lid w tekście, bo „Minimalna długość to 15 znaków. Maksymalna to 250 znaków”…
Polska jest jednym z nielicznych krajów Europy, którym udało się wpisać radiestezję na listę zawodów rzemieślniczych. W związku z tym całkiem legalnie na terenie naszego kraju działa (przynajmniej obecnie) kilkadziesiąt stowarzyszeń radiestezyjnych, w których "zawodowi radiesteci" oferują swoje niczym nieograniczone usługi.
Zwolennicy radiestezji przekonują, że może być ona pomocna człowiekowi we wszystkich dziedzinach życia, zachęcając do korzystania (oczywiście odpłatnie) z ich pomocy.
Najskuteczniejszą metodą pozyskania zaufania i przychylności okazuje się być dobrze przeprowadzona akcja propagandowa. Chodzi o to, by przekonać potencjalnego klienta, że jest mu potrzebna pomoc, której udzielić może tylko radiesteta. W związku z tym wciąż na rozmaite sposoby promuje się radiestezję.
Przykładem takiego postępowania są z pewnością liczne sympozja oraz zjazdy miłośników radiestezji jak i powoływanie kolejnych stowarzyszeń, zajmujących się tym zagadnieniem.
Pojawiające się niemal każdego tygodnia na półkach naszych księgarń coraz to nowsze książki i opracowania tego tematu również w znakomity sposób promują radiestezję. Kolorowe okładki, dobry papier, duża różnorodność i wielotysięczne nakłady powodują, iż coraz większa ilość osób styka się z radiestezją i jej postulatami.
Coraz łatwiej jest kupić różnego rodzaju wahadła czy różdżki, służące radiestetom jako narzędzie do pomiaru wszelkiego rodzaju promieniowania.
W swych książkach i podczas sympozjów radiesteci prezentują całą gamę hipotez i teorii odnośnie do sensu radiestezji, tego czym ona jest, czym się zajmuje i jak działa. Na nich to właśnie budowane są stopniowo kolejne teorie i hipotezy, a na nich znowu kolejne.
Na pierwszy rzut oka owe postulaty i twierdzenia wyglądają spójnie i logicznie. Jednak głębsza ich analiza doprowadzi w ostateczności uczciwego czytelnika do zakwestionowania radiestezji jako nauki czy zawodu. Większość twierdzeń i postulatów współczesnych radiestetów opartych jest na założeniu istnienia podziemnych stref zadrażnienia, zwanych strefami geopatycznymi.
Radiesteci twierdzą, iż strefy geopatyczne są miejscem promieniowania, które charakteryzuje mała moc i olbrzymia szkodliwość [1]. W związku z tym strefy takie należy jak najszybciej zlokalizować i odpowiednio zabezpieczyć, zazwyczaj poprzez zainstalowanie odpromienników bądź napromienników.
Najlepszym fachowcem i specjalistą, a w rzeczywistości jedynym w tej dziedzinie okazuje się być radiesteta. Tylko on jest w stanie owo promieniowanie stwierdzić, zlokalizować jego źródło i cokolwiek poradzić. Oczywiście za taką usługę musimy zapłacić, nie mając żadnych gwarancji poprawy sytuacji.
Strefy geopatyczne, jak twierdzą radiesteci, mają olbrzymi wpływ na zdrowie i życie ludzkie. Długotrwałe przebywanie człowieka w zasięgu owych stref prowadzić może do rozmaitych dolegliwości i chorób.
Najczęściej wymienia się: zaburzenia snu, uczucie zmęczenia, osłabienie, niechęć do pracy, skrępowanie, ucisk lub ból głowy, rozstrój nerwowy, ponury nastrój, swędzenie skóry i nerwica, uczucie zimna, dreszcze, niedowłady kończyn, drętwienie kończyn, kurcze łydek, zapalenie żył, zaburzenia płodności i funkcji hormonalnej, chorobliwe wymioty, trudności z donoszeniem ciąży, choroby układu oddechowego, alergie i astma, zaburzenia żołądkowo-jelitowe i wątroby, choroby naczyń krwionośnych i nadciśnienie, choroby krwi, nowotwory [2].
Strefy te mają mieć również znaczny wpływ na życie i zachowanie roślin i zwierząt. W wyniku ich promieniowania w przypadku zwierząt radiesteci obserwują: podwyższenie śmiertelności nowo narodzonych zwierząt, większą podatność na choroby (również nowotworowe), zmniejszanie się rozrodczości, szybsze starzenie się osobników, porzucanie lęgowisk przez ptaki.
Jeśli chodzi o rośliny, radiesteci w wyniku owego promieniowania zauważają: zmiany zabarwienia łodyg i kwiatów, wolniejsze kiełkowanie i wzrost, pogorszenie się jakości owoców, częste występowanie rakowatych narośli, więdnięcie [3].
O występowaniu strefy geopatycznej (poza wyżej wymienionymi) świadczyć mają następujące zjawiska: topnienie śniegu, zaburzenia odbioru fal UKF, słabo rosnące żywopłoty, duże zróżnicowanie dziko rosnącej roślinności, występowanie pokrzywy, wilgoć na ścianach budynków, występowanie glonów w wodzie, pleśnienie przedmiotów, gnicie ziemniaków, złe przechowywanie marchwi, kapusty, kiszonki zarówno w kopcach, jak i piwnicach, wylegiwanie się w tych miejscach kota oraz unikanie ich przez psa, występowanie większej ilości kretowisk, schnące i cieknące żywicą wiśnie oraz czereśnie, a w przypadku człowieka liczne bóle w barkach i między łopatkami, odczuwanie zmiany rytmu serca, drętwienie łydek i ramion oraz uczucie chłodu przy dłuższym przebywaniu w pomieszczeniu [4].
To tylko niektóre symptomy rzekomego istnienia stref geopatycznych. Ma być ich znacznie więcej. Jak wciąż podkreślają "twórcy" tych stref; strefy geopatyczne swym szkodliwym promieniowaniem obejmują niemal wszystko i wszystkich. Jednak nie w tym leży problem.
Chodzi bowiem o to, że owe strefy… w ogóle nie istnieją!
Świat nauki nie potwierdza występowania jakichkolwiek stref geopatycznych w takiej formie, w jakiej przedstawiają je radiesteci. Szukanie źródła wszelkich chorób w tajemniczym promieniowaniu stref geopatycznych wydaje się co najmniej śmieszne.
Wszyscy na coś chorujemy. Wcześniej czy później każdy staw z właściwych sobie powodów może zarosnąć glonami i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, a na pewno nie ma to nic wspólnego z promieniowaniem geopatycznym.
Radiesteci twierdzą, że promieniowanie geopatyczne jest szkodliwe. Nie potrafią jednak wykazać, na czym owa szkodliwość właściwie polega, skąd promieniowanie dokładnie pochodzi i jakie ma cechy. Wciąż opowiadają tylko o jego straszliwych skutkach.
Czasami twierdzą, że źródłem owego promieniowania są zakopane w ziemi kable, rurociągi, cieki wodne, złoża mineralne, bliżej nieokreślone uskoki geologiczne bądź po prostu, że pochodzi ono "spod ziemi".
Teorii i definicji stref geopatycznych mamy niemal tyle, ilu jest radiestetów. Żadna jednak nie zasługuje na miano poważnej. Określanie stref geopatycznych jako czegoś, co znajduje się pod ziemią, jako twory, które mają przebieg prostolinijny bądź wijący się, jako bliżej nieokreślone, jedno- bądź wielopoziomowe podziemne skrzyżowania" jest niewystarczające.
Twierdzenie, iż strefy te posiadają "szerokość równą bądź zmienną", także nic nie mówi.
Radiesteci wciąż posługują się nic nie mówiącymi sloganami, powtarzając je na okrągło bez jakiegokolwiek zastanowienia. Uparcie powielają niesprawdzone informacje na temat patogennego wpływu rzekomych stref geopatycznych, nie potrafiąc wytłumaczyć, na czym ono polega i jaki jest jego charakter.
Ze zbyt wielką łatwością przypisują wszelkim chorobom i zjawiskom źródło w istnieniu strefy geopatycznej. Twierdzenie, iż topnienie śniegu jest powodowane promieniowaniem geopatycznym, jest co najmniej wątpliwe. Większy wpływ na ten proces ma choćby podwyższenie temperatury powietrza, wiatr, deszcz czy posypanie ulicy solą.
Gnicie ziemniaków w piwnicy najczęściej spowodowane jest podwyższoną wilgotnością powietrza, natomiast oskarżanie stref geopatycznych o występowanie w wodzie glonów wydaje się być naprawdę zabawne. Żywopłot również może słabo rosnąć z wielu powodów (np. zła ziemia, zbytnie nasłonecznienie terenu), a nie w wyniku jakiegoś promieniowania.
Tak więc wysuwanie wniosku o istnieniu promieniotwórczej strefy geopatycznej na podstawie więdnącej kapusty bądź drętwiejących ludzkich łydek jest niepoważne i w żaden sposób nieuzasadnione.
Oczywiście, gdyby jakiś radiesteta potrafił wykazać istnienie owego patogennego promieniowania (podając nam np. jego natężenie w jednostkach znanych fizyce) i udowodniłby, iż ma ono konkretny wpływ na występowanie na przykład zwiększonej ilości kretowisk bądź topnienie śniegu, wtedy moglibyśmy wziąć owo promieniowanie poważnie pod uwagę jako jeden z wielu czynników negatywnie bądź pozytywnie wpływających na dane zjawisko.
Następnie należałoby określić, czy zawsze śnieg topnieje w wyniku napromieniowania, jak długo musi owo promieniowanie oddziaływać na śnieg itp.
Podobnie ma się rzecz z chorobami, rzekomo wywołanymi owym promieniowaniem. Z medycznego punktu widzenia każda choroba ma swoje konkretne źródło, zresztą w dzisiejszych czasach w większości przypadków dokładnie rozpoznane i zbadane. I tak mamy choroby o podłożu wirusowym lub bakteryjnym; choroby powstające w wyniku anomalii genetycznych bądź na skutek złego odżywiania albo złych warunków środowiskowych. Mamy zatem konkretną chorobę i konkretne jej źródło.
Wrzucanie przez radiestetów wszelkich chorób do jednego worka i twierdzenie, iż wszystkie są spowodowane promieniowaniem geopatycznym, świadczy o rzeczywistej nieznajomości medycyny bądź jej lekceważeniu.
Broniąc teorii o podziemnych strefach geopatycznych, radiesteci powołują się na rzekome liczne badania różnych naukowców. Najczęściej przytaczają takie nazwiska jak: dr Hartman (który zajmował się wpływem promieniowania geopatycznego na wzrost grochu, ogórków czy kukurydzy), prof. H.L. Konig (który za pomocą sztucznie wywołanego pola magnetycznego próbował poruszyć różdżkę), dr E. Denny (prowadzący w latach 40. badania nad zachowaniem się myszy wobec promieniowania żył wodnych), dr Lautenschlagera czy prof. H. Beitzke (którzy również badali owo promieniowanie).
Można by tu wymienić jeszcze wiele nazwisk rozmaitych naukowców i pseudonaukowców, zajmujących się promieniowaniem geopatycznym. Nie o to jednak chodzi. Przytoczenie kilku nazwisk może rzeczywiście zrobić spore wrażenie na niezorientowanym czytelniku.
Po rozpatrzeniu każdego eksperymentu z osobna okazuje się jednak, że żaden z nich nie potwierdza istnienia promieniowania geopatycznego ani istnienia stref geopatycznych. Interpretacja wyników prowadzonych badań częstokroć okazuje się zwykłą nadinterpretacją (nierzadko świadomą i celową). Samo zajmowanie się problemem promieniowania geopatycznego przez jakiegoś naukowca nie stanowi wystarczającej podstawy do stwierdzenia, że ono istnieje.
Na zakończenie naszych rozważań pozwolę sobie przytoczyć dość ciekawą wypowiedź radiestety, odnośnie do tego, czym jest radiestezja, i tego, kto się nią zajmuje: Jednakże zdawać sobie w tym przypadku trzeba sprawę, że jest tutaj duża grupa osób nawiedzonych, a także szarlatanów.
Zbijają oni fortuny lub też zaspakajają swoje potrzeby psychiczne, żerując na nieświadomości mieszkańców, przeważnie strasząc ich szkodliwością żył i oczywiście oferując od razu przeróżne niezwykle skuteczne sposoby odpromieniowania, głównie mieszkań.
Przed szarlatanami i nawiedzonymi o wręcz psychopatycznym przekonaniu zabójczym działaniu żył niekiedy trudno się obronić. Są bowiem oni ekspansywni, wręcz nachalni, a co słabsze psychicznie osoby mogą naprawdę zatrwożyć [5].
Mariusz Gajewski
1. Por. L. Matela, Radiestezja nauka, praktyka, ochrona przed szkodliwym promieniowaniem, Katowice 1996.
2. Por. A. Januszewski, ABC Radiestezji, Warszawa 1989, s. 79.
3. Por. L. Matela, dz. cyt., s. 117-118.
4. Por. A. Januszewski, dz. cyt., s. 60.
5. Por. Z. Przybylak Mądrość dziadków, radiestezja i ekologia; Fakty. Autor jest działaczem PKE i Stowarzyszenia Radiestetów w Bydgoszczy.
~o~
Źródło: http://www.psychomanipulacja.pl/tem/radiestezja.htm
Domena: eukarionty, Królestwo: zwierzeta, Typ: strunowce, Podtyp: kregowce, Gromada: ssaki, Rzad: walenie, Podrzad: zebowce, Rodzina: delfinowate, Rodzaj: Delphinus, Gatunek: delfin zwyczajny (na zdjeciu d. butlonosy)