Komentarze dnia
Like

ARCHITEKCI WARSZAWY – ZAGRZMIJCIE!

13/11/2013
613 Wyświetlenia
1 Komentarze
4 minut czytania
ARCHITEKCI WARSZAWY – ZAGRZMIJCIE!

Wczoraj poruszył mnie komentarz młodej osoby, która z niechęcią wypowiedziała się na temat „szumu” w sprawie spalonej „instalacji” na pl. Zbawiciela w Warszawie. Swoje emocje nazwała zmęczeniem tym, co się wokół tej sprawy dzieje.
Są sprawy, na które własne zmęczenie trzeba poświęcić. Do tego pewnie trzeba dojrzeć…

0


Mnie osobiście sprawa tego, co tam się stało dotyka potrójnie.
Po pierwsze kościół pw. Zbawiciela to „mój kościół”, który przez całe moje dzieciństwo i duży kawał młodości był „moim kościołem”, moim parafialnym… W salce katechetycznej kościoła (na pięterku) miałam lekcje religii. W tym kościele byłam u I Komunii św. Tam moi Rodzice brali ślub. Tam chrzciłam moja córkę. Tam, wreszcie rozpoczynały się pogrzeby moich Rodziców…
Po drugie pl. Zbawiciela to moje rewiry, to „moja Warszawa”. W dzieciństwie chodziłam przez ten plac do szkoły (na ul. Polną), do przychodni lekarskiej na Mokotowskiej, do kina „Luna” itd. itd…
Po trzecie jestem architektem. Sprawy urbanistyki nie są mi obce i wiem, że tereny przykościelne wymagają szczególnego traktowania i w tej materii, jaką jest lokalizacja wszystkiego wokół. Zwłaszcza kiedy dotyczy kościoła zabytkowego i zabytkowego wnętrza miejskiego! Tu nawet – stołecznego!

To mi pozwala spojrzeć na sprawę spalenia tej nieszczęsnej „tęczy”… nie tylko jako „oglądacz” obrazków telewizyjnych i słuchacz komentarzy…
A myślę tak:
1. Pozwolenie na postawienie czegoś takiego w centrum Stolicy, w lokalizacji będącej pod ochroną konserwatora zabytków, przed zabytkowym kościołem, na osi widokowej ul. Marszałkowskiej (i innych prowadzących na plac) – jednej z głównych arterii miasta to, delikatnie mówiąc nieporozumienie.
2. Kolorowe plastikowe „cacko” to element gładko wpisujący się w wesołe miasteczko, nie w zabytkowe wnętrze urbanistyczne z kościołem w roli głównej. Dysonans merytoryczny, plastyczny… … !!!
3. Nie do końca, ale jakimś usprawiedliwieniem mogło być to, że „to coś” miało tu stać tylko jakiś konkretny czas i…koniec. Tak jak pozwolenia dostają rozmaite nawet cudaczne kramiki na czas trwania festynów. Tak pewnie potraktowano i tę instalację przy wydawaniu pozwolenia na budowę. Tymczasem stoi to i stoi, od czasu do czasu podpalane przez…nieznanych sprawców… Nikt w urzędzie miasta nie zainteresował się tym, że „to coś” „zagnieździło się na stałe” i budzi wielce uzasadnione kontrowersje.
„Kłania się tu” sprawa kompetencji… różnych ludzi decydujących o… Warszawie. Nie wnikając w personalia, choć… może właśnie warto!???
4. Sprawa i mentalności tęczowego łuku, w moim odczuciu szmiry, nie jest bez znaczenia! Agresywna, duża kolorowa forma będąca symbolem zboczenia (dla wielu), dla innych symbolem beztroskiej „wesołkowatości”, stojąca przed kościołem, który tę „wesołkowatość” odrzuca jako wartość pozytywną, może budzić (i budzi!) negatywne emocje. Nie dziwi, zatem to, że już po raz kolejny Warszawa pokazała, że nie akceptuje decyzji magistratu (pozwolenia na budowę) czy wręcz upomina się o dopilnowanie, wyegzekwowanie warunków wydanych na budowę tego.

Osobiście jestem bardzo zadowolona, że nie muszę oglądać kiczu w mojej Warszawie. No, jeszcze podobnej wartości palma…, ale nawet ona nie jest tak agresywnie szpetna jak były te jarmarczne kolorki łuku na pl. Zbawiciela.
Gust gustem ale ZASADY…!!!
Nie: „Róbta co chceta”!
Architekci Warszawy – ZAGRZMIJCIE

0

AnnaZofia

Zwykla Polka, architekt,

360 publikacje
40 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758