Globalnie i Lokalnie
Like

Bicepsy jak stal…

10/11/2013
1067 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
Bicepsy jak stal…

Ludzie chcą się uwolnić od brzydoty, nadwagi, wszelkich możliwych i niemożliwych problemów natury psychicznej. Stąd taka popularność programów sportowo psychologicznych „Nowa Ja w 24 dni”, „bądź w 33 dni jak Stallone”.

0


 

 

Zwodnicza logika

 

Ludzie myślą pozornie logicznie; jeśli mam doła z powodu małych mięśni czy nadmiaru tkanki tłuszczowej, to pakując czy chudnąc – będę atrakcyjniejszy i będę się lepiej czuł. Logiczne, prawda? tak samo myślą ci, którzy poddają się operacjom plastycznym – operują nos czy uszy, realną bądź nie przyczynę problemów. Wszyscy mają normalne uszy, a tylko ja mam odstające; jestem dziwakiem, odmieńcem, źle się z tym czuję; zbieram pieniądze na zabieg. Załóżmy że operacja się udaje, co nie jest wcale takie oczywiste. Pojawia się poprawa? przykro mi, ale nie – poczucie brzydoty przenosi się teraz z nosa na coś innego. Nagle zauważasz ze zgrozą, że Twoje usta są jakieś dziwne, za duże bądź za małe… ukochany idol ma większe usta, a Ty masz takie małe… pojawia się cierpienie, poczucie że jestem brzydki.

 

Chirurdzy plastyczni o tym doskonale wiedzą. Ale skąd to uczucie? to bardzo proste; uwierzyłeś że facet z wielkimi ustami jest ideałem. A dlaczego uwierzyłeś? bo podano Ci to w atrakcyjny sposób; pokazano tysiące ludzi, setki kobiet podziwiających tego modela, ładni ludzie go zachwalają, komplementują, ma pieniądze… to jak z mc donaldem czy innym szybkim jedzeniem; fajnie pachnie, dobrze smakuje, daje zadowolenie po posiłku – jednak nie wynika to ze zdrowotności kanapki, a nafaszerowania jej chemią. Amfetamina też daje rześkość i przyśpieszenie, ale spójrzmy co stanie się z Tobą po roku jej brania?

 

Problem w głowie

 

Podsumujmy; problem nie tkwi w Twojej tkance tłuszczowej bądź zbyt małej masie mięśniowej, tylko w Twojej wierze; uwierzyłeś w promowany ideał, łyknąłes jak pelikan… tu powstaje ważne pytanie; po co tuzy biznesu pompują w marketing tyle pieniędzy? odpowiedź jest banalnie prosta; będąc z siebie niezadowolonym kupujesz spalacze tłuszczu, setki produktów na ograniczenie katabolizmu, wzmocnienie anabolizmu, doładowanie wydzielania hormonów… to olbrzymie pieniądze. Sprzęt do ćwiczeń, gadżety ćwiczebne… pomyśl ile wielkich fortun zbito na Twojej wierze w to, co zaserwowali Ci grubasy i chudzielce z agencji reklamowych. To w co wierzysz, to nie jest obiektywna prawda, tylko coś co Ci podano na złotej tacy; ktoś włożył w to olbrzymie pieniądze. Och, jaki to dobry człowiek! niekoniecznie… W indiach są ludzie wierzący w świętość krów i małp. Oni tego nie doświadczyli, żadna krowa czy małpa nie ukazała im się w językach ognia, nie mówiła basem „Twoja babcia smaży się w piekle”… po prostu tak im powtarzano od dzieciństwa, a oni w to uwierzyli. Dla Ciebie, prawdziwego Polaka krowa to sympatyczna, głupkowata mućka, w której placki każde szanujące się dziecko musiało co najmniej raz wpaść… i gdybyś wychował się w miejscu bez telewizora, czułbyś się fajnie.

 

Nie wiedziałbyś że wyglądasz źle, nikt by Ci tego nie powiedział w reklamie. Problem tkwi tylko w Twojej głowie, nigdzie indziej. Muzułmanie nie lubią psów; podobno jeden z nich ukąsił w łydkę Mahometa. Brak sympatii dla psa rodzi się dokładnie w tym momencie, gdy się tego dowiadujesz. Wcześniej kochałeś psa, bawiłeś się z nim, wzruszała Cię jego lojalność; ale teraz się dowiadujesz że pies ugryzł samego proroka Bożego; już go nie lubisz. Wszyscy wokół Ciebie go nie lubią, powszechnie szanowani ludzie także nie lubią; nikt nie lubi, nie lubisz więc i Ty. To właśnie jest stado baranów; wystarczy byle głupstwo puścić w obieg, ładnie to opakować i zaraz ludzie zaczynają to czcić.

 

Oskarżający głosik

 

Dają Ci ideał, chcesz nim być… robisz dietę, pakujesz, ale nic z tego. Narasta panika, pojawia się wewnętrzny krytyk, oskarżający głos… nie postrzegasz już nic dookoła siebie, tylko ten oskarżający głosik staje się jedynie realny. Ludzie mówią żeś zadbany, a jesteś bardzo nieszczęśliwym, chorym człowiekiem. Ludzie umierający na anoreksję ważą po trzydzieści kilogramów; wyglądają tak, że zbiera się na wymioty, same żyły i kości. Ale one tego nie widzą, ponieważ wewnętrzny głos napawa ich przerażeniem – on ciągle kracze „kra, kra jesteś tłuściochą! nikt Cię nie lubi, jesteś śmieciem, zerem, kra kra!”. Kobieta ulegająca modzie na szczupłe ciało, umiera z głodu. W dążeniu do bycia lubianą, zmasakrowała się i zrobiła z siebie obrzydliwość. Dopuszczenie do siebie reklamowego picu, może się skończyć właśnie tak – chorobą psychiczną. jedyny prawdziwy głos, to: „Marek, jesteś fajnym gościem, szanuję Cię i kocham, bo jestem absolutnie równy ziom”. Kolejny prawdziwy wewnętrzny głos „Marek, masz prawo się bać, mieć wielki brzuch, małego fiuta, posuwać czytelniczki… bo jesteś równiacha”. Następny fajny głos: „Marek, jesteś mega przystojniacha, inni też są na swój sposób przystojniakami, kocham Cię bo jesteś jak król sawanny, lew – ciągle głodny, leniwy i chętny do kopulacji”.

 

Tak jest z Twoim dbaniem o ciało. Dowiadujesz się jaki jest ideał urody męskiej czy damskiej, porównujesz się i oczywiście wypadasz źle. Gdybyś wypadł dobrze, nie kupowałbyś w amoku ton śmieci, to co to za interes? nikt nie zapłaciłby za taką reklamę, ponieważ nie zwróciłyby się koszty na nią poniesione. Od niemowlęcia jesteśmy tresowani… a przepraszam, wychowywani. Porównuje się nas do innych ludzi, wskutek czego zauważamy że jesteśmy niźsi, mniejsi, grubsi, brzydcy, mniej inteligentni; mamy nos większy, mniejszy, uszy odstają bardziej bądź mniej, są za małe bądź wręcz przeciwnie, za duże. Dorastamy w ciągłym poczuciu bycia kimś gorszym, ponieważ zawsze będzie ktoś od nas w czymś lepszy. To nawyk, wbity do głowy w dzieciństwie i utrwalany przez całe lata.

 

Potęga nawyku

 

To że coś w Tobie nie tak, te uczucie bycia kimś gorszym, brzydszym – to nawyk. Bardzo silny, potężnie w Tobie utrwalony. Kiedy to pojmiesz, zrozumiesz że cięcie nosa czy ust nic nie zmieni. Nawyk nie zniknie od pochlastanego nosa; nawyk to nawyk, nadal będziesz czuł się brzydki, a umysł żeby Ci te nawykowe uczucie racjonalnie przedstawić, przyczepi się do jakiejś części Twego ciała. Nic i nikt na świecie nie jest w stanie sprawić, by Twój nawyk zniknął. Najpotężniejsi miliarderzy mogą zasypać Cię papierkami, celebryci komplementami a poeci seksu płatkami róż; nawyk pozostanie nawykiem.

Miałeś kiedyś jakiś potężny nawyk? np. palenie papierosów. Gdy je rzucałem (a paliłem kilkanaście lat) miałem pół roku z życiorysu, a kolejne dwa lata dzień i noc marzyłem o dymku. Teraz toczę boje z nałogowym, kompulsywnym objadaniem się. I wygram, jak zawsze… nawyk negatywnego oceniania się jest po stokroć mocniejszy niż ten tytoniowy, ponieważ był w Ciebie wbijany od najwcześniejszych lat życia.

 

 

Jeśli nie chcesz w życiu gonić w piętkę, musisz pojąć że jeśli chcesz coś zmieniać, to nic nie zmienisz. I owszem, może wytrzymasz reżim ćwiczeń, zrobisz mięśnie, schudnie Ci tyłek… ale nadal będzie coś nie tak, coś nie będzie pasowało. I nie mam tu na myśli efektu jojo, a samo Twoje odczucie „jestem beznadziejny”. Zanim więc zechcesz zmieniać swoje życie, zmień nawyk oceniania się (negatywnego) na szacunek wobec siebie. Masz prawo być inny niż celebryta którego lansują media. Masz prawo mieć brzuch, duży nos czy wielkie a,la Mick Jagger usta. Jesteś po prostu sobą, jesteś niepowtarzalny. Jeśli chudnąć, to tylko dla zdrowia, dla siebie; nigdy dla sięgania po sztucznie promowany ideał. Ludzie sobie planują zmiany, najczęściej na Sylwestra; rzucę palenie, zrzucę brzuch, zrobię buły i bicki. To są fajne cele, ale tylko wtedy gdy robisz je dla siebie, a nie z nawyku czucia się kimś gorszym. Jeśli chcesz być lepszy, możesz tylko zmienić opakowanie, nic więcej. Nadal będziesz czuł się beznadziejny.

 

Najważniejsza prawda

 

Jeśli nosisz w sobie nawykowe niezadowolenie z siebie, nic nie da Ci szczęścia. Ani związek, ani dzieci, ani pieniądze… to wszystko jest słabsze niż nawyk, czyli schematyczne i zaprogramowane myślenie. Szczęście to także nawyk; ludzie którzy czekają na partnera bądź partnerkę w nadziei na szczęście, srogo się zawiodą. Gdy taka osoba się pojawi, nawyk zniszczy wszystko. Poszukiwacze szczęścia to nieszczęśliwi, ślepi ludzie. Zniszczą wszystko łącznie z Tobą; zawsze uznają że nie dałeś im szczęścia, zawiodłeś ich. Żyli cierpiąc i umrą w cierpieniu; a szczęście było bliżej niż ich oddech, niż bicie serca… to nawyk cieszenia się ze wszystkiego. Można go powtarzać aż się zautomatyzuje, i proszę bardzo; szczęście jest bez partnerów, samochodów, napakowanych bicepsów, tabletów i całej góry śmieci.

 

————-

 

Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fapage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK Strona jest bez reklam tylko dzięki wam.

0

samiec http://www.samczeruno.pl

Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.

126 publikacje
85 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758