W środę rząd japoński już wyraził nadzieję na szybkie usunięcie awarii, kiedy nadeszły wieści, że z reaktora nr 3 zaczął się wydobywać czarny dym. TEPCO ewakuowało swoich pracowników. Rzecznik TEPCO powiedział w czwartek, że przywrócenie systemu chłodzenia będzie problemem.
Japońscy elektrycy pomimo żaru i kłębów buchającej radioaktywnej pary zdołali podłączyć nową instalację elektryczną do wszystkich sześciu reaktorów.
Tym niemniej ekipy remontowe czeka jeszcze najtrudniejsze i najbardziej niebezpieczne zadanie – a czas jest niekoniecznie po ich stronie.
Trzeba bowiem ręcznie wypompować setki galonów radioaktywnej wody oraz przewentylować pompy i całą hydraulikę awaryjnego systemu chłodzenia z zalegającego tam radioaktywnego powietrza. Instalacja położona jest zaś poziomo pod przegrzanymi reaktorami.
Inżynierowie atomowi są coraz bardziej zatroskani jeszcze innym problemem – nawarstwianiem się pokładów soli wewnątrz reaktorów, które może spowodować ich przegrzanie, a w najgorszym wypadku sprawić, że uranowe pręty zostaną stopione uwalniając radioaktywne gazy.
Zakłada się, że około 28 ton soli zebrało się w reaktorze nr 1, a po 50 ton w pozostałych reaktorach nr 2 i 3, jako że są one większe.
Pytanie podstawowe brzmi: ile soli wciąz jest zmieszane z wodą, a ile powleka pręty uranowe.
Powłoka solna sprawia, że pręty są izolowane od wody, przez co się przegrzewają. Jeżeli powłoka stanie się grubsza, może zablokować przepływ wody pomiędzy prętami. W miarę nagrzewania się prętów, warstwa okrywającego je cyrkonium może pękać, co uwolni radioaktywny jod, a nawet może stopić uran, przez co jeszcze więcje radioaktywnego materiału wydostanie się do atmosfery.
Zakłada się, że część soli być może osadza się na dnie reaktora. Część wody morskiej użytej do chłodzenia powróciła do oceanu. Prawdopodobnie więc część soli wydostała się wraz z nią wraz z radioaktywnym materiałem.
Planuje się lada dzień powrócić do chłodzenia reaktorów słodką wodą zamiast morską
Według ekspertów, należałoby zatopić cały containment każdego reaktora , aby tylko nie dopuścić do stopienia uranowych prętów.
Niestety wówczas trudniej byłoby wypuszczać parę z reaktorów, co jest żywotną częscią procedury chłodzenia. Tym niemniej eksperci twierdzą, ze ryzyko jest warte podjęcia.
Padające ostatnio deszcze mogły zmyć radioaktywne pyły do wody. Jednak utrzymujacy się od dwóch tygodni wschodni wiatr znosi chmury radioaktywne nad ocean
Aż do środy eksperci twierdzili, że radioaktywny jod nie powinien stanowić problemu, ponieważ proces rozszczepiania atomu konieczny do produkcji jodu został wstrzymany w parę minut po trzęsieniu ziemi, czyli 11 marca. Połowiczny rozpad jodu wynosi zaś zaledwie 8 dni.
W środę okazało się, że woda z wodociągów jest skażona jodem i dzieci do pierwszego roku życia nie powinny jej pić – i to nawet w Tokyo oddalonym o 140 mil na południe od elektrowni Dai-ichi w prefekturze Fukushima.
Awaryjny system pomp chłodzących i generatorów jest wielkości mniej więcej hatchbacka ustawionego na tylnym zderzaku. Ma moc przepompowania tysięcy galonów wody na minutę poprzez pojemnik ciśnieniowy reaktora i pojemniki z zużytym paliwem. Jednak ta właśnie moc stanowi piętę Achillesa systemu.
Pompa i instalacja powinny być wypełnione wodą. Jednak ponieważ zazwyczaj są nieszczelne, tworzą się w nich bąble powietrzne.
Jesli pompa zostanie włączona bez uprzedniego usunięcia kieszeni powietrznych i zalegającej wody, strumień wody uderzy w kolejne powietrzne kieszenie z siłą wystarczającą do wybicia w rurze dziury.
Jednak usunięcie powietrza i zalegającej wody wymaga dojścia do dziesiątków zaworów. Woda jest usuwana szlauchem zazwyczaj do najbliższej studzienki ściekowej w podłodze, która zazwyczaj prowadzi do maszynerii, która wodę dezaktywuje.
Proces ten trwa pełne 12 godzin w normalnie działającym reaktorze
W tym wypadku można się spodziewać większych problemów, gdyż woda w reaktorze jest bardziej radioaktywna niż zazwyczaj, a w dodatku jest pod ogromnym ciśnieniem.
W środę rząd japoński już wyraził nadzieję na szybkie usunięcie awarii, kiedy nadeszły wieści, że z reaktora nr 3 zaczął się wydobywać czarny dym. TEPCO ewakuowało swoich pracowników. Rzecznik TEPCO powiedział w czwartek, że przywrócenie systemu chłodzenia będzie problemem.
Reaktor nr 3 uważany jest za wyjątkowo niebezpieczny ze względu na paliwo – mieszane tlenki, zwane MOX, które zawierają mieszninę uranu, plutonu. Mogą one wywołać znacznie groźniejszą chmurę, jesli zostaną rozproszone przez pożar czy wybuch.
Rzeczniczka TEPCO zapewniła, że pracownicy spróbują naprawić pompę w reaktorze nr 5, który został wyłączony, kiedy zaczęło się trzęsienie ziemi. Owa pompa w środę po południu przestała pracować.
opracowane a podstawie artykułu w New York Times Asia Pacific Global Edition
http://www.nytimes.com/2011/03/24/world/asia/24nuclear.html?ref=global-home