Wałęsa znów się procesuje z Wyszkowskim. Niezależni dziennikarze nie są chronieni przez polski sąd. Czy prezydent Wałęsa to pieniacz?
Jak wszyscy pamiętamy, 24 marca 2011 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku – Wydział I Cywilny w składzie: SSA Bogusława Sieruga, SA Arina Perkowska, SA Roman Kowalkowski (sprawozdawca) uchylił korzystny dla Wyszkowskiego wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku z dnia 31 sierpnia 2010 r. sygn. akt I C 1387/07 – oddalający pozew Lecha Wałęsy o ochronę dóbr osobistych – i wydał znamienny wyrok.
W wyroku tym nakazał Wyszkowskiemu opublikowanie w terminie 30 (trzydziestu) dni od uprawomocnienia wyroku w programie II-gim TVP w czasie emisji w godzinach od 18.00 – 18.15 lokalnego programu informacyjnego „Panorama" Gdańskiego Ośrodka TVP S.A. oraz w głównym wydaniu programu informacyjnego „Fakty" telewizji TVN emitowanego w godzinach od 19.00 – 19.30 oświadczenia następującej treści:
„W dniu 16 listopada 2005 r. w programach informacyjnych „Panorama" II programu TVP i „Fakty" telewizji TVN wyemitowano moje oświadczenie, iż powód Lech Wałęsa współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa i pobierał za to pieniądze. To oświadczenie stanowiło nieprawdę i naruszało godność osobistą i dobre imię Lecha Wałęsy, wobec czego ja Krzysztof Wyszkowski odwołuję je w całości i przepraszam Lecha Wałęsę za naruszenie jego dóbr osobistych".
Sąd Apelacyjny orzekł diametralnie inaczej niż Sąd Okręgowy
Wyrok stanowił całkowite zaprzeczenie uchylonego wyroku Sądu Okręgowego w Gdańsku. Sąd Okręgowy w uzasadnieniu wyroku argumentował m.in., że:
Pełen tekst znakomitego orzeczenia Sądu Okręgowego w Gdańsku znajduje się tutaj.
Jak wcześniej napisałam, orzeczenie Sądu Apelacyjnego, uchylające wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku, było diametralnie odmienne. Krzysztof Wyszkowski wniósł skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W dniu 30 listopada 2011 r. Sąd Najwyższy w składzie SSN Zbigniew Kwaśniewski, na posiedzeniu niejawnym w Izbie Cywilnej, odmówił przyjęcia skargi kasacyjnej do rozpoznania, powołując się wyłącznie na względy formalne.
Sąd stwierdził, że skarga kasacyjna pozwanego Wyszkowskiego pozbawiona była adekwatnego uzasadnienia wniosku o przyjęcie jej do rozpoznania, gdyż „nie stanowi wystąpienia istotnego zagadnienia prawnego postawienie pytania, ujętego w konwencji istnienia wątpliwości pozwanego, czy dokonanie oceny tylko części materiału dowodowego nie doprowadziło do naruszenia prawa do obrony pozwanego oraz prawa do równego traktowania stron, jak i do naruszenia zasady wydawania orzeczeń w oparciu o pełny materiał dowodowy”.
Więcej tutaj.
W ten sposób Krzysztof Wyszkowski został pozbawiony możliwości zbadania jego racji przez Sąd Najwyższy.
Wyszkowski stanowczo podważa orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Odnosząc się do fragmentu wyroku – o treści:
"Pozwany tymczasem w telewizyjnej wypowiedzi stwierdził jednoznacznie "Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem o pseudonimie BOLEK, donosił na swoich kolegów, brał za to pieniądze." Taka kategoryczna wypowiedź i dotkliwy zarzut powinny były opierać się na sprawdzonych i pewnych dowodach, których nie było i nie ma."
„To nieprawda – takie dowody były i, mimo kradzieży dokumentów pobranych przez Lecha Wałęsę w 1992 r., zostały sądowi przedstawione!”
Czy Wyszkowskiego na wniosek Wałęsy zlicytuje komornik?
Wyrok Sądu Apelacyjnego oznacza iż Wyszkowski jest zagrożony bardzo dotkliwymi konsekwencjami finansowymi. Jak oszacował prof. Marek Czachor w tekście z kwietnia 2011 r. „Sprawa Wyszkowskiego, sprawa Galileusza”:
„Odczytanie nakazanego przez Sąd tekstu zajmuje ok. pół minuty. Koszt wyemitowania 30-sekundowego ogłoszenia w TVN w godz. 19:00-19:30, wg cennika na maj 2011 r., wynosi 55 000 zł. Tak więc samo oświadczenie w TVN to suma rzędu 100 tysięcy złotych. Dodajmy, iż Wyszkowski utrzymuje się z pisania felietonów, więc ma dochody „poniżej zdolności kredytowej”.
To, czy zlicytują Wyszkowskiego, zależy teraz wyłącznie od byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Na razie podejmuje on kroki niejednoznaczne.
W dniu 4.11.2011 r. Wałęsa wystąpił o wydanie Postanowienia w trybie egzekucyjnym, tj. o wezwanie uczestnika Krzysztofa Wyszkowskiego do wykonania prawomocnego wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 24 marca 2011r. względnie o umocowanie Wałęsy do wykonania tegoż wyroku na koszt dłużnika oraz zagrożenie wymierzeniem grzywny uczestnikowi w razie dalszego uchylania się od wykonania w/wym. wyroku.
Jest to sprzeczne z oświadczeniem Wałęsy z maja 2011 r., w którym twierdził on, że nie zamierza wyegzekwować przeprosin od byłego działacza Wolnych Związków Zawodowych Krzysztofa Wyszkowskiego. Powiedział Radiu Gdańsk, że "to już nie jego sprawa", że spór z Wyszkowskim uważa za zakończony i że żadnych działań podejmować już nie będzie.
Była to reakcja na oświadczenie Wyszkowskiego, w którym zapowiedział on, że nie przeprosi publicznie byłego prezydenta, mimo że nakazał mu to Sąd Apelacyjny w Gdańsku.
Wyszkowski oświadczył m.in.:
„Sąd – wykonując prawo – może rozmaite rzeczy. Moim zdaniem nie może jednak niczego włożyć w moje usta. Może orzec o obowiązku przeprosin i rozmaite inne postanowienia może… Ale nie może mnie zmusić, czy nakłaniać, do złożenia konkretnie sformułowanego oświadczenia, jeżeli miałbym głosić nieprawdę, zaświadczać coś, o czym nie jestem przekonany, albo – czego zupełnie nie rozumiem. Sąd zapewne lepiej ode mnie wie, że takie oświadczenie woli nie ma żadnej mocy prawnej [jako złożone pod przymusem lub w niewiedzy]. Jak rzekł dawno temu Stanisław Ossowski: co stałoby się z przekonaniem Anglików o insularnym charakterze ich ojczyzny, gdyby obłożyć takie twierdzenie ścisłym administracyjnym zakazem (lub nakazem)?
A gdyby sąd dowolną kazuistyką, czy dialektyką prawną, skłaniał mnie do przekonania (i publicznego głoszenia), że PRL była jednym z wydań niepodległego państwa polskiego albo KPZR wzorową partią demokratyczną świecącą Europie czy światu przykładem – czy mogę usłuchać wezwania do wygłoszenia takiego dictum, jako własnego przekonania? I kto ma prawo stosować środki przymusu doprowadzające człowieka do schizofrenii osądów, by przekonanie było sobie, a głoszone tezy – sobie?
Sądzę, że postanowienie sądowe co do przeprosin w tej postaci jest niczym więcej jak przekroczeniem (obrazą) czy kreowaniem prawa, które urąga wszystkiemu naraz: prawdzie, zdrowemu rozsądkowi, świadectwu źródeł i faktów, wolności słowa i przekonań, podmiotowości skazanego, który miałby głosić zdania, o których najlepiej wie, że urągają prawdzie. Jeśli sąd drwi z prawa nie pozostaje nic innego jak obywatelski sprzeciw w formie obrony prawa przed sądami i prawnikami. Można rzec – elementarne i niezbywalne nieposłuszeństwo”.
Postanowieniem z dnia 15.11.2011 r. Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ uznał się niewłaściwym miejscowo do rozpatrzenia wniosku Wałęsy z 4.11.2011 r. o wydanie Postanowienia w trybie egzekucyjnym i sprawę przekazał do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa.
A więc kwestia wykonania wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku nadal wisi nad Wyszkowskim jak przysłowiowy miecz Damoklesa.
Krzysztof Wyszkowski z adwokatkami podczas ogłaszania wyroku
Wałęsa wytacza kolejny proces Wyszkowskiemu
W dniu 8 marca Wyszkowski znowu ma się zgłosić do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Jest pozwanym w sprawie z powództwa wniesionego przez Lecha Wałęsę w dniu 19 grudnia 2007 r. Postępowanie to było zawieszone do czasu rozstrzygnięcia poprzedniego „procesu o Bolka” i zostało właśnie Postanowieniem Sądu z dnia 10 stycznia br odwieszone.
Wałęsa domaga się od Wyszkowskiego kolejnych telewizyjnych przeprosin, za to, że Wyszkowski w dniu 14.grudnia 2007r.w Gdańsku po ogłoszeniu przez Sąd Apelacyjny Wyroku w sprawie Sygn. Akt I.ACa 1164707, na korytarzu sądowym oświadczył dziennikarzom: "Lech Wałęsa był agentem, brał za to duże wynagrodzenie, robił to ochoczo, współpracował "całą gębą". Nadto domaga się wpłaty przez Wyszkowskiego na rzecz Fundacji "Sprawni inaczej" kwoty 30.000,- zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.
A więc serial sądowy trwa.
Konsekwencja Wyszkowskiego i jego dążenie do ujawnienia wszystkich okoliczności biografii Lecha Wałęsy są związane z wysokimi kosztami sądowymi i osobistymi dziennikarza.
Pierwszy "proces o Bolka" trwał od 18 listopada 2005 r. i miał 3 „edycje”. Przypomnijmy to.
Publliczność na procesach Wałęsa kontra Wyszkowski
Jak przebiegał „proces o Bolka”?
Pozew Lecha Wałęsy o ochronę dóbr osobistych został wniesiony pod koniec 2005 r.
23 stycznia 2005 r. Wyszkowski wniósł odpowiedź na pozew, w której podniósł, że powoływanie się przez powoda Lecha Wałęsę na:
„jest bezpodstawne, ponieważ już w dniu przyznania powodowi tzw. statusu osoby pokrzywdzonej, prof. Jerzy Stępień, członek Trybunału Konstytucyjnego, w wypowiedzi udzielonej telewizji publicznej wskazał, że przyznanie tego statusu nie oznacza orzeczenia, że dana osoba nigdy nie była tajnym współpracownikiem komunistycznych służb specjalnych. Wydany w trybie specjalnym wyrok Sądu Lustracyjnego również nie może być obecnie podstawą do zaprzeczania, iż Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB, ponieważ nie uwzględnia on znaczenia, nieznanych wcześniej temu sądowi, dokumentów zgromadzonych przez archiwum IPN po roku 2000 oraz innych świadectw, w pełni potwierdzających twierdzenie, że Lech Wałęsa był płatnym agentem o pseudonimie „Bolek””.
Po roku procedowania Sąd Okręgowy w Gdańsku w dniu 30 stycznia 2006 r. wydał wyrok uznający powództwo Lecha Wałęsy i nakazujący Wyszkowskiemu m.in. telewizyjne przeprosiny powoda (uzasadnienie pisemne wyroku tutaj).
Po złożonej apelacji wyrok ten został w dniu 25 października 2006 r. przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylony, a sprawę przekazano do ponownego rozpatrzenia przez Sąd I instancji.
W wyroku Sądu Apelacyjnego znalazły się m.in. dobitne stwierdzenia, że:
„Rozpoznając tę sprawę sąd okręgowy błędnie założył, że zakres postępowania dowodowego, koniecznego dla rozstrzygnięcia o żądaniach pozwu, wyznaczało wydane w sprawie powoda Lecha Wałęsy przez Sąd Apelacyjny w Warszawie V Wydział Lustracyjny w dniu 11 sierpnia 2000r. orzeczenie stwierdzające, że złożone przez kandydata na Prezydenta RP Lecha Wałęsę oświadczenie lustracyjne jest zgodne z prawdą. Uznał bowiem, że ten wyrok wiąże go w sprawie o ochronę dóbr osobistych, gdyż to związanie wynika z regulacji przyjętej wart. 365 k.p.c. Co więcej, przyjął także, że skoro sąd właściwy do orzekania w tzw. sprawach lustracyjnych uwolnił powoda od zarzutu współpracy z organami bezpieczeństwa państwa, nie może czynić odmiennych ustaleń na potrzeby tej sprawy.
Sąd apelacyjny nie akceptuje tej argumentacji, gdyż jest ona merytorycznie wadliwa.
W pierwszej kolejności trzeba przypomnieć, że art. 365 k.p.c., do którego odwoływał się sąd okręgowy uzasadniając swój pogląd o wiążącej mocy wyroku sądu lustracyjnego wydanego w stosunku do powoda, reguluje kwestię związania sądu wydanym orzeczeniem w innej sprawie, gdy tym orzeczeniem jest orzeczenie sądu cywilnego.
\/\/spomniany wyrok sądu lustracyjnego z 11 sierpnia 2000r. wiązałby więc sąd cywilny orzekający w sprawie ochrony dóbr osobistych Lecha Wałęsy, gdyby był to wyrok sądu cywilnego. Poza tym to związanie zamykałoby się w granicach wyznaczonych przez art. 365 § 1 k.p.c., a więc sąd byłby związany faktem jego wydania, nie zaś motywami i przesłankami, na jakich oparto to rozstrzygnięcie".
I dalej:
"Widać więc, że orzeczenie lustracyjne nie jest tym, o którym mówi przywołany przez sąd okręgowy art. 365 k.p.c. Zatem tego przepisu nie można stosować do orzeczeń w sprawach lustracyjnych, gdyż te niewątpliwie nie są orzeczeniami wydanymi w sprawach cywilnych, o czym przekonuje konieczność odpowiedniego stosowania przepisów kodeksu postępowania karnego do wydania wyroku przez sąd lustracyjny, przeprowadzenia postępowania przed tym sądem i ustalenia statusu osoby lustrowanej.
Wyroki wydane przez sąd lustracyjny, przy odpowiednim stosowaniu do nich przepisów kodeksu postępowania karnego, można przyrównać do dwóch kategorii wyroków zapadających w sprawach karnych, a mianowicie do wyroków skazujących i wyroków uniewinniających.
Wyrok uwalniający osobę lustrowaną od zarzutu bycia kłamcą lustracyjnym jest zbliżony do wyroku karnego uniewinniającego, zaś wyrok uznający osobę lustrowaną za kłamcę lustracyjnego podobny jest do wyroku karnego skazującego.
Dlatego ewentualny wpływ rozstrzygnięcia, jakie zapadło w sprawie lustracyjnej na toczące się postępowanie cywilne, wyznacza nie art. 365 k.p.c., jak błędnie założył sąd okręgowy, tylko art. 11 k.p.c. Zatem jedynie drugi z wspomnianych wyroków sądu lustracyjnego, a więc wyrok orzekający o złożeniu fałszywego oświadczenia lustracyjnego, czyli uznający za kłamcę lustracyjnego, wiązałby sąd cywilny. Jest tak ponieważ jest on bliski wyrokowi karnemu skazującemu, a tylko taki wyrok wiąże sąd cywilny jeśli chodzi o fakt popełnienia przestępstwa. Zatem jedynie taki wyrok przesadzałby w wiążący dla sądu cywilnego sposób, że osoba lustrowana złożyła nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne.
Skoro sąd lustracyjny w wyroku z 11 sierpnia 2000r. stwierdził, że oświadczenie złożone przez powoda o braku współpracy z organami bezpieczeństwa państwa, jest prawdziwe, owego związania sądu cywilnego rozpoznającego sprawę o ochronę dóbr osobistych wyrokiem w sprawie lustracyjnej nie ma.
Droga do czynienia ustaleń procesowych przydatnych dla rozstrzygnięcia była więc otwarta i sąd okręgowy powinien był umożliwić stronom, zwłaszcza pozwanemu, dowodzenie swoich racji.
Przyjmując jednak błędne założenie, iż jest związany wspomnianym wyrokiem sądu lustracyjnego, ograniczył prawo pozwanego do prowadzenia postępowania dowodowego, które miało go uwolnić od odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych powoda.
Swiadczy o tym przebieg rozprawy w dniu 23 stycznia 2006r., w trakcie której sąd okręgowy odebrał głos pozwanemu i nie udzielił mu go przed zamknięciem rozprawy, naruszając w ten sposób dyspozycję art. 224 § 1 k.p.c. i tym samym uniemożliwił pozwanemu zainicjowanie postępowania dowodowego.
To, że pozwany takie postępowanie dowodowe chciał prowadzić świadczy jego aktywność procesowa, którą przejawił po zamknięciu rozprawy i przed wydaniem wyroku. Pozwany złożył bowiem wniosek o otwarcie rozprawy na nowo, chociaż niefortunnie nazwał go wnioskiem o wznowienie postępowania i zgłosił szereg dowodów, o których przeprowadzenie wnioskował.
Pomijając kwestię nieprzydatności części z nich dla czynienia procesowych ustaleń, część z tych dowodów mogła mieć znaczenie dla ustalenia zakresu odpowiedzialności pozwanego – co dodatkowo potwierdziły czynności wyjaśniające sądu apelacyjnego – wobec czego sąd okręgowy nie mógł odmówić ich przeprowadzenia.
Poza tym trzeba mieć również na uwadze, że pozwany argumentował, iż część z oferowanych dowodów, mających świadczyć o agenturalnej przeszłości powoda, nie była znana sądowi lustracyjnemu. Dlatego tym bardziej należy mu umożliwić zainicjowanie postępowania dowodowego i dać możliwość udowodnienia prawdziwości stawianych zarzutów.
Skoro, jak widać, sąd okręgowy popełnił szereg uchybień procesowych, które mogły zaważyć na poprawności wydanego wyroku i w ogóle nie prowadził postępowania dowodowego, zaskarżony wyrok musi być uchylony I sprawa przekazana do ponownego rozpoznania temu sądowi, gdyż postępowanie dowodowe trzeba będzie przeprowadzić w całości”.
Druga edycja procesu zakończyła się orzeczeniem Sądu Okręgowego w Gdańsku z dnia 5 marca 2007 r. ponownie uznającym powództwo Wałęsy, a po wniesieniu apelacji przez Krzysztofa Wyszkowskiego, kolejnym uchyleniem Wyroku Sądu Okręgowego przez Sąd Apelacyjny i skierowaniem sprawy do ponownego rozpatrzenia.
W apelacji Krzysztof Wyszkowski dobitnie wskazywał na liczne naruszenia prawa procesowego podczas rozprawy, m.in. na:
Zwraca zatem uwagę, że w drugiej edycji procesu – podobnie jak w pierwszej – gdański Sąd Okręgowy dopuszczał się licznych naruszeń proceduralnych, uniemożliwiających wydanie rzetelnego wyroku.
Zostało to zmienione dopiero w trzeciej „edycji” postępowania, zakończonej wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku z dnia 31 sierpnia 2010 r., oddalającym powództwo Lecha Wałęsy.
No i co z tego, skoro tym razem Sąd Apelacyjny w Gdańsku – po zaskarżeniu wyroku przez Lecha Wałęsę – w orzeczeniu z dnia 24 marca 2011 r. także dopuścił się naruszeń procedury cywilnej i – bezpodstawnie odrzucając część materiału dowodowego – orzekł na korzyść Lecha Wałęsy?
Konkluzje końcowe
Lech Wałęsa wygrał z Krzysztofem Wyszkowskim po 6 latach krążenia sprawy między Sądem Okręgowym i Apelacyjnym w Gdańsku – jak się wydaje – wyłącznie z powodu nieprzestrzegania prawa procesowego przez Sądy. Sąd Najwyższy uchylił się od zajęcia stanowiska w tej sprawie.
Krzysztof Wyszkowski, poważnie chory (w ubiegłym roku przeszedł 2 ciężkie operacje neurochirurgiczne), ponoszący przez wiele lat niebagatelne koszty procesów, stoi nadal wobec perspektywy poniesienia drakońskich konsekwencji finansowych wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 24 marca 2011 roku. Właściwie to nie jest w stanie im sprostać.
Ponadto rozpoczyna się kolejny proces, który – z uwagi na poprzednie orzeczenie – Wyszkowski może przegrać.
Czy prawda historyczna w Polsce będzie coraz trudniej dostępna, bo Sądy uniemożliwiają swobodę wypowiedzi historykom i dziennikarzom?
Co zatem można zrobić? Nie zostawmy Krzysztofa Wyszkowskiego samotnym.
Konto na donacje
Zapamiętajmy to konto, bo to jedna z rzeczy, którą na pewno możemy zrobić dla Krzysztofa Wyszkowskiego:
Z POLSKI i ZAGRANICY:
odbiorca: Krzysztof Wyszkowski
adres: ul. Andersa 12/5
kod i miasto: 81-831 Sopot
nazwa banku: BZWBK 0/Sopot
nr konta: PL20109010980000000109171939
Kod SWIFT (BIC code) BZ WBK S.A.: WBKPPLPP
WPŁATY W WALUCIE EURO:
odbiorca: Krzysztof Wyszkowski
adres: ul. Andersa 12/5
kod i miasto: 81-831 Sopot
nazwa banku: BZWBK 0/Sopot
nr konta: PL74109010980000000116331798 waluta: EUR
Kod SWIFT (BIC code) BZ WBK S.A.: WBKPPLPP
Tytuł wpłaty: donacja
Wpłaty na Fundację Obrony Wolności Słowa
I upowszechniajmy poniższy załącznik.
Appendix
/To uzasadnienie należy zapamiętać, gdyż tak orzekają rzetelni sędziowie/
Wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku, I Wydział Cywilny z dnia 31 sierpnia 2010 roku, uchylony orzeczeniem Sądu Apelacyjnego z dnia 24 marca 2011 roku
Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej
Dnia 31 sierpnia 2010 roku, Sąd Okręgowy w Gdańsku, I Wydział Cywilny, w składzie tu obecnym, po rozpoznaniu, w dniu 3 sierpnia 2010 roku, w Gdańsku, na rozprawie sprawy z powództwa Lecha Wałęsy przeciwko Krzysztofowi Wyszkowskiemu o ochronę dóbr osobistych i zapłatę:
1. powództwo oddala;
2. zasądza od powoda na rzecz pozwanego kwotę 140 złotych tytułem zwrotu kosztów sądowych i kwotę 2760 złotych tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego.
(Uzasadnienie ustne)
Sąd przedstawi główne, zasadnicze motywy rozstrzygnięcia, którymi kierował się wydając to orzeczenie: Pan powód Lech Wałęsa domagał się w niniejszej sprawie ochrony swoich dóbr osobistych, naruszonych, jak twierdził, wypowiedzią pozwanego Krzysztofa Wyszkowskiego z 16 listopada 2005 roku, w której pozwany stwierdził, że powód w latach 70-ych ubiegłego stulecia współpracował z SB, oraz pobierał za to pieniądze. Wypowiedź pozwanego została wyemitowana, przez telewizję w dniu, w którym panu powodowi wręczone zostało, przez prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, zaświadczenie stwierdzające, że powód został uznany za pokrzywdzonego, w rozumieniu artykułu 6 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Pozwany, z kolei, wnosił o oddalenie powództwa zarzucając, że posiada dowody na prawdziwość swojego twierdzenia, a także, iż jako dziennikarz zbierał materiały dotyczące powoda, zaś swoją wypowiedź poprzedził rzetelną i staranną analizą źródeł.
W toku procesu strony spierały się co do skutków wystawionego panu powodowi zaświadczenia przez IPN, skutków jakie wywołało orzeczenie sądu lustracyjnego, a także, co do zasady swobody wypowiedzi pana pozwanego w tym przedmiocie. Pozwany szeroko argumentował, że jego wypowiedź była jednym z głosów w dyskusji publicznej, zaś za możliwością jej głoszenia przez pozwanego jako dziennikarza przemawia fundamentalna zasada wolności wypowiedzi, wolności słowa oraz prawo do poszukiwania prawdy historycznej w społeczeństwie demokratycznym. Dla sądu jest niewątpliwe, że pan powód jest, był i będzie postrzegany, zarówno w Polsce, jak i na świecie, jako ikona Solidarności, jako legendarny przywódca Solidarności oraz symbol zmian, które doprowadziły do upadku komunizmu. Wynika to z roli powoda w wydarzeniach jakie doprowadziły do podpisania ,,porozumień sierpniowych” i zapoczątkowały przejście Polski do systemu demokratycznego. Z tym niewątpliwie wiąże się uprawnienie pana powoda do domagania się szczególnej ochrony jego dóbr osobistych określonych w artykule 23 kodeksu cywilnego.
Z drugiej jednak strony, właśnie w związku z tą rolą oraz wydarzeniami, pan powód stał się osobą publicznie znaną, postacią wręcz historyczną, której wszelkie aspekty działalności publicznej i społecznej są przedmiotem badań i poszukiwań źródeł historycznych. Okres, którego dotyczy kwestionowana wypowiedź pozwanego, jest okresem wcześniejszym, kiedy powód nie był jeszcze postacią tak znaną i jego reputacja nie była jeszcze utrwalona. Jednakże ze względu na szczególny udział powoda w nowej historii Polski, wszelkie aspekty jego działalności publicznej budzą żywe zainteresowanie historyków, którzy rozważają i opracowują istniejące oraz usiłują odnaleźć nieznane jeszcze źródła historyczne dotyczące osoby i działalności powoda. W związku z tym toczy się też szeroka dyskusja publiczna i polityczna z udziałem uznanych autorytetów, które uznają i komentują odnajdywane oraz istniejące dokumenty mające dotyczyć powoda. Dyskusja w tym zakresie nie jest w żaden sposób rozstrzygnięta, nie jest też z powinnością sądu, w niniejszej sprawie, przesądzenie argumentów na rzecz któregokolwiek z tych poglądów historycznych. W tym zakresie sąd w pełni podziela bowiem w pełni stanowisko Sądu Najwyższego zawarte w wyroku z 15 listopada 2000, zgodnie z którym przedmiotem ustalenia sądu nie może być zaistnienie określonego faktu historycznego i przesądzenie z mocą autorytetu orzeczenia sądowego, że określony fakt historyczny miał miejsce. Sąd może czynić ustalenia dotyczące stanu wiedzy historycznej co do określonego faktu. Ten stan wiedzy zaś stanowić będzie ważny punkt odniesienia przy dokonywaniu oceny wypowiedzi różnych osób na temat określonych zdarzeń czy faktów historycznych. Ma to znaczenie szczególnie istotne wówczas, gdy dany fakt pozostaje, w świetle aktualnej wiedzy historycznej, sporny.
Nie można także skutecznie domagać się, jak zauważa Sąd Najwyższy, orzeczenia przez sąd zakazu wypowiadania się czy głoszenia określonych poglądów odnośnie do faktów historycznych, pozostawało by to bowiem w sprzeczności z podmiotowym prawem wolności słowa oraz prawem do wyrażania i obrony własnych przekonań, które zagwarantowane są w konstytucji, w przepisach prawa sądowego, oraz wiążących Polskę aktach prawa międzynarodowego.
Strona powodowa powoływała się na związanie sądu orzeczeniem Sądu Lustracyjnego z 11 sierpnia 2000 roku. Niewątpliwie w świetle przepisów kodeksu postępowania cywilnego takie związanie nie istnieje. Jednakże sąd miał na uwadze również wyrok Sądu Najwyższego, dotyczący sytuacji podobnej, aczkolwiek nie identycznej, w której Sąd Najwyższy stwierdził że orzeczenie Sądu Lustracyjnego ma wiążący skutek dla sądu w sprawie ochrony dóbr osobistych. Trzeba mieć jednak na uwadze że sytuacja faktyczna w sprawie będącej wówczas przedmiotem rozstrzygania przez Sąd Najwyższy, była odmienna od sytuacji jaka ma miejsce w niniejszej sprawie. Sąd zważył, że niniejsza sprawa ma charakter całkowicie odmienny. Wynik tej sprawy, zdaniem sądu, dotyczy w rzeczywistości nie ustaleń określonego faktu historycznego, ale dopuszczalności określonych wypowiedzi, dopuszczalności w zasadzie wolności słowa w zakresie określonych faktów historycznych. Zdaniem sadu nie można w sposób prosty wskazać, że w sprawie w której zachodzi spór co do zaistnienia określonych faktów historycznych i w której od lat trwają prace historyków zmierzające do odnalezienia dokumentów dotyczących tego okresu, a także ich odpowiedniej interpretacji, zgodnie z zasadami metodyki obowiązującej historyka, sąd ma dokonać na podstawie zaoferowanych dowodów jednoznacznego ustalenia, czy dany fakt historyczny miał miejsce, czy też nie i na tej podstawie dokonać oceny zasadności powództwa o ochronę dóbr osobistych postaci żyjącej, a jednocześnie historycznej.
Dlatego też nie można stwierdzić, jak chce strona powodowa, że w takiej sytuacji powód może domagać się zawsze skutecznie ochrony swoich dóbr osobistych, jeżeli pozwany nie dowiedzie z całą skutecznością i w sposób jednoznaczny, że powód był tajnym współpracownikiem ps. Bolek, przedstawiając dowód w postaci pisemnego oświadczenia powoda o zobowiązaniu się do współpracy. Nie sporne jest, że w chwili obecnej historycy nie znajdują się w posiadaniu takiego dowodu. Nie znaczy to jednak że należy calkowicie wykluczyć możliwość badania istnienia takiego faktu historycznego i prowadzenia dyskusji na temat jego istnienia. Nie można też, zdaniem sądu, zabronić, w takiej sytuacji, wypowiadania się, zwłaszcza dziennikarzom, na podstawie rzetelnych przesłanek opartych na solidnych badaniach historycznych, co do istnienia określonego faktu historycznego. Zdaniem sądu powód nie może domagać się, aby sąd poprzez swoje decyzje zabronił w istocie poszukiwania prawdy historycznej.
Wprawdzie zgodzić się należy z twierdzeniem sądu apelacyjnego, że dla powoda, właśnie z uwagi na jego pozycję, pomówienie o agenturalność jest szczególnie dotkliwe, to jednak należy mieć, z drugiej strony, na uwadze, że właśnie powód jako osoba niewątpliwie nie tylko bardzo znana, publiczna, ale też, w omówionym wyżej sensie, historyczna, musi liczyć się z obowiązkiem znoszenia w większym zakresie zainteresowania swoją osobą, krytyki swoich poczynań czy formułowania określonych twierdzeń, na podstawie ujawnionych faktów historycznych. Zwłaszcza należy mieć w tym zakresie na uwadze, że dyskusja na temat domniemanej agenturalności powoda, nie zaczęła się toczyć na skutek wypowiedzi pozwanego, ale że ta właśnie wypowiedź pozwanego, była jedynie elementem szerokiej dyskusji, toczącej się w tym zakresie od wielu lat.
Sąd miał więc na uwadze fakt, iż powyższe orzeczenie Sądu Lustracyjnego zapadło w określonym stanie wiedzy, przy dysponowaniu przez sąd określonym materiałem dowodowym, przy czym miało to miejsce w roku 2000, zaś kwestionowana wypowiedź pozwanego w roku 2005. Od tego czasu do momentu tej wypowiedzi pozwanego prowadzono szereg dalszych prac historycznych i ujawniono szereg dalszych źrodeł historycznych, które spowodowały szeroką dyskusję na temat domniemanych związków powoda z SB. Dyskusja ta zaowocowała także szeregiem publikacji prasowych i książkowych, w których temat ten szeroko omawiano. Zatem wypowiedź pozwanego nie była wypowiedzią jednostkową, ale jednym z wielu głosów w powyższej dyskusji publicznej na temat wyników pracy historyków. Sąd zważył że pozwany, jako dziennikarz od lat zajmujący się zbieraniem, analizowaniem i publikowaniem wyników badań i danych historycznych na ten temat, uprawniony był do zabrania głosu w powyższej dyskusji, zaś powód jako osoba publiczna i zarazem postać szczególna dla najnowszej historii Polski, musi liczyć się z tym że cały okres jego działalności publicznej będzie poddawany szczególnej analizie, która będzie przedmiotem dysputy publicznej.
Dlatego też zdaniem sądu w sprawie niniejszej zadaniem pozwanego nie było wykazanie w sposób bezsporny, że jego wypowiedź dziennikarska była prawdziwa, zwłaszcza wobec toczącego się sporu historyków na ten temat, ale że jako dziennikarz dochował należytej staranności w zbieraniu informacji i ich weryfikacji oraz że oparł się na rzetelnych źródłach. W toku procesu pozwany wykazał, że ten warunek spełnił opierając się na badaniach niezależnych historyków polskich i zagranicznych, wypowiedziach osób publicznych, które mógł uważać za osoby wiarygodne z uwagi na to, że miały bezpośredni dostęp do dokumentów dotyczących omawianej kwestii. Dyskusja zaś w tym zakresie, toczyła się również z udziałem powoda, który także mógł i wypowiadał się w tej kwestii, czasem nawet w sposób prowokacyjny. W dyskusji tej wypowiadało się też wiele innych osób, nie zawsze na korzyść powoda, zaś powód nie sprzeciwiał się przed sadem analogicznym wypowiedziom innych osób.
Podsumowując stwierdzić należy, że sąd w żadnym razie nie ustalił w niniejszej sprawie, aby powód prowadził działalność agenturalną pod ps. Bolek. Okoliczność powyższa sprowadzała by się bowiem do ustalenia przez sąd, z mocą jego autorytetu, czy miał miejsce określony fakt historyczny, który jest sporny. W tym zakresie sąd orzekający w niniejszej sprawie w pełni podziela stanowisko Sądu Najwyższego, stwierdzające że rolą sądu nie jest ustalenie faktów historycznych, a najwyżej stanu wiedzy historycznej na temat zaistnienia określonego faktu. Sąd uznał jedynie, że pozwany dochował należytej staranności i rzetelności dziennikarskiej, i w świetle posiadanych informacji, po dokonaniu weryfikacji ich źródeł, był uprawniony zabrać głos w dyskusji publicznej na temat stanu wiedzy historycznej dotyczącej spornego fragmentu działalności publicznej powoda. To mając na uwadze sąd na podstawie artykułu 24 kodeksu cywilnego a contrario, orzekł jak w sentencji wyroku o kosztach, orzekając na podstawie zasady o odpowiedzialności za wynik procesu.
Bardzo państwu dziękuję.
Zna się na zarządzaniu. Konserwatystka. W wieku średnim, ale bez oznak kryzysu. Nie znosi polityków mamiących ludzi obietnicami bez pokrycia (fumum vendere – dosł.: sprzedajacych dym). Wspólzałozycielka Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów