Jaroszewicz znów uniewinniony. Nie było wymuszenia. Po ogłoszeniu wyroku obrońca Andrzeja Jaroszewicza, syna b. premiera PRL zapowiedział skierowanie pozwu przeciwko Krzysztofowi Rutkowskiemu i telewizji TVN.
Łódzki Sąd Okręgowy utrzymał w mocy wyrok uniewinniający 66-letniego Andrzeja Jaroszewicza (zgodził się na ujawnienie danych), syna b. premiera PRL, oskarżonego o usiłowanie wymuszenia 150 tys. euro od jednego z łódzkich biznesmenów. Uniewinniono także drugiego z oskarżonych w tej sprawie – obywatela Chorwacji Alberta B. Wyrok jest prawomocny.
To już kolejny proces
Pierwszy wyrok uniewinniający w tej sprawie wydał w listopadzie 2010 roku Sąd Rejonowy w Łodzi. Odwołała się od niego prokuratura, która uznała, że sąd pierwszej instancji nie wyjaśnił wszystkich okoliczności sprawy i popełnił błędy w ustaleniach faktycznych.
Oskarżenie wniosło o uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania. Obaj oskarżeni, jak i ich obrońca, domagali się oddalenia apelacji i utrzymania wyroku uniewinniającego; wcześniejsze rozpoznanie apelacji uniemożliwiała choroba nowotworowa Jaroszewicza.
Sąd odwoławczy nie uwzględnił apelacji prokuratury, uznając ją za "całkowicie bezzasadną" i utrzymał wyrok w mocy.
Próba zastraszenia?
Proces toczył się od lipca 2006 r. Prokuratura oskarżyła obu mężczyzn o to, że w sierpniu 2005 r. próbowali groźbami wymusić 150 tys. euro od jednego z łódzkich biznesmenów w zamian za rzekome załatwienie w jednym z banków w Austrii kredytu na kwotę 5,5 mln euro; kredytu tego jednak – zdaniem śledczych – nigdy nawet nie próbowali załatwić. Groziła im kara do 10 lat więzienia.
Zdaniem prokuratury mimo że nie podpisano żadnej umowy ani listu intencyjnego, od czerwca 2005 roku oskarżeni zaczęli żądać od biznesmena zapłaty 150 tys. euro. Później – według prokuratury – żądania zamieniły się w groźby zamachu na życie i zdrowie pokrzywdzonego przy pomocy wynajętych Rosjan.
Zatrzymanie w blasku kamer i pozew
Andrzeja Jaroszewicza i Chorwata zatrzymali w sierpniu 2005 roku w jednej z restauracji w centrum Łodzi pracownicy firmy detektywistycznej Krzysztofa Rutkowskiego, do którego o pomoc zwrócił się biznesmen. Akcja filmowana była przez TVN; stacja emitowała wówczas serial "Detektyw" o działaniach Rutkowskiego.
Obaj oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy i zaprzeczali, że grozili pokrzywdzonemu. Trzy miesiące spędzili w areszcie; wyszli z niego po wpłaceniu kaucji w wysokości po 50 tys. zł.
Po apelacji prokuratury wyrok utrzymał sąd odwoławczy. Uznał, że postępowanie dowodowe w tej sprawie było wyczerpujące, a przedmiotem analizy były wszystkie istotne dla rozstrzygnięcia okoliczności ujawnione w oparciu o przeprowadzone dowody.
Zdaniem SO hipoteza aktu oskarżenia, że obaj oskarżeni dopuścili się przestępstwa usiłowania wymuszenia rozbójniczego, pozostała tylko hipotezą, ponieważ nie ma na to dowodów. Według sądu odwoławczego sąd pierwszej instancji trafnie uznał, że w trakcie kontaktów z pokrzywdzonym nie było ani użycia przemocy, ani gróźb ze strony oskarżonych.
Obrońca obu oskarżonych zapowiedział skierowanie w imieniu Jaroszewicza pozwu przeciwko Krzysztofowi Rutkowskiemu i TVN. Prokuraturze przysługuje możliwość wniesienia kasacji do Sądu Najwyższego.
"Rzadko pisze, sporo komentuje. Kocham wolnosc - wydaje mi sie, ze umiem z niej korzystac :) "Moja wolnosc to zaden Twój grzech"