Taka krótka refleksja
Przeciwnicy zapłodnienia w szklance często uzasadniają swój sprzeciw faktem, iż w procesie zapładniania In Vitro ginie wiele zarodków. Jest to uzasadnienie takie jak w przypadku aborcji. Tylko w wypadku aborcji nisczymy zarodek, którego poprawny rozwój jest w zasadzie pewny. W wypadku kiedy aborcja ma na celu zniszczenie życia, In Vitro tworzy warunki do jego rozwoju. Czy nie jest korzystniej zatem aby zginęła jakaś część zarodków, która i tak nie miała by szans na rozwój, na rzecz nowego życia, które w innym wypadku nie mogłoby zaistnieć?
O co tym sądzicie?