Na scenę polityczną wkroczył na początku lat 90-tych, występując w obronie rolników niezadowolonych z przemian, które dotknęły boleśnie mieszkańców wsi. Był jednym z pierwszych ludzi, który to dostrzegł i miał odwagę wyrazić, nie przebierając przy tym w słowach i czynach. Od początku też działacze innych partii oraz media potraktowały go jak intruza, którego należy zwalczać wszelkimi sposobami.

W wyborach prezydenckich w 2005r. zdobył A. Lepper ponad 15% głosów. Był dwukrotnie wicemarszałkiem Sejmu oraz wicepremierem i ministrem rolnictwa. Wtedy też "Gazeta Wyborcza" zajęła się tzw. seksaferą w Samoobronie, która doprowadziła do upadku partii Andrzeja Leppera i jego samego. Skazany w lutym br. na dwa lata i trzy miesiące więzienia, odwołał się, a Sąd Apelacyjny w Łodzi skierował sprawę do ponownego rozpoznania.

Jego polityczni przyjaciele nie chcą wierzyć w jego samobójczą śmierć. Zwracają przy tym uwagę, że zapamiętają go jako człowieka, który zawsze bronił wsi i ludzi najsłabszych. Były minister rolnictwa Artur Balazs mówi:

"Znałem go praktycznie od początku jego aktywności publicznej. Gdy byłem ministrem rolnictwa, a on liderem związku, udało się nam porozumieć, jak można wspólnie działać na rzecz rolników. W tej sprawie był moim partnerem. Zawsze miałem poczucie, że można się z nim dogadać. (…) Andrzej Lepper budził dystans i niechęć, czasami wręcz nienawiść w niektórych kręgach elit politycznych, które w pewnym momencie miały pretensję do mnie, że z nim współpracuję".

Autor tej notki był w latach 90-tych daleki od przyznania racji liderowi Samoobrony. Jednak bardziej dokładne rozpoznanie naszej rzeczywistości ukształtowanej w III RP doprowadziło do tego, że wyżej podpisany uznał swój błąd i patrzył odtąd znacznie przychylniej na działalność i dokonania Andrzeja Leppera, który wczoraj zakończył swe życie.

Niech spoczywa w pokoju.