza niski poziom popytu na usługi i towary konsumpcyjne prócz tych najtańszych, niezbędnych do życia.
Zamiast lumpenproletariatu, istniejącego przed wojną, wytworzyła się nowa warstwa społeczna – lumpenprzedsiębiorcy, czyli najczęściej tzw. samozatrudnieni.
Ludzie, którzy w reszcie Europy tworzą ostoję demokracji jako tzw. klasa średnia w RP zmuszeni są do przechodzenia w szarą strefę bądź też marzą o pracy na etacie, choćby za najniższą krajową. Państwo uważają za wroga, w najlepszym wypadku ignorują je zupełnie.
Z drugiej zaś strony w sposób niepojęty dla zwykłego człowieka powstają fortuny, nieczęsto widywane nawet na zachodzie Europy.
Już w I RP magnaci szafowali Ojczyzną w imię swoich interesów.
Dzisiaj również można obserwować podobne zjawiska, choćby sprowadzanie węgla zza wschodniej granicy, które to jest w sposób oczywisty sprzeczne z interesem kraju (bezpieczeństwo energetyczne) i interesem tysięcy śląskich rodzin (praca).
Na dodatek węgiel ten, wskutek niższej wartości energetycznej, prowadzi do degradacji środowiska w o wiele większym stopniu, niż spalanie rodzimych kopalin.

5.

Lata, jakie minęły po 1945 roku nauczyły nas, że Państwo, obojętnie, jakie nosi miano, nie liczy się ze swoimi obywatelami.
W zależności od okresu czyni to mniej lub bardziej ostentacyjnie, zawsze jednak nawołując do wyrzeczeń w imię mitycznych przyszłych pokoleń.
Popatrzmy więc na to z punktu widzenia Państwa.
Większa ilość pieniędzy w rękach ludzi to większe wpływy do kasy państwowej z tytułu podatków.
Więcej dostanie również ZUS.
Ale przede wszystkim ożywienie gospodarcze doprowadzi do zwiększenia wpływów z podatku VAT i innych (np. CIT), płaconych przez firmy.
I wydatnie zmniejszy środki przeznaczone na pomoc społeczną.

6.

Zwiększenie popytu wewnętrznego oznacza zwiększenie produkcji rynkowej rodzimych przedsiębiorstw a to powoduje zwiększenie zatrudnienia i zmniejszenie bezrobocia.
Tymczasem produkcja krajowa ciągle jest kierowana na potrzeby konsumenta zagranicznego. Przykładem niech będzie przemysł motoryzacyjny:
„Rynek motoryzacyjny w Polsce powinien z roku na rok się rozwijać. Skala popytu na rynku krajowym nadal jest niezwykle mała, ale wraz ze wzrostem dochodów stopniowo popyt krajowy powinien wzrastać.”

(Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego)

Jak wygląda popyt na inne dobra, wytwarzane w Polsce, każdy widzi.
Uzależnienie produkcji od potrzeb konsumenta zagranicznego tak naprawdę powoduje, że polski robotnik staje do konkurencji z… robotnikiem chińskim!
Z przyczyn demograficznych jednak nie jest to nawet walka Dawida z Goliatem.

chiny plakat

7.

Dogonienie Europy zachodniej pod względem cen (i przegonienie nawet, bo ceny w popularnych marketach w RFN potrafią być czasem nawet o połowę niższe!) tym bardziej uświadamia Polakowi nędzę, w jakiej żyje.
I znów zacytujmy Henrego Forda:

Jesteś biedny i nieszczęśliwy nie dlatego, że Bóg tak chciał, ale dlatego, że twój ojciec wpoił ci, że tak musi być.

W przypadku Polaka w miejsce ojca trzeba wstawić Państwo. Naprzód, przez pierwsze 40 lat po 1945, mamiące obywateli wizją strat poniesionych w II wojnie światowej, które musimy odpracować w imię szczęścia i dobrobytu przyszłych pokoleń. Na pociechę serwowano nam, że pod względem wydobycia węgla, produkcji koksu, stali i lokomotyw jesteśmy w G-10 ówczesnego świata.

Dzisiaj z kolei wmawia się, że tamte lata były chybione, więc nad Polską musi popracować „niewidzialna ręka rynku”.

I tak pracuje już całe pokolenie, a zamiast widocznych efektów dla każdej polskiej rodziny mamy jedynie zewnętrzny wygląd państwa podobny do reszty Europy.
Fasadowość, która niestety dotyczy w znacznej mierze instytucji i urzędów, sądów nie wyłączając.
I ceny, które dla turysty przybyłego znad Tamizy, Sekwany czy Renu i stołującego się w restauracjach mogą wydawać się nawet atrakcyjne, choć już bez zawrotu głowy jak w latach 1990-tych.
Krajowcy natomiast mieszkający niedaleko granicy z Niemcami coraz częściej wyjeżdżają tam na zakupy.

8.

Tymczasem wg oderwanych od dogmatów pobalcerowiczowskich i polityki Rostowskiego ekonomistów: Skoro dobra materialne w Polsce kosztują porównywalnie, jak na Zachodzie, to i materialne koszty funkcjonowania państwa są porównywalne z Zachodem. Problem w tym, że państwo jest finansowane z opodatkowania polskich pensji, a więc tych pieniędzy podatkowych i quasi podatkowych jest za mało w stosunku do kosztów. Wskutek tego mamy spiralę narastających długów. Dla przykładu, w 2012r. prawie cały PIT płacony przez nas Polaków szedł jedynie na spłatę odsetek od tych długów, w lwiej części długów zrobionych przez Tuska. Zdesperowany Tusk ukradł więc nam Polakom pokaźną część kapitałów z OFE (osobny temat), aby obecną dziurę w budżecie odsunąć o kilka następnych lat. Więc chyba jasne, dlaczego nie ma pieniędzy np. na opiekę nad niepełnosprawnymi dziećmi i na ich rehabilitację?

9.

Oczywiście taki pogląd, coraz mocniej artykułowany, wywołuje wrzask i tupanie ortodoksów.
Bo większa ilość pieniędzy na rynku oznacza inflację, a tego przecież nie chcemy!

Zgoda, jeśli chodzi o zamknięty układ (czy raczej w miarę zamknięty) gospodarczy, jakim był PRL. W UE, nawet w kraju, w którym walutą nie jest euro, trudno wyobrazić sobie nagłe rozbuchanie inflacyjne.
Ba, istnieje dowód, że droga taka jest właściwa!
Kiedy PiS zniwelował klin podatkowy oraz uchwalił podwyżkę pensji minimalnej od początku 2008r. wzrosły wpływy budżetowe oraz wzrosły obroty i zyski przedsiębiorców.

10.

Jaka będzie przyszłość kraju zależy od nas. Przyjęta (podsunięta?) po 1989 roku koncepcja powszechnej prywatyzacji zamieniła się w koncepcję wyprzedaży wszystkiego.
Za cenę często znacznie poniżej ponoszonych kosztów.
Dzisiaj, z perspektywy lat, widać, że prócz doraźnego celu, jakim była chęć uzyskania wpływów do kasy państwowej był także cel długofalowy, polityczny.
Przeobrażenia własnościowe, zwane pompatycznie transformacją ustrojową, w sferze politycznej okazały się rozbiciem klasy robotniczej, czyli 70% (wraz z właścicielami drobnych i średnich gospodarstw rolnych)  Narodu.
To, czego z przyczyn ideologicznych nie zrobili tzw. komuniści udało się przeprowadzić w ciągu dekady dzięki wcześniejszym protestom klasy robotniczej.

strajk2012-12-17_13557604012
To właśnie prywatyzacja rozbiła ruch związkowy i pozostawiła w praktyce pracownika samemu sobie w sporze z pracodawcą.
Tymczasem na zachodzie Europy ilość pracowników należących do związków zawodowych w niektórych krajach zbliża się do 97% (Belgia).
Związki zawodowe na Zachodzie bezdyskusyjnie uważane są za jeden z fundamentów demokracji, element równowagi w społeczeństwie, mechanizm kontroli rządzących i podmiot współdecydujący zarówno o kierunkach działania poszczególnych przedsiębiorstw, jak i rozwoju całej gospodarki.

zwiazki-zawodowe-ambicje-i-perspektywy

11.

Czy wymuszony polityką państwa brak pieniędzy w kieszeni przeciętnego Polaka jest praprzyczyną wszelkiego zła, jakie istnieje w Polsce?
Popatrzmy więc na te najbardziej doskwierające.
Pauperyzacja sporej części potencjalnej średniej klasy, która powoli staje się lumpenprzedsiębiorcami – związek przyczynowo -skutkowy zachodzi jak najbardziej..
Ujemny przyrost naturalny również, bo przecież za niską pensję nie daje rady żyć jedna osoba, a co dopiero rodzina?
Bezrobocie – to ono przecież w głównej mierze jest wynikiem zduszenia popytu.
A przede wszystkim tragiczny stan finansów nadmiernie rozrośniętego Państwa, które aktualnie zamieniło się w bezwzględnego łupieżcę swoich własnych obywateli (ZUS, polityka karna, czyli grzywny bez oglądania się na niedostatki materiału dowodowego, rosnący lawinowo fiskalizm).
Tymczasem sprawa jest banalnie oczywista:
Niskie zarobki oznaczają niski popyt wewnętrzny, co z kolei powoduje niską sumę płaconych podatków mimo ich relatywnie dużej wysokości.
Trzeba więc podnieść płace. I to zdecydowanie wyżej, niż prognozowany współczynnik inflacji.
Chiny w środkowej Europie to pomysł, który zawiódł.

19.10 2014

__________________________________
* – Henry Ford

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758