Wierzyć w Chinach
04/03/2012
291 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
W Chinach zmienia się nie tylko stosunek do dóbr materialnych, ale i do religii. Co na to partia komunistyczna?
Pragmatyczni i zimni emocjonalnie Chińczycy mają tradycyjnie opinię jednego z najmniej religijnych narodów i społeczeństw świata. I tak zawsze tam było, co m.in. dało efekt dość dużej tolerancji na cudze wierzenia, sprowadzenia większości tamtejszych religii do formalnych obrzędów i zasadniczo brak konfliktów na tle religijnym. Uznając że tak jest właśnie najlepiej, rządząca w Chinach KPCh pozwala tlić się tradycyjnym wiarom Chin, ale nieufnie traktuje wszystkie religie napływowe i mające swe centrale poza granicą, zwłaszcza takie jak chrześcijaństwo i islam, ze względu na ich wyższą temperaturę emocjonalną i możliwość wprowadzenia do Chin nieznanych wcześniej konfliktów na tym tle.
Wiar tradycyjnych jest trzy – taoizm, konfucjanizm i buddyzm, plus powszechny w Chinach tradycyjny kult przodków na domowych ołtarzykach, który bardzo dobrze koresponduje zwłaszcza z konfucjanizmem, ale nie przeszkadza ani buddystom ani taoistom. Zresztą bardzo częsta jest sytuacja kiedy jedna i ta sama osoba jest po trosze buddysta, po trosze taoistą i w całości konfucjanistą, tym bardziej że ta ostatnia doktryna to właściwie nie religia tylko pewien zbiór zasad społecznych i etycznych, wprowadzających ogólnie akceptowany porządek i służący harmonii także na poziomie państwa. Nie brakuje obserwatorów, którzy obecny porządek ideologiczny w Chinach uważają za mariaż komunizmu z konfucjanizmem.
Ocenia się że na 1,3 miliarda ludzi w Chinach jakieś 200-300 milionów praktykuje jakąś formę religii (chociaż rządowe szacunki mówią tylko o 100 mln), przeważnie buddyzm lub taoizm. Liczbę chrześcijan wszystkich wyznań ocenia się na ponad 50 mln, ale policzyć jest ich trudno, bo wiele mniejszych kościołów ma dyskretny charakter ‘kościoła domowego’. Katolików jest ok. 12 mln z czego 4 mln to oficjalnie uznany Kościół lojalny wobec Pekinu, a 8 mln to podziemny Kościół lojalny wobec Watykanu. Różnice dotyczą legitymizmu hierarchii kościelnej, ale nie są dobrze widziane wśród zwykłych wiernych, bo Chińczycy nie lubią mieszania religii z polityką i ogólnie biorąc opowiadają się za lojalnością i dyscypliną wobec państwa. Zachodnie media lubią robić szum wokół „prześladowania Kościoła w Chinach”, ale wydaje się, że jest to jeszcze jedna mocno przesadzona kampania, która służy do dyskredytowania najgroźniejszego rywala na światowym rynku, którego w żaden inny sposób osłabić nie można, o pokonaniu nie wspominając. W każdym razie za same przekonania religijne nikogo tam nie biją, nie wsadzają do więzień, nie wyrzucają z pracy ani otwarcie nie szykanują. To, że najprawdopodobniej szykanuje się skrycie, nikogo nie powinno dziwić, bo u nas i na Zachodzie wcale nie jest inaczej. Jak ktoś nie wierzy, to niech np. zapuści brodę, założy turban i pójdzie na rozmowę w sprawie zatrudnienia.
Ostatnio można nawet powiedzieć, że panuje w Chinach znaczna swoboda religijna. Wiele prowincjonalnych samorządów pobudowało z własnej inicjatywy nowe kościoły i świątynie, albo odnowiło stare, traktując je jako inwestycje przyciągające turystów. Niektóre wyznania pomagają rozwijać szkolnictwo lub opiekę medyczną, co jest mile widziane zwłaszcza na prowincji. Symbioza jest tak dobra, że w niektórych gminach szefowie partii stoją na czele zborów lub kongregacji.
Religijność w szeregach KPCh to temat od zawsze dyskretny, a nawet wstydliwy i partia nie prowadzi własnych badań ani statystyk w tym względzie. Działacze są bardziej rozliczani z osiągnięć praktycznych niż z deklarowanych przekonań, zgodnie zresztą z ogólną pragmatyczną zasadą wpojoną Chinom przez Deng Xiaopinga: Nieważne, czy kot jest czarny czy biały, byleby dobrze łowił myszy. Jedyne jak dotąd badanie tego tematu przeprowadziła w 2007 roku pekińska agencja badania opinii publicznej pn. Horizon, we współpracy z grupą badaczy z uniwersytetów amerykańskich. Stwierdzono wtedy, że co szósty członek KPCh ma wyrażalne przekonania religijne. Przekładając to na liczby bezwzględne dzisiaj trzeba by mówić o ok. 13 mln osób, z czego prawie 10 mln to buddyści, a 2 mln – chrześcijanie.
Zjawisko rosnącej religijności w szeregach KPCh zwróciło w końcu na siebie uwagę kierownictwa partii. Zhu Weiqun, wpływowy ideolog z kierownictwa partii i wiceminister departamentu pracy ideologicznej w KC KPCH w artykule opublikowanym w wydaniu partyjnego miesięcznika Qiushi (Szukanie Prawdy) z grudnia 2011zaatakował wierzących w szeregach KPCH. „Jeśli pozwolimy na obecność religii wśród naszych członków – napisał Zhu (w Chinach nazwiskiem jest pierwsza sylaba całego trzysylabowego imienia człowieka) – to ucierpi na tym wiodąca pozycja marksizmu, a partia doświadczy podziałów ideowych”. Zhu ostrzegł także, iż w ten sposób może dojść do przejęcia przez wierzących kontroli nad polityką partii w sprawach religii, a to zaważy na walce partii z religijnym ekstremizmem i separatyzmem w odległych prowincjach zachodnich, zwłaszcza z islamizmem wśród Ujgurów w Sinkiangu oraz z wpływami zwolenników Dalaj-lamy w Tybecie. Zhu jest w Chinach najbardziej znanym przeciwnikiem Dalaj-lamy, którego uważa za rozłamowca, agenta i lokaja Zachodu.
Próba utwardzenia linii KPCh wobec religii i wystąpienie ideologiczne Zhu, który jest ewidentnie przedstawicielem konserwatywnego skrzydła partii, jest postrzegane przez obserwatorów zewnętrznych jako przegrupowanie przed jesiennym kongresem partii, na którym zostaną wybrane jej nowe władze. Wobec trudnych i nerwowych czasów, w jakie politycznie i gospodarczo wchodzi cały świat, konserwatyści mają większe szanse w takiej wymianie kadr. Partia jest bardzo wyczulona na wszelkie przejawy separatyzmu i rewizjonizmu. Przykład „wiosny arabskiej” wyzwolił wezwania internetowe do reform także w Chinach. Jeden z głównych w Pekinie kościołów domowych – Shouwang zaangażował się w tę dyskusje i spróbował nawet organizować „społeczeństwo obywatelskie” wokół tematu, ale czujne władze szybko wkroczyły do akcji i przywódcy ambitnej sekty zostali uwięzieni. Wezwania do demonstracji w ich obronie pozostały bez większego echa.
Pozostała natomiast dość ciekawa dyskusja w mediach chińskich i w sieci, w której wydobyto znamienny aspekt ideologicznej różnicy pomiędzy linią obecnego prezydenta Hu Jintao, a linią jego poprzednika – prezydenta Jiang Zemina. O ile Hu wydaje się gotów na walkę z religią z pobudek ideowych, to Jiang wydawał się akceptować pogląd, że religia miała swe trwałe miejsce w chińskiej tradycji i kulturze a nawet podarował kilku buddyjskim świątyniom własnoręcznie wykaligrafowane złote myśli, co jest w Chinach wysoko cenionym, prestiżowym darem świadczącym o uznaniu i poparciu. Partię otworzył na religię jakieś 10 lat temu niejaki Pan Yue, wysoki urzędnik odpowiedzialny za reformy gospodarcze, który otwarcie twierdził, że Marks nie był aż tak przeciwny „opium dla ludu” jak się zwykło sądzić (a opium ma w chińskiej kulturze kilka różnych znaczeń) i że dodatek religii mógłby pomóc partii utrzymać pożądaną stabilność społeczną. Prezydent Jiang widział jeszcze wtedy główne zagrożenie ideologiczne w kapitalistach, a nie w religii. Obecne kierownictwo już strachu przed kapitalizmem nie czuje i umiało włączyć jego mechanizmy zwłaszcza w program chińskiej ekspansji za granicą. Bardzo jednak nie lubi sekt i kościołów, które nie poddają się choćby dyskretnej kontroli państwa.
W dyskusji na poziomie internetu przeważa pogląd, że wiara i partia mogą ze sobą zgodnie współżyć. Najczęściej przywoływanym cytatem w tym kontekście jest zdanie z Ewangelii św. Łukasza 20,25 : „Oddajcie cesarzowi to co cesarskie, a to co boskie – Bogu”. Robi się nawet kalkulacje ile wynosi składka partyjna (przeciętnie równowartość 1,60 $ miesięcznie), a ile składka na wspólnotę religijną (chrześcijanie najwięcej). Jak na Chiny przystało w dyskusji dominuje pragmatyzm i utylitaryzm: „Kraj potrzebuje partii, a człowiek potrzebuje religii” głosi motto jednego z chińskich portali dyskusyjnych. Mówi się tam nawet, że w dobie rozpasanego materializmu, który przynosi spustoszenie moralne, nad którym w całych Chinach powszechnie się rozpacza, mniejsza o to na ile szczerze, religia (podkreśla się że zwłaszcza buddyjska) może wnosić bardzo potrzebne refleksje i korygować postawy moralne. Zaiste, bardzo to chińska dyskusja i chyba nie umiałbym wziąć w niej udziału.
Bogusław Jeznach
Deser muzyczny
Po takim tekście nie może nam zabraknąć tradycyjnej muzyki chińskiej oraz landrynkowych scen z chińskich filmów z gatunku wu-xia . Dobrze sie przy tym zasypia.