POLSKA
Like

Być jak Steve Jobs!

09/09/2013
1366 Wyświetlenia
2 Komentarze
9 minut czytania
Być jak  Steve Jobs!

Od momentu śmierci Steva Jobsa pojawia się sporo ogłoszeń różnych instytucji zachęcających mnie na plakatach, abym był jak Steve Jobs! Także jakiś czas temu moja skrzynka internetowa, oprócz rozmaitego rodzaju różnych ofert była aktywnie i przez dłuższy czas „atakowana” przez firmę zapraszającą mnie na: Szkolenie dofinansowane „Bądź jak Steve Jobs – zaczynaj z wizją końca!”

0


, ….Poznaj sposoby rozwoju swojej kreatywności. Zerwij ze schematami! Sam kreuj potrzeby własnych klientów. Wyznaczaj i skutecznie realizuj cele, stań się pewny siebie i pokaż swoją siłę innym. Na szkoleniu spotkasz się z doświadczonym trenerem oraz rozwiniesz siebie i tym samym swoją firmę. Misją projektu jest poprawa konkurencyjności Mikro, Małych i Średnich Przedsiębiorstw dlatego udział w szkoleniach dla tych firm jest dofinansowany aż w 50%. I to wszystko za jedyne 390zł. Nie wiem, czy Steve Jobs zaczynał z wizją końca (umarł na raka), ale na pewno był osobą nieprzeciętną, pod której sławę podwieszają się teraz inni próbując upiec swoją własną pieczeń. Gdy czytałem tą ofertę naszły mnie wspomnienia i refleksje. Przypomniałem sobie zarówno moje pierwsze kroki w prawdziwie kapitalistycznym biznesie jeszcze w PRL-u (sic!) pod koniec lat osiemdziesiątych, a także moje dalsze biznesowe poczynania już w „wolnej” Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych.
Refleksje zaś spowodowały oglądane jakiś czas temu w telewizji dwa programy. Pierwszym programem był nadany w TVP niedługo po śmierci Jobsa film opowiadający o jego życiu i karierze związanej z firmą Apple, a drugim reportaż z konferencji naszej pani minister „od szkolnictwa”.
Najpierw krótko o Jobs’ie i jego drodze do sukcesu przedstawionej na wspomnianym filmie. Kariera ta zaczęła się od momentu gdy włóczący się bez specjalnego celu i popalający trawkę Jobs wstąpił do swojego kolegi „pracusia”, elektronika-amatora (choć wykształconego) Stev’a Wozniaka, Ten z dumą zaprezentował mu swoją nie całkiem jeszcze dokończoną konstrukcję – komputer, który właśnie dopiero co zmontował i uruchomił. Bystry Jobs spostrzegł możliwość zrobienia niezłego interesu. Czy Jobs miał już wówczas „wizję końca”o tym film nie mówił, w każdym razie Jobs zabrał Wozniakowi jego prototyp i poszedł do sklepu z elektroniką, gdzie od ręki otrzymał zaliczkę na pierwsze 200 szt. komputerów. Niewiele się zastanawiając, w garażu u kolegi zrobił montownię i zatrudnił pracowników (ciekawe co na to amerykański PIP – o ile tam coś takiego wówczas istniało?). Steve ubrał pracowników w koszulki z napisem „Pracuję 70 godz. tygodniowo i jestem szczęśliwy” i wspólnie z Wozniakiem rozpoczął produkcję komputera o nazwie Apple I. A potem już poszło. Kolejne zamówienia, kolejne wersje komputerów Apple i biznes zaczął się nieźle kręcić. Później były upadki i wzloty, odejścia i powroty i dynamiczna budowa potęgi już światowej firmy Apple. Ale mimo wszystko najważniejsze właśnie były początki. Moja skromna działalność mojej początkowo jednoosobowej firmy na kapitalistycznej niwie też zaczęła się w podobnych, częściowo garażowych warunkach. Firma, jak wiele innych w owym czasie, rozwijała się dynamicznie i mogłem nawet z czasem zatrudnić jednego, a potem dwóch pracowników. Byli też zatrudnieni do pomocy uczniowie. Obciążenia ZUS-em i podatkowe jak na dzisiejsze warunki były wówczas minimalne. Wystarczy powiedzieć, że na ZUS i podatek wystarczyło popracować niecały tydzień. Nie przeszkadzały, żadne PIP-y, PIH-y, Sanepidy i tym podobne socjalistyczne „wynalazki”, które dziś zamknęły by taki biznes natychmiast po jego uruchomieniu!. Interes ruszył zwłaszcza po słynnej ustawie Wilczka z 1988roku – „Co nie jest zabronione – jest dozwolone”. A rynek był wówczas wygłodniały i chłonny. Niestety sielanka nie trwała długo. Właściwie już po obaleniu rządu premiera Olszewskiego w 1993 roku zaczęło się wpuszczanie na rynek zagranicznych firm na dogodnych warunkach (zwolnienia z ZUS, podatków, ziemia za darmo, różne inne ulgi itp.) przy jednoczesnym dokręcaniu śruby i dojeniu mikro, małych i średnich polskich przedsiębiorców. Coraz więcej zabraniano krajowym przedsiębiorcom równocześnie zwalniając np. z VAT-u zagraniczne firmy sprowadzające komputery do Polski. Gdy większe polskie firmy próbowały ominąć płacenie VAT-u zakładając filie za granicą, to się ich właścicieli wsadzało do więzienia (Roman Kluska z firmy Optimus”) lub wykańczało firmę zajmując jej konta (firma JTT z Wrocławia). Małe firmy (tak jak moja) „wykańczały” się z kolei same walcząc z rosnącymi obciążeniami (z kogoś te podatki w końcu trzeba było ściągnąć!) i wściekle konkurując na kurczącym się skrawku rynku coraz bardziej zawłaszczanego przez potentatów z przyznanymi przez Polskie Państwo ulgami.
A Steve Jobs? wyzyskując potwornie swoich pracowników („Pracuję 70 godz. tygodniowo i jestem szczęśliwy”) zbudował potęgę firmy Apple. I najwidoczniej Państwo mu w tym nie przeszkadzało.
Jak wspomniałem wcześniej, oglądnąłem (przez przypadek) konferencję pani minister „od szkolnictwa”, która na owej konferencji wyraziła między innymi taką oto „złotą myśl”: „Młodzież już nie musi wyjeżdżać z Polski tak jak Jacek Trzmiel (Atari) i Steve Woźniak (Apple), by zrobić karierę”. O niewieścia ignorancjo! Po pierwsze Jack Tramiel gdy opuszczał Polskę był wówczas małym żydowskim chłopcem ocalałym z holocaustu i zapewne nie śniły mu się jeszcze komputery, a niemiecko-polskiego pochodzenia Steve Wozniak nie musiał z Polski wyjeżdżać, bo urodził się i mieszka w USA! Zapewniam Panią Pani minister, że w Polsce, ani Jack Tramiel, ani Steve Wozniak, nawet z pomocą Steva Jobsa żadnego biznesu by w Polsce nie zrobili. Nigdy nie byłem w USA. Nie wiem jak tam jest obecnie, ale w Polsce nikt by im nie dał „od ręki”zaliczki na 200 sztuk komputerów bez znaku CE (CE jest to znak zgodności z dyrektywami unijnymi). A przeprowadzenie badań i sporządzenie dokumentacji przy takiej ilości komputerów uczyniło by ich cenę „astronomiczną” i nikt by ich nie tylko w Polsce, ale i w Stanach za nią nie kupił. Żadna państwowa instytucja (PIP, Sanepid itp.) nie pozwoliła by im tak „wyzyskiwać pracowników” – praca w garażu przez 70 godz. tygodniowo. Dynamicznie rozwijającą się firmą od razu zainteresowałby się Urząd Skarbowy oraz różnorakie Służby Specjalne dusząc w zarodku to „źródło kapitalistycznej zarazy”. A jeśli Pani Minister nie wierzy, to niech sama spróbuje się o tym przekonać zamiast opowiadać młodzieży bajki. No cóż tradycje „bajarstwa ludowego” mamy spore. Już Władysław Gomułka…..
Żurek Janusz

0

Janusz Żurek http://opty.org

Z urodzenia (1949) optymista, z wykształcenia inżynier elektryk (AGH), z zawodu elektronik, z poglądów liberalny (wolnościowy) konserwatysta.

150 publikacje
740 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758