DEMOGRAFICZNE TSUNAMI W JAPONII I POLSCE -Wynik antyrodzinnej polityki
Dr Cezary Mech – W wyniku wczorajszego tsunami Nikkei225 stracił 1,7% – choć ze względu na wstrząsy rynek miał poniżej pół godziny na ocenę rozmiaru zniszczeń. Jednakże, futures wyceniane później notowało spadki 5%-owe, co sugeruje znaczące straty podczas poniedziałkowego otwarcia. Jen szybko spadł po trzęsieniu ziemi, ale potem wzmocnił się o 1,3% w przekonaniu, że krajowi inwestorzy będą sprzedawali aktywa zagraniczne w czasie kryzysu. Podczas ostatniego dużego trzęsienia, które nawiedziło Kobe 17 stycznia 1995 r. jak zauważył Geoffrey Yu, analityk walutowy UBS "[s]powodowały straty na ponad 100 miliardów dolarów”. Obecne trzęsienie najsilniejsze od 140 lat będzie kosztowało 200-300 mld USD, na co wskazują nieznaczne 2,4%-owe straty ubezpieczycieli i nieznaczny 66 pb wzrost futures japońskich 10 letnich obligacji.
O ile obrazy zniszczeń spowodowanych tsunami wyglądają bardzo przekonywująco o tyle zasygnalizowane straty są jedynie zapowiedzią nadchodzącego „tsunami demograficznemu” jak to określił Kyng Lahz CNN, która zmiecie nie tylko finanse Japonii ale i Polski i jej gospodarki i społeczeństwo w ciągu najbliższych lat. Finansiści, demografowie alarmują, że zbliża się załamanie finansów publicznych i obecnego sposobu zarządzania gospodarką społeczną. Rządy, starając się przeciwdziałać temu załamaniu, proponują coraz to nowe programy polityki prorodzinnej, w Polsce elity milczą nie widząc problemu.
Przykładem właśnie kraju, który boryka się z problemami finansów publicznych spowodowanych „demograficznym tsunami”, mimo że leży w regionie dynamicznego rozwoju, jest Japonia. Gdy chodzi o świadczenia emerytalne w krajach OECD to o ile w 1980 r. na jednego emeryta przypadało 5 pracujących to w 2050 osób pracujących będzie zaledwie dwóch, podczas gdy w Japonii niemalże jednego emeryta będzie musiała utrzymać jedna osoba pracująca. Japończycy poddani są poddani bardzo silnej presji demograficznej iilość Japończyków w wieku produkcyjnym spadnie z 84 mln w 2007 do 69 wr. 2030. W Japonii nawet w 2007 r., w którym gospodarka była bliska pełnego zatrudnieniu płace, spadły. A do 2007 r. pięcioletnie ożywienie miało niewielki wpływ na dochody gospodarstw domowych które wzrastały przeciętnie o zaledwie 1,1% rocznie, a więc na tym samym poziomie co podczas „straconej dekady” lat dziewięćdziesiątych. Kraj ten się starzeje i w efekcie w ciągu najbliższej dekady spadnie tam ilość osób w wieku produkcyjnym aż o 9 proc. Będzie to olbrzymim wyzwaniem dla japońskiego przemysłu, ale jest też olbrzymią zmianą, jeśli chodzi o kwestie dotyczące akumulacji oszczędności w tym kraju. Zauważmy, że od 1990 r. z powodu starzenia się społeczeństwa zmniejszył się prawie dwukrotnie udział oszczędności w dochodach gospodarstw domowych: z ponad 10 proc. do 2,2 proc. w 2007 r. A na to nakłada się debata dotycząca nowej struktury instytucjonalnej dotycząca zakwestionowania dotychczasowej strategii opartej na eksporcie i poparciu dla wielkiego biznesu, który rozwijał się często kosztem mniejszych zakładów pracy i poddostawców. Jest to też kwestia dotycząca bardzo dobrych warunków pracy w tych firmach i konieczności obniżenia dochodów w tych przedsiębiorstwach, które były dostawcami do nich. Bardzo wyraźnym aspektem było wysokie rozwarstwienie jeśli chodzi o rentowność tych przedsiębiorstw. Wsparcie dla wielkich eksporterów powodowało w praktyce, że rentowności (przed amortyzacją) była u nich prawie trzykrotnie wyższa niż w małych firmach, bo wynosiła ponad 60 proc. sprzedaży, podczas gdy w małych firmach poniżej 20 proc. Ostatnie zmiany idą w kierunku przeorientowania organizacji pracy w Japonii. Ta nowa strategia już się w jakiś sposób odbywa poprzez decyzje dotyczące ekspansji – następuje odwrót od rynków, które były do tej pory bardziej wysokorentowne tj. np. amerykańskie, w kierunku mniej rentownych, ale przedstawiających większy potencjał wzrostu, a więc w kierunku Chin.
Jednym z punktów zwrotnych podejścia do gospodarki na świecie jest dojście do władzy i zmiana strategii gospodarczej w Japonii. Demokratyczna Partia Japonii, która zwyciężyła w wyborach, uznaje za jednym z głównych postulatów wsparcie rodzin, w miejsce przedsiębiorstw i unifikację systemu emerytalnego. Co charakterystyczne i podaje Bloomberg wyborcy dali tej partii mandat idący w kierunku zmiany priorytetów, w kierunku istotnego zwiększenia pomocy dla rodzin, wśród których niemalże ¼ populacji będzie powyżej 65 roku życia w 2014 r. Priorytety te są stałe mimo zamieszania politycznego i zakładają zwiększenie pomoc dla dzieci i nakładów na edukację, przy czym zmniejszy wydatków na drogi, mosty, roboty publiczne. W tym momencie można powiedzieć, że to co powinno się postulować w Polsce to równoległe istotne wsparcie dla rodzin wielodzietnych, przy równoczesnym rozwijaniu nakładów na infrastrukturę, które chce zredukować Japonia, po to aby w przyszłości gdy dzieci dorosną mogły z nich korzystać. W Japonii w ramach działań ratunkowych w ramach realizacji filozofii yuai i pomimo kryzysu zakłada się że rodzice uzyskają zwiększony do ok. 800 PLN miesięcznie (26 tys. jenów) zasiłek rodzinny na każde dziecko.
Jeśli w Polsce nie poprawi się liczebność polskich rodzin to będziemy przypominali japońską, opisywaną przez Financial Times gminę Otoyo, która jest społeczeństwem, jakie będzie dominowało w Japonii już za dwa pokolenia, o ile polityka prorodzinna nie przyniesie znaczących sukcesów. Jeśli wziąć pod uwagę tę gminę, która jest prognozą zapaści demograficznej i ukazuje japońską demograficzną konwulsję, to na skutek procesu starzenia i emigracji młodych ludzi w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ilość mieszkańców spadła do 5,5 tys. W jednym z jej osiedli gdzie mieszka 65 osób, żyje zaledwie jedno dziecko. Wiek przeciętny w tym roku wynosi 65 lat, a więcej niż połowa mieszkańców jest w wieku powyżej 65 roku życia. Charakterystyczne jest również to, że na trzy szkoły średnie, które ostatnio funkcjonowały, dwie zostały zamknięte. Bardzo możliwe jest że te ośrodki zostaną przemienione w domy starców. W 2020 w Polsce dzieci w wieku 10-14 lat będzie o ponad 44% mniej niż obecnie, co sytuuje nas w czołówce spadku w Europie. Gospodarka tej gminy maleje od 5 do 10 % rocznie i o ile wszyscy mieszkańcy zarabiają w sumie 1 mld 200 mln jenów, to otrzymują transfery z zewnątrz w wysokości 2 mld 880 mln. W sytuacji gdy społeczeństwo nie miałoby takowych transferów, a nic nie wskazuje na to aby UE zwiększyła transfery do Polski na taką skalę, oznaczałoby to w praktyce spadek dochodów do zaledwie 30 proc. To, że tak mało produkuje się w tej gminie powoduje, że nie wiadomo kto w przyszłości spłaci bardzo duże zadłużenie w wysokości 6 mld jenów.
Opłaty i podatki lokalne w tej miejscowości są coraz wyższe, podczas gdy świadczenia gminy są ukierunkowane na pomoc najstarszym, wypychając dodatkowo młode pokolenie. Ponadto różnego rodzaju lokalne zobowiązania sprzątania i dbania o porządek poprzednio polegały opłacie drobnych dodatkowych kwot w zamian za te służebności. Brak ludzi młodych, którzy by chcieli podjąć się tych robót, powoduje, że starsze osoby muszą same zająć się tym i jakoś temu podołać. Znaczna część osób w szpitalu, które zajmują się osobami starszymi, to ochotnicy, przy czym, co charakterystyczne, są to osoby starsze i które według „Financial Times” są zarówno klientami, jak i wolontariuszami, którzy w szpitalu dzielą się na tych poddanych opiece i tych, którzy się nimi zajmują. Znalezienie osób do opieki nad starszymi staje się coraz trudniejsze mimo znaczących dofinansowań transferów, które wpływają dla mieszkańców gminy. Stara się ona zapewnić specyficzne usługi: dofinansowuje przejazdy taksówką do szpitala lokalnego, które kosztują przez to mniej i wynoszą 500 jenów, jak i dofinansowuje przejazdy do szpitali poza tą miejscowością, które kosztują 1000 jenów. Obecnie rozważane jest dostarczenie mieszkańcom telefonów komórkowych z GPS-em i przyciskiem alarmowym wzywającym karetkę pogotowia.
Cztery inne przypadki – Szanghaj. Financial Times na pierwszej stronie informował, że miasto Szanghaj posuwa się do dramatycznego kroku i aktywnie zachęca mieszkańców do przekraczania słynnego chińskiego limitu "jednego dziecka", wskazując na problemy związane ze starzeniem się ludności i perspektywą kurczenia się siły roboczej. Inicjatywa Szanghaju idzie w ślady kampanii zachęcających do rodzenia dzieci w innych chińskich krajach w tym w Hongkongu i Singapurze, które o ile uprzednio promowały małe rodziny, po spadku wskaźników urodzeń zauważają negatywne aspekty braku zastępowalności pokoleń. Około 21 procent mieszkańców zameldowanych w Szanghaju liczyło w ubiegłym roku 60 lub więcej lat, czyli według dyrektora Komisji ds. Populacji Planowania Rodziny Xie Lingli dwukrotnie powyżej krajowej średniej. Li Jianmin, ekspert od problemów ludnościowych uniwersytetu Nankai wprost stwierdza że „dzieci mogą złagodzić problem starzejącej się populacji”. Wprawdzie od dzieci w Chinach oczekuje się opiekowania się rodzicami w podeszłym wieku, jednak w miarę dorastania obecnego pokolenia jedynaków i jedynaczek mają oni coraz większe kłopoty z opieką nad dwojgiem rodzicami i niekiedy czwórką dziadków i babć. Obecna kampania zwraca uwagę na finansowo-społeczne aspekty ograniczania wzrostu ludności przez politykę jednego dziecka. Dlatego Xie wprost stwierdza: ”Zachęcamy spełniające warunki pary do posiadania dwójki dzieci ponieważ może to pomóc w zmniejszeniu odsetka ludzi starszych”.
– Likwidacja bazaru a rozwój kanałów dystrybucji handlowej. O tym jakie problemy mogą rodzić procesy migracyjne wspierane w zastępstwie braku młodego pokolenia, przekonała się niespodziewanie dwa lata temu Rosja. Znajdując się o krok od konfliktu handlowego z Chinami, po tym jak władze zamknęły jeden z największych moskiewskich bazarów i 50 tysięcy chińskich handlarzy straciło źródło zatrudnienia, a przedsiębiorstwa chińskie sieci dystrybucji swoich towarów.W ramach retorsji Pekin zapowiedział zaostrzenie kontroli na granicy z Rosją. Z kolei rosyjski premier oskarżył „państwa trzecie” o stosowanie barier w handlu i pogłębianie w ten sposób kryzysu gospodarczego. Mimo że cała awantura była jak się wydaje wynikiem rozgrywki politycznej to zlikwidowanie Rynku Czerkizowskiego w Moskwie ujawniło procesy demograficzno-gospodarcze w Rosji. 70 proc. sprzedawców spośród 100 tysięcy kupców okazało się Chińczykami, a na zamkniętym rynku pozostały należące do nich towary warte w sumie aż 5 miliardów dolarów. W efekcie utraty tak znaczącego kanału dystrybucji produkcji wkrótce po operacji władz do Moskwy przyjechała delegacja resortu handlu z Gao Hucheng, chińskim wiceministrem handlu, oraz padała groźba wprowadzenia dodatkowych kontroli na granicy obu krajów. W efekcie wizyty została podpisana umowa zakładająca wybudowanie chińskiego centrum handlowego na którego chiński rząd wyłoży miliard dolarów. Poza centrum handlowym ma tam powstać także hotel, a nawet posterunki służby imigracyjnej i celnej. Gdyż Rynek Czerkizowski został zamknięty, po tym jak na początku czerwca media ujawniły zatrzymanie aż 6 tys. kontenerów przemyconych artykułów o wartości 2 mld dol. Wspieranie procesów migracyjnych ma swój efekt ograniczający swobodę podejmowania decyzji gospodarczych jak i przynosi rozwój wielu nieformalnych struktur gospodarczych.
Algieria– Obecne wydarzenia wyraźnie pokazują jak różnią się ulice najmłodszych społeczeństw świata i tego najstarszego. I o ile w Europie istnieją obawy co do konsekwencji napływu obcych kulturowo imigrantów o tyle w czasach powszechnego aplauzu dla tego procesu w Polsce warto ukazać na koszty tego procesu nawet w społeczeństwach młodych. „Po krwawych bójkach […] na przedmieściach Algieru kilkunastu Chińczyków trafiło do szpitala. W starciach na pięści i noże, które wieczorami wybuchają zwłaszcza w dzielnicy Bab Ezzur, uczestniczy zwykle do dwustu osób. Nie wiadomo, kto rozpoczął ostatnią awanturę, ale wielu arabskich mieszkańców przedmieść kibicuje synom, którzy postanowili „dać nauczkę obcym”. Rosnąca współpraca gospodarcza Algierii z Chinami, które na całym świecie szukają partnerów mających gaz i ropę, przyczyniła się bowiem do napływu Chińczyków. Wedle oficjalnych statystyk w 35-milionowym kraju mieszka ich [zaledwie] ok. 35 tyś., ale plotkuje się, że to liczba zaniżona i że wciąż przybywają statki z Azjatami. Chińczycy, którzy zajmują się handlem, znacznie obniżają ceny, skutecznie konkurując z Arabami, którzy w wczoraj w odwecie zniszczyli kilka chińskich sklepów. Ponadto chińskie firmy, które w ostatnich latach zdobyły wiele kontraktów budowlanych, często sprowadzają tańszych robotników z Chin. W Algierii, gdzie bezrobocie dotyka 70 proc. młodych ludzi zdolnych do pracy, potęguje to ksenofobię. Chińska ambasada nazwała je „sąsiedzkim nieporozumieniem.””.
Litwa – Charakterystyczny był również opis wizyty premierowa litewskiego rządu Andrus Kubilusa w suwalskiej wsi Widugiery, w której znajduje się litewska podstawówka. Do szkoły na spotkanie z premierem przyszła ponad połowa liczącej 154 mieszkańców wioski. Józef Kraużlis, od 31 lat sołtys w Widugierach sytuację mniejszości litewskiej tak podsumował: – „No z dziećmi u nas problem. Szkoła nowa, ładna, a dzieci garstka – tylko 14 uczniów. Przestali nasi dzieci produkować, takie czasy.”
Na tle zainteresowania Japonią przy okazji nieszczęścia które nawiedziło Japonię warto zainteresować się przemianami społeczno-gospodarczymi spowodowanymi wygenerowaniem „tsunami demograficznego” w tym kraju. A to po to aby zrozumieć ogrom problemów które czekają Polskę o ile nie odejdzie od forsowania zgubnej polityki antyrodzinnej. Wartym obszarem badania powinno być również zaprezentowanie pro forma finansów Polski, w których krótkoterminowe oszczędności przeważają nad długoterminową przezornością i w miejsce wzrostu gospodarczego wystąpią regularne kilkuprocentowe spadki dochodu narodowego. O ile Financial Times prowadzi obserwacje nad przemianami w Japonii spowodowanymi starzeniem się społeczeństwa, a przecież tam poziom zastępowalności pokoleń jest na poziomie tego w Polsce i na skutek planowanego wprowadzenia silnych bodźców finansowych planuje się, że wskaźnik urodzin w tym kraju wzrośnie aż o 30 proc. To powoduje, że istnieje olbrzymie niebezpieczeństwo, że nieliczne młode pokolenie w Polsce, które będzie musiało utrzymać emerytów, będzie wolało wyemigrować niż poddać się coraz wyższemu poziomowi obciążeń fiskalnych. Oszczędności na emeryturach zainicjowane likwidacją OFE przybiorą bardziej drastyczną formę niż to się dzieje w Japonii, gdzie w związku ze zwiększeniem ilości jubilatów do około 20 tyś. wrześniowe podarki dla nich w postaci 94g pucharków do sake zostały zredukowane o 1/3. A szkody dla gospodarki i społeczeństwa będą przypominały krajobraz po przejściu tsunami, w której we wioskach będzie coraz więcej zawalających się budynków, a miasta zostaną wytrzebione z młodzieży.