Jak Polacy rozmawiają z cudzoziemcami.
Odwiedził mnie kiedyś kolega z Algierii, Morat. Ponieważ nie znam algierskiego, czy jakim się tam posługują językiem(może po francusku?:)), to porozumiewaliśmy się po angielsku. Gościł u mnie także, w tym samym czasie, szwagier, który nie znał żadnego obcego języka, a czasami miałem wątpliwości czy rozumie po polsku.
Pierwsze nieporozumienia wynikły wkrótce. Usłyszałem już na ulicy jakby głośną kłótnię. Zaniepokojony wbiegłem szybko po schodach do mieszkania. Sytuacja, którą zastałem wyglądała mniej więcej tak: mały i chudy Morat siedział skulony i wystraszony na kanapie, a nad nim stał duży i potężny szwagier wymachując rękoma i tłumacząc:
-”Słuchaj Morat! Ja mam na imię Leszek i jestem szwagrem Mariana! LESZEK!!! SZWAGIER!!! ROZUMIESZ?!!!-wrzeszczał”
Po minie przerażonego Morata nie widać było by cokolwiek rozumiał.
Starałem się załagodzić sytuację: „On nie jest głuchy tylko po prostu nie rozumie po naszemu”
Wieczorem miał miejsce pokaz polskiej gościnności. Szwagier wyciągnął pół litra wódki,postawił przed Moratem kieliszek i zabrał się za polewanie. Biedny chłopak z błagalną miną poprosił:
-”Little”
-”Litr?”-zdziwiony powiedział szwagier-”Spróbuj wypić najpierw to, a potem zobaczymy”
Nazajutrz szwagier zabrał skacowanego Morata na miasto. Był to koniec lat 80-tych, czas przełomu, wiele sklepów i lokali było zamkniętych. Morat patrzył na to ze zdziwieniem, czasami podchodził do zamkniętych drzwi, naciskał klamkę i mówił: „Closed" . Szwagier spojrzał na niego zmartwiony: „Gdzie ja ci teraz znajdę klozet?”. Zamyślił się lecz zaraz rozchmurzył-”Chodź”-porwał zdumionego Morata za rękę i pociągnął za sobą. Po paru kilometrach przystanął zadowolony z siebie przed restauracją o wdzięcznej nazwie „Parkowa” i wskazując triumfalnie na drzwi powiedział: „Klozet”. Morat patrzył na niego nic nie rozumiejąc. „No idź”-pchnął go w kierunku drzwi. Morat podszedł i nacisnął klamkę. Drzwi się otworzyły. „Don’t closet, open”-powiedział zdziwiony. „Chyba lepiej wiem, że klozet. W środku”-odpowiedział szwagier.
Wspólny obiad w restauracji. Morat jako muzułmanin nie jadał wieprzowiny. Zamówienie wyglądało mniej więcej tak: Morat palcem pokazał na pierwszą pozycję i zapytał: „Kwi, kwi?”, szwagier przytaknął: „kwi, kwi”. Przy drugiej i trzeciej pozycji sytuacja się powtórzyła. Kelnerka patrzyła na to z coraz większą konsternacją. Za czwartym razem na pytanie „kwi, kwi?” szwagier pokręcił przecząco głową i odpowiedział: :Muuu.” Kelnerka oszołomiona poszła po zamówienie .
Rozmowa szwagra z Moratem:
– Morat, nie jestem twoim szwagrem.
– Nie rozumieć.
– NIE JESTEM SZWAGREM!
– Nie!?
– Nie!
Morat popatrzył na mnie z wyrzutem:
– A mówiłeś, że to szwagier!
Rozmowa, z Moratem kiedy ten już trochę liznął polskiego. Przeglądając menu. Morat:
– Herbata jest?
Szwagier przytaknął:
– No.
Morat zrozumiał, że nie.
– A kawa jest?
– No!
– Picie jakieś jest?
– No.
Zniecierpliwiony:
– To co jest?
Szwagier zdziwiony:
– Jak to co? Wszystko.