Mówi o tym dyrektor czeskiego Instytutu Studiów nad Reżimami Totalitarnymi w wywiadzie pt. "Tajne archiwa już nie straszą" zamieszczonym w czwartkowym "Naszym Dzienniku":

"Republika Czeska, jeszcze w ramach Czechosłowacji, była pierwszym państwem, które postanowiło zmierzyć się z tym problemem. Cała sieć agentury sowieckiego typu przenikała społeczeństwo. Jako pierwsze państwo postkomunistyczne rozwiązaliśmy ten problem na poziomie ustawy lustracyjnej w 1991 roku. W ten sposób chcieliśmy chronić naszą władzę, wysokich urzędników, rząd, nasze służby specjalne, istotne stanowiska w czeskiej armii przed agentami i komunistyczną nomenklaturą".

W Polsce wybrano inny model rozliczenia (a właściwie nierozliczenia) się z ciemną przeszłością. Zaważyła "gruba kreska" Tadeusza Mazowieckiego i fatalna weryfikacja, w której popełniono szkolne błędy w toku odsiewania skompromitowanych agentów. Pisze o tym Jerzy Jachowicz w artykule pt. "III RP w szponach SB", zamieszczonym w ostatnim numerze tygodnika "Uważam Rze".

Informuje nas autor, że w 1989r. pracowało w SB 24 tys. funkcjonariuszy, z którymi współpracowało prawie 100 tys. agentów. Dodajmy do tego służby WSW, które w całości bez weryfikacji zostały przejęte przez Zarząd II Wywiadu i Kontrwywiadu, a następnie przez WSI. Nasza wiedza o ich działalności jest cząstkowa, natomiast ich wpływy na życie publiczne, w tym też polityczne, są bardzo duże.

"O przemożnym wpływie ludzi dawnej SB na sytuację w kraju świadczy fakt objęcia stanowiska prezydenta przez człowieka zarejestrowanego jako tajny współpracownik SB" – pisze J. Jachowicz. Tym człowiekiem jest Aleksander Kwaśniewski (TW Alek), który w czasie swego 10-letniego urzędowania stworzył w Pałacu Prezydenckim wokół siebie krąg złożony z byłych agentów. Byli to: mjr Marek Ungier, Andrzej Gdula, Dariusz Szymczycha, Marek Siwiec (TW Jerzy), Marek Belka (TW Belch), a także Paweł Deresz (w SB, potem WSW), mąż tragicznie zmarłej Jolanty Szymanek – Deresz.

"Czy możemy się więc dziwić, że nasza demokracja jest tak cherlawa?" – pyta retorycznie Jerzy Jachowicz. No cóż, agenci służb komunistycznych są chyba ostatnią grupą, która chciałaby tworzyć zręby państwa demokratycznego.