W PRL-u mieliśmy na kartki cukier. Teraz, w III RP, mamy na kartki żałobę i ból po utracie najbliższych … a dokładniej – z kartki!
Jeśli żona prezydenta, Anna Komorowska, nie potrafi sklecić sama kilku słów wyrażających współczucie dla rodzin obecnych dzisiaj na miejscu katastrofy w Smoleńsku, to można to zrzucić na karb wieku i możliwości intelektualnych, ale jeśli młody człowiek, syn b. wice szefa MON, Maciej Komorowski, nie potrafi sam opisać tego, co czuje, to zapytam:
Co wy tam robicie na miejscu tak ogromnej tragedii???
Odpowiedź nasuwa mi się tylko jedna:
Zostaliście do tej roli wyznaczeni, na zasadzie polecenia służbowego, z zadaniem ODCZYTANIA tego, co wam napisze jakiś piarowiec – z treści wynika, że zrobił to osobisty doradca prezydenta, Tomasz Nałęcz.
I w tym momencie pojawia się kolejne pytanie:
Z czyjej inicjatywy odczytano, tym zgromadzonym w bólu ludziom, wiersz autorstwa osoby kochającej przez całe życie mordercę odpowiedzialnego za zbrodnię katyńską i za kłamstwo katyńskie a więc odpowiedzialnego także za obecne cierpienia wszystkich ludzi związanych uczuciowo z oboma tragediami???
Jest to jawna kpina, zarówno z ofiar obu tragedii jak i z uczuć ich rodzin, znajomych i wszystkich Polaków. To kpina także z tych, którzy zginęli, czasami bezimiennie, przez te wszystkie lata, broniąc prawdy o Katyniu!
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.