Wybaczcie, że ja marzę tak infantylnie, tak mało ‘naukowo’, tak upraszczając nawet słownictwo w tym tekście. W potoku mądrych słów zginęło nam już tyle ważnych spraw, że ja czytając je, szukam tego, co może zrozumieć przeciętny ‘Kowalski”.
Wybaczcie, że ja marzę tak infantylnie, tak mało ‘naukowo’, tak upraszczając nawet słownictwo w tym tekście. W potoku mądrych słów zginęło nam już tyle ważnych spraw, że ja czytając je, szukam tego, co może zrozumieć przeciętny ‘Kowalski”.
To ‘Kowalski’ jest uczniem naszej szkoły, to często ‘Kowalski’ ma dziecko, które oddaje do szkoły, i nie zdaje sobie sprawy z jego talentu i potencjału. To ‘Kowalski’ chciałby, żeby żyło mu się dzięki mądrym, wykształconym ludziom, zwyczajnie, lepiej.
Czasami ‘Kowalski’ myśli o tym, że jest Polakiem, jednak, kiedy ta POLSKA ma go w nosie, to szuka SWOJEGO miejsca poza nią.
Czytam często NE i nie zawsze pokazuję, że jest to dla mnie potwierdzenie moich głęboko przeżywanych (nie zawsze ujawnianych w komentarzach) uczuć patriotycznych. Czytając NE, poznaję też ku mojemu zdziwieniu takie szczegóły naszych polskich losów, których nie byłam świadoma.
Jeśli moje pojmowanie patriotyzmu i wiary, w której zostałam wychowana, nie zmiotły te miotełki, które chciały to zrobić, to znaczy, że kod kulturowy przekazano mi mimo zabiegów ośrodków do tego powołanych. Emocjonalne jesteśmy Polakami. W naszych emocjach jest wszystko to, co zachowuje polskie myślenie.
Przedziwne jest dla mnie to – buntujemy się, że czas, w którym ‘obcy’ (od zakończenia II wojny św.) chciał nam narzucić swój wpływ na ‘zwycięstwo’, a teraz wspominamy w obszarze organizacji oświaty ten czas, jako całkiem niezłe metody na indoktrynację, (bo skuteczne), i nie zastanawiajmy się nad tym, że są to metody, które w oświacie uważamy za skuteczne, bo angażujące nasze emocje w jednym celu.
Szedł sobie ten ‘front ideologiczny’ budowany na bazie, że mamy oto wolność od nazisty, Hitlera. Szedł sobie front, czujecie to? Czy my czujemy ten ‘front’?
Odzyskaliśmy podobno wolność, od tego, co nas zniewalało, jednak czujemy ogromny dyskomfort, żeby przyznać, ze ich metody są skuteczne dla IDEI.
My mamy inne IDEE, jednak nie zastosujemy ich METOD, bo są beee, przez samo skojarzenie.
A co zrobicie z moimi łzami wzruszenia za każdym razem, kiedy słyszę nasz hymn i słucham pieśni patriotycznych? To wszystko zrobili ONI, swoimi metodami, nie wiedząc o tym, że ich i moje emocje poszły w innym kierunku.
Na bazie tych przemyśleń ogólnych i doświadczeń w dziedzinie zmian edukacyjno – wychowawczych, ośmielam się proponować cokolwiek. Teraz proponuję podjęcie rozważań organizacyjnych, dotyczących tego, o co nam (Narodowi) chodzi w tym wszystkim.
Stwórzmy program, którego celem będzie objęcie klamrami organizacyjnymi zakresów kompetencji i uprawnień osób dorosłych, w stosunku do potrzeb ucznia w kolejnych etapach jego rozwoju.
Zakładając, że jako dorośli, chcielibyśmy mieć wpływ na to, JAK będzie przebiegał proces edukacyjno – wychowawczy, oraz na to, JAKI będzie „efekt finalny”, widzimy, że nie da się tego osiągnąć ‘w pojedynkę’.
Możemy, ‘pozastanawiać’ się nad tym, kto ma decydujący wpływ na „efekt finalny”, czyli nasze dziecko, jako obywatel świadomy swoich mocnych i słabszych stron, i z tej świadomości wybierający SWOJE miejsce w społeczeństwie.
Raz decydować będzie środowisko domowe, innym razem (przy słabych bodźcach ze strony rodziny) będzie to wpływ osób znaczących (autorytetów stałych, lub zmiennych), spotykanych w szkole i poza nią.
Możemy tu, na NE, pomyśleć o tym, jak to sobie wyobrażamy …